Rozdział 4
Tego samego dnia ,nie mam pojęcia ,która była godzina ,chyba zbyt wiele emocji jak na jedną blondynkę.
Szczerze mówiąc wątpiłam ,że uda mi się nawiązać jakikolwiek kontakt z
Damonem. Próbowałam kilka razy ,ale zawsze spotykało mnie rozczarowanie.
Tym razem ,jednak było inaczej. Głos mojego ukochanego rozległ się w
mojej głowie tak wyraźnie ,jakby był tuż obok mnie. Serce zaczęło gnać
jak szalone ,nagle wypełniła mnie nadzieja.
-" Kicia, przestań myśleć o tym żeby mi pomóc, odszedłem bo nie miałem
innego wyjścia, bo grozili tobie i Marco a wy jesteście dla mnie
wszystkim, nie zaprzepaść tego i nie wchodź z nimi w żadne układy"
przemówił do mnie głos ukochanego ,na który tak czekałam. Nawet nie
zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo za nim tęskniłam. Sam fakt ,że się
do mnie odezwał ,był dla mnie dowodem. Dowodem na to ,że to w co od
zawsze wierzyłam ,co od miesięcy było jedynym pewnym punktem mojego
życia. Damon mnie kochał. Nie zostawił mnie z własnej woli ,a skoro tak
to wiedziałam ,że nie spocznę póki nie dowiem się co się święci. Brnęłam
po kolana w śniegu przeklinając szpetnie długość mojej sukienki i brak
płaszcza. Kiedy wybiegałam z Instytutu ciepło dawała mi nagromadzona
wściekłość ,która teraz wyparowała z mojego ciała przepuszczając zimno.
Miałam jednak szczęście ,że na główną siedzibę łowców wybrano Bergen.
Norwegię znałam można powiedzieć od podszewki. To tu się wychowałam i tu
poznałam Miguela -mojego pierwszego męża. Zadziwiające ,że i on był
wampirem. Może moim przeznaczeniem było żyć u boku nieśmiertelnych
,pociągających i mrocznych istot jakimi były? Nigdy się nad tym tak
naprawdę nie zastanawiałam ,zresztą i teraz nie było na to czasu. W
skupieniu parłam przez biały puch ,aż moim oczom ukazała się chata
Magnusa. Magnus Bane,... O tym człowieku można było pisać książki. Był
starszy nawet od Damona. Liczył sobie około tysiąca lat ,więc samo
opisanie tego co go w życiu spotkało zajęłoby co najmniej tyle samo
,jeśli nie dłużej. Mimo zaawansowanego wieku trzymał się świetnie ,a
zawdzięczał to szarej księdze ,czyli ,bodajże najstarszemu spisanegmu
zbiorowi zaklęć ,pochodzącemu bodajże z czasów Ramzesa II ,albo kogoś w
tym guście. Zapukałam modląc się ,by zastać czarownika w domu.. Odkąd
go znałam miał bowiem irytujący zwyczaj przenoszenia swoje domostwo w
różne miejsca od RPA po Antarktydę. Nie uzyskawszy odpowiedzi pchnęłam
drzwi ,które ustąpiły zadziwiająco łatwo i weszłam do środka. Pierwszym
co zobaczyłam i poczułam ,był duszący szary dym unoszący się kłębami z
salonu. Idąc tym tropem dotarłam do właściciela owego przybytku. Magnus
siedział w wiklinowym fotelu i klął siarczyście po francusku. Długie
sięgające pasa szare włosy i broda tego samego koloru prawie zaścielały
parkiet. Ubrany był tak jak zawsze czyli w ulubiony neonoworóżowy
garnitur w stylu lat 80.
-Magnus? Odezwałam się nieśmiało ,kiedy wreszcie minął mi atak kaszlu.
-Sybillo gołąbeczko moja jak miło Cię widzieć. Rzekł zamykając mnie w niedzwiedzim uścisku.
-Sara poprawiłam odruchowo ,bo w życiu nie chciałabym nosić imienia Sybilla.
-Co tym razem nie wypaliło? Spytałam siadając na brązowym pufie.
-Zamiast rumu wyszły mu fajerwerki odezwał się Alexander ,przyrodni brat
Jace'a ,którego wszyscy nazywali Alekiem. Chłopak był dość przystojny.
Czarne kręcone włosy opadały od czasu do czasu na czoło.,oczy miały
kolor niezapominajek. Miał na oko z metr dziewięćdziesiąt. Zawsze się
wyróżniał. Dziś ubrany był w beżowy golf i przetarte jasne dżinsy.
-To ja mam pomysł ... znajdę najlepsze zaklęcie na wyczarowanie rumu
,ale pod jednym warunkiem... powiedziałam powoli i wyraxnie na co
czarownik zastrzygł uszami
-Potrzebuję... powiedzmy ,że informacji... zaczęłam wolno. Wiedziałam od zawsze ,że Magnus wszędzie miał kontakty.
-Jakich informacji moja droga? Mag obrzucił mnie podejrzliwym spojrzeniem mętnych i przekrwionych niebieskich tęczówek
-Ktoś podszywa się pod mojego męża,a ja chcę wiedzieć dlaczego to
robi... No i jest jeszcze jedna rzecz... Oznajmiłam cicho i urwałam.
-Saro? O czym Ty teraz mówisz? Alec wyraźnie się zaniepokoił. Zawsze się mną opiekował ,jeśli Jace akurat musiał wyjechać.
-Potrzebuję mocy . Muszę chronić Marco i Damona ,a sama nie dam rady.
Oliwier też mi raczej nie pomoże. Ostatnia walka mnie wykończyła.
-Wiesz ,że to wymaga lepszej zapłaty niż beczka rumu...
Skinęłam głową i powiedziałam
-Nieważne zgodzę się na wszystko.To oni są najważniejsi.
-Zdajesz sobie sprawę ,że nie zadowolę się w takim przypadku rumem...
-Owszem ,wiem odrzekłam ,ale już podjęłam decyzję.
-Dobrze ,więc ... orzekł po chwili milczenia i pochylił się szepcząc mi swoje warunki prosto do ucha
(...)
Po wszystkim kiwnęłam głową i powiedziałam
-Masz moje słowo Magnusie...
Zdawałam sobie sprawę z tego ,że igram z ogniem ,ale nie mam wyjścia.
środa, 15 sierpnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2012
(36)
- ► października (5)
-
▼
sierpnia
(19)
- Living to love you....
- Wszystko ma jakiś sens. Musi mieć. Ale trzeba się ...
- Wreszcie jak rodzina
- Łowca ma dziś wolne
- Przepraszam Saro ,nie możesz z nim być...
- "Dziś wiem ,życie cudem jest"
- Dla kici ;**
- It is you. I know that.
- Że co? Wróżki?
- Akcja... Sara będzie moja...
- Wspólne chwile ;*
- Ja .Elena i... no właśnie
- Jeszcze większe kłopoty ,czyli wszystko zostaje w ...
- "Nie Twój interes skarbie..." czyli gołąbki mają j...
- Nieoczekiwane wydarzenie
- Intrygi
- Plany
- Komplikacje
- Początki...
Czasem i ogien jest dobry... A diably ktre tak na prawde wydja sie zle, sa najlepszym aniolami......
OdpowiedzUsuńK.
Doskonale o tym wiem, tęsknię za swoim
OdpowiedzUsuń