wtorek, 29 lipca 2014

This is war

Sara:

It's the moment of truth and the moment to lie
The moment to live and the moment to die
The moment to fight, the moment to fight, 
To fight, to fight, to fight
30 seconds to Mars - "This is war"
Są takie dni w życiu , gdy człowiek ma wrażenie , że urodził się na nowo. Do tej pory myślałam , że to rojenia pisarzy- idealistów. Jak zwykle życie zweryfikowało moje poglądy.Musiałam przyjąć do wiadomości ,iż nie wszystko , co zostało zapisane w książkach jest jedynie wytworem ludzkiej fantazji. Sama byłam na to najlepszym dowodem. Jak bowiem nazwać fakt mojej przemiany w wampira , a potem powrót z zaświatów? 
Nie ma dla mnie nic piękniejszego niż obudzić się u boku ukochanego. Czuć ciepło jego ciała , słuchać jego oddechu. Ten kruchy stan szczęścia , którego zawsze pragnęłam wymagał ciągłej pielęgnacji jak egzotyczny kwiat na spłowiałej ziemi. Damon wyglądał tak pięknie , gdy spał. Rysy mu łagodniały , a rzęsy rzucały cień na jego policzek. Mogłabym na niego patrzeć godzinami. Chyba na starość robię się sentymentalna. Pomyślałam zamykając swój pamiętnik i chowając go skrzętnie w szufladzie z drobiazgami.
Już miałam coś zrobić , kiedy do sypialni wpadło młodsze pokolenie familii Salvatore.
Oczywiście narobiło przy tym takiego hałasu , że obudzili ojca. Ten z kolei nakrył głowę poduszką jęcząc :
-Jezu... dacie pospać chociaż w niedzielę?
-Nie! Odpowiedzieliśmy zgodnie całą trójką , a dzieci ściągnęły z głowy Damona prowizoryczny hełm.
Sol postanowiła podjąć radykalne kroki i rzuciła w niego jedną z pomniejszych poduszek. To wystarczyło. Mój mąż bez chwili namysłu chwycił córkę wpół i zaczął łaskotać wywołując serię pisków i śmiechów z jej strony , czemu przypatrywaliśmy się z jej bratem.
Wkrótce potem rozegrała się wielka poduszkowa bitwa. Gdzieś w końcowej fazie mąż przewrócił mnie na plecy i pocałował.
Wiadomo jednak , że nic nie trwa wiecznie. Tym razem było podobnie.
-Saro! Jak dobrze , że wróciłaś. Zarejestrowałam męski głos należący do Stefana. O dziwo powitałam go z ulgą , ponieważ nie miałam ochoty na słowne utarczki z Charliem. Wyplątawszy się ze skotłowanej pościeli i objęć mojego mężczyzny stanęłam obok łóżka. Szwagier przemierzył pokój i objął mnie mocno.
-Jak spałaś? Zapytał zapewne po to , by jakoś zacząć rozmowę.
-Wspaniale , nawet w niebie nie mają tak wygodnych łóżek. Odpowiedziałam szczerze rozbawiona.
-Jak Elena? Zapytałam zaskakując nawet samą siebie
-W sumie nawet nie wiem. Nie rozmawiamy ze sobą od dwóch tygodni. Zaskoczył mnie , ale Damon zręcznie zmienił temat
-Co się dzieje braciszku? Spytał z troską przypatrując mu się uważnie
-Przyjechali magowie z Gildii. I.. Rada...
-Co? Wyrwało nam się zanim pomyśleliśmy.
-Zajmij ich czymś. Rzucił mój wampir wciągając na siebie ubranie.
-Wojna? Mruknęłam pytająco , a on kiwnął głową
-Wojna. Stwierdził pewnym tonem
Znowu.
Damon:


When you have to choose : Do it. Fear is not strange , but you have to think about people you love.
Sara. Kim ona dla mnie była? Wszyscy , których znałem powiedzieliby po prostu: żoną. Ale to nie oddawało uczuć jakimi ją darzyłem. Strzegła mnie , podtrzymywała na duchu , kochała i nigdy nie zawiodła. Jedyna , która mnie rozumiała.
Ta noc była dla nas wyjątkowa. Nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Całe szczęście , że oboje nie potrzebowaliśmy zbyt wiele snu. Obudziłem się około czwartej nad ranem. Moja Kicia smacznie spała. Z czułością odgarnąłem jej kosmyk włosów z twarzy. Starając się nie robić hałasu zszedłem do kuchni po szklankę wody. Przechodząc obok salonu zastałem tam zarówno brata jak i kuzyna. O czymś z ożywieniem dyskutowali.
-Zostaw Sarę. Ona Ci pomoże i bez manipulacji. Mówił mój młodszy brat z przekonaniem w głosie.
-Nie pomoże , jeśli się dowie , co zrobiłem. Charlie westchnął głęboko i zmarszczył brwi.
Miałem nie podsłuchiwać , zazwyczaj tego nie robię , ponieważ nie lubię , gdy ktoś igra w ten sposób ze mną. Słowa kuzyna dodatkowo mnie zdenerwowały. Co on chrzanił do cholery? Czego chce od Sary?
-To było zanim oni się poznali. Uspokoił go Stefan.
W tym momencie miarka się przebrała. Bez zastanowienia wpadłem do pokoju , chwyciłem chłopaka za kołnierz i przycisnąłem do ściany.
-Wiedziałem , że coś jest nie tak . Warknąłem rozwścieczony mocno potrząsając kuzynem.
-Uspokój się. Ona o niczym nie wiedziała. Szukałem jej od miesięcy. I poznałem.
-Nie pozwolę Ci rozpieprzyć mojej rodziny. Prędzej Cię zabiję. Wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Byłem zdecydowany go zabić. Konsekwencje nie były dla mnie ważne.
-Może mi ktoś wyjaśnić , co tu się u diabła wyprawia? Moja blond piękność stanęła w progu i szybko oceniła sytuację.
-Tak się zachowuje bliska rodzina? Rzuciła prychając jak kotka.
-No? Uniosła brew ewidentnie oczekując wyjaśnień z naszej strony.
-On chce mi Cie odebrać. Wyrzuciłem z siebie w końcu. Sara nie odpowiedziała. Usiadła na oparciu fotela , który zajmował mój rodzony brat i skanowała nasze twarze.
-No cóż , jeśli rzeczywiście tak jest to ma problem. Stwierdziła cicho. Widać było , że ta teoria brzmiała w jej odczuciu prawdopodobnie.
-Ja nie... Zaczął Charlie , ale Sara przerwała mu gestem.
-Później. Na razie mamy ważniejsze sprawy. Idziecie? Spytała już w drodze do sali obrad , którą nie wiedzieć dlaczego nazywała Asgardem.
********
To pomieszczenie źle mi się kojarzyło. Byłem w nim dwukrotnie. Wszystkie zebrania bez Sary odbywały się w innym pomieszczeniu. Być może wynikało to z tego , iż bardzo ją szanowano i spotykanie się w takim miejscu jeszcze bardziej uwidaczniało jej nieobecność. W każdym razie sala nadal wywierała wrażenie. Tyle , że tym razem roiło się w niej od... stworzeń. Rozpoznałem kilku łowców , w tym przyrodnią siostrę Sary- Clarissę. Jej płomiennorudy warkocz rzucał się w oczy.
 Najbardziej widoczni byli magowie. Może z powodu tych staroświeckich szat , może tej dziwnej energii emanującej z ich postawy , nie wiedziałem. W sumie było ich tylko czterech. Jeden siwowłosy i wysoki w białym płaszczu , wyglądał jakby był z książki o Potterze. Miałem nadzieję , że łagodne rysy łączą się z łagodnym sercem. Kolejni byli już młodsi. Jeden blondyn w zieleni,  na oko dwudziestokilkuletni. Chyba był spokrewniony z tym starszym jegomościem. Szatyn obok nich ubrany na fioletowo miał w oczach iskierki rozbawienia.
Wszystkie oczy zwróciły się jednak na mężczyznę w czerni. Był niewzruszony , zupełnie obojętny na to , co go otaczało.
-Jezu... Sara odezwała się tuż przy moim uchu .
-Wzięli Wielkiego Mistrza? Po co? Zastanawiała się przez chwilę , nie trwało to długo , bo ów Czarny zabrał głos. Mówił miękko , jednak w słowach dało się wyczuć groźbę , a nawet kpinę.
-Jeśli sądzicie , że marnujecie dla nas czas jesteście w błędzie. Zaczęły się masowe morderstwa. I to nie byle czym.
-Uważacie się za lepszych? Pytał świdrując zgromadzony tłum wzrokiem.
-Akkarin? Sara aż się zachłysnęła. Wystąpiła kilka kroków do przodu i uniosła głowę.
Mag zrzucił kaptur. Teraz można było stwierdzić , że był przystojny. Brunet , włosy delikatnie postawione na żel. I te oczy. Przenikliwe szaro- niebieskie. Na rękawie ubrania miał naszyty jakiś złoty symbol.
-Sara.... Ty tutaj... Zszedł z prowizorycznego podium i od razu uścisnął moją żonę.
-Nic się nie zmieniłaś. Wyszeptał z uśmiechem.
-Ty też się nieźle prezentujesz. Odwdzięczyła się i zaraz dodała
-To mój mąż. Przedstawiła mnie z dumą.
-Damon Salvatore. Powiedziałem ostrożnie , a on uścisnął moją dłoń.
-Miło wiedzieć , że ktoś jest przy mojej przyjaciółce. To z Wami się tu rozmawia? Upewnił się i poprosił nas na stronę.
-Te zabójstwa... to czarna magia.
-A demony? Pani Salvatore myślała na głos wyrażając obawy , które nękały i mnie.
-Myślisz , że to możliwe? Spytałem próbując dojść do siebie. Mimo wszystko nie potrafiłem przyjąć tego do wiadomości. Nie uwierzyłem w to , że za setkami ludzkich dramatów może stać ktoś kogo znałem przez całe życie. Osoba z którą dzieliłem najskrytsze sekrety. Charlie. Mój kuzyn i brat w jednym.
-Pojedziemy do Toyes, Porozmawiamy z kim trzeba. A na razie... zobaczymy , co będzie.
Uśmiechnąłem się delikatnie i przyciągnąłem ukochaną do siebie. Chwilę później poczułem , że czyjeś dłonie oplatają moje nogi. Spojrzałem w dół i dostrzegłem dzieci.
-Damy radę kochani. Sara jak zwykle była optymistką.
I bardzo chciałem , by jej nastawienie przeszło również na mnie.

niedziela, 27 lipca 2014

I've missed you ,honey

Sara :
Być może umrę i już  nigdy nie ujrzę twarzy swoich dzieci i męża. Nie poczuję dotyku jego ust , zapomnę jak pachniał. Damon i ja jednak byliśmy dobrym małżeństwem , kocham go i mam nadzieję , że będzie szczęśliwy . Nawet jeśli beze mnie. Ten wpis pochodził sprzed sześciu miesięcy. W domu nic się nie zmieniło . Ta sama kremowa sofa ozdobna w puchate poduchy , bielusieńki dywan , mahoniowe meble. O upływie czasu świadczyły zdjęcia dzieci stojące na gzymsie kominka. Odsunęłam walizkę i zsunęłam płaszcz z ramion. Na widok twarzy moich dzieci w oczach poczułam łzy . Tyle przegapiłam. Poczułam się jak wyrodna matka. W żołądku miałam gulę , która była efektem strachu goszczącego w każdej komórce mojego ciała. Nagle usłyszałam , że drzwi salonu się otworzyły. Odwróciłam się i wtedy go zobaczyłam. Piękne , błękitne oczy , wysokie kości policzkowe , idealnie zarysowana szczęka i zmysłowe wargi. Ciemne włosy ułożone w modnym artystycznym nieładzie. Ramiona mojego wampira okrywała czarna skórzana kurtka , pod którą założył biały , podkreślający mięśnie brzucha podkoszulek. Całości dopełniały wąskie dżinsy i czarne buty od Armaniego.

Na mój widok źrenice mu się rozszerzyły Po chwili postąpił kilka kroków naprzód jakby nie do końca pewny co powinien zrobić.
-Sara? Nie jesteś iluzją? Wydobył z siebie w końcu głos , który dla mnie był jak ulubiona melodia.

-Nie. Wróciłam do domu odrzekłam uśmiechając się ciepło. To wystarczyło. Mój ukochany w sekundę znalazł się obok porywając mnie w objęcia.
Objęłam jego szyję i niemal rozpaczliwie wpiłam się w jego wargi. Usta ukochanego były cudownie miękkie. Nasze języki się zetknęły  Wplotłam dłoń w jego włosy , a on uniósł mnie na tyle , żeby objąć moje plecy i nadal mnie całował. Ciepło i podniecenie ogarnęły mnie całą.
Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy nasze oczy błyszczały.
-Jak ja za Tobą tęskniłam wyszeptałam wtulona w jego szyję.
-Saro... Kiciu.... Szeptał Damon przygryzając płatek mojego ucha.
Nawet  się nie zorientowałam , że po policzkach ciekną mi łzy,ale Damon starł mi kilka kciukiem.  Był to tak czuły gest , że znów ścisnęło mnie w dołku.
-Bo się poryczę usłyszałam nagle i cała zesztywniałam. Ten głos ... Gdyby mąż nie trzymał mnie w ramionach pomyślałabym , że właśnie wszedł. Puściłam szyję Damona , a on postawił mnie na ziemi , tak bym nie upadła , bo na nogach nie wiedzieć czemu miałam szpilki- chyba będę musiała zabić Beletha. Pomyślałam nie bez uśmiechu. W pewnym sensie byli do siebie podobni,  Damon i diabeł , którego poznałam podczas pobytu w niebie. Obaj woleli , gdy kobieta wyglądała seksownie , czyli miała sukienkę i szpilki.  Ciekawe , może to typowa cecha istot nadnaturalnych? Nie wiedziałam , ale teraz nie miałam głowy do naukowych analiz.
-Przyznaj , że jesteś zazdrosny impotencie. Starszy z panów Salvatore uniósł  prowokacyjnie brew uśmiechając się złośliwie.
-Wyobraź sobie , że moje narządy funkcjonują i to całkiem nieźle kuzynie. Odgryzł się chłopak i zaraz z satysfakcją dodał
-Faye może to potwierdzić.
-Akurat jej wersja jest mało wiarygodna , Charlie odrzekł Damon tonem jakiego używa się w rozmowach z upartymi dziećmi.
-Kuzynie może przedstawisz mnie żonie?  Charlie uniósł brew uśmiechając się sarkastycznie.
Damon nie puścił mnie nawet na chwilę.. Objął mnie w talii i dopiero wtedy zabrał głos
-Saro , skarbie poznaj to jest mój kuzyn , Charlie Salvatore.
Mój mąż dokonał prezentacji , ale czułam , że jest spięty jak podczas rozmowy o pracę.
-Bardzo mi miło Głos nowego członka naszej rodziny był aksamitny i ciepły , ale nie byłam do końca pewna czy mogę mu ufać. Ucałował wierzch mojej dłoni nie spuszczając ze mnie zielonych niczym wiosenne liście oczu.
"Przestań się rumienić" -denerwowałam się sama na siebie i natychmiast ukryłam zmieszanie pod idealną maską uśmiechu. Chodziło o to , że odzywała się we mnie natura łowcy. Coś wewnątrz mojej duszy krzyczało , że ten człowiek to chodzące zagrożenie Był  jednocześnie  pociągający jak Damon. Ale w inny sposób. Od mojego ukochanego biła po prostu aura tajemniczości i wyważona siła ,Charlie natomiast emanował czymś mrocznym ,
 czego jeszcze nie potrafiłam nazwać.. Była tylko jedna osoba u której wyczułam coś podobnego i wcale nie poprawiło mi to humoru.
-Mnie również Odparłam dość chłodno , ale uprzejmie.  Mojego męża musiało to zastanawiać , ponieważ zazwyczaj byłam miła i ciepła. Nikt jednak nie zabrał głosu m bo do pokoju wpadły nasze maluchy. Marco z rozwianymi jasnymi włosami wyhamował dopiero w progu i najpierw popatrzył z uznaniem na młodszą siostrę , która przekroczyła próg chwilę potem. Urosła, ale nadal była prześliczna. Czarne , kręcone włosy opadały jej zgrabną falą na ramiona , a fiołkowe oczy błyszczały radością
-Mówiłam? Zwróciła się do brata patrząc na niego triumfująco.
-Mamo! - Syn zerwał się gwałtownie i wskoczył mi w ramiona , a Sol dołączyła chwilę potem. Znów płakałam , lecz tym razem nie powstrzymywałam łez. Jedno dziecko trzymało moją rękę , drugie tuliło się mocno.
Po dłuższej chwili ukucnęłam patrząc na swoje pociechy.
Mąż po chwili objął mnie mocno od tyłu
-Nigdy więcej nie wyjeżdżaj mamusiu.. Marco złapał moje dłonie a Sol uklękła z drugiej strony.
-On ma rację. Tata był bez Ciebie smutny. My też.. Fiołkowe oczy córki patrzyły szczerze.
-A wiesz , że mieliśmy wizję , o Twoim powrocie?  Pochwalili się i spojrzeli na ojca , który ze śmiechem skinął głową.
-Trzy dni przeżywają. Wywrócił wymownie oczami , na tyle jednak dyskretnie , by dzieci niczego nie zauważyły.
-Wiedziałam , że jesteście niezwykli. Puściłam oczko i usiadłam przy stole.
-Miałaś wyczucie , żeby trafić na indyjski obiad. Kuzyn mojego męża uśmiechnął się przez stół.
-Gotujesz? No proszę to chyba rodzinne.
-Skarbie wina? Spytał mój mąż , a ja od razu się uśmiechnęłam.
Może ten powrót będzie łatwiejszy niż się wszystkim wydaje?
(....)
Trzy godziny później ....
-Saro? Nie przeszkadzam? Ciemna głowa Charliego zamigotała w drzwiach mojej sypialni , a on sam patrzył na mnie jakoś inaczej niż podczas obiadu  Sama nie wiedziałam , czy czegoś sobie nie uroiłam , ale dałabym stówę za to , że w jego tęczówkach błysnęło coś na kształt pożądania. Dziwne wrażenie , ale mogło mi się tylko wydawać , zresztą analiza to była ostatnia rzecz na którą miałam ochotę.
-Nie , nie przeszkadzasz odparłam ostrożnie siadając na wielkim łóżku. Kuzyn mojego męża , spojrzawszy na mnie badawczo zamknął za sobą drzwi i zajął miejsce obok. Musiałam przyznać , że wszyscy panowie z rodziny Salvatore mieli w sobie coś magnetycznego.
-Jak się czujesz? Zagadnął Charlie , cały czas skupiając wzrok na mojej twarzy.
-Nieźle , przyznaję , że ta Twoja mikstura przyniosła skutki. Uśmiechnęłam się delikatnie. Demon przez dłuższy moment milczał , ale samo przebywanie z nim było niepokojące.
-To Twój syn? Charlie dotknął delikatnie ramki ze zdjęciem Marco.
Kiwnęłam głową patrząc w ten sam punkt
-Ma Twoje rysy , kobiety będą za nim szalały. Mój rozmówca puścił mi oczko.
-Tęskniłaś za nimi , co? Zagadnął kiedy się nie odezwałam
-Pewnie , że tak , są wszystkim co mam w życiu cennego. Kiedy urodziłam Marco , a potem Sol poczułam się spełniona i sama myśl , że mogę ich stracić.... Urwałam w pół zdania.
-Mówisz jakbyś już kiedyś to przeżyła. Pan Salvatore przyjrzał mi się badawczo , ale ja pokręciłam głową.
-Nie chcę wspominać niczego , co było zanim wyszłam za Damona.
Odparłam cicho. Chłopak skinął głową.
-Ty byś zrozumiała mruknął do siebie i jeszcze raz na mnie spojrzał  i równie nieoczekiwanie przytulił
-Będziesz nam potrzebna na wojnie Saro. Szepnął wychodząc i zostawiając mnie samą z głową pełną pytań.
Damon :
Never give up. No matter what , If you love someone fight for this .
Sara wróciła. W końcu. Nigdy nie zapomnę dni , kiedy była daleko. Tej dręczącej myśli , że coś jej grozi , a ja nie mogłem zrobić nic , by ją ochronić. Nie darowałbym sobie , gdyby coś jej się stało. Za bardzo ją kochałem. Widziałem , jednak jakiś dziwny rodzaj napięcia między moją żoną , a kuzynem. Ona , tak łagodna kobieta , teraz była napięta jak struna. Znałem ją na tyle , by wiedzieć , że spokój z jakim to wszystko przyjęła był tylko pozory. Sara się bała. A to się zdarzało... chyba tylko wtedy , gdy chodziło o nas. O mnie i dzieciaki. Okręciłem szklankę z whisky w palcach dumając nad tym o co do cholery chodzi . W takiej pozycji zastała mnie dwójka - jak to nazwał Magnus - prawdziwych łowców - Alec i Isabelle.
-No gadaj Damon. Głos zabrał chłopak.
-Co tu jest grane? Spytał prosto z mostu. Za to go lubiłem. Był szczery i nie owijał w bawełnę.
-Izz zarzeka się , że Twój kuzyn to demon. Alec usiadł na dywanie , tyłem do kominka i bawił się frędzlami niebieskiego szalika, patrząc mi w oczy
-Tak , wszyscy panowie z tej rodziny są cudowni. Tyle , że nie świecą. Odparłem wywracając oczami.
-Ale Cię coś trapi. Wtrąciła się jego siostra odrzucając w tył długi , czarny warkocz.
-On pomógł ocalić  Sarę,   masz wobec niego dług , a tego nie lubisz. Stwierdziła stanowczo , a ja nie mógłbym tego lepiej skomentować.
-O jak miło , że mnie obgadujecie. Odezwał się Charlie ze szczytu schodów , prowadzących do naszej sypialni. W głosie mojego krewniaka nie zabrzmiała ani jedna wroga nuta , on mówił o faktach.
-Zamknij się Charlie. Warknęła panna Lightwood ciskając wzrokiem gromy.
-Bo? Padło retoryczne pytanie ze strony jej rozmówcy.
-Bo to Cię nie dotyczy. Zostaw Sarę i Damona w spokoju. Zażądała , aja musiałem przyznać , że wzbudziła mój szacunek.
-Gdyby nie ja , Sara już by nie żyła. Odgryzł się , a ona nie znalazła na to sensownej odpowiedzi. iej Przysłuchiwałbym się dalej tej wymianie zdań , gdyby nie to , że dopadło mnie zwyczajne zmęczenie. Świadomość obecności Sary , wywołała uśmiech na mojej twarzy.
-Jak już rozstrzygniecie te spory , dajcie mi znać. Poprosiłem w międzyczasie podnosząc się z sofy.
-A teraz , pozwólcie , że powiem moim dzieciom dobranoc i przytulę żonę nim zaśnie.
Tak zrobiłem. Gdy wszedłem na górę , dziewczyna odwróciła głowę  by na mnie spojrzeć.
-Nie śpisz , Kiciu? Spytałem siadając na brzegu łóżka i dotykając jej policzka. Pokręciła głową wtulając twarz w moją dłoń.
-Wiesz , że w nocy najlepiej mi się myśli. Powiedziała łagodnie muskając moje wargi
-Opowiesz mi coś? Zapytałem tuląc ją mocno i głęboko zaciągając się znajomym zapachem perfum od Dolce.
-Niech zgadnę. Chcesz wiedzieć jak jest w niebie, Oświadczyła z zadziornym uśmiechem przygryzając kosmyk włosów , a ja zaśmiałem się cicho
-Dobrze mnie znasz kiciu. Szepnąłem przygryzając płatek ucha blondynki i ciągnąc jej dłoń w taki sposób , że położyła się na poduszce.  Pocałowałem ją z pasją i pozwoliłem , by ułożyła głowę na mojej piersi.
A potem przez całą noc słuchałem jej cichego szeptu , kradnąc pocałunki. I zdałem sobie sprawę , że to właśnie jest moja definicja szczęścia


----------------
Po baardzo długiej przerwie publikuję nowy rozdział , więc proszę o wyrozumiałość ;)
Następny zaczynam już jutro ;)
Buziaki ;*