wtorek, 30 września 2014

Nowy rozdział

Hej ;)
Chciałam wam powiedzieć , że nowy rozdział jeszcze nie powstał , mam dużo zajęć , tymczasem zapraszam na moje opowiadania na  http://www.wattpad.com/ pod nazwą SaraWiniarska02   Buziaki ;*

środa, 17 września 2014

Nie poddawaj się , uwierz w siebie

Damon :

Nie pamiętałem nawet jak Charlie znalazł się tuż przy moim boku stając w taki sposób , by mnie osłaniać z jednej strony. W oczach miałem niczym niezmąconą furię , która przyćmiewała umysł.
Jednym z widoków , który zapamiętam do końca swego długiego życia był Marco odurzony jakimś  narkotykiem , leżący bez życia na posadzce i torturowana Sol. Nie wiedziałem co jej zrobiono i nie chciałem tego dociekać. Gdy resztkami sił zarejestrowała moją obecność od razu krzyknęła :
-Nic im nie mów tatusiu! Wiedziony wściekłością rzuciłem się na barczystego faceta przytrzymującego moją małą księżniczkę i skręciłem mu kark. Kuzyn zajął się moim synem . Widać było , że jest przejęty , a poza tym zdążył dostrzec w chłopcu jego piękną matkę. Sarę.
Tyle , że Sary z nami nie było. Mimo wszystko bardzo wyraźnie odczułem ból trawiący moją żonę.
Mimo wszystko ta kobieta nie byłaby sobą , gdyby nam nie pomagała. Miała kogoś obok , choć nie dochodziłem tego z kim była. Uklęknąłem przy córeczce biorąc jej ciemną główkę na kolana.
-Przepraszam tatusiu , wychrypiała ledwie słyszalnym szeptem , a ja poczułem , że do oczu napływają mi gorące łzy.
-Cicho słonko , nie płacz . Jesteś bardzo dzielną dziewczynką. Przekonywałem ją łagodnie starając się nie płakać.
-Nic Ci nie będzie. Obiecałem jej i nie patrząc na to , co się może się stać , podsunąłem córce nadgarstek.
-Pij skarbie. To pomoże. Przynajmniej  taką miałem nadzieję. . Kuzyn chciał zrobić to samo z moim synem , jednak od razu go odtrąciłem.
-Chcesz zrobić z moich dzieci demony? Warknąłem wściekły.
Po wszystkim pozostała jedna żywa osoba. Biologiczny ojciec Sary. Patrzył na nas z taką miną jakby miał we władaniu cały świat.

Sara:
To co usłyszałam od Klausa Mikaelsona sprawiło , że o mało nie zemdlałam.
Opadłam na poduszki i po prostu się w niego wpatrywałam. Jak to możliwe , że niczego nie wyłapałam? Jak?
-To o to chodziło przez cały czas ,tak? Valentine nie jest moim ojcem , a matka kochała wampira tak jak ja i....
Pokręciłam gniewnie głową. Nigdy nie lubiłam tego uczucia kiedy świat mi się walił. A to był już co najmniej trzeci raz. Hybryda patrzyła mi  w oczy i po raz pierwszy w życiu widziałam w nich szczerość i troskę. Nawet nie zaprotestowałam,  gdy podczas walki mojego męża wspierał mnie mocą. Powiedziałabym nawet , że byłam mu za to szczerze wdzięczna.
-Kochaliśmy ją. Obaj. Ale ona... była odurzona. I no sama wiesz , co się stało.
Pomyślałam o mamie i pierwszy raz od bardzo wielu lat żałowałam , że jej przy mnie nie ma.
****

Dwie godziny później 

Sara :

-Damon kochanie!- Krzyknęłam biegnąc do drzwi i rzucając mu się na szyję.
-Co się stało? Spytałam wyraźnie przejęta. Mąż przytulił mnie i pocałował , a po chwili wszedł Charlie z maluchami.
-Połóżcie ich proszę , poradzimy sobie. Mimo iż drżałam o ich życie musiałam się skupić.
-Cholera... jak oni to przeżyli?  Spytałam samą siebie całkiem pewna . że nie powiedziałam tego na głos.
- Są silne. I trzeba wierzyć w naszą rodzinę. Szepnął Damon klęcząc obok i całując mnie w czoło nie wypuszczając z objęć.
-Nie bój się kochanie. Wszystko się ułoży. Stwierdził cicho. Nie bardzo wiedziałam , czy w to wierzył , czy starał się mnie uspokoić , jednak skłaniałam się ku tej drugiej możliwości.
Szczerze mówiąc nigdy nie miałam tak wiele zajęć jak teraz.
Pierwszy raz w życiu pojęłam ogrom obowiązków ciążących na moim ojcu- powinnam go nazywać Valentine. Przecież byłoby łatwiej , znienawidziłabym go równie mocno jak Stephena , wyłączyłabym uczucia i stała się zimną suką. Ale się nie dało i gdyby nie Damon czułabym się kompletnie niepotrzebna.
Chodziłam na zebrania , wiece , jakieś dziwne inicjowane nie wiadomo przez kogo i czułam się jakbym żyła w letargu , a jedyną rzeczą trzymającą mnie przy życiu były ramiona ukochanego kołyszące mnie łagodnie do snu , słowa , którymi otulał mnie jak jedwabiem , by odgrodzić mnie od całego świata i zła jakie on ze sobą niesie. I twarze dzieci , każdego dnia przypominające o tym o co walczę.
Miarka się przebrała tego dnia w którym Eric patrząc na mnie z wyrzutem w błękitnych oczach spytał :
-Nie zamierzasz tego zrobić , prawda?
-Czego? Zdziwiłam się zupełnie nie mogąc zrozumieć dlaczego jego ton jest twardy , tak twardy , że przypomina stal.
-Valentine chciał Cię widzieć. Ciebie , Damona i dzieciaki.
Musiałam zblednąć , bo nagle rysy mężczyzny złagodniały , a dłoń spoczęła na moim ramieniu.
-Charlie Ci nie powiedział? Pokręciłam głową przecząco , a wampir tylko mnie przytulił.
Drań. Wycedził Northman przez zaciśnięte zęby. Wiedziałam , że czeka mnie rozmowa.
Rozmowa o której wolałam nie myśleć , ale nie miałam wyjścia.
~~*~~
-Jak śmiesz? Warknęłam zamykając drzwi sypialni trzeciego z panów o nazwisku Salvatore przebywającego w  domu Klausa. Oczywiście , gdy tylko się rozniosło , że nasze dzieci zostały porwane Stefan przybiegł do willi Mikaelsonów wraz z Eleną i oczywiście teraz wszyscy się tu ulokowaliśmy.
Kuzyn Damona spojrzał na mnie spod uniesionych brwi niczego nie rozumiejąc.
 Reszta towarzystwa  wyczuwając moje wzburzenie przezornie opuściła pokój.
-O co Ci chodzi Cherrie? Charlie obserwował mnie swymi podobnymi do wiosennych liści oczyma.
-Nie nazywaj mnie w ten sposób. Powiedziałam chłodno nadal tak stojąc w drzwiach.
-Kto Ci dał prawo wtrącania się w życie mojej rodziny? Kto do cholery pozwala Ci mną rządzić?
Kipiałam goryczą i złością , ciągle się z czymś zmagałam , a w głębi serca chciałam tylko , by moi bliscy zaznali szczęścia i spokoju.
-Saro. Chłopak jednym susem przemierzył pokój i objął mnie mocno Usiłowałam się wyrwać , jednak skutecznie mi to uniemożliwił.
-Nie chciałem , by oni Cię krzywdzili. Dość już wycierpiałaś, kochanie.
-Nie odpowiedziałeś mi. Wypomniałam mu odsuwając jego dłoń , która dotykała moich włosów.
-Nie rozumiesz. Znaliśmy się wcześniej. To Ty byłaś moją miłością.
-Nie. Charlie , błagam nie mów nic więcej słyszysz? Nie chcę nic rozumieć. Kocham Damona i chcę się zobaczyć z ojcem. Oświadczyłam twardo i wyszłam mimo iż głowę rozsadzały mi setki pytań.

piątek, 12 września 2014

Ja chyba jednak nie znam swoje rodziny

Sara:

Tego dnia po przebudzeniu potrzebowałam dłuższej chwili , by zorientować się gdzie jestem. Przekręciłam się na plecy i przeciągnęłam. Rozejrzawszy się po pokoju zauważyłam mahoniowe meble , lampę w stylu Tudorów i grube zasłony w kolorze wina. Sama leżałam w czarno- czerwonej pościeli z satyny. Nie orientowałam się która mogła być godzina , w każdym razie było jeszcze ciemno.
Zsunęłam nogi z łóżka i podeszłam okna. W tym samym momencie usłyszałam kroki na korytarzu.
Miałam cichą nadzieję , że to Damon , jednak doskonale wiedziałam , że to niemożliwe.  Damon był teraz daleko stąd i zapewne robił wszystko , by je odzyskać. Pomimo faktu , że wyjechał dopiero wczoraj już zaczęłam za nim tęsknić. Z zamyślenia wyrwał mnie aksamitny głos Nicklausa.
-Nocny łowca już na posterunku? Panno Saro... akcentował sylaby i przeciągał słowa w typowy dla siebie sposób , a ja naprawdę cudem powstrzymałam się od od ochrzanienia go za to , że nie okazuje mi na tyle szacunku , by zwrócić uwagę , że jestem mężatką. Gdy nie zabrałam głosu mężczyzna kontynuował , lecz jego kolejne słowa wcale nie poprawiały mi humoru.
-Jesteś taka podobna do Lily. Stwierdził podchodząc tak blisko , że czułam jego oddech na szyi.
Mięśnie miałam napięte jak postronki. Czułam się jakbym trafiła do celi z której jedynym wyjściem jest współpraca z Twoim oprawcą.
-I mówi to ktoś kto ją zabił? Spytałam cicho , a w moim głosie pobrzmiewała gorycz. Usłyszałam jak Mikaelson wciągnął głośno powietrze.
-Gdzie usłyszałaś , że ją zabiłem? Obrócił mnie twarzą do siebie i uważnie spojrzał w oczy.
-No tak uważała Rada , a ja nigdy tego nie podważałam. Przyznałam szczerze.
-Poza tym , Ty mnie nawet nie lubisz. Dodałam z przekonaniem nie odrywając od niego wzroku.
-Ja? Dlaczego? Przecież przypominasz kobietę , którą kochałem. No i uszczęśliwiłaś Damona.
Poza tym nigdy nie robiłaś nadziei jego bratu w przeciwieństwie do Eleny. Stwierdził ciągnąc mnie na łóżko i przykrywając kocem. Nie często zdarza mi się zapomnieć to o czym chciałam mówić , lecz teraz nie wiedziałam co mnie bardziej zaskoczyło. Milczałam mając nadzieję , że albo zostawi mnie w spokoju , albo wyjaśni mi wszystko do końca.
-Saro. Chodź tu. Przejrzyj  moje wspomnienia. Wiesz , że tak nie mogę w ten sposób skłamać.
Kiwnęłam głową nieco niepewna i zanurzyłam się w rzece wspomnień hybrydy.

Damon : 

Ja już nie byłem zły. Ja byłem wściekły. To była moja sprawa. Moje dzieci i moja żona. Nikomu nic do tego. Skoro Sara nie mogła uczestniczyć w tej misji bezpośrednio to był mój obowiązek , a ten gnojek Charlie wpieprzał się dosłownie we wszystko. Na dodatek on ewidentnie chciał odebrać mi Sarę. Moją ukochaną żonę , matkę moich dzieci. Całe szczęście moja blondynka rozgryzła go bezbłędnie i ufałem , że mu nie ulegnie.
Teraz jechałem moim błękitnym mustangiem o wdzięcznym imieniu Madleine przez polne drogi stanu Virginia usiłując  nie walić Charliego po głowie za to , że non stop przełączał stacje muzyczne , co tworzyło irytującą kakofonię. Mimo , że z żoną nigdy nie przerabiałem podobnych tematów , ponieważ ona doskonale wiedziała jakiej muzyki nie trawię , kuzyn bywał jednak wyjątkowo wkurzający. Miałem ochotę zdzielić go czymś po łbie byleby się zamknął.
-Czekaj. Warknął nagle bezceremonialnie wyłączając silnik. Wytężyłem słuch i w tym samym momencie w powietrzu poniósł się krzyk. Brzmiało to tak jakby osoba , która krzyczała błagała o życie. Najgorsze było to ,że znałem ten głos. Należał do mojej córki. Sol Angeliki Salvatore.
Nie namyślając się długo otworzyłem drzwi wozu tak gwałtownie , że niemal wyleciały  i wypadłem na zewnątrz wiedziony dźwiękami , które przeszywały moje serce niczym odłamki lodu.
Charlie dopędził mnie w mgnieniu oka i przytrzymał , uniemożliwiając mi dalszy bieg.
-Czekaj do cholery , chcesz tam wejść bez ochrony? Skąd wiesz , że to była Sol? Może iluzja? Sara Ci nie mówiła , że są i takie chwyty? Zapytał natarczywie jakbym miał pięć lat.
-Ja  nie mam czasu czekać , jeśli im się coś stanie Sara mi nie wybaczy. Warknąłem , a potem rzuciłem się do biegu , by walczyć o to co się dla mnie liczyło.
Podążając za obecnością mentalną mojego młodszego dziecka odnalazłem porośniętą bluszczem chatkę położoną na uboczu. Bez pardonu wyważyłem drzwi.
-Mogłem się tego spodziewać. Mruknąłem strzepując niewidzialny pył z marynarki i napotykając spojrzenie Dylana Morgensterna.

---------------
Witam zapraszam do lektury ;)
Kama ;)

czwartek, 11 września 2014

Kolejny rozdział ;)

Kolejny rozdział się tworzy ,ponieważ nie mogę się jakoś zebrać i napisać nic logicznego.
Poza tym chyba jestem nadal pod wrażeniem Michała Winiarskiego ;)
Napiszę do końca tygodnia
Buziaki Kama ;*

sobota, 6 września 2014

Info

Hej kochani ;)
Nowy post pojawi się po weekendzie. Jutro jadę na mecz siatkówki Biało- czerwonych ;) Trzymamy kciuki ;*
Buziaki , Kama ;)

środa, 3 września 2014

Kolejne , bolesne wybory.

Sara :

Nie sztuką jest oszukiwać , sztuką jest nie dać się na tym złapać. 

-Niech to szlag trafi Klęłam próbując się uspokoić i racjonalnie rozumować. Czasem naprawdę nie miałam sił  być grzeczna i opanowana. Bo tak mi wypadało , bo byłam matką i żoną , a przede wszystkim łowcą.
-Ja go zabiję , przysięgam , przysięgam Ci , że go zabiję. Zarzekałam się gwałtownie kręcąc kierownicą.
-Saro , zatrzymaj ten samochód. Głos Damona nie wyrażał złości , ani zdenerwowania. Mówił tak jakbyśmy rozmawiali tylko hipotetycznie. Jakby w ogóle się nie bał.
Za dobrze go znałam , żeby wiedzieć , że udaje. Trzymał fason dla mnie , wnioskując , iż już zdążyłam się znienawidzić za pochodzenie i to dziesięć razy w ciągu godziny.
Chciałam protestować , jednak widząc jego nieugięte spojrzenie i wyczuwając w głosie mężczyzny ostrzegawczą , nieznoszącą sprzeciwu nutę , skapitulowałam. Zjechałam na pobocze i zgasiłam silnik próbując zawalczyć o to , by się nie rozpłakać. Już teraz cała się trzęsłam , jakbym nagle dostała ataku gorączki.
Damon delikatnym , lecz stanowczym ruchem odpiął mój pas bezpieczeństwa i przyciągnął na swoje kolana.
-Kiciu... Przemówił łagodnie , ale gdy nie doczekał się reakcji z mojej strony uniósł mój podbródek tak bym patrzyła mu w oczy.
-Kicia to nie jest Twoja wina , rozumiesz? Dzieci same w sobie są niezwykłe , wystarczy , że ktoś chlapnął coś na bankiecie. Tłumaczył mi cierpliwie ani na chwilę nie wypuszczając z objęć.
Łzy stanęły mi w oczach i nic nie mogłam na to poradzić. Schowałam się w objęciach męża , zupełnie tak , jakbym chciała odciąć się od szarego świata i problemów.
Mój wampir nic nie mówił. Nie było dzikiej awantury , krzyków , obwiniania się o to , czyja to rodzina. Nic. Było wsparcie , stanie za sobą murem  i miłość bez względu na wszystko.
-Może... może oni mieli szpiegów? Podsłuchiwali rozmowy mentalne... Garrel chlapie ozorem na prawo i lewo jeśli ma odpowiednią motywację.
Zastanawiałam się głośno. Chciałam znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie , ponieważ zbyt dobrze znałam Akkarina , by podejrzewać , że sam powiedział wszystkim dookoła o pobycie naszych dzieci w Gildii.
-Może Akkarin też padł ofiarą tych idiotów od Jonathana . Damon wypowiedział na głos to o czym sama myślałam.
-Chyba nie są takimi idiotami , jak się wydaje. Stwierdziłam gorzko , wzdychając bezradnie.
-Ja poprowadzę. Ty spróbuj ich namierzyć , jedziemy do Klausa. Zadecydował jakby to było oczywiste.
-Nie ufam mu. Może lepiej do Erica? Zapytałam z płonną nadzieją na to , że mam szansę postawić na swoim.

Damon : 

Nigdy nie pozwól , żeby odebrano Ci to co masz najcenniejszego , inaczej nie znajdziesz powodu do tego , by żyć. 

Znowu coś nie tak. A wszystko przez tych pieprzonych magików. Nie obchodziło mnie nic poza tym , że muszę odzyskać dzieci. Sara nie zniosłaby , gdyby coś im się stało. Ja zresztą też.
Najbardziej zbliżyły nas do siebie te miesiące , gdy zabrakło mojej ukochanej. Dzieciaki tak jak opowiadała niegdyś moja blond pani na zebraniu Rady bardzo scalają rodzinę . Zresztą też słyszałem tę teorię , lecz dopiero w chwili w której zostałem ojcem pojąłem w pełni jej znaczenie.
Nie ufałem nikomu spośród naszych domniemanych sojuszników , nie miałem jednak zbyt wielkiego wyboru. Nie podzieliłem się z żoną wszystkimi swoimi wątpliwościami.
Nie robiłem tego z powodu braku zaufania do mego anioła , lecz jedynie z troski.
 Nie była w najlepszej formie , poza tym musiałem ją przygotować na dużo gorszą tajemnicę niż to co działo się obecnie.
Z dwojga złego wolałem ją powierzyć opiece Klausa niż Erica. Northman był po prostu za bardzo znany , niemal medialny , a jeśli Sara miała być bezpieczna , musiała pozostać w ukryciu.
-Kochanie , posłuchaj mnie teraz uważnie. Zwróciłem się do niej , a gdy na mnie spojrzała podjąłem wątek.
-Wyjadę. Szukać maluchów.Z Charliem. Ale Ty... musisz zostać , chronić nas i Gildię rozumiesz? I Valentine'a. Dodałem po  chwili namysłu na co Sara uniosła brwi w taki sposób jakby chciała mi powiedzieć " Żartujesz , prawda?"
-Z nim lepiej. Izzy coś mu podała. Chciał Cię widzieć. Dziewczyna nie mówiła ani słowa dopóki nie zatrzymaliśmy się przed piękną willą rodzeństwa Pierwotnych.
Klaus musiał nas wyczuć , gdyż już stał w progu i od razu przeszedł do rzeczy.
-Już czas? Zwrócił się z pytaniem do mnie podczas , gdy Kicia nadal milczała. Trzymała mnie mocno za rękę.
Kiwnąłem głową w odpowiedzi.
-Pilnuj jej. Nie wybaczę Ci jeśli choć włos jej z głowy spadnie. Syknąłem patrząc twardo w oczy hybrydy.
-Spokojnie. panna Sara jest ze mną bezpieczna. Za tę pannę jak zwykle zarobił miażdżące spojrzenie ze strony mojej łowczyni , jednak Mikaelson zupełnie się tym nie przejął.
-Kochanie , uważaj na siebie, proszę.
Poprosiła jak zawsze , a mnie jej cichy , łagodny głos skojarzył się z bezpieczną zatoką do której powraca się po niebezpiecznej wyprawie.
-Wiesz , że zawsze uważam Kiciu.. Złego diabli nie biorą. Zapewniłem uśmiechając się do niej łobuzersko.
Wysiedliśmy z samochodu i oparłem żonę o maskę.
-Kocham Cię Saro. Kocham , pamiętaj. Powiedziałem  z naciskiem wplatając palce w jej piękne  włosy.
-Ja też Cię kocham. Odparła całując mnie  namiętnie.
-Wróć szybko. Uśmiechnęła się delikatnie i mocno mnie objęła.
Patrzyła za mną jeszcze bardzo długą chwilę ,  Klaus stojący za plecami kobiety położył jej dłoń na ramieniu.
-Wróci , na pewno. Z dziećmi. Pocałował ją w głowę  zabierając do willi.
________________________________________________________

To pierwsza część rozdziału , druga pojawi się wkrótce ;) Pozdrawiam Kama ;*