piątek, 12 lipca 2013

Fight for this love

Sara:
"If you love me , let me go. If I love you I will always be back"
Everything will be ok in the end , If it's not ok ,It's not the end.
Szczerze mówiąc nie wiedziałam jaki jest raj. właściwie wyobrażałam go sobie jako baśniową krainę ,taką z opowieści Andersena. Białe chmurki , do picia nektar , dookoła jakieś koniki , owieczki i tym podobne.
A anioły? Cóż złota aureola i skromne białe szaty... Nic bardziej błędnego jak się okazało. Kiedy opowiedziałam tę bajkę Lifaenowi dosłownie płakał ze śmiechu. Pojęcia nie miałam co go tak rozbawiło. Przecież każdy ma jakieś wyobrażenie "świata po drugiej stronie " , a ja przez większą część mojego życia pozostawałam śmiertelniczką : helloł ! Bądź co bądź nie mam wyobraźni jak Tolkien. W każdym razie to co zastałam w świecie aniołów bardziej przypominało Miami niż baśń. Co wieczór siadałam
przy jednym z dużych stołów , robiłam kolację i patrzyłam na to co dzieje się na dole.  Byłoby to może zabawne , gdyby nie fakt , że zostawiłam tam rodzinę.. Mimo ,że szybko zyskałam ogólną akceptację czułam się tam jak ptak uwięziony w złotej klatce. Najgorsze było dla mnie obserwowanie smutku i złości moich bliskich . Nie sądziłam też , że tylu ludzi będzie za mną tęsknić..
-Saro nie możesz się tak ciągle zastanawiać nad tym , co będzie. Upomniał mnie jakiś kobiecy głos , którego jeszcze nie zdążyłam poznać. Jego właścicielka okazała się być wyjątkowo
piękna. Włosy sięgały jej do połowy pleców. I miały kolor ognia.  Oczy w barwie orzecha Cholera od razu poczułam się dziwnie nijaka. Właściwie śmiało mogłam stwierdzić , że blondynki były rzadkością , a jeśli już się trafiały bardziej przypominały moją babcię niż jakąś miss mokrego podkoszulka. Strój mojej towarzyszki był równie wyzywający co uroda. Czarny gorset i skórzane spodnie. Nasunęło mi się , że powinna raczej kusić w piekle.
Oderwałam wzrok od tafli jeziora nad którym siedziałam od mniej więcej kwadransa.
Nigdy nie lubiłam , gdy ktoś mi mówił jak mam myśleć. Spojrzała na mnie z wyższością , co tylko mnie wkurzyło. Za kogo ona się miała? Za moją matkę , do cholery? Nie ze mną takie numery.
Wstałam i popatrzyłam na swoją towarzyszkę , warcząc
-Nic o mnie nie wiesz , więc z łaski swojej , odpieprz się. No dobra , nie wypada kląć przy posłańcach Boga , ale nawet mnie czasem nerwy puszczały.
-I tak się dziwię dlaczego Faye nie uwiodła Ci męża. Syknęła doprowadzając tym samym do wrzenia w moim sercu.
-On mnie kocha. A Ty chyba pomyliłaś rewiry. Piekło jest dziewięć pięter w dół. Odgryzłam się i już szykowała się długa wymiana zdań , gdy przerwał nam mój anioł stróż.
-Meredith zostaw Sarę w spokoju. Ma teraz ważniejsze sprawy. Mężczyzna bierze mnie natarczywie pod ramię.
-Nie zaczynaj z nią. Powiedział świdrując mnie spojrzeniem zielonych oczu.
-Bo co? Spytałam rozgniewana piorunując go wzrokiem..
Mój towarzysz westchnął teatralnie i wywrócił oczami
-Czasem zachowujesz się jak typowa blondynka. Prychnął spoglądając na mnie. Zignorowałam złośliwą uwagę i czekałam co mi powie
-Saro pomyśl logicznie. Kiedy zaczęły się Wasze kłopoty?
-Od.. czasu kiedy Stefanowi odbiło.... Powiedziała w zamyśleniu przygryzając kosmyk włosów.
-I myślisz , że to był przypadek? Pyta , a ja zaczynam układać w myślach scenariusz , którego byłam uczestniczką
-Anioły nie mogą być tak wredne skwitowałam cicho. Nie wierzyłam , że w niebie , raju czy jak zwać tę krainę może być tak... jakoś ludzko. Nie miałam pojęcia , że panują tu brutalne zasady , a sami mieszkańcy są zdemoralizowani i manipulują sobą nawzajem. Damon by się nie zdziwił , zawsze wiele rozumiał. Nawet w tak pięknym miejscu bez niego czułam się beznadziejnie. W końcu nie chcąc już dłużej się zastanawiać nad tym co jeszcze mnie dziś czeka postanowiłam się na coś przydać i odwiedzić rodzinę , która tak strasznie się o mnie martwiła. Wzięłam głęboki oddech i tak jak tłumaczył mi Lifaen wyczarowałam portal , którym mogłam  dostać się do domu. Zapewne nie zastanę tam świętujących wampirów i bawiących się dzieci. Zgrzytnęłam zębami wściekła na samą myśl o tym. Za każdym razem , gdy pytałam " Kiedy wrócę do domu? " słyszałam " Kiedy będziesz na to gotowa" Irytujące.
Nie mając jednak innej alternatywy wolałam ich widywać w snach , niż w ogóle. Szczerze mówiąc pobyt w Los Angeles - tak , tak - bardzo oryginalna nazwa - uświadomił mi , że to życie na Ziemi jest lepsze. Może było ciężej ale zdecydowanie była jakaś motywacja do walki. Tu wszystko miałeś na wyciągnięcie ręki czy skinienie palca. Nie doceniali tego co mieli , uważali , że wszystko im się należy. Przysięgłam sobie , że jeśli kiedyś tu wrócę  przeprowadzę gruntowną reformę.
Damon : 


" Są takie chwile gdy wszystko co nas spotyka wydaje się jednym wielkim koszmarem.
Tak było i teraz gdy straciłem niemal wszystko co miałem.
Sara była całym moim życiem, jednak nie mogłem zapomnieć o naszych dwóch pociechach które mogły liczyć tylko na mnie.
Nie poddam się do póki nie będziemy znów pełną rodziną.
Wiem co muszę zrobić i podejmę się tego choćby nie wiem co.
Nadszedł czas zemsty..."
Wiedziałem , że bez Sary będzie ciężko , ale to co tu się działo to była trzecia wojna światowa. Dzieci , co prawda bardzo starały się mi nie przeszkadzać za co byłem im bardzo wdzięczny , ale cała reszta... Boże moja żona to była światowa kobieta. A jej śmierć , albo raczej to coś , ten etap przejściowy , który dla jednych był śmiercią , dla mnie tylko chwilową rozłąką .. to wywołało burzę. Tragedia. Łaziłem na spotkania tej kretyńskiej Rady , która nie rozumiała o co mi chodzi i uważała , że robię halo z byle powodu. Kurwa przecież ta dziewczyna była niczym anioł , pomogła tylu osobom , a oni nie dość , że olali teraz zachowywali się tak jakby Sara wyjechała na wycieczkę o której kiedyś marzyła. Ona sama nie powiedziałaby pewnie ani słowa , ale mnie aż szlag trafiał. Któregoś dnia po kolejnej bzdurnej rozmowie z której nic nie wynikło zbuntowałem się. Po prostu eksplodowałem. Zaczęło się od kretyńskiego balu na , który chcieli mnie wyciągnąć.
Wpadła do mnie Faye. Wyglądała , no cóż kusząco. Czarna , idealnie podkreślająca jej ciało sukienka pasowała do niej Fryzurę natomiast miała taką samą jak ta , którą moja ukochana nosiła na takie okazje. Dwa warkocze splecione w wianek jak u elfa. Tyle , że moja blondyneczka wyglądała zachwycająco , a tę babę miałem szczerą chęć zabić. Zawsze prowokowała , a Sarę lekceważyła.
-Dotrze do Ciebie , że nie mam ochoty na zabawę? Straciłem ŻONĘ Wycedziłem przez zęby i podszedłem do dziewczyny niebezpiecznie wręcz blisko.
-Nie baw się ze mną , mała , bo drogo Cię to może kosztować.
-Grozisz mi , Salvatore?  Panna Chamberlain nie zamierzała zbyt łatwo dać się spuścić na drzewo, Na moje szczęście w tym samym momencie drzwi pokoju otworzyły się i weszła Isabelle Lightwood.
-Damon , ktoś do Ciebie oznajmiła , a ja uniosłem brwi w zdziwieniu. Kto mógł czegoś ode mnie chcieć? Bez sensu. Kto miał mi nabluzgać zrobił to już po walce. Łowczyni tymczasem czekała na moją reakcję. Wreszcie załapałem , że muszę spytać o co chodzi.
-Izz... a kto coś ode mnie chce? Wbiłem w nią spojrzenie i zobaczyłem w jej oczach strach pomieszany z ciekawością.
-Mówi , że jest Twoim kuzynem.... Tylko , że... jest demonem .. W głosie dziewczyny zadźwięczał lęk , ale ja już się domyśliłem kto wpadł z wizytą. " Charlie co Ty tu robisz? " Cisnęło mi się na usta pierwsze , oczywiste pytanie. Skupiłem się , jednak  na tym , żeby nie robić tutaj wiochy.
Posłałem Isabelle krzepiący uśmiech i patrząc jej w oczy powiedziałem
-Dobrze , Izzy nie martw się ja go znam. Wciąż nie była do końca przekonana. Stała w progu wpatrując się we mnie równie intensywnie jak niegdyś moja Kicia.
-Poradzisz sobie? Pyta cicho mimo , że zna odpowiedź . Kiwam głową , a dziewczyna dodała szeptem.
-Uważaj , Sara nie chciałaby... urwała , ale nie musiała kończyć.  Sara była uosobieniem dobra. Tymczasem do pokoju wszedł mój kuzyn . Ubrany w podróżny , czarny płaszcz zapinany pod szyją. Był nieco wyższy ode mnie , włosy o ton ciemniejsze , ale oczy zielone. Wszyscy w pomieszczeniu zamarli czekając w napięciu na jego ruch.. Niemal czułem jak rośnie napięcie w pokoju. Wszyscy zamarli i wstrzymali oddechy. Niezrażony dziwną atmosferą chłopak podszedł i uścisnął mnie po męsku. Może nie było to wylewne , ale szczerą rozmowę woleliśmy odbyć w cztery oczy.
-Strasznie mi przykro , stary. Odezwał się na głos i popatrzył na mnie uważnie.
-Wyglądasz jakby Cię kołkiem przebijali Spojrzał z ukosa zupełnie ignorując resztę towarzystwa.
-Zawsze umiałeś prawić komplementy odciąłem się unosząc brew. Pojedynki na słowa to była specjalność rodziny Salvatore.
-Dobra to... my Was zostawimy. Głos zabrała ponownie Isabelle. Pociągnęła za rękę swoją towarzyszkę , która nadal się gapiła na mojego kuzyna.
-Nawet o tym nie myśl Warknęła cicho , a ja mogłem  się jedynie domyślać co powiedziała po nadąsanej minie Faye
Ech kobiety , z trudem powstrzymałem się od wywrócenia oczami.
-O co chodzi tym razem? Zapytał poirytowany Charlie patrząc mi w oczy.
-O Sarę. Szepnąłem czując ucisk w gardle.
-Ona .. muszę ją odzyskać. Potrzebuję jej. Kocham ją. Powiedziałem szczerze i usiadłem.
-Zaraz... Many się narażać dla jednej laski? Nie dowierzał mój kuzyn.
Patrzył tak jakbym spadł z Księżyca.
W tamtej właśnie chwili weszły moje dzieci.. Widziałem szok w oczach mojego rozmówcy. Chyba zmienił zdanie.
-Tato mama chciałaby z Tobą porozmawiać Powiedział mi wystraszony.
-Masz gdzieś aktualne zdjęcie Sary? Zapytał mój młodszy kuzyn.
-Chcę wiedzieć , co ją zabiło. Namierzę jej świadomość i wtedy pomyślimy co zrobić , zgoda?
Sara : 
Kolejna wizja. Widzę nasz salon  Damon siedzi z dziećmi na kolanach. Steffi i  Filemono leżeli u naszych stóp
Wchodzę do pokoju i od razu zostaję przytulona i ucałowana. Chwilowo odbiera mi głos , ale zaraz oddaję każdą pieszczotę.
-Kiciu tak za Tobą tęsknimy . Szepcze mój mąż i całuje mnie namiętnie
-Ja też tęsknię Muszę się streszczać. Teraz przyda Wam się mój kuferek i sztylet. Powinniście też spotkać się z Alexandrem. Reszta w Waszych rękach kochanie. Szepnęłam i rzeczywiście musiałam iść.