poniedziałek, 17 grudnia 2012

Hunter or vampire?


Kiedy byłam mała zawsze uważałam ,że wampiry są pięknymi istotami. Fizycznie nieskazitelne , silne i potrafiące rządzić ludźmi. Bardzo mi się to podobało przez kilka lat. Z czasem jednak ktoś powiedział ,że moim przeznaczeniem jest zabijanie i władza. Uczyłam się walki i magii ,a komplementy ze strony ojca i podziw łowców sprawiały ,że byłam dobra. Wydawało mi się ,że bycie łowcą to zaszczyt ,którego dostępują nieliczni. Życie jak zwykle zweryfikowało moje poglądy. Wszystko zaczęło się po tym jak poznałam rodzinę mojej mamy. Te wampiry okazywały mi dobroć i ciepło. Punkt przełomowy nastąpił w dniu w którym poznałam Damona. To nie było racjonalne i przemyślane. Zakochałam się i pragnęłam być nieśmiertelną tylko po to by nie bać się ,że ukochany kiedyś będzie musiał żyć beze mnie..
Ale teraz mając szansę na to swoje wieczne życie wcale nie czułam szczęścia. Tylko paniczny strach. Jak będzie? Jak będę mogła zabijać ludzi? Jak będę się żywić i jak będę tłumaczyć dzieciom to kim jestem? A druga sprawa -Dlaczego Damon ,który zawsze mi powtarzał "Nie odbiorę Ci życia" nagle się zgodził? Co ten podlec Klaus mu nagadał?


-Kochanie ,ale... mówiłeś ,że nie pozwolisz... co się stało? Spytałam z troską patrząc mu głęboko w oczy i usiłując coś z nich wyczytać. 

-Zgodzę się ,ale pod jednym warunkiem. Zastrzegłam nie odrywając od niego wzroku

-Skarbie cokolwiek postanowiłeś wspólnie z Klausem chcę mieć pewność ,że Cię nie stracę. Że nic Ci się nie stanie. 
Mówiłam całkiem poważnie. Szczerze mówiąc  to coraz bardziej miałam wątpliwości czy dobrze robię. 

-Obiecaj mi jedno. Że ta przemiana to jedyne wyjście. 

Wcale nie pragnęłam bycia wampirem ,ale Keenan ,ten cholerny egoista zmuszał nas do drastycznych kroków.

Jeżeli tak miałam ich ocalić nic na to nie poradzę. Nigdy nie przyznałabym Damonowi ,że król wróżek był kimś kogo zabiłabym bez mrugnięcia okiem

Kicia u mnie jak w szwajcarskim banku wszystko pewne. Puścił mi oczko jak zawsze łobuzersko uśmiechnięty
-Ja nie żartuję odparłam spokojnie

-Ani ja oświadczył biorąc mnie za rękę. 

-Coś jeszcze? Spytał cicho

-Co on na Tobie wymógł? Zdałam pytanie bezpośrednio

-I... jeszcze jedno kiedy to ma się stać?

-Wracajmy... odpowiedział wymijająco ,ale nie chciałam ciągnąć tematu. Ruszyliśmy szybciej niż poprzednio i już bez słów Widać każde z nas miało swoje myśli. Do domu wróciliśmy około dwudziestej. 
 W drzwiach stali Elena i Stefan.
Matko boska gdzieś Ty była Saro? Damon jej na pewno nic nie jest? Pytał cały czas w tempie karabinu maszynowego. 

-Nie teraz... Damon kochanie ja chyba pójdę wziąć kąpiel Mruknęłam cicho zmęczonym już głosem.
-Jasne Kicia nie ma sprawy . Odpowiedział łagodnie tuląc mnie do siebie.
-No więc? Elena zaczęła grę z serii "sto pytań do..."
-Sara musi być jedną z nas. Musi... przejść przemianę. Oświadczył cicho
-Mowy nie ma. Zareagował natychmiast młodszy z braci Salvatore. 
-Ona jest łowcą... 
Damon prychnął. Wiedzieliśmy przecież wszyscy ,że to mogło się skończyć tragicznie. 
-Idą z nią porozmawiać. Zakomunikował kierując kroki na górę. 
Tymczasem ja leżałam w łóżku i pisząc rozmyślałam o wydarzeniach dzisiejszego dnia.
Damon usiadł ,a po chwili zmienił pozycję na leżącą i objął mnie.
-Nie martw się kochanie. Szepnął czułym tonem głaszcząc mnie po włosach. 
-Teraz pomyśl o czymś miłym. Niedługo nasza księżniczka będzie z nami no i... coraz bliżej święta 
dodał po chwili namysłu  wypowiadając te słowa w rytm melodii z popularnej reklamy.
Nie wytrzymałam i uśmiechnęłam się.
-Nasze pierwsze rodzinne święta szepnęłam całując go namiętnie.

Miał rację. Nie warto martwić się tym co będzie później. Przetrwamy to. Nasza miłość jest wieczna. Liczy się to co tu i teraz,

Something to pay.

Popatrzyłem na Klausa z mieszaniną niedowierzania i złości.
Co on sobie wyobrażał?
Że niby od tak poświęcę rodzinę dla świętego spokoju?
Nigdy.
Chociaż miałbym już do końca swojego wiecznego życia uciekać nigdy nie oddam ani Marco, ani mojej małej kruszynki, a tym bardziej mojej ukochanej Sary.
Żadna z opcji jakie zaproponował Pierwotny nie wchodziła w grę.
Jednak...
- Możemy pogadać na osobności? - rzuciłem posyłając Klausowi wymowne spojrzenie, a ten skinął głową w odpowiedzi.
Trochę wody upłynęło odkąd się poznaliśmy i wiele różnych dziwnych sytuacji już miało miejsce ale wiedziałem jedno.
Hybryda ma łeb na karku i jeżeli zaproponuje się jej dobrą cenę, jest w stanie wiele rzecz załatwić.
Spojrzałem na Sarę i posłałem jej swój charakterystyczny lekko łobuzerski uśmieszek.
- Niedługo wrócę - obiecałem - To zajmie tylko chwilę. A ty Kol - zerknąłem ostrzegawczo na brata Klausa - Wara od mojej żony.

***

Po kilkunastu minutach wiedziałem już wszystko co powinienem, a niekoniecznie chciałbym wiedzieć.
Byliśmy między młotem, a kowadłem ale wiedziałem, że jest jeden, jedyny sposób żeby wybrnąć z tej sytuacji.
Nie podobał mi się i wątpiłem żeby Sara chętnie na niego przystała.
Chociaż jak by się tak zastanowić to .... kiedyś tego chciała...
- W takim razie ustalone - rzucił Klaus ściskając moją dłoń na pożegnanie - Dobiliśmy targu.
- Wykonam swoją część umowy - mruknąłem - Mam tylko bladą nadzieję, że ty swojej nie spieprzysz.
- Spokojna głowa Salvatore - Klaus uśmiechnął się w ten swój ironiczny sposób - Ja nigdy nie zawodzę.
Opuściliśmy gabinet wracając do salonu gdzie moja żona była ewidentnie zamęczana przez towarzystwo młodszego Mikaelsona.
- Dosyć tej zabawy - stwierdziłem stając obok nich - Czas wracać do domu, a ty Kol sprawdź czy cię nie ma gdzie indziej.
- Z pewnością mogę być w łóżku Sary jeśli sobie tego zażyczy - odgryzł się młody.
- Tak samo jak twoje serce może być w mojej garści - powiedział Klaus spoglądając na brata - Pamiętasz co się stało z Elijah.
Kol posłał mu buntownicze spojrzenie ale zaraz wyniósł się z salonu.
- Do zobaczenia panno Saro - Klaus ucałował dłoń mojej żony.
- Pani.. - zaczęła Sara ale poddała się wiedząc, ze poprawianie Klausa jest bez sensu.
Objąłem żonę ramieniem i wyprowadziłem ją z posiadłości.
- O czym rozmawialiście? - zapytała gdy tylko znaleźliśmy się w mustangu.
- O czymś czego nie chcę robić, a muszę - odpowiedziałem zdawkowo.
- Damon - spojrzenie Sary było jak promienie rentgenowskie - Co Ci powiedział Klaus?
Westchnąłem i zatrzymałem samochód na poboczu odwracając się do Sary i spoglądając jej w oczy z powagą.
- Nadal chciałabyś być wampirem? - zapytałem z rezygnacją.

środa, 12 grudnia 2012

Będę walczyć do końca

"Zostań ,bo ta noc ,to ona płacze deszczem,
Tak jak ja ,a Ty przynosisz mi powietrze"

W szybkim tempie przemieszczaliśmy się samochodem Isabelle. Siedziałam ,a właściwie pół leżałam z głową na kolanach Damona. Mąż łagodnym ruchem gładził mnie po włosach,ale czułam napięcie jego mięśni i słyszałam ciche ,włoskie przekleństwa. Był wściekły ,ale nie chciał tej agresji wyładowywać  na mnie. Byłam mu za to wdzięczna ,ponieważ perfidny plan króla letniego dworu postawił nas oboje w sytuacji z której nie było żadnego ,dobrego rozwiązania. Wiedziałam jedno ,za bardzo kochałam Damona ,by po prostu się poddać. Musiałam zebrać wszystkie siły do tej walki. Byłam w końcu łowcą ,a łowcy nie wolno okazać słabości. Przymknęłam oczy ,próbując zasnąć i po prostu o niczym nie myśleć.
Tymczasem moja przyjaciółka wypowiadała na głos wszystko to co siedziało nam w głowach
-Co za pieprzony palant ,żeby się chociaż mścić na dorosłych ,którzy są w stanie się bronić ,ale dziecko... Czy on w ogóle ma sumienie? Jak tak można? Nie dociera do gościa ,że Sara nie będzie jego?
Psioczyła gwałtownie kręcąc kierownicą.
-Mnie zastanawia co innego.-/ Damon zabrał głos.
-Dlaczego u licha na gwałt potrzeba mu żony i to akurat mojej?
W jego oczach błyszczał szczery gniew.
-Nie mam pojęcia. Łowczyni mimo ,że patrzyła na drogę gwałtownie pokręciła głową.
-Gdzie teraz? Magnus? Spytała stojąc już na skrzyżowaniu . Zapaliły się czerwone światła. No cóż pewne ograniczenia dotyczą nawet łowców.
-Nie. Mój mąż  użył tonu tak stanowczego ,że nikt nie ośmieliłby się sprzeciwić
-Magnus jest zbyt oczywisty ,Keenan wie z kim trzymałam do tej pory. Wtrąciłam swoje trzy grosze
Mimo ,że do tej pory nie odzywałam się ani słowem mój umysł, tak wrażliwy po latach szkolenia zagwarantował ,że byłam świadoma toku rozmowy.
-Co mówiłaś Kiciu? Spytał cicho i popatrzył mi uważnie w oczy.
-Musimy przebłagać Klausa. Oświadczyłam lekkim tonem ,a przynajmniej starałam się ,żeby tak brzmiał.
-Czy Ciebie pogrzało do końca Saro? Przyjaciółka zamarła w pół słowa.
Może nie pogrzało ,ale to się chyba nazywa desperacja. Wszystko co mogło ocalić najbliższe mi osoby wchodziło w grę.
-Nie prześpię się z nim ,ale... jeśli będę musiała padnę na kolana. Oświadczyłam spokojnie
-W takim razie kierunek MF.  Zarządziliśmy zgodnie i Izz nie mając wyjścia uległa.
Kurczę dziwnie było tu znów wrócić. Ulice niby te same ,ale osoba ,która tu teraz wracała była całkowicie odmieniona. Wyjeżdżałam jako zdeterminowana ,niepewna ,pragnąca ocalić dwa wampiry dziewczyna ,która doskonale znała reguły swojego życia. Wracałam jako szczęśliwa ,choć przerażona żona Damona i matka jego dzieci. Ciekawiło mnie czy i on ma podobne odczucia ,ale nasza sytuacja nie pozwalała na sentymenty i wspomnienia.
Willa Pierwotnych mieściła się na obrzeżach miasta. Wzniesiona z czarnego obsydianu robiła ogromne wrażenie. Aż westchnęłam.
-Dawno tu nie byłem odezwał się Damon pomagając mi wysiąść.
Pokonaliśmy kilka stopni i stanęliśmy w drzwiach ,które otworzyły się tak szybko jakby ktoś zdawał sobie sprawę z naszego przybycia. Ale o dziwo nie otworzył nam sam Klaus ,a jego brat Kol.
-Damon? Spytał zdziwiony
-Nie święty Mikołaj. rzekł sarkastycznie wywracając oczami. ,a ja zamaskowałam uśmiech. Miło widzieć ,że mimo podbramkowej sytuacji ukochany nie tracił właściwego sobie poczucia humoru.
-A ta przeurocza dama to zapewne Sara. Mężczyzna uśmiechnął się po czym ujął moją dłoń muskając wargami jej wierzch.
-Dobra koniec włażenia w tyłki Kol. Jest Klaus? Panna Lightwood nie bawiła się w dyplomację. Wparowała do środka jak do siebie i bezceremonialnie wyminęła wampira.
-Ostra laska ,lubię takie. Zaśmiał się Damon i zarobił ode mnie kuksańca w żebra.
-Nik cokolwiek robisz przerwij. Ostrzegł go lojalnie brat ,a nasz znajomy podniósł wzrok znad jakichś papierów. Czułam się trochę jak w liceum kiedy po złym zachowaniu szło się na dyrektorski dywanik i zbierało opieprz. Nienawidziłam tego ,ale taka prawda.
-Damon bracie... Mikaelson wstał zza biurka i z szerokim uśmiechem uściskał mojego męża.
-Kopę lat... O jest i urocza panna Sara...
-Pani Sara poprawiłam z automatu. Patrzyłam mu w oczy
-Ciąża Ci służy Saro . Ciągnął takim tonem jakbym się w ogóle nie odezwała.
-Keenan zalazł wam za skórę i szukacie pomocy?
-Skąd wiesz? Pracujesz w FBI? Wyrwało mi się zanim pomyślałam ,że mówię to komuś kogo miałam zabić. Priorytety mi się chyba rypły...
-Mam swoje źródła kochanie odparł z cwaną miną kładąc mi ręce na ramionach
-Są trzy opcje... Zaczął w zamyśleniu.
-I w każdej z nich Wasza córka musi się urodzić już. Damon odbierzesz poród. Stwierdził takim tonem jakby to było dawno zaplanowane.
-Albo... zabijemy Ci syna Saro...
-Mowy nie ma. Odrzekliśmy twardo.
-Albo... zamienisz Sarę w wampira....
Taa chciałabyś przeszło mi przez głowę ,a mina męża świadczyła ,że myśli dokładnie o tym samym. Nie zgodzi się za żadne skarby tego świata. Zawsze uważał ,że bycie wampirem to przekleństwo
-Albo i to jest drastyczna opcja...  Umrzesz Saro. Umrzesz ,a potem Cię reanimujemy. Posłał mi lekki uśmiech .
-W ten sposób ocalicie całą rodzinę... Jasne możesz przystać na układ Pana K ale... nie jesteś taka.
-Gdzie haczyk? Rzuciłam podejrzliwe pytanie.
-O zapłacie pomówimy potem odrzekł Klaus machnąwszy ręką .
Osz się wpakowaliśmy... I co teraz zrobimy?





wtorek, 4 grudnia 2012

I will never be different person

Sara:
Do siedziby łowców ,tym razem przeniesionej chwilowo do Alicante dojechałyśmy po kilku godzinach. Mało ze sobą rozmawiałyśmy. Widać każda z nas była za bardzo zaabsorbowana własnymi myślami. Moje krążyły wokół Damona. Bardzo się o niego martwiłam. Wiedziałam doskonale ,że jest porywczy i często najpierw działa ,a dopiero potem myśli. Afera z Keenanem też nie wpływała korzystnie na całą tę sytuację. Mogliśmy się kochać jak wariaci ,być małżeństwem ,a nawet mieć dzieci ,ale jedno trzeba stwierdzić całkiem serio- normalnymi ludźmi to my nigdy nie będziemy.
-Ty się boisz -Głos Isabelle w tej głębokiej ciszy wdawał się głośny jak huk wystrzału armatniego. Wzdrygnęłam się i dopiero po dłuższej chwili zdołałam zmusić się do zabrania głosu.
-Byłabym idiotką ,gdybym się nie bała. Mój głos był bardzo cichy. Zniknęła gdzieś ta wojownicza dziewczyna,która po to by zrobić na złość ojcu włamywała się na zebrania rady i wygłaszała swoje poglądy ,albo mówiła "Fe ten wampir ma okropny garnitur" ,wywołując przy tym histeryczny atak śmiechu u zgromadzonych na sali. Teraz byłam jak zwiędły kwiat. Siedziałam w samochodzie próbując się uspokoić ,ponieważ pokazywanie łowcom swoich nerwów nie było najlepszym pomysłem.
-Damon sobie poradzi... Spotkacie się i wszystko się wyjaśni. Ton jej głosu zdradzał ,jednak niepokój porównywalny z moim własnym.
-Chodź . Chcę już mieć to za sobą. Powiedziałam twardo wysiadając z samochodu i biorąc przyjaciółkę za rękę.
Skierowałyśmy się od razu do głównej sali w której już zgromadziła się cała rada. Na środku stał ogromny ,rzeźbiony tron.Miejsce zajmował Stephen.
-Co tu się do jasnej cholery dzieje? Spytałam w ramach powitania.
-Saruś jak miło Cię widzieć odrzekł łowca z uśmiechem i wstał.
-Szkoda ,że nie mogę powiedzieć tego samego. Odparłam cicho i zajęłam swoje stałe miejsce.
-Gdzie ojciec? Podjęłam po chwili nie zważając na to ,że nie jesteśmy sami.
-Cóż za troska... Valentine nic nie wie o tym spotkaniu i tak ma pozostać zaznaczył tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Zaraz ,zaraz wait a minute ... Jak to nie wie? Więc o co tu chodzi? Zastanawiałam się gorączkowo.
-Pozwolisz ,że ja wprowadzę Sarę w temat? Odezwał się inny ,dobrze znany mi głos. Męski. Keenan. Co on tu robi?
-O nie ,nie ... Nie ma mowy... Byłam gotowa wyjść stamtąd niemal natychmiast.
-Nie radzę... kochanie wycedził przez zęby. Stanął za moim krzesłem i pochylił się tak ,że czułam jego oddech tuż przy uchu. Siedziałam jak sparaliżowana. Przerażona.
-Czego ode mnie chcesz? Warknęłam już naprawdę zła.
-Zaproponuję Ci pewien układ ,a jeśli będziesz rozsądna... przyjmiesz go i będziesz mi wdzięczna. Oświadczył przypatrując mi się uważnie.
-Jak się miewa Twój synek? Zagadnął  niby obojętnie.
Trafił w czuły punkt. Marco ostatnio kiepsko się czuł ,zapominał ,pytał o tatę. Cholera jasna. Ktoś się bawił naszym kosztem. I to wcale mnie nie dziwiło. Tylko dlaczego to tak bolało?
Nie odezwałam się ani słowem ,ale król wróżek dostrzegł moją minę.
-Coś Ty mu zrobił?   Podniosłam się i stanęłam z mężczyzną twarzą w twarz. Co jak co ,ale o rodzinę byłam gotowa walczyć.
-Skarbie czemu zaraz tak ostro? Spytał niewinnie odgarniając mi z twarzy niesforny kosmyk włosów
-Nie jestem Twoim skarbem.... Zaczęłam groźnie ,a z mojej lewej dłoni aż poleciały niebieskie iskry
-Jeszcze nie. Zaznaczył wróż pewnym siebie tonem
-Do Ciebie nie dociera ,że ja już ma MĘŻA?! Podniosłam głos o oktawę wyżej niż normalnie
-Kochanie nie ma takiego wagonu którego nie da się odczepić. Zacytował stary ,wyświechtany tekst zazdrosnego adoratora
-Jesteś bezczelny wytknęłam mu w odpowiedzi
-I to mnie upodabnia do Damona , la bella Kicia
To przelało czarę goryczy. Skąd on wie jak mówi do mnie mój ślubny do cholery?!
-Nie jesteś ani w połowie taki jak Damon.... Nie jesteś wart nawet jego splunięcia. Uderzyłam go w twarz tak mocno ,że głowa mu odskoczyła ,am nie zabolała ręka.
-To był błąd Saro... wycedził z gniewnym błyskiem w oku.
-Tak? A co Ty możesz? Uniosłam głowę patrząc mu prowokacyjnie w oczy
-Myślę ,że wiele mogę... oznajmił gładko biorąc mnie za rękę.
-Z Twojego syna będzie świetny wróż... szkoda tylko ,że zapomni jak miała na imię jego matka...
-Ty sukinsynu... warknęłam wściekła.  Iskry sypały mi się z oczu. Byłam w stanie zabić i wcale nie żartowałam . Już zaczęłam układać sobie w głowie zaklęcie ,które zamierzałam rzucić ,ale zdarzyły się dwie rzeczy. Po pierwsze zorientowałam się ,że moce mi nie działają ,a po drugie ... wyczułam łowcę w pobliżu Damona. W Dallas. O matko. Za dużo tego jak na mnie jedną...
-Jeszcze się policzymy obiecałam solennie i zanim ktokolwiek zdążył mnie powstrzymać wybiegłam schodami w noc. Dopadłam do drzwi samochodu ,ale jak na złość nie chciały się otworzyć.
W końcu położyłam rękę na klamce i starając się być opanowaną spróbowałam jeszcze raz.
-Sara.... Nie pozwolę Ci prowadzić w takim stanie.
Głos nad moim uchem dochodził jak zza światów. Izz.
-Co ja mam zrobić? Wykrztusiłam w końcu przytulając ją mocno
-Pomyślimy po drodze . Odparła dyplomatycznie i zajęła miejsce od strony kierowcy.
-Pogadamy z Magnusem. On coś wymyśli. A teraz jedziemy do Damona ,bo się pewnie martwi.
No tak. Damon... To o nim i o dzieciach musiałam myśleć przede wszystkim. Ale teraz tak bardzo chciało mi się spać....
(...)
Wnętrze lokalu w Dallas wypełniał dym. Alkohol się wręcz przelewał. Przecisnęłam się przez tłum do baru i zamarłam. Nie dlatego ,że Damon tam był ,w końcu się umówiliśmy. Ale ta brunetka... Boże to się nie dzieje naprawdę. Ja śnię...
-Faye?! Isabelle wypowiedziała na głos to imię i tamta odwróciła się ze słodkim uśmiechem na twarzy.
-Izzy? Sara? Co Wy tutaj robicie? Spytała niby to zaskoczona z ręką uwieszoną na ramieniu mojego męża.
-Kicia... Nareszcie co Cię zatrzymało? Damon wyswobodził się z jej uścisku i podszedł do mnie przyglądając się z troską mojej twarzy.
-Nie tutaj... szepnęłam ciągnąc go za rękę. Widziałam zaskoczenie na jego twarzy ,jednak nie protestował.
-Mamy problem. Oznajmiłam cicho obejmując go za szyję i szukając wsparcia w jego niebieskich oczach..
Przypatrywał mi się uważnie ,z troską.
-Mów... poradzimy sobie zapewnił chowając twarz w moje włosy.
-Keenan wrócił...
Zaczęłam i poczułam ,że Damon mocniej zacisnął ręce na moich ramionach
-Chce odebrać nam Marco... dokończyłam już bliska łez ,zdradziecko czających się w moich oczach
-Kurwa... Zaklął  cicho
-Nie ma prawa... Zaczął niepewnie. Ale w moim spojrzeniu wyczytał coś innego.
-Może... Marco... Staje się faerie ... tak jak on... a ja czuję się przez to lepiej....
-Nie pozwolę mu na to Saro... szepnął mi do ucha.
-Oliwier nam pomoże ... Mówił gorączkowo analizując każde słowo. I... Klaus... dodał po chwili namysłu.
Klaus? Are you kidding me? Chyba wszystkiego bym się spodziewała. Ale to?
-On ma wobec mnie dług kochanie... a jest pierwotnym. Tłumaczył mi cierpliwie.
-Dobra ... Jedziemy... Poddałam się
-Kocham Cię Kiciu -stwierdził całując mnie
-Ja Ciebie też...
Tylko te dwa słowa wystarczyły ,by dodał mi siły. Dla rodziny zrobię wszystko i nigdy nie będę inną osobą.

----------------------
Hej ,hej . ;) Po dłuższej przerwie  piszę nowy rozdział. Kolokwia i studia mnie zaabsorbowały. Mam nadzieję ,że nie zaśniecie.
Pozdrawiam ;*






środa, 21 listopada 2012

Hot Samona :D

Ten post publikuję ,by dać Wam odsapnąć od akcji i pokazać państwa Salvatore jako małżeństwo. Teraz co prawda zaczęłam kuć ,więc nie wiem kiedy kontynuacja ;)
Z dedykacją dla Alexa ;****
Mam nadzieję ,że wiesz dlaczego ;*


Sara
Był piątkowy późny wieczór. No tak. Piątek. Wreszcie nie musiałam się nigdzie spieszyć . Marco spał grzecznie ,a Damon... Damona wcięło jak zwykle na szklaneczkę whisky. Dla mojego męża dzień bez whisky to dzień stracony. Wiedziałam jednak ,że niedługo wróci ,więc postanowiłam mu zrobić niespodziankę. Nie żebym się skarżyła ale dzięki łowcom nasze życie erotyczne ostatnio kulało. Żeby to zmienić włożyłam czarną minisukienkę od Armaniego ,ulubionej marki ukochanego ,a pod spód powędrowała czarno-czerwona koronkowa bielizna ,którą tak lubił. Włączyłam nastrojową muzykę i czekałam ,aż mój luby przywędruje z imprezy..
Długo to nie trwało. Zastał mnie w salonie rozpartą w seksownej pozie na sofie.
-Szczęście w kartach? Spytałam uśmiechając się uwodzicielsko


Mąż popatrzył na mnie uważnie jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu.
-Kiciu wtopiłem zdaje się ze sto tysięcy więc Twoja kiecka od Diora sobie właśnie poszła w pierony...
Sto tysięcy? What the fuck? Damon rabował banki czy co? Pomyślałam ,ale zdawałam sobie sprawę z tego ,że jak powiem to na głos cały romantyzm  szlag trafi. Wstałam i przyciągnąwszy go do siebie obdarzyłam namiętnym pocałunkiem

-Wiesz co mówią ,kto nie ma szczęścia w kartach zaczęłam z uśmiechem
-Ten ma szczęście w miłości dokończył i znów mnie pocałował gładząc po plecach



Po chwili nasze pocałunki stały się zachłanne. Pogłęęiałam każdy z nich jakby od tedi zależało moje życie. Damon wysunął nawet kły ,co oznaczało ,że udzielają mu się silne emocje. Musnął nimi moją szyję śmiejąc się przy tym cicho . Od dawna mu bowiem mówiłam ,że chętnie zostanę wampirem.
-Ja mam wielkie szczęście w miłości mia bella kicia zamruczał mi do ucha ,a ja poczułam jego gorący oddech na swojej skórze .
Zaczęłam rozpinać mu koszulę ,a było to tak chaotyczne ,że poleciały guziki. Serio. No sex i teraz masz...
-Ups... zachichotałam nerwowo słysząc dźwięk spadających na ziemię guzików
-No wiesz... To moja ulubiona koszula ....Wszystko tylko nie koszula od D&G!

-Osz biedna koszula zażartowałam i spojrzałam na niego z miną niewiniątka starając się zachować resztki powagi.
-Wiesz ile ona kosztowała? Damon wydawał się wkurzony
-Nie... Tak na oko... z tysiąc euro? Strzeliłam na poczekaniu ,a on wywrócił oczami.
-Oj kocurku nie dąsaj się zamruczałam pomagając mu oswobodzić ramiona i odrzucając zniszczony ciuch w kąt. Po jakiejś chwili zniszczony ciuch wylądował w kącie ,a ja zaczęłam pieścić ciało męża dotykając i masując jego ramiona ,a pocałunkami zawędrowałam na jego tors.
-Tęskniłam za tym kochanie... szepnęłam nie mogąc przestać się uśmiechać

-I ja tęskniłem Kiciu wyznał mi szczerze po czym delikatnie rozpiął suwak mojej sukienki zaczynając obsypywać moje ciało pocałunkami. Kiedy czułam jego dotyk i pieszczoty zrozumiałam ,że nie oddam go za cholerę i do końca życia będę walczyć o każdy dzień.
-Kocham Cię powiedziałam cicho ,a Damon w odpowiedzi przyłożył usta do mojej szyi pozostawiając na niej malinkę.
-Oznaczam terytorium oznajmił mój wampir z cwaniackim uśmiechem zsuwając mój kusy ciuszek tak ,by odsłaniał piersi ukryte jeszcze pod koronkowym stanikiem
-Pamiętałaś wymruczał zadowolony


-A co myślałeś... wiem co Ci się podoba...
W moim głosie pobrzmiewała pewność siebie zmieszana z czułością i podnieceniem.
-Tak? Taka jesteś cwana?
-Uczę się od mistrza odcięłam się w moment pozbawiając go spodni.
-Ej... Damon się obruszył. Ściągnął mi sukienkę do końca i przesunąwszy dłonie na moje plecy rozpiął mój stanik oblizując wargi na ich widok. Po moim ciele rozeszło się miłe mrowienie ,a włosy opadły na twarz i szyję.
-Czemu tak patrzysz? Spytałam zaskoczona.
-Przypomniałaś mi jaka jesteś piękna odparł całując moje nagie piersi

Zawsze byłam odważna ,jednak rzadko zdarzało mi się ,być tak cholernie stęsknioną za czyjąś bliskością. Za bliskością tego do którego należało moje serce ,a także dusza/
-A to źle? Rzuciłam mu zalotne spojrzenie podczas gdy jego dłonie wędrowały w okolice moich pośladków ściskając je lekko. Pobudzaliśmy się ,a nasze ciała powoli synchronizowały się w tańcu namiętności.. Uśmiechając się łobuzersko Damon zębami pozbył się moich skąpych stringów i zaczął pieścić dłonią moją kobiecość ,co spowodowało ,że jęknęłam cicho . Po dłuższej chwili wszedł we mnie i poczułam się tak jak w ekstazie ,a przed oczami stanęły mi obrazy każdej wspólnej nocy.
Szczerze mówiąc tak bardzo zatraciłam się w doznaniach ,że ledwo docierały do mnie odgłosy z otoczenia. Kochałam go. Nieodwołalnie. Na zabój. Poruszałam rytmicznie biodrami ,a jego ruchy raz były szybsze raz wolniejsze tak byśmy się mogli sobą nasycić do koń
ca.
 

piątek, 16 listopada 2012

Osz jasna cholera

Sara:
Zdaje się ,że mój syn jest jeszcze bardziej niezwykły niż ja sama. To miało swoje zalety ,owszem Marco będzie w stanie lepiej się chronić ,ale była jedna zasadnicza wada. Jeżeli moja "cudowna" rodzinka się o tym dowie to leżymy.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Stefana ,który o dziwo znalazł się tuż za mną ,tak ,że gdy się odwróciłam mogłam go przytulić. Wyobraźnia podsuwała mi najróżniejsze obrazy i to niekoniecznie takie ,które chciałam oglądać.
-Akcja odwołana? Głos mojego szwagra był jak zawsze łagodny ,a ja po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z tego ,że Damon ,gdy chciał mnie uspokoić używał podobnego.
-Tak chyba... chyba tak. Odparłam powoli jakbym nie była do końca pewna swoich słów. Czułam ,że powoli cała ta sprawa zaczyna mnie przerastać. Szlag mnie trafiał na samą myśl o tym co się szykuje w tym cholernym Dallas. Ja po prostu byłam zmęczona. Tak zmęczona ,że chwilami chciałam po prostu położyć się do łóżka i już się nie obudzić. Wiem jak to brzmi w ustach kobiety takiej jak ja -mam wszystko o czym tylko marzyłam -kochającego męża ,syna i kolejnego potomka w drodze. Tak miałam wszystko ,choć tak naprawdę nigdy na to nie zasługiwałam. Więc dlaczego do ciężkiej cholery nie było mi dane spokojne życie ,które oboje zaplanowaliśmy?
-Dobra akcja odwołana ,ale ja muszę wiedzieć co tam zaszło. Oznajmiłam stanowczo patrząc na zgromadzone w pokoju towarzystwo.
-No jedno już wiemy -powiedziała w zamyśleniu Elena. Damon coś zrobił ,coś przez co naraził się Twojej rodzinie.
-Albo został w to wrobiony dodałam cicho ,a w moim głosie pobrzmiewała nutka nadziei.
-Co w takim razie proponujesz? Spytała moja kuzynka ,a ja zauważyłam ,że we mnie wierzyła. To było dziwne uczucie. Od zawsze ze sobą rywalizowałyśmy. Zaczynało się od tak prostych spraw jak uwaga mojego ojca ,a kończyło na moim mężu, Ale jak to w życiu bywa w sytuacji ekstremalnej pewne rzeczy tracą znaczenie.
-Zrobimy to co mówił  Damon pojedziemy do Dallas i  spróbujemy coś wyjaśnić.
Wstałam  i narzuciłam płaszcz na ramiona.
-Sara...  Stefan zatrzymał mnie w drzwiach kładąc mi ręce na ramionach
-Uważaj na siebie szepnął tak jakby wyznawał mi miłość. Skinęłam głową i już  kładłam dłoń na klamce ,gdy drzwi otworzyły się raptownie. Zderzyłam się z Isabelle Lightwood.
Moja przyjaciółka mimo ,że zawsze słynęła z niezwykłej urody teraz wyglądała koszmarnie. Czarny rozchełstany płaszcz ,włosy w nieładzie i tusz spływający po policzkach. Jednym słowem -tragedia.
Rzuciła mi się na szyję i zaczęła łkać spazmatycznie.
-Sa-- Saeaa ja... próbowałam ,ale on... Izzy chlipała mi w rękaw.
-Powoli ,powoli .
Podprowadziłam ją do kanapy i zmusiłam do zajęcia miejsca.
-Valentine on kompletnie oszalał... mówi ,że jeśli się nie zjawisz to skrzywdzi Marco... i... o kurde... Sara Ty jesteś w ciąży osz jasna cholera...
-To jest szantaż stwierdziła cicho panna Gilbert do tej pory jedynie przysłuchująca się rozmowie.
-Witaj w świecie łowców Eleno... skwitowała Isabelle dość oschłym tonem.
-Muszę się spotkać z Damonem... powiedziałam powoli. Wpakował się w jakieś bagno...
-Wpakuje się w jeszcze gorsze jeśli nie pojedziesz ze mną. Izzy pozostawała nieugięta.
-Jedź Saro ja to Damonowi jakoś wyjaśnię. Zaoferowała się Elena ,po raz drugi tego dnia mnie zaskakując.
-Chyba nie mam wyboru... Mruknęłam wstając niechętnie. Skierowałam się wraz z młodą panną Lightwood w stronę jej pikapa i zajęłam miejsce od strony pasażera.
-To kto chce mnie zabić? Spytałam niby wesoło.
-Tak z połowa rady... lekko licząc...
Wow ,hurra jestem wróg publiczny numer jeden jak ten no.. Dillinger
-Zajebiście po prostu odparłam sarkastycznie wywracając oczami.
Damon :

I gdzie tą moją kicię wcięło? Chyba nie poszła na zakupy, nie żebym miał jakieś wąty co do jej hobby ale akurat w tej chwili to nie był odpowiedni moment.
Westchnąłem w stylu " ach te kobiety" ale zaraz pocieszyłem się kieliszkiem whisky.
A może coś jej się stało, przemknęło mi przez myśl po kolejnych dwudziestu minutach lampienia się bez sensu w sufit. Chociaż... nie Sara jest twarda. Moja krew, nawet w tym stanie radzi sobie perfekcyjnie za co ją podziwiam.
Moja kochana kicia.
Uśmiechnąłem się na samą myśl o jej pięknych roziskrzonych oczach i uśmiechu.
Ale ja tu sobie gadu gadu a Sary nadal nie ma.
W końcu Dallas to nie Etiopia.
Chociaż patrząc z innej perspektywy...
Zerknąłem ponownie na zegarek.
Godzina... no nie to już zakrawa na sytuację z żartu z cyklu " a miało być 5 minut."

Cholera co jest Saro? Zastanawiałem się już mocno zaniepokojony. 
Wysłałem żonie wiadomość mentalną "Saro odezwij się. Daj znać ,że nic Ci nie jest."
W tym momencie drzwi się otworzyły. 
"Sara.." pomyślałem z ulgą. 
Ale to nie była Kicia. Ta miała kasztanowe włosy ,śniadą skórę i orzechowe oczy ,a ubrana była w kusą czarną sukienkę. Kim była? Co tu się dzieje?
------------------------------------------------
Póki co na razie tyle. Za fragment Damona dziękuję Alexowi . Słonko jesteś zajebisty i wiesz o tym ;***
Dziękuję też stałym czytelniczkom Oli i Karolinie ;***
W następnym poście dowiecie się kim jest nowa postać ,a także obiecuję kolejną dawkę wspomnień Sary
Pozdrawiam ;*

wtorek, 6 listopada 2012

Póki nas śmierć nie rozłączy

Sara :

Wiecie co jest gorsze niż fakt ,że nie ma przy Was ukochanej  osoby? Zazdrosny nie wiadomo o co szwagier patrzący na Ciebie z taką miną jakbyś mu oznajmiła ,że jesteś z nim w ciąży. Stefan wytrzymał mordercze spojrzenia jakimi zgodnie obdarzyłyśmy go z Eleną ,a potem moja kuzynka się odezwała. Spodziewałam się krzyku i steku przekleństw. Ona jednak zachowała stoicki spokój ,podobnie jak ja wcześniej. W gruncie rzeczy nie przyznałabym się do tego głośno ,ale miałyśmy z panną Gilbert naprawdę dużo wspólnego.
-Dlaczego? Spojrzała w oczy młodszego z braci Salvatore z goryczą i odsunęła się nieco od drzwi ,bo wciąż staliśmy w przedpokoju.
Pytanie przez chwilę wisiało w powietrzu ,a ciszę jaka po nim zapadła można było kroić nożem. Właściwie to nawet zaczęłam Elenie współczuć. Gdybym ja nakryła Damona na podobnym postępku też nie chciałabym przyjąć do wiadomości żadnych racjonalnych argumentów ,ale w tym momencie wolałam się zamknąć ,bo sama żądałam jakichś wyjaśnień.
-Nie wiem co się stało... Saro... -zwrócił się do mnie patrząc mi w oczy. W jego głosie można było dosłyszeć jakąś błagalną nutę. W oczach miał też coś czego nigdy wcześniej nie widziałam-panikę. Jakby szukał u mnie wsparcia.
-Dobra wiecie co? Wy sobie pogadajcie ,a ja się zajmę synem powiedziałam spokojnie mijając ich i rzucając przez ramię
-Nie stójcie tak w przedpokoju to nie dworzec autobusowy...
Nagle poczułam okropny ból głowy i musiałam przytrzymać się ściany ,by nie upaść. Obrazy przesuwały się przed  moimi oczami jak w kalejdoskopie. Damon. Łowcy. Alicante . O. Mój. Boże. O cholera ,o psia jego mać.
Wróciłam do pokoju blada jak trup ,prawie się zataczając.
-Jezu Sara co jest? Mój szwagier zerwał się na równe nogi i natychmiast wziął na ręce.
-Damon... oni... oni mają Damona...
Zanim się zorientowałam z moich oczu popłynęły łzy. Szlag by to. Pomyślałam zaciskając dłonie w pięści. Płakałam ,aż dotarło do mnie ,że po pierwsze płaczę w ramionach chłopaka swojej kuzynki ,który przed chwilą mnie pocałował ,a po drugie płaczem nie ocalę męża.
-Przepraszam zdołałam wreszcie wykrztusić odsuwając się od Stefana i ocierając oczy.
-Sara szczegóły. Chłopak doszedł do siebie ,ujął moje dłonie i popatrzył mi w oczy. Opadłam na kanapę w salonie przymykając oczy i starając się skupić. Tak. Musiałam się dowiedzieć gdzie do cholery zabrali mi męża i co planowali ,bo bez tego niczego nie osiągnę. Jedno wiedziałam na pewno -jak dopadnę swojego brata to zabiję i to z premedytacją. Cholera, Gorzej nie będzie... jeśli Rada chce coś na mnie wymusić to nie mogła wpaść na lepszy pomysł.
-Co robimy? Spytała Elena patrząc to na mnie to na swojego chłopaka.
-My? Uniosłam sceptycznie brew przypatrując jej się uważnie,
-A co myślałaś ,że pojedziesz tam sama? Odgryzła mi się odpowiadając pytaniem na pytanie
-Nie potrzebuję niańki warknęłam gniewnie wstając i zakładając płaszcz.
-Jaki mamy plan?
-Chwilowo planu brak ,idziemy do Magnusa...
-Gdzie? Elena straciła rezon jakby sam fakt pójścia do mojego znajomego mógł narazić ją na śmiertelne niebezpieczeństwo.
-Uratować Damona wyjaśniłam zniecierpliwiona wywracając oczami.
-Nie wiem jak Ty ,ale ja nie zamierzam pakować się łowcom na salony bez żadnego zabezpieczenia Dodałam uśmiechając się złośliwie.

Damon
" Wkurwienie w mojej sytuacji to mało powiedziane.
Jakiś wróżko - świr wrabia mnie w morderstwo kochanki porypanego Keenana, a później nasyła na mnie jej braciszka.
Chwila czy ja go przypadkiem nie zabiłem?
 Zerknąłem na dzieciaka podejrzliwie.
Nie to jeszcze jakiś inny, a może...?
 Cholera wszyscy ci łowcy wyglądają tak samo, zero stylu, zero klasy.
I jak tu się dziwić, że Sara wolała mnie?
- Po pierwsze - złamałem rękę kolesiowi który mnie trzymał - Nie gnieć mi marynarki - skrzywiłem się z dezaprobatą i w sekundę później skręciłem mu kark - Po drugie - spojrzałem na Jonathana - Zapominasz, że nie jestem jakimś tam sobie zwykłym krwiopijcą - uśmiechnąłem się łobuzersko - Pogódź się z tym stary, z Damonem Salvatore nikt nie wygra - puściłem do niego oczko i z pomocą moich super nadnaturalnych mocy przybrałem postać kruka.
Ta mina ... Niezapomniana.
Żałowałem, ze nie mam aparatu no ale trudno się mówi.
 Wzniosłem się na odpowiednią wysokość i z gracją omijając drewniane pociski, wyleciałem przez okno."
Teraz trzeba było powiadomić Sarę. Jeśli ona się narazi ,coś jej się stanie....
Nie nie mogę o tym myśleć. Skupiłem się i  wysłałem mentalny sygnał żonie. Oby tylko nie było za późno...
Sara :
-Mamo... Do pokoju wszedł mój syn Marco. Jego zdolności zaczęły się powoli ujawniać i teraz w jego błękitnych oczach pojawiła się powaga. 
Ukucnęłam przy nim.
-Co się stało Słonko? Spytałam cicho kładąc mu dłonie na ramionach
-Tata mówi ,że nie możesz jechać na Radę macie się spotkać w Dallas...
"Dallas...  czemu tam? Co zaszło wcześniej skoro...
-Marco skarbie...
-Tacie nic nie jest. Uspokoił mnie i popatrzył mi w oczy ,a ja mocno go objęłam. 
Z moich oczu płynęły łzy. Tym razem szczęścia i ulgi.
--------------------------------------------
Kochani i jest nowy post. Za fragment Damona dziękuję Alexowi mojemu ulubionemu panu Salvatore ;* Następnym krokiem będzie akcja Dallas  ii nieoczekiwane odkrycia ;)
 

poniedziałek, 29 października 2012

What now?

Kiedy rankiem w końcu zdążyłam się obudzić i przekręcić na bok zrozumiałam dwie rzeczy. Moje poukładane, idealne życie się rozsypało. Zniknął gdzieś sielski obrazek ze mną ,Damonem i naszym małym Marco w rolach głównych. A wszystko przez jedną ,cholerną osobę. Jednego wróża ,który namieszał mi w głowie. Nie rozstanę się z Damonem. Nigdy. Prędzej umrę niż pozwolę się w tę relację wtrącać. Taa... tra la la . Ja jedno-życie to co innego.
Drugą rzeczą jaką sobie uświadomiłam był brak obecności Damona. Nie musiałam otwierać oczu ,by wyczuć ,że mojego męża nie ma w pobliżu. Wdychałam tylko jego zapach w poduszce. Czułam zapach jego skóry ,szamponu i wody po goleniu.
Nie chciałam otwierać oczu i mierzyć się z nową sytuacją. Ale musiałam. Miałam swoje obowiązki ,byłam w ciąży ,a starsze z dzieci łagodnym głosikiem powiedziało mi ,że jest głodne.
-Już idę kochanie. -Oznajmiłam wstając z łóżka i zarzucając sobie szlafrok na ramiona.
O dziwo mimo ,że wiedziałam o tym ,że Damon mnie kocha i nigdy nie zdradził ,czułam się dziwnie. Nic nie było talk proste jak wcześniej ,a wizja Eleny w uścisku mojego męża wcale mi nie pomagała. Wzięłam głęboki oddech ,przymknęłam na chwilę oczy ,a po chwili zeszłam na dół.
-Tata znowu wyjechał. Stwierdził maluch patrząc mi w oczy,.
-Om wróci mamo szepnął próbując mnie pocieszyć. Kochałam go tak mocno jak jego ojca. Tak bardzo ,że oddałabym za niego życie. Ale nie bałam się ,że Damon nas zostawi. Odczuwałam strach przed tym co zdarzy się po jego powrocie.
-Wiem Marco ,on nas bardzo kocha. Zapewniłam synka tuląc go do siebie mocno.
W gardle czułam gulę. Starałam się ją przełknąć ,a kiedy zdołałam się w miarę opanować zapytałam
-Na co masz ochotę? Stałam już przy kredensie i z uśmiechem oczekiwałam odpowiedzi
-Naleśniki z czekoladą. Odrzekł młody dziedzic rodu Salvatore z przekonaniem ,a ja kolejny raz mogłam się przekonać jak bardzo przypominał mi ukochanego.
Ot normalne. Matka szykująca dziecku śniadanie ,bez problemów w normalnym życiu. Czasem wyobrażałam sobie jak by to było...
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi...
******
Damon:
"Wybacz mi Saro. Wybacz mi wszystko co teraz zrobię" -pomyślałem twardo wysyłając tę myśl w stronę ukochanej żony. Odpowiedziała mi  mentalnie niemal natychmiast.
"Kocham Cię ,skarbie. Kocham zawsze o tym pamiętaj."
Wyobraziłem ją sobie taką łagodną blondynkę siedzącą teraz w domu ,uśmiechającą się do sąsiadów i naszego ogrodnika ,a tak naprawdę moja żona czuła się z każdym dniem coraz gorzej. Mimo ,że dobrze udawała i chroniła się magią widziałem jak choroba ,którą "zawdzięczała" tak naprawdę ojcu. Każdego dnia go za to przeklinałem. Moja żona codziennie płaciła wysoką cenę za naszą miłość. Widziałem jak każdego dnia ukrywa ból ,jak ją mdli i jak walczy o życie każdym oddechem. Dlatego powiedziałem dość.  Nikt już nigdy więcej nie skrzywdzi mojej Kici. Nikt. Tego samego wieczoru spotkałem się w knajpie z Nailem...
Mężczyzna o elfim wyglądzie czekał w ogrodzie dopóki Sara nie usnęła. Zeskoczyłem zwinnie z balkonu i wylądowałem miękko i bezszelestnie w trawie . Nad głową miałem winorośl. Sara ją uwielbiała ,a ja wiedziałem dlaczego. Kiedyś Lily ,jej matka ,którą znałem bardzo dobrze wyjawiła mi ,że jej mała córeczka bardzo lubi zamki. I bajkę o Roszpunce, Wiecie tej księżniczce ,która siedziała w wieży ,ale miała piękne,magicznie wydłużające się włosy dzięki którym uciekła. W tej opowieści dziewczynka ujrzała oczami wyobraźni zamek księcia z bajki. Lilianne siedząc z małą i odtwarzając tę samą historię kiedyś usłyszała "Mamo ja też chcę taki zamek. I księcia też chcę"
"Dostaniesz" odpowiadała i całowała córkę w czoło z tajemniczym uśmiechem.
Cóż zamek dostała... Co do księcia mam wątpliwości.
-Dlaczego mi pomagasz? Spytałem cicho zrównując krok z wróżem.
-Mam swoje powody odparł zapytany lakonicznie tamten i uśmiechając się dwuznacznie.
-Ukrywasz coś przed Keenanem i przed Sarą. Stwierdziłem cicho. Byłem tego naprawdę pewny.
-Dla Ciebie ważne jest to ,że się zemścisz ,a ja będę po Waszej stronie bo lubię Sarę. Nail mówił lekkim tonem ,ale w jego oczach widziałem coś nowego. Jakąś bliżej nieokreśloną żądzę ,której wcześniej tam nie było.
-Co zamierzasz? Spytałem ukrywając fakt ,że dostrzegłem w doradcy króla wróżek jakąkolwiek zmianę.
-To proste. Keenan skrzywdził Sarę ,więc Ty masz prawo zemścić się na jego partnerce. Ton jakim mówił sugerował ,że rozmawiamy o czymś miłym.,choć było raczej zupełnie odwrotnie,
-I co wpadniemy do niej i powiemy "Sorry ,że przeszkadzamy ,ale widzisz Keenan to palant ,a ja muszę się na nim zemścić?" Prychnąłem i uśmiechnąłem się kpiąco w jego stronę.
-Nie. Ale będziesz musiał zabić kilka osób. Oświadczył spokojnie ,a ja kiwnąłem głową.
-Zanim przystąpimy do akcji wypada się czegoś napić ,nie sądzisz?
-Wiesz co stary? Już Cię lubię. Odrzekłem wchodząc do knajpy i zamawiając ukochaną whisky. Sara dobrze mnie znała i kiedyś w żartach nazwała ją moją żoną.
Cóż miała rację. Nail pochylił się i zaczął mi wyjawiać swój plan...
***
Sara:
W drzwiach stał mój szwagier. Piękny ,choć nie tak pociągający jak jego brat.,ale nadal taki sam.
-Stefan? Co Ty tu robisz? Wyrzuciłam z siebie  wciąż w lekkim szoku. Ciemnoblond włosy Stefana były w nieładzie jakby się spieszył na to spotkanie ,a jego zielone oczy płonęły determinacją. Nie odpowiedział na moje pytanie tylko od razu wszedł do środka i popatrzył mi w oczy. Następnie zabrał głos.
-Nie mogę patrzeć jak cierpisz. Jak mój brat codziennie Cię rani.
-Nie chcę rozmawiać o Damonie ,ani o tym co się ostatnio wydarzyło. Odparłam spokojnie wytrzymując jego spojrzenie.
-Dobrze możemy nie rozmawiać. Chłopak zbliżył się do mnie i złożył na moich ustach pocałunek. Zanim zdążyłam pomyśleć po prostu uderzyłam go w twarz.
W tym momencie usłyszałam za plecami gniewny głos
-Co Ty sobie wyobrażasz dziwko? Mało Ci jednego brata ,musisz mieć obu? Elena wyminęła ukochanego i stanęła naprzeciw mnie.
-To ja ją pocałowałem. Odezwał się młodszy Salvatore nim zdążyłam otworzyć usta.
****
Damon:
Z Zabijaniem jest jak z jazdą na rowerze. Kiedy już raz odbierzesz komuś życie nigdy nie zapomnisz tego uczucia, Weszliśmy do komnaty Donii komletnie nie zauważeni. Królewski doradca nasypał czegoś do kielichów strażników i teraz spali jak dzieci. Skierowaliśmy się do pokoju kochanki Keenana i pchnęliśmy drzwi.
Ładna srebrnowłosa dziewczyna siedziała w koszuli nocnej pisząc coś przy mahoniowym biurku. Na dźwięk naszych kroków odwróciła się i wstała przestraszona.
Podszedłem do niej nim otrząsnęła się z szoku i chwyciłem ją za szyję ,tak ,że cała się o mnie opierała.
-Szkoda taka ładna ... mruknąłem jej do ucha i jednym szybkim ruchem skręciłem jej kark. Chwilę się jeszcze szamotała ,ale nie trwało to długo i już jej nie czułem. Była zimna i martwa jak lalka.
Odrzuciłem ciało na podłogę i przez moment panowała cisza.
-Zbieramy się zarządziłem cicho.
Nagle usłyszeliśmy jakiś hałas.
-Przecież mówiłeś ,że straże są uśpione.
-Bo tak jest. Mój wspólnik zachował stoicki spokój.
Nie zdążyłem nic dodać ,bo drzwi komnaty otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wpadła banda odzianych w czerń osobników. Nim się zorientowałem ktoś chwycił mnie mocno i zamknął w żelaznym uścisku
-Teraz już nam nie uciekniesz Damon... Rozległ się w moim uchu kpiący głos brata Sary ,Jonathana.
No pięknie. Łowcy. Tylko ich tu brakowało. I co teraz do cholery...?

niedziela, 21 października 2012

Do you love me Damon?

Zgodnie z obietnicą new post :D

I wanna know what love is
I want you to show me
I wanna feel  what love is
I know you can show me..
Mariah Carey "I  wanna know what love is"
Mówiłam Wam ,że kocham Damona? No właśnie. Kocham jak wariatka całym sercem. A teraz jakiś wróżkowy świr wyglądający jak jakiś cholerny aktor z Hollywood chciał rozbić moje małżeństwo ,bo sobie coś ubzdurał? Pff niedoczekanie. Pomyślałam uparcie wbijając wzrok w swojego ukochanego. Ten z kolei wyglądał jak tykająca bomba zegarowa ,gotowa  w każdej chwili wybuchnąć.
-Nie jesteś jej wart Salvatore. Ani nawet jej spojrzenia. Keenan upajał się tym ,że przez chwilę on ma nad nami przewagę.
-Chociaż raz mówisz do rzeczy. Stwierdził poważnie Damon i spojrzał mi w oczy. W tym jednym spojrzeniu wyczytałam  wszystko. Miłość ,czułość ,ale też skruchę ,niemą prośbę o wybaczenie jakby faktycznie bał się rozwoju wypadków. Nie mogłam pozostać obojętna i przytuliłam go mocno zamykając go w ramionach jak czyniłam czasem z synkiem ,by go uspokoić.
-Och jakie to słodkie zaraz się porzygam. Stwierdził Keenan posyłając mi wymowne spojrzenie.
-Zamknij się -powiedzieliśmy jednocześnie i niemal się uśmiechnęłam.
Damon wziął mnie na kolana mocno obejmując w talii i tuląc do siebie.
-Przeczytaj kochanie. Wróż podał mi oprawny w błękitny aksamit notes i otworzył na jednej ze stron. Data  pochodziła sprzed trzech tygodni. Dokładnie z dnia kiedy zostałam porwana i przeniesiona do posiadłości króla lata.
"Sara zniknęła. Nie ma jej. Być może nie chciała. Ale co mnie to obchodzi? Przecież ona nic dla mnie nie znaczy. Była tylko przygrywką ,zabawką i zastępstwem zarówno Katherine jak i Eleny...." już same te słowa sprawiły ,że zakręciło mi się w głowie.  Jak do cholery... jak? Dlaczego? Zastanawiałam się gorączkowo.
"Piłem whisky ,gdy weszła moja prawdziwa miłość. Elena. Taka piękna z tymi czekoladowymi oczami ,w zwykłym dresie. Od razu ją pocałowałem.
-Damon masz żonę oznajmiła cicho.
-Chrzanić ją odparłem zrywając z niej ciuchy.
Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Było nam dobrze a ja ani przez chwilę nie pomyślałem o matce mojego syna.
-Kocham Cię Eleno ,a moje małżeństwo to farsa. Powiedziałem jej zaraz potem.
Nie czytałam dalej. Łkałam ,a moim ciałem wstrząsały dreszcze.
-Nie... nie  nie... Damon powiedz mi ,że to nieprawda... Błagałam próbując uczepić się strzępków nadziei.
Zdradził mnie z Eleną... od razu stanęła mi przed oczami ta wizja... 
-Damon czy to jest prawda? Zapytałam z rozpaczą w głosie. Nie wierzyłam. Miałam niby cholerne racjonalne dowody ,a mimo to nie chciałam przyjąć do wiadomości tego co miałam przed oczami.
-Nie. Saro... Saro nigdy... nigdy Cię nie zdradziłem... ufasz mi? Boże Sara...
Cały mój makijaż w tym czasie trafił szlag.  Płakałam i nie mogłam  się opanować. Zanim wampir zdołał zareagować rzuciłam się w kierunku naszego kata. Natychmiast zaczęłam go torturować zaklęciami. Po którymś z nich krzesło na którym siedział mężczyzna roztrzaskało się ,a on sam wylądował na podłodze.
-Sara... proszę... szeptał błagalnie ,a ja po dłuższej chwili uległam.
-Wynoś się stąd... natychmiast rozkazałam lodowatym tonem ,ale w tej chwili weszła Elena. Tylko jej tu cholera brakowało.
-Czego chcesz? Napadłam na nią ,ale minęła mnie i podeszła do mojego męża chcąc go pocałować.
-Daj mi święty spokój mam ważniejsze sprawy. Oznajmił cicho
-Nie. Teraz się rozmówimy. Kurwa dopiero teraz zdałam sobie sprawę ile rzeczy w sobie dusiłam.
-Zadowolona? Zadowolona ,że widzisz mnie w tym stanie? Ja mam już dość. Nawet jeśli pieprzyłaś się z moim mężem ... to ja Ci go nie oddam. Zazdrościsz mi  ,że mam rodzinę ,że mnie kocha i zachowujesz się jak zdesperowana dziwka. Mimo ,że wyglądałam tragicznie mówiłam spokojnie.
-A tak dla Twojej wiadomości jestem w ciąży.  Oświadczyłam cicho.
Elenę zamurowało na moment ,ale nie dałam jej czasu by zabrała głos i bezceremonialnie wypchnęłam ją za drzwi.  Po wszystkim wbiegłam na górę do pokoju synka i wreszcie się rozpłakałam dając upust emocjom. Walił mi się świat. Poważnie...
Damon:
Forgive me now for all the times I wasn't there ,for all your downs when you were think I didn't care. But no matter what I do no matter  what they say it's true I'm still crazy in love with you.
Sarah Connor "Still crazy in love"
Moja żona... moja kicia... Moja biedna kicia. Znowu ją zraniono. Nie zdradziłem jej. Nie wiem jak Keenan zaaranżował to wszystko ,ale moją Sarę chciano zranić. Wmówić jej to. A teraz? Jak będzie? Czy mi uwierzy? Czy kocha tak mocno ,że zrozumie? Mimo bólu? Musiałem to sprawdzić ,ale najpierw musiałem dopaść tego gnojka i się zemścić.
Nail stał w progu. Pomożesz mi. Ale później kiedy rozmówię się z Sarą. Oznajmiłem cicho udając się na górę.
-Mogę? Spytałem cicho .
Podniosła głowę i spojrzała na mnie załzawionymi oczami. Skinęła głową ,a wtedy przytuliłem ją mocno i pocałowałem.
-Kocham Cię szeptałem jej w ucho gładząc jej włosy
-Dlaczego? Dlaczego znowu mnie ktoś rani? Spytała zrozpaczona.
-Przejdziemy przez to razem... Obiecuję.  Zapewniłem przytulając jej jasną głowę do mojego ramienia.
Miałem plan. Chciałem odnaleźć partnerkę wróża i sprawić jej ból. Kiedy Sara w końcu usnęła wtulona w mój bok zostawiłem liścik
"Niedługo wrócę. Zadzwonię. Ucałuj Marco. Kocham Cię. D"
Położyłem karteczkę na nocnym stoliku ucałowałem czoło żony odgarniając jej kosmyk jasnych  włosów
Narzuciłem kurtkę i wyszedłem znikając w mroku nocy.
____________
Nie jest idealnie no ale,,, czekam na opinie. Pozdrawiam Kama :*

środa, 17 października 2012

Are you fucking kidding me?

Oboje z Damonem chcieliśmy mieć rodzinę. Już teraz mieliśmy synka ,a ja byłam przy moich mężczyznach naprawdę szczęśliwa. A teraz? Okazało się ,że znowu będę matką. Kurde życie ,jednak jest piękne.
Taa... chciałabyś Saro. Zdawał się pokpiwać ktoś z góry odpowiedzialny za moje przeznaczenie. Wróciwszy z zakupów opadłam na kanapę i ze szklanką zimnej coli w dłoni włączyłam nasz plazmowy telewizor ,który miał ,bodajże czterdzieści pięć cali. Kiedyś zapytałam "Po co nam taki wielki telewizor kochanie? " ,wywrócił wtedy oczami i prychnął"Myślisz ,że na czym będę oglądał mecze Lakersów?" Taa mój mąż i koszykówka... Nie rozumiałam i nie pytałam więcej .  Skakałam po kanałach aż trafiłam na odcinek "Plotkary". Ktoś zapyta po co to oglądam. W końcu fabuła była dość banalna ,a bohaterowie obrzydliwie bogaci i po prostu wredni. Cóż szukałam oryginalnego miejsca na randkę. Ot co. Właśnie w chwili ,gdy spisywałam sobie nazwę jakiejś eleganckiej restauracji ,by potem wybrać się z mężem do Nowego Jorku i przyjrzeć się wszystkiemu z bliska ,gdy trzasnęły drzwi wejściowe
-Damon to Ty? Spytałam w przestrzeń
-Nie ,nie Damon. Odpowiedział mi męski głos ,którego brzmienie najchętniej wymazałabym z pamięci.
-Co Ty tu robisz  do cholery? Rzuciłam gniewnie natychmiast pozbywając się wszelkiej wyczuwalnej  poprzednio w moim głosie czułości.
-Kochanie po co te nerwy? Keenan podszedł do mnie i położył mi ręce na ramionach patrząc przy tym w oczy.
-Mówią ,że złość piękności szkodzi,ale ten ,kto to powiedział najwyraźniej Cię nie spotkał. Ciągnął niezrażony  wróż zaczynając krążyć po moim pięknym perskim dywanie.
-Usiłujesz powiedzieć mi komplement? Spytałam unosząc brew
-Mam dla Ciebie wiadomość. Nie wychodzi Ci to.. oznajmiłam spokojnie z sarkastycznym uśmiechem na ustach.
-Czego chcesz? Warknęłam wściekła. Nie wiedziałam jak to się wszystko działo ,ale ten chłopak niesamowicie działał mi na nerwy. Na sam jego widok moje samopoczucie ulegało diametralnej zmianie ,a cały spokój jakim próbowałam na co dzień się odznaczać szedł w diabły. Co się tu do cholery wyprawia? Co się ze mną dzieje? Zastanawiałam się gorączkowo ,próbując ukryć odczuwane emocje przed moim rozmówcą.
-Wiesz czego chcę odparł ledwie słyszalnym szeptem.
-Przestań walczyć z przeznaczeniem Saro . Zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko i odgarnął mi niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Damon Cię nie kocha...
No nie ,on znowu to samo. To się powoli robiło nudne. Gadał jak zdarta płyta..
-Taak? Ty nie wiesz czym jest miłość. Wytknęłam mu i zanim zdążył zaprotestować brnęłam dalej z moją tyradą.
-Każda dziewczyna z którą byłeś do tej pory wysłuchiwała tego samego kitu "Będę Cię kochał do końca świata ,a Ty będziesz królową u mego boku" Zacytowałam zjadliwie nie spuszczając z niego uważnego wzroku.
Chłopak wyglądał jakby dostał w twarz i już myślałam ,że wybuchnie obrzucając mnie przy okazji stekiem najgorszych wyzwisk jakie tylko mogłam wymyślić. Nie doceniłam go jednak.
Bez żenady przeszedł przez salon i posadziwszy mnie z powrotem na kremowej skórzanej sofie objął mnie ramieniem
-Ja nie wiem co to miłość? Zamruczał mi do ucha.
-Zaraz się przekonamy ma cherrie. Uśmiechnął się przebiegle i zanim zdążyłam choćby mrugnąć zmienił pokój w którym siedziałam z włoskiej rezydencji państwa Salvatore w salę pałacu  w Wersalu.
Musiałam -choć rzecz jasna niechętnie- ,że wywarło to na mnie niemałe wrażenie,
-Ty kochasz Francję Saro. Mówił cicho król lata tak jakby czytał mu w myślach i faktycznie miał rację ,ale rzecz jasna ,nie zamierzałam komentować tego na głos i co ważniejsze dać mu satysfakcji z tego powodu.
-No i? Spytałam niedbałym tonem przypominając sobie jak Damon zachowywał się czasem ,gdy chciał się pozbyć natrętnej wielbicielki.
-Mogę dać Ci o wiele ,wiele więcej  rzekł całkiem poważnie i zanim kiwnęłam choćby małym palcem dłoni zafundował nam wykwitną kolację. Kuchnia hiszpańska ,generalnie -jak to ujmowały moje znajome -full wypas. Następnie zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów ,cmoknął z dezaprobatą  i powiedział
-Niepotrzebnie skrywasz takie wdzięki pod tym workowatym ubraniem...
-A co Ty jesteś Karl Lagerfeld? Zakpiłam starając się nie tracić rezonu. Siedziałam w  końcu z facetem ,który usiłował mi wmówić ,że zostanę jego żoną. No heloł chyba mnie pogięło. Powinnam teraz wstać i stanowczo oświadczyć ,że nie mam ochoty ciągnąć tej bezsensownej gierki ,bo kocham tylko jednego chłopaka i on ma na imię Damon. Tylko ,że był jeden mały problem chcąc się go wreszcie pozbyć ze swojego i tak już skomplikowanego życia zamierzałam mu znaleźć w końcu jakąś dziewczynę ,która byłaby nim naprawdę zainteresowana.  A żeby to osiągnąć musiałam grać na zwłokę.
-Dresy są wygodne -oznajmiłam takim tonem jakbym odkryła Amerykę.
-Tak kotku zgodził się o dziwo zerkając na mój różowy dresik z kolekcji Hello Kitty ,prześmiewczy prezent od mojego męża ,który oświadczył mi wtedy "Teraz wyglądasz naprawdę słodko kiciu" popłakałam się wtedy ze śmiechu.
-Ale ciągnął wróż wyrywając mnie z zamyślenia . Niegodny mojej królowej lata.
-Nie jestem Twoją królową warknęłam oburzona ,już któryś raz ,bo podobne rozmowy odbywaliśmy niemal każdego wieczoru w jego wypasionym lofcie.
-Daj mi szansę szepnął łagodnie odgarniając mi kosmyk jasnych włosów za ucho i spoglądając mi głęboko w oczy. Oczywiście moje cudne wdzianko dla małych dziewczynek zostało zastąpione przez złotą suknię bez ramiączek wysadzaną maleńkimi kryształkami górskimi od Swarovskiego. Była naprawdę piękna.
-Od razu lepiej -stwierdził patrząc na mnie z podziwem w oczach.
Kiedy nie zabrałam głosu  kontynuował.
-Pozwolisz ,że zjemy razem kolację? Nalał mi kieliszek czerwonego wina i wręczył mi.
-Powiedz mi tęsknisz za matką? Zagadnął mnie niespodziewanie. Jego spojrzenie sugerowało ,że pytał poważnie.
Skinęłam głową i zanim się zorientowałam wyrzuciłam z siebie
-Tęsknię każdego pieprzonego dnia i nic mi to nie daje. Nic mi nie wyjaśniła ,nie przygotowała mnie na coś takiego. Załkałam siąkając nosem.
Chłopak przysunął się i pogładził mnie po policzku. Zanim zdążyłam zareagować musnął moje wargi ,a ja poczułam ich ciepło. To nie było nic w stylu "odkryłam ,że go kocham" ,ale jakaś inna magia. Keenan całował głęboko i czule.
-Kiciu? Rozległo się w progu wołanie Damona . Wampir zamarł.
-Kurwa koleś odpieprz się wreszcie od mojej żony...
Odkleił go ode mnie i chwycił za kołnierz koszuli ,po czym uderzył go mocno w twarz. Zaczęłam drzeć.
-Damon proszę... zaczęłam błagalnie. Ja nie...
-Wiem kochanie. odparł zwracając się do wróża.
-Teraz załatwimy to jak mężczyźni. Oznajmił groźnie i pobladł na widok jakiegoś przedmiotu w dłoni rywala.
-Skąd to masz? Wycedził przez zęby a jego ton diametralnie się zmienił. Pobrzmiewał w nim strach. Wstałam podchodząc do obu. I nagle zrozumiałam. Pamiętnik mojego Damona. Co to za gierka?
------------------------------------------
Na razie kończę ,by Was zaciekawić ;) Czekam na opinie;)



poniedziałek, 15 października 2012

środa, 3 października 2012

A miało być tak pięknie...


Od kiedy wyszłam za Damona byłam naprawdę szczęśliwa. Pierwszy raz w życiu nie martwiłam się o to czy jutro obudzę się u boku ukochanego ,bo wiedziałam ,że tak właśnie będzie. Lubiłam mu sprawić przyjemność najdrobniejszym nawet gestem. Promienie słońca wpadające przez okno sprawiły ,że otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do siebie. Po upojnej nocy trudno mi było ukryć swoje uczucia.
W świetnym nastroju wstałam z łóżka ,włożyłam puszysty biały szlafrok i powędrowałam najpierw do pokoiku mojego synka Marco ,a następnie do kuchni by przygotować śniadanie.
Nastawiłam cicho radio i zaczęłam przygotowywać francuskie tosty i jajecznicę z pomidorami.
Chwilę później poczułam ciepłe dłonie obejmujące mnie w pasie ,a zaraz potem w moim uchu rozległ się ciepły głos
-Cześć kiciu. Mąż ucałował mój policzek odgarniając mi włosy
-Witam panie hrabio.. odparłam zaczepnie.
-Wyspany? Spytałam cicho
-A no tu akurat nie bardzo... popatrzył na mnie z udawanym oburzeniem
-A to dlaczego? Drążyłam temat drocząc się z nim
-Powinna pani znać powody zamruczał uwodzicielsko odwracając mnie do siebie i składając na moich wargach namiętny pocałunek



-Chyba sobie coś przypominam. Zachichotałam i przytuliłam się do niego
-Zaraz będzie śniadanie dodałam z uśmiechem i zaczęłam rozstawiać talerze.
-Daj pomogę Ty sobie usiądź i zajmij się tym panem
Puścił mi oczko wskazując naszego synka
Posłuchałam i rzeczywiście przysiadłam na krześle karmiąc dziecko. Maluch utkwił oczy w Damonie i nagle powiedział pewnie jakby tylko czekał na okazję
-Tata...
Na chwilę mnie zatkało. Mąż także przerwał zajęcie odwracając się w naszą stronę
-No co? Spytałam śmiejąc się.
-Przecież... to nie ja się odezwałam... 
-Wiem ,ale... nasz syn właśnie wypowiedział pierwsze słowo... 
Głos  Damona lekko drżał zdradzając wzruszenie.
Wziął chłopca na kolana i ucałował jego czoło.
-Najwyższy czas oznajmiłam z uśmiechem i spytałam
-Co moi panowie powiedzą na wycieczkę? Zagadnęłam siadając do stołu i spoglądając na nich z błyskiem w oku
-Chcesz znowu zrobić zakupy? Spytał Damon unosząc brew
-Udam ,że tego nie słyszałam odparłam nakładając sobie porcję jajecznicy.
-Kotku czy ktoś Ci mówił ,że pysznie gotujesz? 
Już miałam odpowiedzieć ,gdy poczułam falę mdłości.  Zerwałam się z miejsca i w ekspresowym tempie znalazłam  się w łazience.
-Sara? Damon znalazł się pod drzwiami w chwilę później.
Oboje wiedzieliśmy co to oznacza....
****



-Sara zbieraj się już ,bo się spóźnimy... Ton mojej matki wyraźnie wskazywał na to ,że traci cierpliwość.
-Już idę! Rzuciłam i chwytając małą torebeczkę zbiegłam na dół.
Nienawidziłam zjazdów rodzinnych i pompy. A teraz? O zgrozo ,pakowałam się prosto w paszczę lwa.
No ,ale obowiązki to obowiązki. Wzięłam głęboki oddech i wsiadłam do samochodu.
-Ta sukienka jest zdecydowanie za odważna. Rzuciła Lily zerkając na mnie we wstecznym lusterku
-Jest czarna? Jest. Więc pasuje do okazji. Skwitowałam i nie powiedziałam więcej ani słowa.
Byłam pogrążona w myślach. Apatyczna i nieobecna. Jak to się mogło stać? Jak? W głowie mi się to nie mieściło.
Wkrótce dotarłyśmy do miasteczka. Pogoda doskonale wpasowała się w mój nastrój. Lało jak z cebra




Mystic Fall's niewiele się zmieniło od czasu ,gdy odwiedziłam je ostatnim razem. Te same ulice ,sklepy i stare domy pamiętające wojnę secesyjną. Boże ,marzyłam ,żeby już wyjechać ,albo stać się niewidzialna. Tłum żałobników tylko pogorszył sprawę. Nie mogłam znieść oskarżycielskich​ spojrzeń ,złośliwych chichotów i nerwowych szeptów ,kiedy przechodziłam obok.
Spuściłam głowę starając się nie reagować. To było trudne ,zwłaszcza ,że za każdym razem widziałam jego twarz.. Twarz chłopaka ,który kiedyś był moim przyjacielem ,a podczas ostatniej rozmowy patrzył na mnie z taką nienawiścią w oczach ,że na samo wspomnienie przechodziły mnie ciarki. Zawsze mówiłam do niego Harry. Był podobny do młodszego z brytyjskich książąt .
-Co tu robisz? Z zamyślenia wyrwał mnie głos Eleny.
-To Twoja wina ,że zginął. Wyrzuciła z siebie jednym tchem
-Ach tak? Nikt mu nie kazał się we mnie zakochiwać i wstępować do kręgu.
Nie krzyczałam. Łzy i złość dawno mi przeszły . Teraz mówiłam tonem wypranym z wszelkich uczuć.
-To Ty mu powiedziałaś o artefakcie na Cape Cod.
-I co z tego? Nie wysłałam go tam. Odcięłam się i przeszłam przez cmentarną bramę.
-
-Nigdy Ci tego nie wybaczę. Jesteś łowcą ,powinnaś była go chronić. Elena zagrodziła mi drogę i popatrzyła w oczy i położyła ręce na biodrach
-Skończmy tę rozmowę. Z nas dwóch to Ty bardziej skrzywdziłaś Adama. Podle nim manipulowałaś i nie zaprzeczaj.




Na szczęście nie musiałam słuchać odpowiedzi kuzynki ,bo podeszli do nas rodzice Adama. Jego ojciec wyglądał jakby w ciągu ostatnich dni postarzał się o dziesięć lat. .
-Saro... jego głos również brzmiał jakby dochodził z zaświatów.
Z trudem powstrzymałam się od nerwowego drgnięcia. Nim jednak zdążyłam zareagować mężczyzna objął mnie mocno i zaczął płakać.
Byłam tak wstrząśnięta ,że mało nie zemdlałam.
-On tak wcale nie myślał... On Cię cenił.
Wychrypiał wreszcie kiedy się opanował.
Nie miałam pojęcia ,że Adam wspomniał ojcu o naszej ostatniej kłótni i o ile to było możliwe poczułam się jeszcze gorzej. .
-Przepraszam... wykrztusiłam kiedy wreszcie mnie puścił.
Musiałam się stamtąd wynieść i to jak najprędzej. Skoro to ja byłam odpowiedzialna za śmierć Adama nie powinno mnie tam w ogóle być.,
Szłam cmentarnymi alejkami ,mijając groby ,kiedy nagle usłyszałam przyciszone głosy.
Jeden z nich rozpoznałam natychmiast.
Elena. Drugi należał do jakieś ciemnowłosej ,ładnej dziewczyny ,której imienia nie znałam.
-Jesteś pewna ,że ona niczego nie podejrzewa?
Głos panny Gilbert brzmiał niepewnie.
-A jak myślisz ,głupia? Nie bez powodu przewodniczę kręgowi. Warknęła jej towarzyszka
-Dobra nie złość się Faye ,wolę się upewnić
-Spokojnie ona nawet nie podejrzewa ,że maczałam w tym palce.
-Sfałszowałaś list ...
Reszty nie musiałam słuchać. Domyśliłam się.
 Tak zaczął się mój konflikt z panną Gilbert ,który zaognił się jeszcze ,kiedy wyszłam za starszego z braci Salvatore.  Keenan doskonale o tym  wiedział i zamierzał niecnie wykorzystać...
-To ją zabije... mówili doradcy króla lata   kręcąc z niedowierzaniem głowami.
-To moja sprawa jak to rozegram uparł się chłopak spoglądając na nich władczo splatając ręce
-Póki co przygotujcie wszystko i sprowadźcie ją tu. dodał łagodniej
Ta nieprzyjemna misja przypadła w udziale Nailowi....



sobota, 22 września 2012

Małżeńskie igraszki i cudowne zmartwychwstanie...


Znacie określenie "matka Polka"? No właśnie. Widzicie blondynkę z naręczem dziecięcych śpioszków ,z podkrążonymi oczami ,która jest w stanie zabić za jedno słowo ,bo dobija ją perspektywa siedzenia z dzieckiem 24/24 ? Cóż do mnie pasowało tylko matka ,bo Polką nie byłam. Poza tym spędzając czas z Marco byłam szczęśliwa.
Prasowałam nuciłam coś pod nosem i mówiłam do synka
-Zobaczysz Słonko tata zabierze nas do Barcelony i będą wakacje życia... Rozmarzona nie zauważyłam ,że nie jestem sama.
-Damon to Ty? Spytałam wychylając głowę z pokoju
-Kicia czy Ty naprawdę musiałaś wymyślić sobie te karczochy? Rzucił zasapany z mnóstwem toreb w ręku
-A co Ty masz do karczochów? Odpowiedziałam śmiejąc się
-To ,że nie czuję nóg ,bo w normalnym sklepie nie sprzedają tego Twojego cuda...
-Oj moje biedactwo zachichotałam i cmoknęłam go w usta na powitanie
-Co tu się stało? Bawisz się w "Perfekcyjną panią domu?

Nie muszę zapominasz ,że ja już nią jestem odparłam z zadziornym uśmiechem
-Zaiste skromność Twa rzuca mnie wprost na kolana zażartował podchodząc do łóżeczka

Chciało mi się śmiać ,bo to był to nasz prywatny żart. Zawsze kiedy byliśmy w dobrych nastrojach przechodziliśmy na szlachecką mowę.
-Wiem ,ale za to mnie kochasz odcięłam się i prztyknęłam go w nos
-Amigo co ta Twoja mama kombinuje?
Zwrócił się do synka tuląc go do siebie. Nadrabiał zaległości ,fakt .
-On Ci nie powie wiesz o tym ...
Chcesz przekonać kilkumiesięczne dziecko do mówienia?
Uniosłam brew


-Kicia zapominasz ,że to moje dziecko i jest nieprzeciętnie inteligentne
-Tak? I chcesz półroczne dziecko nauczyć mówić po włosku? Już to widzę
Wywróciłam oczami wymownie
-Saro... No wiesz co? A gdzie wiara w męża?
-Jest ,jest nie martw się ,a teraz siadaj ,bo musisz być głodny
-Owszem czytasz mi w myślach tylko jest mały problem
Oznajmił uśmiechając się chytrze


-Jaki? Spytałam nawet się nie odwracając się nawet ,by ukryć uśmiech satysfakcji-No wiesz... Damon podszedł do mnie i objął mnie w talii odgarniając mi włosy i całując mnie w szyję \
j?-Więc może rzuć to w cholerę i zajmijmy się czymś przyjemniejszym . -Kusił mnie -Przyjemniejszym​ ,mówisz? Na przykład czym?-Na przykład tym... odparł odwracając mnie twarzą do siebie i całując zachłannie moje wargi.-Albo tym... Dodał zaczynając rozpinanie guzików mojej bluzki i całując ponownie moją szyję-Mhm.. Jesteś bardzo przekonujący Salvatore...-Kochanie zapominasz ,że jestem cholernie przystojnym facetem ,a kuszenie to moja specjalność Powiedział puszczając mi oczko
-Ha ha taki pewny jesteś? Zapytałam całując go. 
Poczułam ,że wziął mnie na ręce ,a ja objęłam go za szyję całując go zachłannie. Moja koszula wylądowała na podłodze. Damon bez ceregieli powędrowały na moje plecy i odpiął mój stanik. .Tak się drocząc dotarliśmy do sypialni ,a Damon otworzył kopniakiem jej drzwi
Pokój do którego weszliśmy wyglądał tak jakbym zaplanowała to co właśnie miało się wydarzyć. Zaciągnięte zasłony z grubego aksamitu w kolorze czerwonego wina ,palące się dookoła świece i zapach kadzidełek unoszący się w powietrzu

-Przygotowałaś się kicia Powiedział z uznaniem znowu mnie całując
-Raczej nie inaczej zaśmiałam się ,a Damon położył mnie na  łóżku w satynowej pościeli. 
Całował mnie przez chwilę po czym zaczął  pieścić moje piersi .
Zmieniłam pozycję i uklękłam dokładnie naprzeciw niego całując jego szyję i tors. W tym  samym czasie Damon gładził moje uda i łydki.
-Moja kicia....
Szepnął czule. Nagle chwycił mnie w talii powalając na poduszki. 
-Leżysz zaśmiał się triumfalnie i zszedł z pieszczotami na moją kobiecość. 
Jęknęłam cicho i pozbyłam się jego dżinsów ,które wydały dziwny dźwięk. 
-Oho... chyba drogie dżinsy od Versace trafił szlag. ... Stwierdziłam posyłając mu uśmiech w stylu "Wybacz kochanie" 
-Chrzanić to... Zaśmiał się Damon ,a ja dobrałam się do jego męskości.
Syknął i zaczął mruczeć. 
Ponownie się położyliśmy i nie przerywając pieszczot i pocałunków zaczęliśmy się kochać. Czując w sobie Damona byłam szczęśliwa jak nigdy. Wszedł we mnie a ja zaczęłam poruszać biodrami. .
-Kocham Cię szepnęliśmy  oboje i uśmiechnęliśmy się do siebie
Po wszystkim przytuliliśmy się.
-Teraz jestem głodny zażartował i poczochrał mi włosy
(...)

-Ale nie rozumiesz do cholery ,że Sary tu NIE MA?!
Wrzasnęła pani Lightwood już naprawdę zniecierpliwiona​​
-To ją znajdź ,wytrzaśnij choćby spod ziemi ,w dupie mam jak to zrobisz May Stephen nie przebierał w słowach
-Ona już zdecydowała Marco zostaje z nimi ,a dopóki nie ujawnią się jego zdolności nie mamy podstaw do tego ,żeby ich nękać tłumaczyła już chyba setny raz chodząc nerwowo po salonie
Właśnie wtedy rozległo się pukanie do drzwi i niedługo potem pojawiła się ciemna głowa Izzy .
-Wybaczcie ,że przerywam Wam tę debatę ,ale mamy problem
20 wrz, 23:25
Co znowu? Warknął samozwańczy przywódca nocnych łowców na granicy wybuchu
Drzwi się uchyliły i do środka weszła szczupła postać cała odziana w czerń
-Kim jesteś i czego chcesz?
Chłopak odrzucił kaptur i wszyscy obecni zamarli

Pierwsza doszła do siebie Mayryse
-Co Ty tu robisz Jonathanie?
Jakby głuchy na jej słowa łowca stanął przed nią i powiedział
-Wróciłem mamo... i ie nazywałaś mnie Jonathanem...
-Jace? Ale ... Ale jak....?


Hej Hej ;* Wreszcie skończyłam  posta ;) Czekam na opinie :)


-

sobota, 15 września 2012

Are you happy?

Zawsze znajdę cię w moim sercu,

nie ważne czy jesteś blisko czy daleko

wystarczy ze zamknę oczy,

wypowiem życzenie

i ciebie zobaczę

i wszystkie moje marzenia się spełnią

(nie ważne ze nie będzie ciebie przy mnie)

i wtedy wiem, ze na zawsze będziesz mój

nie ważne czy jesteśmy blisko

zawsze znajdę cie w moim sercu

Sarah Connor  "I'll always find you in my heart"

  

Sara :
Cały misterny rocznicowy plan przygotowany został nie tyle ,po to ,by odseparować się od problemów czytaj wróżek ,psychopatycznego ojca i paru jego "życzliwych kumpli" ,ile po to ,by nacieszyć się sobą i po prostu porozmawiać. O wszystkim i o niczym . Lubiłam te dni i szczerze mówiąc  nic innego mnie wtedy nie obchodziło.
Wzięłam Damona za rękę i poprowadziłam ku bramie wiodącej z ogrodu wprost na prywatny skrawek naszej plaży. Kilka miesięcy wcześniej Damon opowiedział mi o swoich marzeniach.,które sprowadzały się do tego ,że spacerowaliśmy plażą ,objęci i zakochani jak para nastolatków. Ani się obejrzałam a dołączyła do nas Steffi.
-Widzisz? Marzenia mogą się spełniać kochanie. Szepnęłam tuląc się do niego
-Jeśli tylko Ty mi coś obiecasz ,wiem ,że się spełni odrzekł Damon z uśmiechem.
Jakieś dziesięć minut później doszliśmy do drewnianego mola przy którym cumował jacht "Czarna Perła"
-Sara...? Bawimy się w "Piratów z Karaibów" ? Zapytał śmiejąc się

  

-A wyglądam jak Keira Knightley? odpowiedziałam pytaniem
-Nie odrzekł z powagą i dodał
-Jesteś od niej sto razy piękniejsza. Puścił mi perskie oczko i posłał mi swój firmowy uśmiech
-Tra ta ta ta jeszcze Ci uwierzę i popadnę w samozachwyt droczyłam się wesoło dając mu sójkę w bok
-Eee a już myślałem  ,że zdążyłem podbudować Twoje ego a przy okazji poudaję Johnny'ego Deppa
marudził z nadąsaną miną świetnie się przy tym bawiąc
Wyglądał trochę jak mały kociak ze Shreka.
Chwilę potem dotarliśmy już na pokład statku.
Pośrodku stał stół nakryty białym obrusem uginający się od potraw  ,za nim stała fioletowa aksamitna sofa .
W tle słychać było cichą melodię wygrywaną na harfie.
-Jesteś niemożliwa rzekł mój mąż dostrzegając wpływ moich czarów i złotą sukienkę
-Mogę panią prosić do tańca? Zmienił temat ujmując moją dłoń i muskając wargami jej wierzch.
-Z największą przyjemnością odparłam opierając mu głowę na ramieniu i zaczynając z wolna poruszać się w rytm muzyki
W tamtej chwili nie obchodziło mnie jak banalnie to wszystko wyglądało ,czy wszystko wyszło ,czy czegoś nie przypaliłam . Liczył się fakt ,że byłam tam z ukochanym.
-Pamiętasz jak Ci mówiłam ,że to nie wszystko?
-Owszem to było jakieś pięć minut temu ,a ja mimo długiej egzystencji nie mam sklerozy
-Wampirów się to nie tyczy?
-Złego diabli nie biorą kiciu odparł mierzwiąc mi włosy ,a kiedy melodia dobiegła końca usiedliśmy do kolacji
-Zaraz... A gdzie my płyniemy? Zapytał jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę ,że nie stoimy w miejscu
Marco spał spokojnie w sąsiednim pokoju ,więc nie było obawy ,że został pod opieką obcych ludzi
-Tajemnica... ale powiem Ci ,że mamy jeszcze sporo czasu zanim dobijemy do celu
-I co w związku z tym? Może postaramy się o powiększenie klanu Salvatore?

  

  

Zaproponował z łobuzerskim uśmiechem całując mnie zachłannie.
  

-Całkiem niezła myśl odparłam oddając pocałunek
  

  

  

  

Kilka chwil później wylądowałam na plecach ,a Damon zaczął całować mnie po szyi.
-Wiesz co? Zamruczał mi do ucha
-Mmm? mruknęłam z przymkniętymi oczami
-Powinniśmy częściej decydować się na dziecko
Zachichotał po czym wziął mnie delikatnie i posadził sobie na kolanach opierając się plecami o kanapę
-Ach doprawdy? Uniosłam brew z zadziornym uśmiechem przystępując do rozpinania guzików jego koszuli
-Owszem odparł przygryzając płatek mojego ucha i przesuwając dłonią po moim udzie
W tym samym czasie zdążyłam zsunąć mu tę cholerną koszulę z ramion i zacząć całować jego szyję

   -Trzeba coś z tym zrobić ,nie uważasz kiciu? Zapytał jak zawsze się ze mną drocząc.
Nie musiał jakoś szczególnie mnie namawiać ,żebym coś z tym faktem zrobić.
Rozpięłam jego spodnie obsypując pocałunkami jego idealnie umięśniony brzuch i zeszłam niżej.
Nie wyjawiłam mężowi miejsca  do którego się udawaliśmy ,przez co nasza podróż wyglądała jak małe porwanie. wyglądało jak rejs a la Piraci z Karaibów. Chyba miałam zbyt bujną wyobraźnię ... Albo może miałam słabość do dalekich wojaży? 
W każdym razie to co planowałam miało być dla niego zaskoczeniem.
Bo wiecie co? Miałam jedną zasadniczą wadę : Byłam przewidywalna. Przynajmniej do tej pory jeszcze nie udało mi się sprawić ,by Damonowi  opadła szczęka.
Mogłabym długo na niego patrzeć ,ale po dotarciu na miejsce byłam zmuszona go obudzić.
Trochę się nadąsał i oczywiście zadał pytanie ,które zadałby każdy kto znalazłby się na jego miejscu.
-Gdzie jesteśmy? Rzucił mi podejrzliwe spojrzenie ,a ja oczywiście nie zamierzałam nic ujawniać.
Mój małżonek wyjrzał przez okno rozpoznając wybrzeże
-O jasna... - zdołał wykrztusić i urwał
-Nie powiem ,ale od zawsze chciałam zwiedzić te okolice.
Posłałam mu tajemniczy uśmiech.
-Aha... Mruknął  i ciągnął
-I w tym celu bawisz się w piratkę i bierzesz mnie jako zakładnika ,tak? Towarzyszę Ci ,albo tracę życie?
Zaśmiałam się na jego komentarz jak zwykle ociekający sarkazmem.
Ziewnął ,ale powoli podniósł się z miejsca zaspany
-Kiciu tylko mamy mały problem . Wątpię żeby Stefcio mnie chciał wykupić z niewoli.
Raz ,że sknera ,dwa ,że chętnie by się mnie pozbył.
Puścił mi oczko

W takich chwilach osiągałam pełnię szczęścia i wiedziałam ,że mam wszystko o czym marzyłam. Miłość i ludzi ,których kocham obok siebie
----------------
Zdaję sobie sprawę ,że post nie wyszedł mi tak jakbym chciała ,ale obiecuję poprawę i ciąg dalszy.
  

wtorek, 11 września 2012

Amulet , ważne decyzje i nowe komplikacje

Damon :

Patrzyłem na swoją śliczną żonę. Na tę drobną blondynkę ,która  kilkanaście miesięcy temu zawróciła mi w głowie i odmieniła moje życie.  Czy teraz byłem szczęśliwy?Tak.. Na pewno. Teraz kiedy ona była  obok nic nie było w stanie zmącić mojego spokoju i wiedziałem doskonale  ,że z tą kobietą chcę spędzić resztę życia. Chociaż życie Sary wisiało na włosku nie miałem zamiaru oddać jej bez walki. Kiedyś już o tym mówiliśmy i wiedziałem ,że ukochana zna moje zdanie w tej kwestii. Śmialiśmy się i byliśmy cholernie szczęśliwi ,oboje. Kiedy zadała mi pytanie wpatrywałem się uważnie w jej błękitne tęczówki. Czyżby się czegoś obawiała? 

-Kiciu moja przyszłość to Wy. Ty i Marco. Kocham Cię. Czemu tak nagle pytasz? Szukałem odpowiedzi w jej spojrzeniu czy geście-Bo... ja chciałabym mieć jeszcze jedne dziecko.. długo nad tym myślałam i...Urwała nagle wyraźnie speszona. Jakby bała się przyznać do marzenia ,które było całkiem naturalne. 

Sara mnie kochała jak bardzo ją skrzywdziłem i jak mroczną miałem przeszłość ona przy mnie trwała. Siedzieliśmy w naszym ogrodzie pod wielkim dębem ,a ja obejmowałem żonę ramieniem. Ująłem jej twarz w dłonie i uważnie na nią spojrzałem.-Saro Salvatore... to będzie dla mnie zaszczyt... W oczach zaszkliły mi się łzy wzruszenia.Przytuliłem ją i powiedziałem-A teraz obiecana niespodzianka. Orzekłem z tajemniczym uśmiechem na ustach i wyciągnąłem z kieszeni marynarki czerwone pudełeczko.


W  wyściełanym aksamitem wnętrzu pudełeczka znajdował się drobny pierścień.  Postanowiłem wreszcie nadrobić zaległości i wreszcie kupić jej biżuterię. Ta miała jednak szczególny charakter.
Pierścień wykonany  był z białego złota ,delikatnie grawerowany. W środku amuletu tkwił sporej wielkości niebieski topaz.
Widziałem jak dziewczyna była zaskoczona ,jak na widok prezentu zabłysły jej oczy.

 
-To dopiero początek oznajmiłem całując jej czoło.
-Kamień to niebieski topaz amulet pozwalający pokonać trudności ,a także symbol wierności.
Wyjaśniłem zaskoczonej Sarze wsuwając jej błyskotkę na palec lewej dłoni.
-Jest przepiękny ... wyszeptała zachwycona i naprawdę przejęta.
-Idealny... ale nie trzeba było...
-Cii oczywiście ,że trzeba było-oznajmiłem przerywając jej w pół zdania i składając na jej wargach długi namiętny pocałunek




Sara:
Nie wiedziałam dlaczego tak bardzo się bałam ,by zadać mu to pytanie. Być może wynikało to z faktu ,że tak się to nasze ,życie plątało. Zawsze coś było ważniejsze od naszego związku ,marzeń i oczekiwań.
Jednego byłam pewna. Nie wrócę do Keenana . Nie dopóki się nie nacieszę rodziną. Fakt nie byłam jakoś specjalnie optymistycznie nastawiona do wróża ,bo zwyczajnie mną manipulował ,ale chciałam zrobić to czego ode mnie oczekiwano i wreszcie mieć święty spokój.
Prezent od Damona wprawił mnie w zdumienie i zachwyt i zdumienie. Piękny w dodatku darowany prosto z serca . "Symbol wierności" -dźwięczały mi w uszach słowa męża.

Wiedziałam ,że mnie kocha ,ale ten pierścień udowadniał ,że był naprawdę MÓJ. Nie Eleny ,nie Katherine. Mój. Byłam bardzo szczęśliwa.
-Tak? Mam się bać? Spytałam unosząc brew.
-Myślisz ,że ja nie mam asów w rękawie?
-Chodź -zarządziłam ciągnąc go za rękę w stronę stajni
-Wariatka... orzekł mój wampir wywracając oczami i śmiejąc się serdecznie
-Za to mnie kochasz odcięłam się i puściłam mu oczko.
-A teraz zamknij oczy nakazałam dla pewności wiążąc mu na oczach swój szal

Damon wyglądał tak zabawnie ,że sama miałam ochotę się roześmiać. 
Odsłoniłam mu oczy i powiedziałam 
-Ta dam...
Mój szanowny małżonek wyglądał przez chwilę jakby go wmurowało po czym gruchnął śmiechem 
-Ty wariatko ... zawsze wiedziałem ,że masz coś z głową stwierdził wywracając oczami ,ale zaraz mnie przytulił. 
-Dziękuję Słoneczko jak zawsze mnie rozpieszczasz powiedział z szelmowskim uśmiechem na ustach.
-Ale... moja pani hrabino rzekł z przesadną afektacją w głosie. 
-To nie wszystko ,więc jaki jest następny punkt programu? Uniósł brwi ,a ja pocałowałam go z czułością.
-Ech rozgryzłeś mnie udałam zrezygnowaną. 
(...)
***
Keenan za żadne skarby nie dał sobie wytłumaczyć pewnego oczywistego faktu -Sara Salvatore poślubiła wampira. Z wyboru. Teraz ciskał gromy i bluzgał dookoła ,jakby to coś miało zmienić. 
-Kurwa... syknął teraz wbijając w Naila jadowite spojrzenie. 
-Rozumiesz co zrobiłeś? ONA jest moją przyszłością ,a Ty uwalniasz ją ,dajesz zmieniacz czasu i pozwalasz ,żeby ten POTWÓR mamił ją obietnicami. 
-Nie myślisz jasno ,ona  go kocha ,a jeśli będzie szczęśliwa to chętniej nam pomoże ,nie rozumiesz?
Nail był już mocno poirytowany.
-Zdradziłeś mnie i śmiesz mi mówić co mam robić?! Prychnął rozzłoszczony zaciskając palce na parapecie okna
-Masz ją sprowadzić na dwór i do pałacu natychmiast to rozkaz oświadczył tonem nieznoszącym sprzeciwu.
"Saro wybacz mi "-pomyślał wracając do swoich apartamentów.
(...)
***
Isabelle Lightwood patrzyła na swojego przywódcę zbita z tropu
-Valentine ,ale... Ty jeszcze niedawno mówiłeś ,że nie chcesz jej znać i że zdradziła rodzinę wychodząc za Damona
Łowca spojrzał na nią w niemym szoku. 
-Moja córka jest mężatką? Nie pamiętam...
Mruknął rozkojarzony ,a Izzy uznała ,że musi przystąpić do działania ,bo coś tu ewidentnie było nie tak.
____________
Wróciłam i to pierwszy post po powrocie ,więc nie mnie go oceniać. Liczę na komentarze i pozdrawiam Kama ;*