wtorek, 30 września 2014

Nowy rozdział

Hej ;)
Chciałam wam powiedzieć , że nowy rozdział jeszcze nie powstał , mam dużo zajęć , tymczasem zapraszam na moje opowiadania na  http://www.wattpad.com/ pod nazwą SaraWiniarska02   Buziaki ;*

środa, 17 września 2014

Nie poddawaj się , uwierz w siebie

Damon :

Nie pamiętałem nawet jak Charlie znalazł się tuż przy moim boku stając w taki sposób , by mnie osłaniać z jednej strony. W oczach miałem niczym niezmąconą furię , która przyćmiewała umysł.
Jednym z widoków , który zapamiętam do końca swego długiego życia był Marco odurzony jakimś  narkotykiem , leżący bez życia na posadzce i torturowana Sol. Nie wiedziałem co jej zrobiono i nie chciałem tego dociekać. Gdy resztkami sił zarejestrowała moją obecność od razu krzyknęła :
-Nic im nie mów tatusiu! Wiedziony wściekłością rzuciłem się na barczystego faceta przytrzymującego moją małą księżniczkę i skręciłem mu kark. Kuzyn zajął się moim synem . Widać było , że jest przejęty , a poza tym zdążył dostrzec w chłopcu jego piękną matkę. Sarę.
Tyle , że Sary z nami nie było. Mimo wszystko bardzo wyraźnie odczułem ból trawiący moją żonę.
Mimo wszystko ta kobieta nie byłaby sobą , gdyby nam nie pomagała. Miała kogoś obok , choć nie dochodziłem tego z kim była. Uklęknąłem przy córeczce biorąc jej ciemną główkę na kolana.
-Przepraszam tatusiu , wychrypiała ledwie słyszalnym szeptem , a ja poczułem , że do oczu napływają mi gorące łzy.
-Cicho słonko , nie płacz . Jesteś bardzo dzielną dziewczynką. Przekonywałem ją łagodnie starając się nie płakać.
-Nic Ci nie będzie. Obiecałem jej i nie patrząc na to , co się może się stać , podsunąłem córce nadgarstek.
-Pij skarbie. To pomoże. Przynajmniej  taką miałem nadzieję. . Kuzyn chciał zrobić to samo z moim synem , jednak od razu go odtrąciłem.
-Chcesz zrobić z moich dzieci demony? Warknąłem wściekły.
Po wszystkim pozostała jedna żywa osoba. Biologiczny ojciec Sary. Patrzył na nas z taką miną jakby miał we władaniu cały świat.

Sara:
To co usłyszałam od Klausa Mikaelsona sprawiło , że o mało nie zemdlałam.
Opadłam na poduszki i po prostu się w niego wpatrywałam. Jak to możliwe , że niczego nie wyłapałam? Jak?
-To o to chodziło przez cały czas ,tak? Valentine nie jest moim ojcem , a matka kochała wampira tak jak ja i....
Pokręciłam gniewnie głową. Nigdy nie lubiłam tego uczucia kiedy świat mi się walił. A to był już co najmniej trzeci raz. Hybryda patrzyła mi  w oczy i po raz pierwszy w życiu widziałam w nich szczerość i troskę. Nawet nie zaprotestowałam,  gdy podczas walki mojego męża wspierał mnie mocą. Powiedziałabym nawet , że byłam mu za to szczerze wdzięczna.
-Kochaliśmy ją. Obaj. Ale ona... była odurzona. I no sama wiesz , co się stało.
Pomyślałam o mamie i pierwszy raz od bardzo wielu lat żałowałam , że jej przy mnie nie ma.
****

Dwie godziny później 

Sara :

-Damon kochanie!- Krzyknęłam biegnąc do drzwi i rzucając mu się na szyję.
-Co się stało? Spytałam wyraźnie przejęta. Mąż przytulił mnie i pocałował , a po chwili wszedł Charlie z maluchami.
-Połóżcie ich proszę , poradzimy sobie. Mimo iż drżałam o ich życie musiałam się skupić.
-Cholera... jak oni to przeżyli?  Spytałam samą siebie całkiem pewna . że nie powiedziałam tego na głos.
- Są silne. I trzeba wierzyć w naszą rodzinę. Szepnął Damon klęcząc obok i całując mnie w czoło nie wypuszczając z objęć.
-Nie bój się kochanie. Wszystko się ułoży. Stwierdził cicho. Nie bardzo wiedziałam , czy w to wierzył , czy starał się mnie uspokoić , jednak skłaniałam się ku tej drugiej możliwości.
Szczerze mówiąc nigdy nie miałam tak wiele zajęć jak teraz.
Pierwszy raz w życiu pojęłam ogrom obowiązków ciążących na moim ojcu- powinnam go nazywać Valentine. Przecież byłoby łatwiej , znienawidziłabym go równie mocno jak Stephena , wyłączyłabym uczucia i stała się zimną suką. Ale się nie dało i gdyby nie Damon czułabym się kompletnie niepotrzebna.
Chodziłam na zebrania , wiece , jakieś dziwne inicjowane nie wiadomo przez kogo i czułam się jakbym żyła w letargu , a jedyną rzeczą trzymającą mnie przy życiu były ramiona ukochanego kołyszące mnie łagodnie do snu , słowa , którymi otulał mnie jak jedwabiem , by odgrodzić mnie od całego świata i zła jakie on ze sobą niesie. I twarze dzieci , każdego dnia przypominające o tym o co walczę.
Miarka się przebrała tego dnia w którym Eric patrząc na mnie z wyrzutem w błękitnych oczach spytał :
-Nie zamierzasz tego zrobić , prawda?
-Czego? Zdziwiłam się zupełnie nie mogąc zrozumieć dlaczego jego ton jest twardy , tak twardy , że przypomina stal.
-Valentine chciał Cię widzieć. Ciebie , Damona i dzieciaki.
Musiałam zblednąć , bo nagle rysy mężczyzny złagodniały , a dłoń spoczęła na moim ramieniu.
-Charlie Ci nie powiedział? Pokręciłam głową przecząco , a wampir tylko mnie przytulił.
Drań. Wycedził Northman przez zaciśnięte zęby. Wiedziałam , że czeka mnie rozmowa.
Rozmowa o której wolałam nie myśleć , ale nie miałam wyjścia.
~~*~~
-Jak śmiesz? Warknęłam zamykając drzwi sypialni trzeciego z panów o nazwisku Salvatore przebywającego w  domu Klausa. Oczywiście , gdy tylko się rozniosło , że nasze dzieci zostały porwane Stefan przybiegł do willi Mikaelsonów wraz z Eleną i oczywiście teraz wszyscy się tu ulokowaliśmy.
Kuzyn Damona spojrzał na mnie spod uniesionych brwi niczego nie rozumiejąc.
 Reszta towarzystwa  wyczuwając moje wzburzenie przezornie opuściła pokój.
-O co Ci chodzi Cherrie? Charlie obserwował mnie swymi podobnymi do wiosennych liści oczyma.
-Nie nazywaj mnie w ten sposób. Powiedziałam chłodno nadal tak stojąc w drzwiach.
-Kto Ci dał prawo wtrącania się w życie mojej rodziny? Kto do cholery pozwala Ci mną rządzić?
Kipiałam goryczą i złością , ciągle się z czymś zmagałam , a w głębi serca chciałam tylko , by moi bliscy zaznali szczęścia i spokoju.
-Saro. Chłopak jednym susem przemierzył pokój i objął mnie mocno Usiłowałam się wyrwać , jednak skutecznie mi to uniemożliwił.
-Nie chciałem , by oni Cię krzywdzili. Dość już wycierpiałaś, kochanie.
-Nie odpowiedziałeś mi. Wypomniałam mu odsuwając jego dłoń , która dotykała moich włosów.
-Nie rozumiesz. Znaliśmy się wcześniej. To Ty byłaś moją miłością.
-Nie. Charlie , błagam nie mów nic więcej słyszysz? Nie chcę nic rozumieć. Kocham Damona i chcę się zobaczyć z ojcem. Oświadczyłam twardo i wyszłam mimo iż głowę rozsadzały mi setki pytań.

piątek, 12 września 2014

Ja chyba jednak nie znam swoje rodziny

Sara:

Tego dnia po przebudzeniu potrzebowałam dłuższej chwili , by zorientować się gdzie jestem. Przekręciłam się na plecy i przeciągnęłam. Rozejrzawszy się po pokoju zauważyłam mahoniowe meble , lampę w stylu Tudorów i grube zasłony w kolorze wina. Sama leżałam w czarno- czerwonej pościeli z satyny. Nie orientowałam się która mogła być godzina , w każdym razie było jeszcze ciemno.
Zsunęłam nogi z łóżka i podeszłam okna. W tym samym momencie usłyszałam kroki na korytarzu.
Miałam cichą nadzieję , że to Damon , jednak doskonale wiedziałam , że to niemożliwe.  Damon był teraz daleko stąd i zapewne robił wszystko , by je odzyskać. Pomimo faktu , że wyjechał dopiero wczoraj już zaczęłam za nim tęsknić. Z zamyślenia wyrwał mnie aksamitny głos Nicklausa.
-Nocny łowca już na posterunku? Panno Saro... akcentował sylaby i przeciągał słowa w typowy dla siebie sposób , a ja naprawdę cudem powstrzymałam się od od ochrzanienia go za to , że nie okazuje mi na tyle szacunku , by zwrócić uwagę , że jestem mężatką. Gdy nie zabrałam głosu mężczyzna kontynuował , lecz jego kolejne słowa wcale nie poprawiały mi humoru.
-Jesteś taka podobna do Lily. Stwierdził podchodząc tak blisko , że czułam jego oddech na szyi.
Mięśnie miałam napięte jak postronki. Czułam się jakbym trafiła do celi z której jedynym wyjściem jest współpraca z Twoim oprawcą.
-I mówi to ktoś kto ją zabił? Spytałam cicho , a w moim głosie pobrzmiewała gorycz. Usłyszałam jak Mikaelson wciągnął głośno powietrze.
-Gdzie usłyszałaś , że ją zabiłem? Obrócił mnie twarzą do siebie i uważnie spojrzał w oczy.
-No tak uważała Rada , a ja nigdy tego nie podważałam. Przyznałam szczerze.
-Poza tym , Ty mnie nawet nie lubisz. Dodałam z przekonaniem nie odrywając od niego wzroku.
-Ja? Dlaczego? Przecież przypominasz kobietę , którą kochałem. No i uszczęśliwiłaś Damona.
Poza tym nigdy nie robiłaś nadziei jego bratu w przeciwieństwie do Eleny. Stwierdził ciągnąc mnie na łóżko i przykrywając kocem. Nie często zdarza mi się zapomnieć to o czym chciałam mówić , lecz teraz nie wiedziałam co mnie bardziej zaskoczyło. Milczałam mając nadzieję , że albo zostawi mnie w spokoju , albo wyjaśni mi wszystko do końca.
-Saro. Chodź tu. Przejrzyj  moje wspomnienia. Wiesz , że tak nie mogę w ten sposób skłamać.
Kiwnęłam głową nieco niepewna i zanurzyłam się w rzece wspomnień hybrydy.

Damon : 

Ja już nie byłem zły. Ja byłem wściekły. To była moja sprawa. Moje dzieci i moja żona. Nikomu nic do tego. Skoro Sara nie mogła uczestniczyć w tej misji bezpośrednio to był mój obowiązek , a ten gnojek Charlie wpieprzał się dosłownie we wszystko. Na dodatek on ewidentnie chciał odebrać mi Sarę. Moją ukochaną żonę , matkę moich dzieci. Całe szczęście moja blondynka rozgryzła go bezbłędnie i ufałem , że mu nie ulegnie.
Teraz jechałem moim błękitnym mustangiem o wdzięcznym imieniu Madleine przez polne drogi stanu Virginia usiłując  nie walić Charliego po głowie za to , że non stop przełączał stacje muzyczne , co tworzyło irytującą kakofonię. Mimo , że z żoną nigdy nie przerabiałem podobnych tematów , ponieważ ona doskonale wiedziała jakiej muzyki nie trawię , kuzyn bywał jednak wyjątkowo wkurzający. Miałem ochotę zdzielić go czymś po łbie byleby się zamknął.
-Czekaj. Warknął nagle bezceremonialnie wyłączając silnik. Wytężyłem słuch i w tym samym momencie w powietrzu poniósł się krzyk. Brzmiało to tak jakby osoba , która krzyczała błagała o życie. Najgorsze było to ,że znałem ten głos. Należał do mojej córki. Sol Angeliki Salvatore.
Nie namyślając się długo otworzyłem drzwi wozu tak gwałtownie , że niemal wyleciały  i wypadłem na zewnątrz wiedziony dźwiękami , które przeszywały moje serce niczym odłamki lodu.
Charlie dopędził mnie w mgnieniu oka i przytrzymał , uniemożliwiając mi dalszy bieg.
-Czekaj do cholery , chcesz tam wejść bez ochrony? Skąd wiesz , że to była Sol? Może iluzja? Sara Ci nie mówiła , że są i takie chwyty? Zapytał natarczywie jakbym miał pięć lat.
-Ja  nie mam czasu czekać , jeśli im się coś stanie Sara mi nie wybaczy. Warknąłem , a potem rzuciłem się do biegu , by walczyć o to co się dla mnie liczyło.
Podążając za obecnością mentalną mojego młodszego dziecka odnalazłem porośniętą bluszczem chatkę położoną na uboczu. Bez pardonu wyważyłem drzwi.
-Mogłem się tego spodziewać. Mruknąłem strzepując niewidzialny pył z marynarki i napotykając spojrzenie Dylana Morgensterna.

---------------
Witam zapraszam do lektury ;)
Kama ;)

czwartek, 11 września 2014

Kolejny rozdział ;)

Kolejny rozdział się tworzy ,ponieważ nie mogę się jakoś zebrać i napisać nic logicznego.
Poza tym chyba jestem nadal pod wrażeniem Michała Winiarskiego ;)
Napiszę do końca tygodnia
Buziaki Kama ;*

sobota, 6 września 2014

Info

Hej kochani ;)
Nowy post pojawi się po weekendzie. Jutro jadę na mecz siatkówki Biało- czerwonych ;) Trzymamy kciuki ;*
Buziaki , Kama ;)

środa, 3 września 2014

Kolejne , bolesne wybory.

Sara :

Nie sztuką jest oszukiwać , sztuką jest nie dać się na tym złapać. 

-Niech to szlag trafi Klęłam próbując się uspokoić i racjonalnie rozumować. Czasem naprawdę nie miałam sił  być grzeczna i opanowana. Bo tak mi wypadało , bo byłam matką i żoną , a przede wszystkim łowcą.
-Ja go zabiję , przysięgam , przysięgam Ci , że go zabiję. Zarzekałam się gwałtownie kręcąc kierownicą.
-Saro , zatrzymaj ten samochód. Głos Damona nie wyrażał złości , ani zdenerwowania. Mówił tak jakbyśmy rozmawiali tylko hipotetycznie. Jakby w ogóle się nie bał.
Za dobrze go znałam , żeby wiedzieć , że udaje. Trzymał fason dla mnie , wnioskując , iż już zdążyłam się znienawidzić za pochodzenie i to dziesięć razy w ciągu godziny.
Chciałam protestować , jednak widząc jego nieugięte spojrzenie i wyczuwając w głosie mężczyzny ostrzegawczą , nieznoszącą sprzeciwu nutę , skapitulowałam. Zjechałam na pobocze i zgasiłam silnik próbując zawalczyć o to , by się nie rozpłakać. Już teraz cała się trzęsłam , jakbym nagle dostała ataku gorączki.
Damon delikatnym , lecz stanowczym ruchem odpiął mój pas bezpieczeństwa i przyciągnął na swoje kolana.
-Kiciu... Przemówił łagodnie , ale gdy nie doczekał się reakcji z mojej strony uniósł mój podbródek tak bym patrzyła mu w oczy.
-Kicia to nie jest Twoja wina , rozumiesz? Dzieci same w sobie są niezwykłe , wystarczy , że ktoś chlapnął coś na bankiecie. Tłumaczył mi cierpliwie ani na chwilę nie wypuszczając z objęć.
Łzy stanęły mi w oczach i nic nie mogłam na to poradzić. Schowałam się w objęciach męża , zupełnie tak , jakbym chciała odciąć się od szarego świata i problemów.
Mój wampir nic nie mówił. Nie było dzikiej awantury , krzyków , obwiniania się o to , czyja to rodzina. Nic. Było wsparcie , stanie za sobą murem  i miłość bez względu na wszystko.
-Może... może oni mieli szpiegów? Podsłuchiwali rozmowy mentalne... Garrel chlapie ozorem na prawo i lewo jeśli ma odpowiednią motywację.
Zastanawiałam się głośno. Chciałam znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie , ponieważ zbyt dobrze znałam Akkarina , by podejrzewać , że sam powiedział wszystkim dookoła o pobycie naszych dzieci w Gildii.
-Może Akkarin też padł ofiarą tych idiotów od Jonathana . Damon wypowiedział na głos to o czym sama myślałam.
-Chyba nie są takimi idiotami , jak się wydaje. Stwierdziłam gorzko , wzdychając bezradnie.
-Ja poprowadzę. Ty spróbuj ich namierzyć , jedziemy do Klausa. Zadecydował jakby to było oczywiste.
-Nie ufam mu. Może lepiej do Erica? Zapytałam z płonną nadzieją na to , że mam szansę postawić na swoim.

Damon : 

Nigdy nie pozwól , żeby odebrano Ci to co masz najcenniejszego , inaczej nie znajdziesz powodu do tego , by żyć. 

Znowu coś nie tak. A wszystko przez tych pieprzonych magików. Nie obchodziło mnie nic poza tym , że muszę odzyskać dzieci. Sara nie zniosłaby , gdyby coś im się stało. Ja zresztą też.
Najbardziej zbliżyły nas do siebie te miesiące , gdy zabrakło mojej ukochanej. Dzieciaki tak jak opowiadała niegdyś moja blond pani na zebraniu Rady bardzo scalają rodzinę . Zresztą też słyszałem tę teorię , lecz dopiero w chwili w której zostałem ojcem pojąłem w pełni jej znaczenie.
Nie ufałem nikomu spośród naszych domniemanych sojuszników , nie miałem jednak zbyt wielkiego wyboru. Nie podzieliłem się z żoną wszystkimi swoimi wątpliwościami.
Nie robiłem tego z powodu braku zaufania do mego anioła , lecz jedynie z troski.
 Nie była w najlepszej formie , poza tym musiałem ją przygotować na dużo gorszą tajemnicę niż to co działo się obecnie.
Z dwojga złego wolałem ją powierzyć opiece Klausa niż Erica. Northman był po prostu za bardzo znany , niemal medialny , a jeśli Sara miała być bezpieczna , musiała pozostać w ukryciu.
-Kochanie , posłuchaj mnie teraz uważnie. Zwróciłem się do niej , a gdy na mnie spojrzała podjąłem wątek.
-Wyjadę. Szukać maluchów.Z Charliem. Ale Ty... musisz zostać , chronić nas i Gildię rozumiesz? I Valentine'a. Dodałem po  chwili namysłu na co Sara uniosła brwi w taki sposób jakby chciała mi powiedzieć " Żartujesz , prawda?"
-Z nim lepiej. Izzy coś mu podała. Chciał Cię widzieć. Dziewczyna nie mówiła ani słowa dopóki nie zatrzymaliśmy się przed piękną willą rodzeństwa Pierwotnych.
Klaus musiał nas wyczuć , gdyż już stał w progu i od razu przeszedł do rzeczy.
-Już czas? Zwrócił się z pytaniem do mnie podczas , gdy Kicia nadal milczała. Trzymała mnie mocno za rękę.
Kiwnąłem głową w odpowiedzi.
-Pilnuj jej. Nie wybaczę Ci jeśli choć włos jej z głowy spadnie. Syknąłem patrząc twardo w oczy hybrydy.
-Spokojnie. panna Sara jest ze mną bezpieczna. Za tę pannę jak zwykle zarobił miażdżące spojrzenie ze strony mojej łowczyni , jednak Mikaelson zupełnie się tym nie przejął.
-Kochanie , uważaj na siebie, proszę.
Poprosiła jak zawsze , a mnie jej cichy , łagodny głos skojarzył się z bezpieczną zatoką do której powraca się po niebezpiecznej wyprawie.
-Wiesz , że zawsze uważam Kiciu.. Złego diabli nie biorą. Zapewniłem uśmiechając się do niej łobuzersko.
Wysiedliśmy z samochodu i oparłem żonę o maskę.
-Kocham Cię Saro. Kocham , pamiętaj. Powiedziałem  z naciskiem wplatając palce w jej piękne  włosy.
-Ja też Cię kocham. Odparła całując mnie  namiętnie.
-Wróć szybko. Uśmiechnęła się delikatnie i mocno mnie objęła.
Patrzyła za mną jeszcze bardzo długą chwilę ,  Klaus stojący za plecami kobiety położył jej dłoń na ramieniu.
-Wróci , na pewno. Z dziećmi. Pocałował ją w głowę  zabierając do willi.
________________________________________________________

To pierwsza część rozdziału , druga pojawi się wkrótce ;) Pozdrawiam Kama ;*

piątek, 29 sierpnia 2014

So you want me? Forget it , dude

Damon : 

When you love someone  , just remember that you have to be careful 

Boże , moja żona ciągle mnie zaskakuje. To znaczy niby opowiadała mi o tym  miejscu , o tym , że jest wybitną magiczką  - brr nie znoszę słowa magiczka , bo brzmi jakoś obciachowo , Sara zresztą też tego unikała , mówiąc , że tylko Gildia tak nazywa swoje adeptki. No wiecie równouprawnienie i te inne feministyczne bzdury. Ale miałem wrażenie , że oni są aż do przesady tradycjonaliistami.
Zastanawiałem się tylko , co do licha jest tak elitarnego w uczelni , która mnie z wyglądu przypominała Hogwart , tyle , że zamiast czarnego ,podobnego do nocnego nieba kamienia do budowy tego monumentalnego zamku użyto jakiegoś białego cuda i zdaje się , że to właśnie z jego powodu moja żona tak go lubiła. Cały budynek posiadał liczne wieżyczki i krużganki , wrażenie robił też taras ,, a także porastająca wszystko dookoła winorośl.
-No ładnie odpicowane , ale błagam , nie mów mi , że to wszystko ten cudowny Akkarin  -to słowo wymówiłem z wyraźnym sarkazmem , który moja blond  piękność niemal od razu wychwyciła, bo spojrzenie jej pięknych oczu mówiło " Ależ on jest niemożliwy. - , wiedziałem , jednak ,iż zazdrość , po kilku latach małżeństwa nadal ją bawi i jej się podoba.
Zresztą sama bywała zazdrosna , ale w żadnym razie nie było to nic szkodliwego.
Sara nawet czasem mówiła , że zazdrość jest czasem objawem lęku przed utratą bliskiej osoby.
Byłem w stanie zrozumieć jej argumenty , ponieważ sam bałem się ją stracić.
-A gdzie Ty miałaś pokój?  Spytałem patrząc w piękne oczy ukochanej.
-A to nie tu. Osobno jest akademik , za lasem. Ale jak było mi smutno to chodziłam na dach ,tam.
Wskazała porośnięty bluszczem dach Gildii , a ja uśmiechnąłem się na samą myśl o nastoletniej Sarze zaczytanej w magicznych księgach.
-Zaraz będzie przerwa. Ostrzegła sądząc nie wiadomo po czym , ale jej słowa się sprawdziły.
Wybiegający studenci przyglądali nam się wyraźnie zaciekawieni , ale nauczyciele szybko ostudzili zapał  wychowanków.
Zaniepokoiłem się nie dostrzegłszy naszych pociech.
-Sara? Ten sam starszy jegomość , którego uprzednio spotkałem , a którego Sara przedstawiła jako Rothena.
-Witaj Damonie. Zwrócił się do mnie oczywiście uprzejmie uścisnął mi przy tym dłoń.
-Coś się stało? Spytał z wyraźną troską w głosie. O dziwo , mimo , że go nie znałem lubiłem tego maga bardziej niż Magnusa.  Przynajmniej nie patrzył na mnie jak na karalucha.
-No...nasze dzieci miały tu być. Wyjaśniłem zastanawiając się co tu się do cholery wyprawia.
-I były. Przyznał Rothen spokojnie.
-Do wczoraj. Ale Sara wydała im rozkaz wyjazdu z mistrzem Garelem.
Spojrzałem na moją towarzyszkę , ta jednak wglądała na równie zszokowaną co ja , a imię obcego maga chyba niezbyt dobrze jej się kojarzyło.
-To na pewno nie była dyspozycja mojej żony. Oświadczyłem stanowczo.
-Ten Wasz mistrz  nie cieszy się jej uznaniem.
-Mam rację kochanie? Spytałem obejmując ją delikatnie.
-Nie ma się co teraz głowić nad tym czyje to było polecenie. To i tak nic nie zmienia.
Orzekłem mając nadzieję , że to zakończy dyskusję.
-Racja , trzeba ich odnaleźć. Sara wstała z miejsca nic sobie nie robiąc z faktu , że właśnie zjawiło się jakieś poselstwo.

Sara :
Coś się stało. To było pierwsza myśl , jaka przyszła mi do głowy. Nie wiem czy podpowiadała mi intuicja czy też coś innego , w każdym razie teraz moje przeczucia się potwierdzały.
Dlaczego ja zawsze muszę się w coś wpakować?
Zastanawiałam się kto mnie aż tak nienawidzi. Faye? Owszem , ale nie znosi dzieci.
Elena? Nie , nie aż tak perfidnie.
-Daj mi ten list. Chcę wyczuć wibrację.
Doskonale wiedziałam , że psychometria pozwoli mi namierzyć osoby zarówno zleceniodawcy jak i  wykonawcy , a jeśli się bardzo postaram intencje tej osoby wobec moich dzieci.
Nic rozsądniejszego nie przyszło mi do głowy , a wszelki upływ czasu działał na naszą niekorzyść/
-Kochanie drżysz. Zwrócił mi uwagę Damon , istotnie stwierdzając fakt. Bardzo się bałam i bezczynność w takiej sytuacji powodowała , iż miałam jakieś koszmarne wizje.
Akkarin miał pecha i akurat wszedł w zasięg mojego wzroku.
-Jak mogłeś do tego dopuścić? Jak? Wydarłam się zupełnie tracąc panowanie nad sobą. Szarpnęłam magiem tak mocno , że aż się zatoczył. Pamiętałam tylko jedną podobną sytuację jeszcze zanim zostałam żoną pana Salvatore. Mąż chcąc ściągnąć z siebie namiar , dzięki któremu na jego trop mogli wpaść łowcy polecił czarownikowi nazwiskiem Olivier Woods , by go zabił , a następnie wskrzesił. Zanim to jednak nastąpiło Damon wysłał mi SMS-a " Kiedy to przeczytasz mnie już pewnie nie będzie , ale musisz mi zaufać. Kocham Cę"
Mało dziada nie zadźgałam i to samo czułam teraz.
-Ej ,Saro Saro opanuj się.
-Jak mam się opanować w takiej sytuacji? Jak? Już niemal krzyczałam , a łzy spłynęły mi po twarzy.
-Kiciu... Cichutko już. Damy sobie radę.Jesteśmy Salvatore , pamiętasz? Przekonywał Damon tuląc mnie mocno.
-Cholera..już wiem... Sięgnęłam do kieszeni po korespondencję z samolotu.
-Jak? Co to za cudowne zmartwychwstania? Damom czytał przez ramię.
-Szlag by to....warknęłam zrywając się do biegu i wpadając na Charliego.
-Sara , Damon właśnie ruszam w pościg. Oświadczył cicho.
-Po co to robisz? Spytałam wojowniczo patrząc mu w oczy bez cienia strachu.
-Może to sprawi , że będziesz moja. Wyszeptał mi do ucha.
-Zapomnij koleś. Syknął Damon ciągnąc mnie do samochodu w chwili , gdy próbowałam zlokalizować dzieci.
Charlie uśmiechał się tajemniczo , co mnie odrobinę przerażało.

--------------------------
Nie jest idealnie , ale jest ;)
Pozdrawiam , Kama ;*

wtorek, 26 sierpnia 2014

Nowy post ;)

Witam serdecznie ;)
Do pisania Samony wrócę dziś wieczorem ponieważ wczoraj zadecydowałam o pisaniu nowego bloga pod nazwą wintersportslove.blogspot.com ;)
Pozdrawiam i zapraszam Kama ;*

sobota, 23 sierpnia 2014

Return of the hunter

Damon :
Until you fight you are a winner

Nie miałem pojęcia , że w Sarze drzemała taka złość. Taka determinacja , wzięta nie wiadomo skąd i dlaczego. Cięła po drodze wszystkich , którzy ją kiedykolwiek zranili. Wpadła w jakiś dziwny trans zupełnie niepomna na to czy sama ucierpi. Była uosobieniem furii , co pozostawało w sprzeczności z jej naturą.
-Damon za Tobą. Ostrzegła ,a ja odwróciłem się w momencie w którym topór jakiegoś wilkołaka powinien spaść mi na głowę i ostatecznie unicestwić.
-Dzięki skarbie. Odparłem uśmiechając się do niej cwaniacko i zachodząc w głowę jak dostrzegła zagrożenie w ferworze walki. Po prostu miała oczy dookoła głowy jak na prawdziwą wojowniczkę przystało. Jakby na potwierdzenie tych słów pierwsza łowczyni z rodu Salvatore poderżnęła gardło jakiemuś osiłkowi , który już wyciągał łapy , by się do niej dobrać. Niedoczekanie. Szło nam całkiem nieźle do momentu , gdy Sara usłyszała krzyk ojca. Nie zważając na nic rzuciła się w stronę Valentine'a z taką prędkością , że tworzyła rozmazaną plamę światła i wzięła jego głowę na kolana. Patrząc na jej zachowanie zaczynałem rozumieć na czym polega bezwarunkowa miłość. Dziewczyna , która zaznała tak ogromnego bólu potrafiła o tym zapomnieć w imię więzów rodzinnych.
-Nie umieraj , proszę , otwórz oczy. Błagała Sara , podczas , gdy łzy obficie skapywały na ubranie mężczyzny. Poczułem jakąś dziwną gulę w gardle i zapragnąłem przytulić ukochaną , jednak nie było na to czasu. Wszystko działo się w tak zawrotnym tempie , iż nie byłem w stanie rozróżnić sojusznika od wroga.
-Damon jeśli zaraz się stąd nie zmyjemy , to skończymy jako przystawka. Usłyszałem głos Erica tuż przy moim uchu.
Podniosłem się niemal natychmiast i zmusiłem żonę , by pobiegła za mną. Spojrzała smutnym , udręczonym wzrokiem jakby chciała powiedzieć " I Ty to robisz? "
Na szczęście wpadł Charlie. Nie miałem pojęcia jak się tu znalazł , jednak tym razem byłem mu wdzięczny.
Podejrzewałem , że była to sprawka owych powiązań z Luckiem , jak w rodzinie nazywaliśmy króla piekieł.
-Zajmij się nim. Rzuciłem do kuzyna , który uniósł brwi w zdziwieniu.
-To jej ojciec. Dodałem tonem , który świadczył o tym , że więcej się nie dowie.
Wybiegłem z sali razem z małżonką , która oparła się o drzwi zaryglowane uprzednio zaklęciem.
-Przepraszam kochanie. Musiałem myśleć o Tobie. Wyjaśniłem cicho patrząc nagląco w tęczówki blondynki , mające jak zawsze idealny odcień lapis -lazuli. Byłem egoistą , Sara dobrze o tym wiedziała. Teraz zamiast odpowiedzieć mocno mnie przytuliła.
-Żeby tylko nic mu się nie stało. Mruknęła półgębkiem nadal będąc myślami gdzie indziej.
*****
Tymczasem Charlie odkrył kolejny element układanki , który mógł być dla nas kartą przetargową w ewentualnych negocjacjach z łowcami.
-Zostaw Sarę i Damona ,, a ona nie pozna prawdy o Dylanie. Warknął przedstawiciel rodu Salvatore do mojego teścia.
-Jeśli chcesz jej pomóc , to wyciągnij ile możesz ze Stephena. Ten facet jest winien jej cierpienia. Pozwól mi tylko się z nią zobaczyć , kiedy już będzie po wszystkim. Poprosił Morgenstern uważnie obserwując twarz klęczącego przy nim młodego bruneta.
-Może później. Teraz ona ma ważniejsze sprawy. Oświadczył spokojnie i zostawił rannego pod opieką Isabelle.
Sara:

"Są bowiem w życiu rzeczy , o które warto walczyć. Do samego końca"
Nawet nie pamiętałam kiedy znalazłam się w samolocie do Nowej Zelandii. Normalny człowiek zapytałby po co poleciałam na drugi koniec globu. Ja jednak miałam swój jasno wyznaczony cel. Przed rozpoczęciem misji wyznaczonej nam przez Erica musiałam się dowiedzieć , co się dzieje z naszymi dziećmi , a te zarówno według moich wizji , jak i informacji pewnych osób przebywały w Gildii magów. Po tym wszystkim czułam przede wszystkim skrajne wyczerpanie , ale nie mogłam sobie pozwolić na sen. Musieliśmy chronić Marco i Sol. Może i byli niezwykli , wciąż jednak pozostawali dziećmi. Oboje z ukochanym byliśmy gotowi oddać życie za ich bezpieczeństwo.
-Masz coś? Mąż spojrzał z nadzieją ściskając moje palce. Jeśli o to chodziło mój mąż był wspaniałym ojcem , zwłaszcza od czasu mojego powrotu. Wszyscy dookoła mówili mi , że dobrze trafiłam , choć nie zawsze tak było.
-Są z Rothenem. Spokojnie. Opiekował się mną do czasu , aż Akkarin się o mnie upomniał.
-Nie podoba mi się ten koleś. -skwitował chłodno mój wampir bawiąc się kosmykiem moich włosów.
Zawsze to robił , gdy się denerwował. Mówił , że to pomaga mu jasno myśleć.
-Skarbie... on jest specyficzny. Ale dobrze go mieć po naszej stronie. Odrzekłam łagodnie głaszcząc policzek ukochanego.
Chwilę później wychwyciłam maleńkie poruszenie na krańcach naszych umysłów. Czułam , że to świadomość naszych pociech , lecz jeszcze przez moment sondowałam otoczenie , by nabrać pewności , że nikt niepożądany nie usłyszy naszej mentalnej wymiany zdań.
-Marco? Wysłałam na wszelki wypadek. Ostrożności nigdy za wiele , zwłaszcza w naszym świecie.
-Mama? Padło nieco wystraszone pytanie z drugiej strony.
-Tak słonko , Sol jest z Tobą?
-Jest , a tata z Tobą? Widzieliśmy co się stało na waszym zebraniu. Akkarin mówi , że zginęło mnóstwo osób.
Cały Marco. Martwił się o nas ,nawet jeśli zdawał sobie sprawę z naszych mocy.
-Nic nam nie jest. Charlie też jest cały i zdrowy/ - Zapewniłam , co wyraźnie uspokoiło chłopca. \
Następnie zaczęły się opowieści z Gildii. Córka z dumą w głosie oznajmiła , że ma mentora , lecz w momencie gdy padło zakazane imię na A Damon zesztywniał.
-O nie , nie dam mu małej. Po moim trupie. Syknął rozwścieczony. Zawsze , gdy używał takiego tonu , wiedziałam , że naprawdę się wkurzył.
-On jest świetnym magiem. Nikt jej tam nie tknie , póki jest jego uczennicą. To dla niej bardzo dobrze.
Chyba mi nie uwierzył , nie powiedział już jednak ani słowa na ten temat. Wziął za to szklankę whisky z tacy podstawionej mu przez stewarda.  Chłopak gapił się na mnie jakbym była miss świata i to również nie wpłynęło zbyt korzystnie na humor mojego małżonka. Po minucie czy dwóch jego cierpliwość się wyczerpała  i warknął obcesowo
-Słuchaj stary , ja wiem , że mam ładną żonę , popatrzyłeś , a teraz spadaj.
-Pani Salvatore , prawda? Zwrócił się do mnie zupełnie ignorując tę złośliwą uwagę.
-To zależy , kto pyta. Odparłam dyplomatycznie tuląc się do Damona.
Musiał to wziąć za potwierdzenie swoich przypuszczeń , ponieważ wręczył mi karteczkę ze słowami:
-Z pozdrowieniami od Sebastiana. Uśmiechnął się obleśnie oblizując wargi i zniknął w pomieszczeniu dla personelu.
Spojrzałam w oczy Damona i ujrzałam w nich takie samo przerażenie jakie miałam w swoich.
-Cholera... Więc jednak... a ja myślałam , że to plotki. Mruknęłam nadal będąc w głębokim szoku.
-Nieważne jak. Musimy się jak najszybciej znaleźć w tej Twojej Gildii.
-I pamiętaj , cokolwiek się stanie .. Kocham Cię. Zanim zdążyłam odpowiedzieć zamknął mi usta namiętnym , pełnym żaru pocałunkiem , a samolot w tym czasie wylądował na nowozelandzkiej ziemi.
Chwyciłam dłoń mojego mężczyzny z nadzieją m że nasze problemy się wkrótce skończą , chowając nieszczęsny liścik w kieszeni zupełnie jakbym chciała zapomnieć o jego istnieniu i tym co może oznaczać dla mojej rodziny.
Jedno było pewne - łowca powrócił do gry.

----------------
Witam kochani. Wróciłam już z wakacji , a wraz ze mną nowy rozdział. Mam nadzieję , że się spodoba. Wkrótce pojawią się kolejne;*
Pozdrawiam , Kama ;*

piątek, 8 sierpnia 2014

Jedna , wielka masakra w Toyes

Sara :
"Jesteś piosenką, której rytm wybija moje serce"
Ed Sheeran - All of stars 

23 sierpnia ok czwartej rano - Florencja , posiadłość Salvatore'ów 

Dziwnie się czułam , ponieważ leciałam samolotem po raz pierwszy od kilku lat. Odkąd zostałam dumną żoną Damona nasze podróże ograniczały się do przemieszczania się między Włochami a Hiszpanią. 
Strasznie żałowałam , ponieważ zarówno moja matka jak i ojciec pochodzili z innych krajów. 
Tata był z Wiednia , mama z okolic Bergen. W chwilach , gdy czułam nostalgię wspominałam , najczęściej oglądając zdjęcia. Dzieci siadały po obu stronach sofy lub na podłodze przy kominku i z właściwą sobie ciekawością patrzyły na kolejne fotografie i zadawały mnóstwo pytań. 
-Mamo? Jakiej drużynie kibicowałaś? Marco patrzył na imponujący stadion piłkarski jak w obrazek. 
Wiedziałam , że będzie z niego kibic. I to zapalony. Często słyszałam , iż sama się tak swego czasu zachowywałam. Miło było wiedzieć , że dziecko jest do Ciebie podobne. 
-W piłce nożnej? Zapytałam biorąc chłopca na kolana i głaszcząc jednocześnie ciemną główkę jego siostry. 
Pokiwał głową z zapałem patrząc mi w oczy. 
-Jeśli drużyny narodowe to Hiszpania , a klub z Barcelony. Odpowiedziałam z uśmiechem. 
-No wiesz? A Włosi to gorsi? Obruszył się ojciec moich pociech , który ze sportem miał tyle wspólnego co ja z medycyną. 
-Włoscy to siatkarze. Sprostowałam , trochę dlatego , żeby go udobruchać , a po drugie , naprawdę tak było. 
Teraz ledwie zwlokłam się z łóżka.  Nigdy nie należałam do rannych ptaszków i zdecydowanie wolałam poleżeć w miękkich poduszkach.  A trzeba dodać , że była czwarta rano.
Pocałowałam męża i niechętnie opuściłam ciepłe wyrko.
-Nie mieli jakiegoś późniejszego lotu? Narzekałam wkładając bluzę niemal po omacku.
-Oj Kicia nawet taka rozczochrana wyglądasz pięknie. Damon  roześmiał się ciepło.
-Tu się zgadzamy kuzynie. Charlie popatrzył na mnie z przekrzywioną głową wyglądając jak zaciekawiony ptak.
-Tylko... no... włożyłaś to na lewą stronę. Oświadczył spokojnie.  Kiedy się uśmiechał wyglądał tak młodo.   Podobało mi się to nastawienie , ale nigdy nie chciałam być z kimś innym. Poza mężem oczywiście.
-Mamo? Marco i Sol wparowali do pokoju , ale córka wsunęła się na kolana zaskoczonego ojca , a syn wtulił się we mnie.
-O co chodzi? Spytaliśmy nieco zbici z tropu. Charlie obserwował całą scenę tak jakby zapomniał po co przyszedł.
-Będziecie uważać? Zapytali , a my od razu zapewniliśmy , że owszem będziemy.
-Nie martwcie się , to tylko zwykłe spotkanie. Kompletna nuda. Oznajmiłam lekkim tonem , choć wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę , że może być niebezpiecznie. Ostatnia rzecz jaką chciałam wprowadzać w rodzinie to panika.
Uściskaliśmy nasze pociechy , w przelocie powiedziałam jeszcze Charliemu
-Dbaj o moje dzieci , proszę . Chłopak w milczeniu skinął głową i musieliśmy ruszać.
Tego samego dnia około 7 rano -Rzym , lotnisko 
Już wiedziałam dlaczego należało zjawić się na odprawie trzy godziny przed odlotem. Kolejki przy bramkach były wręcz koszmarne. Wszyscy dookoła zachowywali się tak głośno , że trudno było wytrzymać.
Damon jak to było do przewidzenia znalazł na to sposób. W słuchawkach na uszach całkowicie odciął się od hałasu i teraz najzwyczajniej w świecie rozwalał zombie w grze na telefonie. Zazdrościłam mu tego rozwiązania , ale sama o nim nie pomyślałam.
Na szczęście mąż zastosował jeszcze jeden bardzo przydatny dar jaki posiadały wampiry.
Chodziło bowiem o zauroczenie , swoistą hipnozę dzięki której śmiertelnicy jedli nam z ręki.
Mimo narzekań innych współpasażerów nie zamierzaliśmy się ograniczać , o ile nie rzucaliśmy się w oczy.
Kiedy tylko znaleźliśmy się na pokładzie odetchnęłam z ulgą. Oparłam głowę o ramię ukochanego i w kilka minut później już spałam.
*****
Rezydencja Morgensternów , Toyes - Francja

Damon :
Taki tłok widziałem tylko raz. W trakcie tej pierwszej narady. Zjawili się dosłownie wszyscy. Począwszy od Rafaela , mojego starego znajomego i przywódcy wampirów z Nowego Jorku Erica Northmana , przez co ważniejszych magów , a kończąc na moim teściu , ojcu Sary - Valentinie.
-Damon , Sara , dobrze , że już jesteście odezwał się Eric wyraźnie zdenerwowany. Wyglądał jak zawsze nienagannie. Ściął swoje blond włosy tak , że sięgały teraz nieco poniżej ramion. Bystre błękitne oczy rozglądały się czujnie dookoła , a uroku dodawał mu dwudniowy zarost. Zamiast garnituru włożył jednak prosty czarny podkoszulek uwydatniający muskulaturę i ciemne jeansy.
-Co się dzieje? Spytałem pół szeptem tak , by słyszała nas Sara , która właśnie weszła w pięknej błękitnej sukni , wyglądającej jak skrzydła motyla. Lekka zwiewna kreacja idealnie podkreślała zgrabną sylwetkę mojej żony. Całości stroju dopełniały szpilki w identycznym odcieniu i komplet diamentowej biżuterii.
Zamiast tradycyjnego warkocza pani Salvatore zdecydowała się na hiszpański kok. Wyglądała prześlicznie.
-Szykują jakąś armię żeby zaatakować demony Lucyfera. Wyjaśnił nam wywracając przy tym oczami , by dać nam do zrozumienia , co o tym pomyśle sądzi.
- È questa data quite're mente? Zapytałem po włosku , wywołując przy tym skrajne reakcje zgromadzonych.
Niektórzy jak Kicia ukryli uśmiech , kolejni zaczęli szeptać , a jeszcze inni spojrzeli na mnie z przyganą.
Grunt to nie zostać obojętnym , ale tak to jest jak się jest tak zajebistym jak ja.
Koniec końców zajęliśmy miejsca i zaczęła się debata. O dziwo Valentine poparł córkę , która stwierdziła , iż nie warto wszczynać z nimi otwartej wojny.
-Jeśli musicie w to angażować moją rodzinę - odezwałem się po chwili , gdy już  zdążyłem przetrawić informacje , które mi podali.
-To zróbmy to tak , żeby nikt nie łączył nas z tą sprawą. Zażądałem  wpatrując się w nich intensywnie.
-To dobra myśl. Ale nasze dzieci musi ktoś chronić , a ja nie chcę , by Charlie miał jakieś podejrzenia.
Sara nawet nie mrugnęła. Mogę z nim porozmawiać. Zaproponowała od razu.
-Mowy nie ma. Ostudziłem natychmiast jej zapał. Wszystko spowodowała rozmowa , z wczorajszego wieczora.
*************
- Serio, koleś - spojrzałem na mojego kuzyna wymownie.
- Pomogłeś mi, w jakimś tam sensie ocaliłeś Sarę i wielkie dzięki ci za to - poklepałem chłopaka po ramieniu, a następnie zacisnąłem pięść wokół jego szyi.
- Jestem ci wdzięczny i na tym poprzestańmy. Staram się, nie fundować członkom rodziny trwałych uszkodzeń, ale jak się nie odpieprzysz od mojej żony, to będę zmuszony złamać tą zasadę - użyłem najbardziej dobitnego tonu, wpatrując się intensywnie w oczy Charliego żeby wiedział, ze nie żartuję. - Łapiesz, stary? - uśmiechnąłem się lekko, na co chłopak pokiwał głową. Puściłem go i otrzepałem dłonią niewidzialny pyłem z jego kurki.
 - Dobry dzieciak.
Akurat wtedy weszła Sara.  Spoglądała na nas wyraźnie zaciekawiona.
-Kochanie? O czymś nie wiem? Cóż to za zebrania po nocy?
-Skarbie , dobrze wiesz , że już skończyłem z hazardem. Spojrzałem na nią poważnie po czym objąłem smukłą talię żony.
-Tłumaczę Charliemu , że igranie z ogniem prowadzi do poparzeń. Uśmiechnąłem się łobuzersko i musnąłem wargi żony.



*****
Wyrwałem się z zamyślenia. Sara spojrzała na mnie zastanawiając się jaką alternatywę zaproponuję.
-Powinniście pojechać z obstawą. Ja, Keenan i Sonia. Eric posłał nam takie spojrzenie , które miało dodać otuchy.
-Sonia tu jest? Oczy blondynki zapłonęły nadzieją.
-Tak . Ale zobaczycie się... Zaczął , ale przerwało nam gwałtowne wejście ludzi odzianych w czarne peleryny.
-No , no rodzina Salvatore prawie w komplecie. Kpiący głos wysokiego blondyna o stalowo- szarym spojrzeniu brzmiał tak jakby przebijał ludzi na wylot.
-Powiedz Saro... Jak się miewają Twoje dzieci? Zagadnął , co sprawiło , że oboje się podnieśliśmy.
W tym samym czasie Sara  wysłała Akkarinowi myśl prosząc by przeniosł Marco i Sol do Gildii oraz wezwał Charliego.
A potem rozgorzała jedna z tych bitew , które zostaną zapamiętane na zawsze

______________
Jak obiecałam nowy rozdział , kolejne po powrocie ;)
Pozdrawiam , Kama ;*

czwartek, 7 sierpnia 2014

Małe ogłoszenie

Nowa notka już się tworzy , dodam ją do soboty , bo potem jadę na dziesięć dni do Łeby ;)
Pozdrawiam ;*

piątek, 1 sierpnia 2014

I'm just a human

Damon :
Patrząc na te wydarzenia z perspektywy czasu , widzę co chciała budować Sara.. Marzyła o tym , by przestać wreszcie wszystkich zbawiać. Wszystkim pomagać. Chciała zabrać mnie i dzieci , by potem skryć się w bezpiecznym miejscu z dala od tego wszystkiego. Ona , tak cudowna żona , matka , a przede wszystkim kobieta powoli z dnia na dzień zaczynała zdawać sobie sprawę z tego , że nie jest w stanie wszystkiego zmienić. Wyglądała na szczęśliwą , gdy ujrzała tych magów. Zrozumiała , że nie jest z tym sama.
Nasz dom w Norwegii był tak naprawdę jej. Opowiedziała mi jego historię w takim dniu jak dziś.
Za oknem prószył śnieg, skrząc się w świetle gwiazd. Sara sama urządziła to wnętrze. Dominującymi kolorami były błękit i biel. Lubiłem tę przestrzeń. By ją ocieplić żona wybrała puchate kapy w kolorze ciepłego brązu. Błękitne ściany ozdabiały dwa obrazy. Jeden przedstawiał jakąś łąkę.
Zastanawiałem się czy to jakieś autentyczne miejsce. Drugi zdecydowanie bardziej hipnotyczny był widokiem zorzy polarnej. Uchwycono ją w taki sposób , że widoczne były wszystkie , pojedyncze wiązki świetlne. Od bieli , przez żółć i łagodny róż , aż do seledynowej zieleni. W tle migotały gwiazdy.
Meble również były białe , ale dzięki kwiatom - chyba orchideom , w kilku kolorach - oraz zdobnemu kominkowi było tu miło i przytulnie.  Na łóżku siedziały dwa piękne , pluszowe misie , które moja żona dostała jeszcze w dzieciństwie.
O dziwo nie skorzystałem z propozycji Charliego , by pójść odreagować dzisiejszy stres w jednym z popularnych klubów. Uznał , że jestem pantoflarzem i zabrał ze sobą Faye.
Cóż , cały ten przyjazd kuzyna , był o tyle korzystny , że uparta łowczyni dała mi spokój. Siedziałem spokojnie w wiklinowym , bujanym fotelu czytając książkę , kiedy w drzwiach ukazała się jasna głowa mojej kobiety.
-Tu jesteś uśmiechnęła się wchodząc , a do mnie po raz kolejny dotarło jaką mam piękną żonę.
-Pomyślałam , że możesz mieć ochotę na whisky. To był ciężki dzień. Kontynuowała podając mi szklankę wypełnioną bursztynowym trunkiem. Zanim ją przyjąłem pociągnąłem blondynkę na swoje kolana. Patrzyła na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami rozbawiona i szczęśliwa.
-Jestem z Ciebie dumny , Saro. Puściłem do niej oczko , a w odpowiedzi zostałem nagrodzony czułym całusem.
-Tak? A z jakiego powodu? Spytała zaczepnie gładząc mnie po ramieniu.
-Dałaś im porządny wycisk zaśmiałem się nawijając na palec pasmo jej włosów i okręcając je leniwym ruchem.
-E tam i tak im odpuściłam/ Sara machnęła lekceważąco drobną dłonią.
-A to znaczy , że już nie chcesz nagrody? Zagaiłem niby od niechcenia . Tęczówki mojej ukochanej rozbłysły ciekawością.
-A jaką przewidujesz? Zapytała z zadziornym uśmiechem na ustach.
-A taką... odparłem zaczynając muskanie łabędziej szyi dziewczyny. Zamruczała jak zadowolony kociak delikatnie odchylając głowę.
-Mmm , podoba mi się. Osądziła rozmarzonym głosem , zabierając się do rozpinania mojej koszuli , ale powstrzymałem ją gestem.
-O nie , najpierw ja. Zastrzegłem przytrzymując jej dłoń i całując subtelnie palce żony.
Posłuchała , a ja niespiesznie całowałem jej dekolt. Objąłem plecy blondynki w taki sposób , że ściśle do mnie przylegała , a następnie powiodłem ręką wzdłuż jej kręgosłupa. Powróciłem do jej warg , spragnionych pieszczot i skubnąłem zębami dolną. Sara przez cały ten czas uważnie obserwowała moje poczynania. Pozwoliłem , by nasze języki spotkały się w namiętnym pocałunku , po chwili zaś ściągnąłem bluzkę Sary. Mimo wszystko jej dłonie nadal wędrowały po moim ciele wykonując coś w rodzaju masażu. Zawędrowałem w okolice piersi swojej partnerki i zacząłem badać je dotykiem , mimo iż nadal były ukryte w białym koronkowym staniku. Widać było , że sprawiało jej to przyjemność , gdyż położyła na nich moje dłonie i uśmiechnęła się uwodzicielsko. Tak byłem tym zajęty , że nie zauważyłem momentu w którym odsunęła pasek moich spodni , które następnie rozpięła i przesunąwszy dłonie wzdłuż moich ud pozbyła się tego elementu mojej garderoby. Nie tracąc czasu muskała wargami skórę moich ramion otwierając drzwi do raju w którym byliśmy tylko we dwoje. Podniosłem się z fotela i nie przestając całować ukochanej Sary położyłem ją na łóżku. Zsunąłem stanik , a następnie zacząłem całować i lizać jej piersi , stymulując dłońmi sutki.
Dziewczyna przymknęła powieki wzdychając i pomrukując. Wiedziałem , że bardzo to lubiła. Delikatnie masowałem jej brzuch zbliżając się do kobiecości. Żona uniosła biodra tak , abym zdjął jej jednocześnie spodnie i bieliznę. Uczyniłem to z przyjemnością zanurzając głowę między udami Sary. Lizałem , ssałem i całowałem jej czuły punkt wsłuchany w przyspieszony oddech wydobywający się z jej gardła.
-Jesteś już wilgotna kochanie. Zauważyłem z satysfakcją wsuwając palce do jej pochwy.
-Tylko dla Ciebie. Wiesz co lubię. Szepnęła nieco zachrypniętym głosem. Trwaliśmy tak przez kilka minut , jednak mój anioł nie byłby sobą , gdyby się nie odwdzięczył. Czułem jej usta dosłownie wszędzie. Od szyi przez tors , brzuch ramiona i nogi , aż do członka , gdzie zatrzymały się na dłużej. Język Sary wykonywał obroty. Najpierw delikatne , głębokie ,  tak bym poczuł je całym sobą. Po chwili nieco przyspieszył , a ja wydałem z siebie pomruk zadowolenia.
-Moja dziewczynka chyba jest niegrzeczna. Zażartowałem , a ona zrobiła niewinną minkę.
-Oskarża mnie pan o coś panie Salvatore? Sara wyraźnie się ze mną droczyła.
-Ależ skąd... Już miała dokończyć , ale wszedłem w nią płynnym ruchem. Zaczerpnęła oddechu wydając z siebie jęk zaskoczenia i rozkoszy jednocześnie. Wsunęła dłoń w moje włosy namiętnie całując moje wargi i poruszając biodrami. całowała namiętnie , zachłannie. Pogłębiałem jej pieszczoty szepcząc
-Mia bella , Kiciu... Kocham Cię szepnąłem jej do ucha i poczułem jak przez jej ciało przeszedł dreszcz.
-I ja kocham Ciebie , pamiętaj. Odszepnęła z uśmiechem.
Nasze ciała idealnie do siebie pasowały , połączone w tańcu. Oboje zaznaliśmy spełnienia.
Było niesamowicie , nierealnie wręcz wspaniale. Nie pragnąłem żadnej innej kobiety. Tylko ona się dla mnie liczyła. Nigdy jej nie oddam. Była cudowna i co ważniejsze tylko moja.
Po wszystkim leżeliśmy z Sarą wtuleni w siebie.
-Co powiesz... na kolejnego dziedzica rodu? Zagadnąłem ją , gdy tak patrzyła mi w oczy.
-Chciałbyś? Zdziwiła się głaszcząc mój policzek.
-Jasne , przecież jesteśmy włoską rodziną. Puściłem Kici oczko a ona mocniej mnie objęła.
-No to.. chyba już zaczęliśmy starania , prawda? zaśmiała się pięknie.
-Prawda. Zgodziłem się całując ją we włosy.

Sara: 

Świat między wierszami
największy ukrył skarb
M. Rodowicz " Łatwopalni"

Rozmowy z magami nigdy nie należały do łatwych. Głównie dlatego , że uwielbiali mówić lakonicznie i zagadkowo, Trochę mnie to denerwowało , ale z drugiej strony... gdybym była członkinią Gildii też nie chciałabym ujawnić zbyt wielu szczegółów. Kiedy Akkarin zabrał nas na bok popatrzył mi głęboko w oczy.
-Ile wie Twój mąż? Zwrócił się z pytaniem na razie ignorując obecność Damona.
-Wszystko. Nie widziałam sensu , by coś przed nim ukrywać. Odrzekłam zgodnie z prawdą. Dowiedziawszy się o przybyciu członków elitarnego zgromadzenia wyjaśniłam ukochanemu jak i kiedy tam trafiłam. Zrobiłam to z dwóch powodów. Jednym była rzecz jasna miłość , drugą chęć uniknięcia niedomówień. Mało prawdopodobne , że ktoś spoza Gildii zrozumiałby te ich zawiłe formułki , a ja nie zamierzałam bawić się ani w zgadywankę , ani też wcielać się w rolę tłumaczki. To było po prostu niewygodne i zbędne w sytuacji , gdy ufałam Damonowi bezgranicznie.
-Usiądźmy. Zaproponowałam doskonale zdając sobie sprawę z faktu , że Wielki Mistrz doznał właśnie największego szoku w życiu. Nikt , absolutnie nikt nie znał tajników naszego stowarzyszenia.
-Sara czyś Ty zwariowała? Warknął na mnie tak jakby miał zamiar mnie uderzyć.
To spowodowało , że Damon wstał od razu.
-Zostaw moją żonę w spokoju. Zażądał takim tonem , że większość osób , by się wystraszyła.
-Mieliśmy rozmawiać o morderstwach , a o dzieciach i ich przyszłości  porozmawiam z mężem sama.
Nalegałam  chyba skutecznie , bo mój dawny mentor zamilkł.
-Charlie , to główny podejrzany w sprawie. Oświadczył tak jakbyśmy o tym nie wiedzieli.
-Nie ma żadnych dowodów , że to on. Odezwałam się nieoczekiwanie dla samej siebie.
-Ufasz demonom? Odbił pałeczkę nasz rozmówca.
Pokręciłam głową przecząco.
-Tego nie powiedziałam, uważam tylko , że ktoś kto przyczynił się do uratowania mi życia nie może być zły do szpilu kości. Mój wampir zerknął na mnie z wdzięcznością , kiedy podeszłam do okna.
-Musimy zobaczyć obrażenia ofiar. Dzięki temu określimy chociaż gatunek tego , co ich zabiło. Myślałam na głos przechadzając się po pomieszczeniu.
-Podobno Wasz syn ma zdolności w tym względzie. Mężczyzna w czerni nawet nie podniósł głosu.
-Mowy nie ma. Marco jest za młody , Sol tym bardziej. Nie zgadzam się.
-Ja też nie.  Poparł mnie mąż przy okazji obejmując moje ramiona.
-Dzieci w to nie mieszany , póki nie będą nowicjuszami w Gildii.
-Przecież wiecie oboje , że będziecie musieli wyjechać.
Zmarszczyłam czoło usiłując się skupić i jednocześnie bębniąc palcami w okienny parapet.
-Ja zostanę z dziećmi. Usłyszeliśmy nagle gdzieś z korytarza. Charlie oparł się nonszalancko o framugę drzwi i wyglądał jakby zarejestrował całą tę wymianę zdań.
Damon spojrzał na swego krewnego tak jakby ten odezwał się po mandaryńsku.
-Ty? Ty zawsze imprezujesz. Prychnął starszy Salvatore.
-Ja też planowałem założyć rodzinę. Zresztą i tak mam interes do Sary  więc...
Spoglądałam na przemian na obu zachodząc w głowę o czym oni u diabła mówili.
Akkarin obserwował moje reakcje , jakby w oczekiwaniu na to , co zrobię. Zazwyczaj zawsze musiałam dołożyć swoje trzy grosze do każdej konwersacji , a teraz milczałam jak zaklęta.
-Tak czy tak , porozmawiamy później. Saro... dziękuję za bycie moim adwokatem. Rzekł na koniec  Charlie z tym swoim ironicznym uśmiechem , który tak często widywałam na co dzień.

************
Tego samego dnia , wieczór. 
Chyba nie muszę mówić jak się czuje kobieta , która kocha się z najcudowniejszym facetem na świecie? To są te chwile w których człowiek wierzy , że poprzednie decyzje były słuszne.
Leżałam całując go z czułością , ciesząc się jego smakiem , bliskością.
-Kochanie? Ty mówisz poważnie? Spytałam kiedy wspomniał o powiększaniu familii Salvatore.
-Sądzisz , że żartowałbym w takiej kwestii? Obruszył się , wpatrując się w moje tęczówki..
-Nie śmiałabym zaśmiałam się skubiąc jego wargę i szepcząc
-Kocham Cię mon cher , Damon. Oznajmiłam mu jeszcze i niedługo potem zapadłam w sen.
****
W tym samym czasie Charlie wrócił z imprezy i stanął pod drzwiami naszej sypialni.
-No no szczęśliwa rodzinka. Ciekawe jak długo. Uśmiechnął się zadziornie obejmując Faye ramieniem.
-No widzę , ktoś tu nie przepada za Sarą. Skwitowała całując chłopaka. On się jedynie uśmiechnął i nie padło już ani jedno słowo.

wtorek, 29 lipca 2014

This is war

Sara:

It's the moment of truth and the moment to lie
The moment to live and the moment to die
The moment to fight, the moment to fight, 
To fight, to fight, to fight
30 seconds to Mars - "This is war"
Są takie dni w życiu , gdy człowiek ma wrażenie , że urodził się na nowo. Do tej pory myślałam , że to rojenia pisarzy- idealistów. Jak zwykle życie zweryfikowało moje poglądy.Musiałam przyjąć do wiadomości ,iż nie wszystko , co zostało zapisane w książkach jest jedynie wytworem ludzkiej fantazji. Sama byłam na to najlepszym dowodem. Jak bowiem nazwać fakt mojej przemiany w wampira , a potem powrót z zaświatów? 
Nie ma dla mnie nic piękniejszego niż obudzić się u boku ukochanego. Czuć ciepło jego ciała , słuchać jego oddechu. Ten kruchy stan szczęścia , którego zawsze pragnęłam wymagał ciągłej pielęgnacji jak egzotyczny kwiat na spłowiałej ziemi. Damon wyglądał tak pięknie , gdy spał. Rysy mu łagodniały , a rzęsy rzucały cień na jego policzek. Mogłabym na niego patrzeć godzinami. Chyba na starość robię się sentymentalna. Pomyślałam zamykając swój pamiętnik i chowając go skrzętnie w szufladzie z drobiazgami.
Już miałam coś zrobić , kiedy do sypialni wpadło młodsze pokolenie familii Salvatore.
Oczywiście narobiło przy tym takiego hałasu , że obudzili ojca. Ten z kolei nakrył głowę poduszką jęcząc :
-Jezu... dacie pospać chociaż w niedzielę?
-Nie! Odpowiedzieliśmy zgodnie całą trójką , a dzieci ściągnęły z głowy Damona prowizoryczny hełm.
Sol postanowiła podjąć radykalne kroki i rzuciła w niego jedną z pomniejszych poduszek. To wystarczyło. Mój mąż bez chwili namysłu chwycił córkę wpół i zaczął łaskotać wywołując serię pisków i śmiechów z jej strony , czemu przypatrywaliśmy się z jej bratem.
Wkrótce potem rozegrała się wielka poduszkowa bitwa. Gdzieś w końcowej fazie mąż przewrócił mnie na plecy i pocałował.
Wiadomo jednak , że nic nie trwa wiecznie. Tym razem było podobnie.
-Saro! Jak dobrze , że wróciłaś. Zarejestrowałam męski głos należący do Stefana. O dziwo powitałam go z ulgą , ponieważ nie miałam ochoty na słowne utarczki z Charliem. Wyplątawszy się ze skotłowanej pościeli i objęć mojego mężczyzny stanęłam obok łóżka. Szwagier przemierzył pokój i objął mnie mocno.
-Jak spałaś? Zapytał zapewne po to , by jakoś zacząć rozmowę.
-Wspaniale , nawet w niebie nie mają tak wygodnych łóżek. Odpowiedziałam szczerze rozbawiona.
-Jak Elena? Zapytałam zaskakując nawet samą siebie
-W sumie nawet nie wiem. Nie rozmawiamy ze sobą od dwóch tygodni. Zaskoczył mnie , ale Damon zręcznie zmienił temat
-Co się dzieje braciszku? Spytał z troską przypatrując mu się uważnie
-Przyjechali magowie z Gildii. I.. Rada...
-Co? Wyrwało nam się zanim pomyśleliśmy.
-Zajmij ich czymś. Rzucił mój wampir wciągając na siebie ubranie.
-Wojna? Mruknęłam pytająco , a on kiwnął głową
-Wojna. Stwierdził pewnym tonem
Znowu.
Damon:


When you have to choose : Do it. Fear is not strange , but you have to think about people you love.
Sara. Kim ona dla mnie była? Wszyscy , których znałem powiedzieliby po prostu: żoną. Ale to nie oddawało uczuć jakimi ją darzyłem. Strzegła mnie , podtrzymywała na duchu , kochała i nigdy nie zawiodła. Jedyna , która mnie rozumiała.
Ta noc była dla nas wyjątkowa. Nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Całe szczęście , że oboje nie potrzebowaliśmy zbyt wiele snu. Obudziłem się około czwartej nad ranem. Moja Kicia smacznie spała. Z czułością odgarnąłem jej kosmyk włosów z twarzy. Starając się nie robić hałasu zszedłem do kuchni po szklankę wody. Przechodząc obok salonu zastałem tam zarówno brata jak i kuzyna. O czymś z ożywieniem dyskutowali.
-Zostaw Sarę. Ona Ci pomoże i bez manipulacji. Mówił mój młodszy brat z przekonaniem w głosie.
-Nie pomoże , jeśli się dowie , co zrobiłem. Charlie westchnął głęboko i zmarszczył brwi.
Miałem nie podsłuchiwać , zazwyczaj tego nie robię , ponieważ nie lubię , gdy ktoś igra w ten sposób ze mną. Słowa kuzyna dodatkowo mnie zdenerwowały. Co on chrzanił do cholery? Czego chce od Sary?
-To było zanim oni się poznali. Uspokoił go Stefan.
W tym momencie miarka się przebrała. Bez zastanowienia wpadłem do pokoju , chwyciłem chłopaka za kołnierz i przycisnąłem do ściany.
-Wiedziałem , że coś jest nie tak . Warknąłem rozwścieczony mocno potrząsając kuzynem.
-Uspokój się. Ona o niczym nie wiedziała. Szukałem jej od miesięcy. I poznałem.
-Nie pozwolę Ci rozpieprzyć mojej rodziny. Prędzej Cię zabiję. Wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Byłem zdecydowany go zabić. Konsekwencje nie były dla mnie ważne.
-Może mi ktoś wyjaśnić , co tu się u diabła wyprawia? Moja blond piękność stanęła w progu i szybko oceniła sytuację.
-Tak się zachowuje bliska rodzina? Rzuciła prychając jak kotka.
-No? Uniosła brew ewidentnie oczekując wyjaśnień z naszej strony.
-On chce mi Cie odebrać. Wyrzuciłem z siebie w końcu. Sara nie odpowiedziała. Usiadła na oparciu fotela , który zajmował mój rodzony brat i skanowała nasze twarze.
-No cóż , jeśli rzeczywiście tak jest to ma problem. Stwierdziła cicho. Widać było , że ta teoria brzmiała w jej odczuciu prawdopodobnie.
-Ja nie... Zaczął Charlie , ale Sara przerwała mu gestem.
-Później. Na razie mamy ważniejsze sprawy. Idziecie? Spytała już w drodze do sali obrad , którą nie wiedzieć dlaczego nazywała Asgardem.
********
To pomieszczenie źle mi się kojarzyło. Byłem w nim dwukrotnie. Wszystkie zebrania bez Sary odbywały się w innym pomieszczeniu. Być może wynikało to z tego , iż bardzo ją szanowano i spotykanie się w takim miejscu jeszcze bardziej uwidaczniało jej nieobecność. W każdym razie sala nadal wywierała wrażenie. Tyle , że tym razem roiło się w niej od... stworzeń. Rozpoznałem kilku łowców , w tym przyrodnią siostrę Sary- Clarissę. Jej płomiennorudy warkocz rzucał się w oczy.
 Najbardziej widoczni byli magowie. Może z powodu tych staroświeckich szat , może tej dziwnej energii emanującej z ich postawy , nie wiedziałem. W sumie było ich tylko czterech. Jeden siwowłosy i wysoki w białym płaszczu , wyglądał jakby był z książki o Potterze. Miałem nadzieję , że łagodne rysy łączą się z łagodnym sercem. Kolejni byli już młodsi. Jeden blondyn w zieleni,  na oko dwudziestokilkuletni. Chyba był spokrewniony z tym starszym jegomościem. Szatyn obok nich ubrany na fioletowo miał w oczach iskierki rozbawienia.
Wszystkie oczy zwróciły się jednak na mężczyznę w czerni. Był niewzruszony , zupełnie obojętny na to , co go otaczało.
-Jezu... Sara odezwała się tuż przy moim uchu .
-Wzięli Wielkiego Mistrza? Po co? Zastanawiała się przez chwilę , nie trwało to długo , bo ów Czarny zabrał głos. Mówił miękko , jednak w słowach dało się wyczuć groźbę , a nawet kpinę.
-Jeśli sądzicie , że marnujecie dla nas czas jesteście w błędzie. Zaczęły się masowe morderstwa. I to nie byle czym.
-Uważacie się za lepszych? Pytał świdrując zgromadzony tłum wzrokiem.
-Akkarin? Sara aż się zachłysnęła. Wystąpiła kilka kroków do przodu i uniosła głowę.
Mag zrzucił kaptur. Teraz można było stwierdzić , że był przystojny. Brunet , włosy delikatnie postawione na żel. I te oczy. Przenikliwe szaro- niebieskie. Na rękawie ubrania miał naszyty jakiś złoty symbol.
-Sara.... Ty tutaj... Zszedł z prowizorycznego podium i od razu uścisnął moją żonę.
-Nic się nie zmieniłaś. Wyszeptał z uśmiechem.
-Ty też się nieźle prezentujesz. Odwdzięczyła się i zaraz dodała
-To mój mąż. Przedstawiła mnie z dumą.
-Damon Salvatore. Powiedziałem ostrożnie , a on uścisnął moją dłoń.
-Miło wiedzieć , że ktoś jest przy mojej przyjaciółce. To z Wami się tu rozmawia? Upewnił się i poprosił nas na stronę.
-Te zabójstwa... to czarna magia.
-A demony? Pani Salvatore myślała na głos wyrażając obawy , które nękały i mnie.
-Myślisz , że to możliwe? Spytałem próbując dojść do siebie. Mimo wszystko nie potrafiłem przyjąć tego do wiadomości. Nie uwierzyłem w to , że za setkami ludzkich dramatów może stać ktoś kogo znałem przez całe życie. Osoba z którą dzieliłem najskrytsze sekrety. Charlie. Mój kuzyn i brat w jednym.
-Pojedziemy do Toyes, Porozmawiamy z kim trzeba. A na razie... zobaczymy , co będzie.
Uśmiechnąłem się delikatnie i przyciągnąłem ukochaną do siebie. Chwilę później poczułem , że czyjeś dłonie oplatają moje nogi. Spojrzałem w dół i dostrzegłem dzieci.
-Damy radę kochani. Sara jak zwykle była optymistką.
I bardzo chciałem , by jej nastawienie przeszło również na mnie.

niedziela, 27 lipca 2014

I've missed you ,honey

Sara :
Być może umrę i już  nigdy nie ujrzę twarzy swoich dzieci i męża. Nie poczuję dotyku jego ust , zapomnę jak pachniał. Damon i ja jednak byliśmy dobrym małżeństwem , kocham go i mam nadzieję , że będzie szczęśliwy . Nawet jeśli beze mnie. Ten wpis pochodził sprzed sześciu miesięcy. W domu nic się nie zmieniło . Ta sama kremowa sofa ozdobna w puchate poduchy , bielusieńki dywan , mahoniowe meble. O upływie czasu świadczyły zdjęcia dzieci stojące na gzymsie kominka. Odsunęłam walizkę i zsunęłam płaszcz z ramion. Na widok twarzy moich dzieci w oczach poczułam łzy . Tyle przegapiłam. Poczułam się jak wyrodna matka. W żołądku miałam gulę , która była efektem strachu goszczącego w każdej komórce mojego ciała. Nagle usłyszałam , że drzwi salonu się otworzyły. Odwróciłam się i wtedy go zobaczyłam. Piękne , błękitne oczy , wysokie kości policzkowe , idealnie zarysowana szczęka i zmysłowe wargi. Ciemne włosy ułożone w modnym artystycznym nieładzie. Ramiona mojego wampira okrywała czarna skórzana kurtka , pod którą założył biały , podkreślający mięśnie brzucha podkoszulek. Całości dopełniały wąskie dżinsy i czarne buty od Armaniego.

Na mój widok źrenice mu się rozszerzyły Po chwili postąpił kilka kroków naprzód jakby nie do końca pewny co powinien zrobić.
-Sara? Nie jesteś iluzją? Wydobył z siebie w końcu głos , który dla mnie był jak ulubiona melodia.

-Nie. Wróciłam do domu odrzekłam uśmiechając się ciepło. To wystarczyło. Mój ukochany w sekundę znalazł się obok porywając mnie w objęcia.
Objęłam jego szyję i niemal rozpaczliwie wpiłam się w jego wargi. Usta ukochanego były cudownie miękkie. Nasze języki się zetknęły  Wplotłam dłoń w jego włosy , a on uniósł mnie na tyle , żeby objąć moje plecy i nadal mnie całował. Ciepło i podniecenie ogarnęły mnie całą.
Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy nasze oczy błyszczały.
-Jak ja za Tobą tęskniłam wyszeptałam wtulona w jego szyję.
-Saro... Kiciu.... Szeptał Damon przygryzając płatek mojego ucha.
Nawet  się nie zorientowałam , że po policzkach ciekną mi łzy,ale Damon starł mi kilka kciukiem.  Był to tak czuły gest , że znów ścisnęło mnie w dołku.
-Bo się poryczę usłyszałam nagle i cała zesztywniałam. Ten głos ... Gdyby mąż nie trzymał mnie w ramionach pomyślałabym , że właśnie wszedł. Puściłam szyję Damona , a on postawił mnie na ziemi , tak bym nie upadła , bo na nogach nie wiedzieć czemu miałam szpilki- chyba będę musiała zabić Beletha. Pomyślałam nie bez uśmiechu. W pewnym sensie byli do siebie podobni,  Damon i diabeł , którego poznałam podczas pobytu w niebie. Obaj woleli , gdy kobieta wyglądała seksownie , czyli miała sukienkę i szpilki.  Ciekawe , może to typowa cecha istot nadnaturalnych? Nie wiedziałam , ale teraz nie miałam głowy do naukowych analiz.
-Przyznaj , że jesteś zazdrosny impotencie. Starszy z panów Salvatore uniósł  prowokacyjnie brew uśmiechając się złośliwie.
-Wyobraź sobie , że moje narządy funkcjonują i to całkiem nieźle kuzynie. Odgryzł się chłopak i zaraz z satysfakcją dodał
-Faye może to potwierdzić.
-Akurat jej wersja jest mało wiarygodna , Charlie odrzekł Damon tonem jakiego używa się w rozmowach z upartymi dziećmi.
-Kuzynie może przedstawisz mnie żonie?  Charlie uniósł brew uśmiechając się sarkastycznie.
Damon nie puścił mnie nawet na chwilę.. Objął mnie w talii i dopiero wtedy zabrał głos
-Saro , skarbie poznaj to jest mój kuzyn , Charlie Salvatore.
Mój mąż dokonał prezentacji , ale czułam , że jest spięty jak podczas rozmowy o pracę.
-Bardzo mi miło Głos nowego członka naszej rodziny był aksamitny i ciepły , ale nie byłam do końca pewna czy mogę mu ufać. Ucałował wierzch mojej dłoni nie spuszczając ze mnie zielonych niczym wiosenne liście oczu.
"Przestań się rumienić" -denerwowałam się sama na siebie i natychmiast ukryłam zmieszanie pod idealną maską uśmiechu. Chodziło o to , że odzywała się we mnie natura łowcy. Coś wewnątrz mojej duszy krzyczało , że ten człowiek to chodzące zagrożenie Był  jednocześnie  pociągający jak Damon. Ale w inny sposób. Od mojego ukochanego biła po prostu aura tajemniczości i wyważona siła ,Charlie natomiast emanował czymś mrocznym ,
 czego jeszcze nie potrafiłam nazwać.. Była tylko jedna osoba u której wyczułam coś podobnego i wcale nie poprawiło mi to humoru.
-Mnie również Odparłam dość chłodno , ale uprzejmie.  Mojego męża musiało to zastanawiać , ponieważ zazwyczaj byłam miła i ciepła. Nikt jednak nie zabrał głosu m bo do pokoju wpadły nasze maluchy. Marco z rozwianymi jasnymi włosami wyhamował dopiero w progu i najpierw popatrzył z uznaniem na młodszą siostrę , która przekroczyła próg chwilę potem. Urosła, ale nadal była prześliczna. Czarne , kręcone włosy opadały jej zgrabną falą na ramiona , a fiołkowe oczy błyszczały radością
-Mówiłam? Zwróciła się do brata patrząc na niego triumfująco.
-Mamo! - Syn zerwał się gwałtownie i wskoczył mi w ramiona , a Sol dołączyła chwilę potem. Znów płakałam , lecz tym razem nie powstrzymywałam łez. Jedno dziecko trzymało moją rękę , drugie tuliło się mocno.
Po dłuższej chwili ukucnęłam patrząc na swoje pociechy.
Mąż po chwili objął mnie mocno od tyłu
-Nigdy więcej nie wyjeżdżaj mamusiu.. Marco złapał moje dłonie a Sol uklękła z drugiej strony.
-On ma rację. Tata był bez Ciebie smutny. My też.. Fiołkowe oczy córki patrzyły szczerze.
-A wiesz , że mieliśmy wizję , o Twoim powrocie?  Pochwalili się i spojrzeli na ojca , który ze śmiechem skinął głową.
-Trzy dni przeżywają. Wywrócił wymownie oczami , na tyle jednak dyskretnie , by dzieci niczego nie zauważyły.
-Wiedziałam , że jesteście niezwykli. Puściłam oczko i usiadłam przy stole.
-Miałaś wyczucie , żeby trafić na indyjski obiad. Kuzyn mojego męża uśmiechnął się przez stół.
-Gotujesz? No proszę to chyba rodzinne.
-Skarbie wina? Spytał mój mąż , a ja od razu się uśmiechnęłam.
Może ten powrót będzie łatwiejszy niż się wszystkim wydaje?
(....)
Trzy godziny później ....
-Saro? Nie przeszkadzam? Ciemna głowa Charliego zamigotała w drzwiach mojej sypialni , a on sam patrzył na mnie jakoś inaczej niż podczas obiadu  Sama nie wiedziałam , czy czegoś sobie nie uroiłam , ale dałabym stówę za to , że w jego tęczówkach błysnęło coś na kształt pożądania. Dziwne wrażenie , ale mogło mi się tylko wydawać , zresztą analiza to była ostatnia rzecz na którą miałam ochotę.
-Nie , nie przeszkadzasz odparłam ostrożnie siadając na wielkim łóżku. Kuzyn mojego męża , spojrzawszy na mnie badawczo zamknął za sobą drzwi i zajął miejsce obok. Musiałam przyznać , że wszyscy panowie z rodziny Salvatore mieli w sobie coś magnetycznego.
-Jak się czujesz? Zagadnął Charlie , cały czas skupiając wzrok na mojej twarzy.
-Nieźle , przyznaję , że ta Twoja mikstura przyniosła skutki. Uśmiechnęłam się delikatnie. Demon przez dłuższy moment milczał , ale samo przebywanie z nim było niepokojące.
-To Twój syn? Charlie dotknął delikatnie ramki ze zdjęciem Marco.
Kiwnęłam głową patrząc w ten sam punkt
-Ma Twoje rysy , kobiety będą za nim szalały. Mój rozmówca puścił mi oczko.
-Tęskniłaś za nimi , co? Zagadnął kiedy się nie odezwałam
-Pewnie , że tak , są wszystkim co mam w życiu cennego. Kiedy urodziłam Marco , a potem Sol poczułam się spełniona i sama myśl , że mogę ich stracić.... Urwałam w pół zdania.
-Mówisz jakbyś już kiedyś to przeżyła. Pan Salvatore przyjrzał mi się badawczo , ale ja pokręciłam głową.
-Nie chcę wspominać niczego , co było zanim wyszłam za Damona.
Odparłam cicho. Chłopak skinął głową.
-Ty byś zrozumiała mruknął do siebie i jeszcze raz na mnie spojrzał  i równie nieoczekiwanie przytulił
-Będziesz nam potrzebna na wojnie Saro. Szepnął wychodząc i zostawiając mnie samą z głową pełną pytań.
Damon :
Never give up. No matter what , If you love someone fight for this .
Sara wróciła. W końcu. Nigdy nie zapomnę dni , kiedy była daleko. Tej dręczącej myśli , że coś jej grozi , a ja nie mogłem zrobić nic , by ją ochronić. Nie darowałbym sobie , gdyby coś jej się stało. Za bardzo ją kochałem. Widziałem , jednak jakiś dziwny rodzaj napięcia między moją żoną , a kuzynem. Ona , tak łagodna kobieta , teraz była napięta jak struna. Znałem ją na tyle , by wiedzieć , że spokój z jakim to wszystko przyjęła był tylko pozory. Sara się bała. A to się zdarzało... chyba tylko wtedy , gdy chodziło o nas. O mnie i dzieciaki. Okręciłem szklankę z whisky w palcach dumając nad tym o co do cholery chodzi . W takiej pozycji zastała mnie dwójka - jak to nazwał Magnus - prawdziwych łowców - Alec i Isabelle.
-No gadaj Damon. Głos zabrał chłopak.
-Co tu jest grane? Spytał prosto z mostu. Za to go lubiłem. Był szczery i nie owijał w bawełnę.
-Izz zarzeka się , że Twój kuzyn to demon. Alec usiadł na dywanie , tyłem do kominka i bawił się frędzlami niebieskiego szalika, patrząc mi w oczy
-Tak , wszyscy panowie z tej rodziny są cudowni. Tyle , że nie świecą. Odparłem wywracając oczami.
-Ale Cię coś trapi. Wtrąciła się jego siostra odrzucając w tył długi , czarny warkocz.
-On pomógł ocalić  Sarę,   masz wobec niego dług , a tego nie lubisz. Stwierdziła stanowczo , a ja nie mógłbym tego lepiej skomentować.
-O jak miło , że mnie obgadujecie. Odezwał się Charlie ze szczytu schodów , prowadzących do naszej sypialni. W głosie mojego krewniaka nie zabrzmiała ani jedna wroga nuta , on mówił o faktach.
-Zamknij się Charlie. Warknęła panna Lightwood ciskając wzrokiem gromy.
-Bo? Padło retoryczne pytanie ze strony jej rozmówcy.
-Bo to Cię nie dotyczy. Zostaw Sarę i Damona w spokoju. Zażądała , aja musiałem przyznać , że wzbudziła mój szacunek.
-Gdyby nie ja , Sara już by nie żyła. Odgryzł się , a ona nie znalazła na to sensownej odpowiedzi. iej Przysłuchiwałbym się dalej tej wymianie zdań , gdyby nie to , że dopadło mnie zwyczajne zmęczenie. Świadomość obecności Sary , wywołała uśmiech na mojej twarzy.
-Jak już rozstrzygniecie te spory , dajcie mi znać. Poprosiłem w międzyczasie podnosząc się z sofy.
-A teraz , pozwólcie , że powiem moim dzieciom dobranoc i przytulę żonę nim zaśnie.
Tak zrobiłem. Gdy wszedłem na górę , dziewczyna odwróciła głowę  by na mnie spojrzeć.
-Nie śpisz , Kiciu? Spytałem siadając na brzegu łóżka i dotykając jej policzka. Pokręciła głową wtulając twarz w moją dłoń.
-Wiesz , że w nocy najlepiej mi się myśli. Powiedziała łagodnie muskając moje wargi
-Opowiesz mi coś? Zapytałem tuląc ją mocno i głęboko zaciągając się znajomym zapachem perfum od Dolce.
-Niech zgadnę. Chcesz wiedzieć jak jest w niebie, Oświadczyła z zadziornym uśmiechem przygryzając kosmyk włosów , a ja zaśmiałem się cicho
-Dobrze mnie znasz kiciu. Szepnąłem przygryzając płatek ucha blondynki i ciągnąc jej dłoń w taki sposób , że położyła się na poduszce.  Pocałowałem ją z pasją i pozwoliłem , by ułożyła głowę na mojej piersi.
A potem przez całą noc słuchałem jej cichego szeptu , kradnąc pocałunki. I zdałem sobie sprawę , że to właśnie jest moja definicja szczęścia


----------------
Po baardzo długiej przerwie publikuję nowy rozdział , więc proszę o wyrozumiałość ;)
Następny zaczynam już jutro ;)
Buziaki ;*