środa, 15 sierpnia 2012

Początki...

Rozdział 1 
Sobota 20 lipca 2012 Florencja
Ciągle mam wrażenie ,że to się nie wydarzyło. Oszukuję się i mam
ochotę zaprzeczać czemuś co jest niczym innym jak faktem.
Oczywistością ,której nigdy nie chciałam dostrzec. Damon nigdy nie
był mój. Mogłam myśleć inaczej ,mogłam snuć teorie na temat tego ,co
by było gdyby. Ale czy to zmniejszy ból? Nie. Kiedy spojrzał mi w oczy i
powiedział "Nie ma już nas. Nie ma ,bo ja chcę żyć inaczej. Chcę
zakosztować wolności ,a Ty i Marco mnie ograniczacie. Wrócę kiedyś
,ale nie do Ciebie" poczułam ,że nogi się pode mną ugięły ,a
serce pękło na tysiąc kawałków. Mimo to głos miałam spokojny i
opanowany ,pamiętam co mu powiedziałam.
-Nigdy nie przestanę Cię kochać Damonie, nigdy.
Chciałam go zatrzymać ,ale szok i ból nie dały mi znaleźć
właściwych słów. Osunęłam się po ścianie pokoju dziecinnego i
zwyczajnie rozpłakałam. Łzy płynęły nieprzerwanie przez kilka godzin.
Jak przez mgłę pamiętałam ,że potem taką zapłakaną znalazł mnie
Stefan. Nie pytał o nic. Po prostu mnie przytulił. Zapewne już
wiedział. Nie chciałam nawet myśleć jak się to wszystko ułoży dalej.
-Sara nie płacz Szwagier pogłaskał mnie po włosach i dodał cicho
-On już taki jest. A Ty masz synka musisz być silna.
Wiedziałam ,że ma rację ,ale nie mogłam sobie z tym wszystkim
poradzić. Długo nie mogłam usnąć ,a kiedy wreszcie zapadłam w płytki
sen od razu ujrzałam twarz ukochanego. Siedzieliśmy w moim dawnym
mieszkaniu w Mystic Fall's.
-Damon to.. Ty? Spytałam przestraszona patrząc mu w oczy.
-Kiciu.. Odszepnął a ja poczułam ,że drżę na całym ciele ,bo
właśnie tak mnie nazywał.
-Musisz być dzielna. Musisz chronić naszego synka.
-Wrócisz? Ja wiem ,że nie jestem taką idealną jaką zawsze chciałam...
zaczęłam ,ale przerwał mi zamykając usta pocałunkiem. Zanim się
zorientowałam trzymał mnie w ramionach i mówił mi coś do ucha. Po
włosku. Dla mnie mogło to trwać wiecznie.
-Kocham Cię Damon. Powiedziałam cicho ,a on tylko się uśmiechnął.
W tym momencie sen zbladł ,a ja otworzyłam oczy
-Damonie...
-Sara obudź się Sara... To był tylko Oliwier. Miał mi zaaplikować coś
co miało pomóc na moją ranę.
-Nie chcę się leczyć. Oznajmiłam twardo i spokojnie
-Saro Damon ny nie chciał... Uderzył w czuły punkt ,nie myśląc co
robię wymierzyłam mu policzek
-Nie waż się wspominać mi o Damonie rozumiesz? Jego nie ma i nie
będzie.
Znowu płakałam...
Późnym wieczorem tego samego dnia miałam ważną misję. Chodziło o
reprezentowanie Damona na balu dla wpływowych włoskich rodzin. Nie
mogłam się migać. Ubrana w suknię w kolorze morza ,złote sandałki na
obcasie kolczyki z pawimi oczkami i uczesana we francuski warkocz ruszyłam
przez salę... I nagle mnie wmurowało. Damon...
Podeszłam i już miałam coś mówić ,gdy on porwał mnie w objęcia i
pocałował.
-Ma cheririe Sara... szeptał do ucha... Cały wieczór przesiedziałam z
nim mówiąc o wszystkim. O Marco ,o Stefanie o chorobie...
Wróciłam do domu jak na skrzydłach.
-Co się stało Saro? Stefan patrzył mi w oczy podejrzliwie.
-Jak to? Damon Damon tam był... Rozmawiał ze mną...
-Saro o czym Ty mówisz? Wiedziałbym gdyby wrócił...
-Ale on ten...
-Ktokolwiek to był to nie był Damon Saro...
-O Boże... jak ja mogłam...
Załamałam się ,przerażenie mnie paraliżowało... Bo jeżeli to nie
był mój mąż to kto w takim razie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz