poniedziałek, 29 października 2012

What now?

Kiedy rankiem w końcu zdążyłam się obudzić i przekręcić na bok zrozumiałam dwie rzeczy. Moje poukładane, idealne życie się rozsypało. Zniknął gdzieś sielski obrazek ze mną ,Damonem i naszym małym Marco w rolach głównych. A wszystko przez jedną ,cholerną osobę. Jednego wróża ,który namieszał mi w głowie. Nie rozstanę się z Damonem. Nigdy. Prędzej umrę niż pozwolę się w tę relację wtrącać. Taa... tra la la . Ja jedno-życie to co innego.
Drugą rzeczą jaką sobie uświadomiłam był brak obecności Damona. Nie musiałam otwierać oczu ,by wyczuć ,że mojego męża nie ma w pobliżu. Wdychałam tylko jego zapach w poduszce. Czułam zapach jego skóry ,szamponu i wody po goleniu.
Nie chciałam otwierać oczu i mierzyć się z nową sytuacją. Ale musiałam. Miałam swoje obowiązki ,byłam w ciąży ,a starsze z dzieci łagodnym głosikiem powiedziało mi ,że jest głodne.
-Już idę kochanie. -Oznajmiłam wstając z łóżka i zarzucając sobie szlafrok na ramiona.
O dziwo mimo ,że wiedziałam o tym ,że Damon mnie kocha i nigdy nie zdradził ,czułam się dziwnie. Nic nie było talk proste jak wcześniej ,a wizja Eleny w uścisku mojego męża wcale mi nie pomagała. Wzięłam głęboki oddech ,przymknęłam na chwilę oczy ,a po chwili zeszłam na dół.
-Tata znowu wyjechał. Stwierdził maluch patrząc mi w oczy,.
-Om wróci mamo szepnął próbując mnie pocieszyć. Kochałam go tak mocno jak jego ojca. Tak bardzo ,że oddałabym za niego życie. Ale nie bałam się ,że Damon nas zostawi. Odczuwałam strach przed tym co zdarzy się po jego powrocie.
-Wiem Marco ,on nas bardzo kocha. Zapewniłam synka tuląc go do siebie mocno.
W gardle czułam gulę. Starałam się ją przełknąć ,a kiedy zdołałam się w miarę opanować zapytałam
-Na co masz ochotę? Stałam już przy kredensie i z uśmiechem oczekiwałam odpowiedzi
-Naleśniki z czekoladą. Odrzekł młody dziedzic rodu Salvatore z przekonaniem ,a ja kolejny raz mogłam się przekonać jak bardzo przypominał mi ukochanego.
Ot normalne. Matka szykująca dziecku śniadanie ,bez problemów w normalnym życiu. Czasem wyobrażałam sobie jak by to było...
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi...
******
Damon:
"Wybacz mi Saro. Wybacz mi wszystko co teraz zrobię" -pomyślałem twardo wysyłając tę myśl w stronę ukochanej żony. Odpowiedziała mi  mentalnie niemal natychmiast.
"Kocham Cię ,skarbie. Kocham zawsze o tym pamiętaj."
Wyobraziłem ją sobie taką łagodną blondynkę siedzącą teraz w domu ,uśmiechającą się do sąsiadów i naszego ogrodnika ,a tak naprawdę moja żona czuła się z każdym dniem coraz gorzej. Mimo ,że dobrze udawała i chroniła się magią widziałem jak choroba ,którą "zawdzięczała" tak naprawdę ojcu. Każdego dnia go za to przeklinałem. Moja żona codziennie płaciła wysoką cenę za naszą miłość. Widziałem jak każdego dnia ukrywa ból ,jak ją mdli i jak walczy o życie każdym oddechem. Dlatego powiedziałem dość.  Nikt już nigdy więcej nie skrzywdzi mojej Kici. Nikt. Tego samego wieczoru spotkałem się w knajpie z Nailem...
Mężczyzna o elfim wyglądzie czekał w ogrodzie dopóki Sara nie usnęła. Zeskoczyłem zwinnie z balkonu i wylądowałem miękko i bezszelestnie w trawie . Nad głową miałem winorośl. Sara ją uwielbiała ,a ja wiedziałem dlaczego. Kiedyś Lily ,jej matka ,którą znałem bardzo dobrze wyjawiła mi ,że jej mała córeczka bardzo lubi zamki. I bajkę o Roszpunce, Wiecie tej księżniczce ,która siedziała w wieży ,ale miała piękne,magicznie wydłużające się włosy dzięki którym uciekła. W tej opowieści dziewczynka ujrzała oczami wyobraźni zamek księcia z bajki. Lilianne siedząc z małą i odtwarzając tę samą historię kiedyś usłyszała "Mamo ja też chcę taki zamek. I księcia też chcę"
"Dostaniesz" odpowiadała i całowała córkę w czoło z tajemniczym uśmiechem.
Cóż zamek dostała... Co do księcia mam wątpliwości.
-Dlaczego mi pomagasz? Spytałem cicho zrównując krok z wróżem.
-Mam swoje powody odparł zapytany lakonicznie tamten i uśmiechając się dwuznacznie.
-Ukrywasz coś przed Keenanem i przed Sarą. Stwierdziłem cicho. Byłem tego naprawdę pewny.
-Dla Ciebie ważne jest to ,że się zemścisz ,a ja będę po Waszej stronie bo lubię Sarę. Nail mówił lekkim tonem ,ale w jego oczach widziałem coś nowego. Jakąś bliżej nieokreśloną żądzę ,której wcześniej tam nie było.
-Co zamierzasz? Spytałem ukrywając fakt ,że dostrzegłem w doradcy króla wróżek jakąkolwiek zmianę.
-To proste. Keenan skrzywdził Sarę ,więc Ty masz prawo zemścić się na jego partnerce. Ton jakim mówił sugerował ,że rozmawiamy o czymś miłym.,choć było raczej zupełnie odwrotnie,
-I co wpadniemy do niej i powiemy "Sorry ,że przeszkadzamy ,ale widzisz Keenan to palant ,a ja muszę się na nim zemścić?" Prychnąłem i uśmiechnąłem się kpiąco w jego stronę.
-Nie. Ale będziesz musiał zabić kilka osób. Oświadczył spokojnie ,a ja kiwnąłem głową.
-Zanim przystąpimy do akcji wypada się czegoś napić ,nie sądzisz?
-Wiesz co stary? Już Cię lubię. Odrzekłem wchodząc do knajpy i zamawiając ukochaną whisky. Sara dobrze mnie znała i kiedyś w żartach nazwała ją moją żoną.
Cóż miała rację. Nail pochylił się i zaczął mi wyjawiać swój plan...
***
Sara:
W drzwiach stał mój szwagier. Piękny ,choć nie tak pociągający jak jego brat.,ale nadal taki sam.
-Stefan? Co Ty tu robisz? Wyrzuciłam z siebie  wciąż w lekkim szoku. Ciemnoblond włosy Stefana były w nieładzie jakby się spieszył na to spotkanie ,a jego zielone oczy płonęły determinacją. Nie odpowiedział na moje pytanie tylko od razu wszedł do środka i popatrzył mi w oczy. Następnie zabrał głos.
-Nie mogę patrzeć jak cierpisz. Jak mój brat codziennie Cię rani.
-Nie chcę rozmawiać o Damonie ,ani o tym co się ostatnio wydarzyło. Odparłam spokojnie wytrzymując jego spojrzenie.
-Dobrze możemy nie rozmawiać. Chłopak zbliżył się do mnie i złożył na moich ustach pocałunek. Zanim zdążyłam pomyśleć po prostu uderzyłam go w twarz.
W tym momencie usłyszałam za plecami gniewny głos
-Co Ty sobie wyobrażasz dziwko? Mało Ci jednego brata ,musisz mieć obu? Elena wyminęła ukochanego i stanęła naprzeciw mnie.
-To ja ją pocałowałem. Odezwał się młodszy Salvatore nim zdążyłam otworzyć usta.
****
Damon:
Z Zabijaniem jest jak z jazdą na rowerze. Kiedy już raz odbierzesz komuś życie nigdy nie zapomnisz tego uczucia, Weszliśmy do komnaty Donii komletnie nie zauważeni. Królewski doradca nasypał czegoś do kielichów strażników i teraz spali jak dzieci. Skierowaliśmy się do pokoju kochanki Keenana i pchnęliśmy drzwi.
Ładna srebrnowłosa dziewczyna siedziała w koszuli nocnej pisząc coś przy mahoniowym biurku. Na dźwięk naszych kroków odwróciła się i wstała przestraszona.
Podszedłem do niej nim otrząsnęła się z szoku i chwyciłem ją za szyję ,tak ,że cała się o mnie opierała.
-Szkoda taka ładna ... mruknąłem jej do ucha i jednym szybkim ruchem skręciłem jej kark. Chwilę się jeszcze szamotała ,ale nie trwało to długo i już jej nie czułem. Była zimna i martwa jak lalka.
Odrzuciłem ciało na podłogę i przez moment panowała cisza.
-Zbieramy się zarządziłem cicho.
Nagle usłyszeliśmy jakiś hałas.
-Przecież mówiłeś ,że straże są uśpione.
-Bo tak jest. Mój wspólnik zachował stoicki spokój.
Nie zdążyłem nic dodać ,bo drzwi komnaty otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wpadła banda odzianych w czerń osobników. Nim się zorientowałem ktoś chwycił mnie mocno i zamknął w żelaznym uścisku
-Teraz już nam nie uciekniesz Damon... Rozległ się w moim uchu kpiący głos brata Sary ,Jonathana.
No pięknie. Łowcy. Tylko ich tu brakowało. I co teraz do cholery...?

niedziela, 21 października 2012

Do you love me Damon?

Zgodnie z obietnicą new post :D

I wanna know what love is
I want you to show me
I wanna feel  what love is
I know you can show me..
Mariah Carey "I  wanna know what love is"
Mówiłam Wam ,że kocham Damona? No właśnie. Kocham jak wariatka całym sercem. A teraz jakiś wróżkowy świr wyglądający jak jakiś cholerny aktor z Hollywood chciał rozbić moje małżeństwo ,bo sobie coś ubzdurał? Pff niedoczekanie. Pomyślałam uparcie wbijając wzrok w swojego ukochanego. Ten z kolei wyglądał jak tykająca bomba zegarowa ,gotowa  w każdej chwili wybuchnąć.
-Nie jesteś jej wart Salvatore. Ani nawet jej spojrzenia. Keenan upajał się tym ,że przez chwilę on ma nad nami przewagę.
-Chociaż raz mówisz do rzeczy. Stwierdził poważnie Damon i spojrzał mi w oczy. W tym jednym spojrzeniu wyczytałam  wszystko. Miłość ,czułość ,ale też skruchę ,niemą prośbę o wybaczenie jakby faktycznie bał się rozwoju wypadków. Nie mogłam pozostać obojętna i przytuliłam go mocno zamykając go w ramionach jak czyniłam czasem z synkiem ,by go uspokoić.
-Och jakie to słodkie zaraz się porzygam. Stwierdził Keenan posyłając mi wymowne spojrzenie.
-Zamknij się -powiedzieliśmy jednocześnie i niemal się uśmiechnęłam.
Damon wziął mnie na kolana mocno obejmując w talii i tuląc do siebie.
-Przeczytaj kochanie. Wróż podał mi oprawny w błękitny aksamit notes i otworzył na jednej ze stron. Data  pochodziła sprzed trzech tygodni. Dokładnie z dnia kiedy zostałam porwana i przeniesiona do posiadłości króla lata.
"Sara zniknęła. Nie ma jej. Być może nie chciała. Ale co mnie to obchodzi? Przecież ona nic dla mnie nie znaczy. Była tylko przygrywką ,zabawką i zastępstwem zarówno Katherine jak i Eleny...." już same te słowa sprawiły ,że zakręciło mi się w głowie.  Jak do cholery... jak? Dlaczego? Zastanawiałam się gorączkowo.
"Piłem whisky ,gdy weszła moja prawdziwa miłość. Elena. Taka piękna z tymi czekoladowymi oczami ,w zwykłym dresie. Od razu ją pocałowałem.
-Damon masz żonę oznajmiła cicho.
-Chrzanić ją odparłem zrywając z niej ciuchy.
Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Było nam dobrze a ja ani przez chwilę nie pomyślałem o matce mojego syna.
-Kocham Cię Eleno ,a moje małżeństwo to farsa. Powiedziałem jej zaraz potem.
Nie czytałam dalej. Łkałam ,a moim ciałem wstrząsały dreszcze.
-Nie... nie  nie... Damon powiedz mi ,że to nieprawda... Błagałam próbując uczepić się strzępków nadziei.
Zdradził mnie z Eleną... od razu stanęła mi przed oczami ta wizja... 
-Damon czy to jest prawda? Zapytałam z rozpaczą w głosie. Nie wierzyłam. Miałam niby cholerne racjonalne dowody ,a mimo to nie chciałam przyjąć do wiadomości tego co miałam przed oczami.
-Nie. Saro... Saro nigdy... nigdy Cię nie zdradziłem... ufasz mi? Boże Sara...
Cały mój makijaż w tym czasie trafił szlag.  Płakałam i nie mogłam  się opanować. Zanim wampir zdołał zareagować rzuciłam się w kierunku naszego kata. Natychmiast zaczęłam go torturować zaklęciami. Po którymś z nich krzesło na którym siedział mężczyzna roztrzaskało się ,a on sam wylądował na podłodze.
-Sara... proszę... szeptał błagalnie ,a ja po dłuższej chwili uległam.
-Wynoś się stąd... natychmiast rozkazałam lodowatym tonem ,ale w tej chwili weszła Elena. Tylko jej tu cholera brakowało.
-Czego chcesz? Napadłam na nią ,ale minęła mnie i podeszła do mojego męża chcąc go pocałować.
-Daj mi święty spokój mam ważniejsze sprawy. Oznajmił cicho
-Nie. Teraz się rozmówimy. Kurwa dopiero teraz zdałam sobie sprawę ile rzeczy w sobie dusiłam.
-Zadowolona? Zadowolona ,że widzisz mnie w tym stanie? Ja mam już dość. Nawet jeśli pieprzyłaś się z moim mężem ... to ja Ci go nie oddam. Zazdrościsz mi  ,że mam rodzinę ,że mnie kocha i zachowujesz się jak zdesperowana dziwka. Mimo ,że wyglądałam tragicznie mówiłam spokojnie.
-A tak dla Twojej wiadomości jestem w ciąży.  Oświadczyłam cicho.
Elenę zamurowało na moment ,ale nie dałam jej czasu by zabrała głos i bezceremonialnie wypchnęłam ją za drzwi.  Po wszystkim wbiegłam na górę do pokoju synka i wreszcie się rozpłakałam dając upust emocjom. Walił mi się świat. Poważnie...
Damon:
Forgive me now for all the times I wasn't there ,for all your downs when you were think I didn't care. But no matter what I do no matter  what they say it's true I'm still crazy in love with you.
Sarah Connor "Still crazy in love"
Moja żona... moja kicia... Moja biedna kicia. Znowu ją zraniono. Nie zdradziłem jej. Nie wiem jak Keenan zaaranżował to wszystko ,ale moją Sarę chciano zranić. Wmówić jej to. A teraz? Jak będzie? Czy mi uwierzy? Czy kocha tak mocno ,że zrozumie? Mimo bólu? Musiałem to sprawdzić ,ale najpierw musiałem dopaść tego gnojka i się zemścić.
Nail stał w progu. Pomożesz mi. Ale później kiedy rozmówię się z Sarą. Oznajmiłem cicho udając się na górę.
-Mogę? Spytałem cicho .
Podniosła głowę i spojrzała na mnie załzawionymi oczami. Skinęła głową ,a wtedy przytuliłem ją mocno i pocałowałem.
-Kocham Cię szeptałem jej w ucho gładząc jej włosy
-Dlaczego? Dlaczego znowu mnie ktoś rani? Spytała zrozpaczona.
-Przejdziemy przez to razem... Obiecuję.  Zapewniłem przytulając jej jasną głowę do mojego ramienia.
Miałem plan. Chciałem odnaleźć partnerkę wróża i sprawić jej ból. Kiedy Sara w końcu usnęła wtulona w mój bok zostawiłem liścik
"Niedługo wrócę. Zadzwonię. Ucałuj Marco. Kocham Cię. D"
Położyłem karteczkę na nocnym stoliku ucałowałem czoło żony odgarniając jej kosmyk jasnych  włosów
Narzuciłem kurtkę i wyszedłem znikając w mroku nocy.
____________
Nie jest idealnie no ale,,, czekam na opinie. Pozdrawiam Kama :*

środa, 17 października 2012

Are you fucking kidding me?

Oboje z Damonem chcieliśmy mieć rodzinę. Już teraz mieliśmy synka ,a ja byłam przy moich mężczyznach naprawdę szczęśliwa. A teraz? Okazało się ,że znowu będę matką. Kurde życie ,jednak jest piękne.
Taa... chciałabyś Saro. Zdawał się pokpiwać ktoś z góry odpowiedzialny za moje przeznaczenie. Wróciwszy z zakupów opadłam na kanapę i ze szklanką zimnej coli w dłoni włączyłam nasz plazmowy telewizor ,który miał ,bodajże czterdzieści pięć cali. Kiedyś zapytałam "Po co nam taki wielki telewizor kochanie? " ,wywrócił wtedy oczami i prychnął"Myślisz ,że na czym będę oglądał mecze Lakersów?" Taa mój mąż i koszykówka... Nie rozumiałam i nie pytałam więcej .  Skakałam po kanałach aż trafiłam na odcinek "Plotkary". Ktoś zapyta po co to oglądam. W końcu fabuła była dość banalna ,a bohaterowie obrzydliwie bogaci i po prostu wredni. Cóż szukałam oryginalnego miejsca na randkę. Ot co. Właśnie w chwili ,gdy spisywałam sobie nazwę jakiejś eleganckiej restauracji ,by potem wybrać się z mężem do Nowego Jorku i przyjrzeć się wszystkiemu z bliska ,gdy trzasnęły drzwi wejściowe
-Damon to Ty? Spytałam w przestrzeń
-Nie ,nie Damon. Odpowiedział mi męski głos ,którego brzmienie najchętniej wymazałabym z pamięci.
-Co Ty tu robisz  do cholery? Rzuciłam gniewnie natychmiast pozbywając się wszelkiej wyczuwalnej  poprzednio w moim głosie czułości.
-Kochanie po co te nerwy? Keenan podszedł do mnie i położył mi ręce na ramionach patrząc przy tym w oczy.
-Mówią ,że złość piękności szkodzi,ale ten ,kto to powiedział najwyraźniej Cię nie spotkał. Ciągnął niezrażony  wróż zaczynając krążyć po moim pięknym perskim dywanie.
-Usiłujesz powiedzieć mi komplement? Spytałam unosząc brew
-Mam dla Ciebie wiadomość. Nie wychodzi Ci to.. oznajmiłam spokojnie z sarkastycznym uśmiechem na ustach.
-Czego chcesz? Warknęłam wściekła. Nie wiedziałam jak to się wszystko działo ,ale ten chłopak niesamowicie działał mi na nerwy. Na sam jego widok moje samopoczucie ulegało diametralnej zmianie ,a cały spokój jakim próbowałam na co dzień się odznaczać szedł w diabły. Co się tu do cholery wyprawia? Co się ze mną dzieje? Zastanawiałam się gorączkowo ,próbując ukryć odczuwane emocje przed moim rozmówcą.
-Wiesz czego chcę odparł ledwie słyszalnym szeptem.
-Przestań walczyć z przeznaczeniem Saro . Zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko i odgarnął mi niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Damon Cię nie kocha...
No nie ,on znowu to samo. To się powoli robiło nudne. Gadał jak zdarta płyta..
-Taak? Ty nie wiesz czym jest miłość. Wytknęłam mu i zanim zdążył zaprotestować brnęłam dalej z moją tyradą.
-Każda dziewczyna z którą byłeś do tej pory wysłuchiwała tego samego kitu "Będę Cię kochał do końca świata ,a Ty będziesz królową u mego boku" Zacytowałam zjadliwie nie spuszczając z niego uważnego wzroku.
Chłopak wyglądał jakby dostał w twarz i już myślałam ,że wybuchnie obrzucając mnie przy okazji stekiem najgorszych wyzwisk jakie tylko mogłam wymyślić. Nie doceniłam go jednak.
Bez żenady przeszedł przez salon i posadziwszy mnie z powrotem na kremowej skórzanej sofie objął mnie ramieniem
-Ja nie wiem co to miłość? Zamruczał mi do ucha.
-Zaraz się przekonamy ma cherrie. Uśmiechnął się przebiegle i zanim zdążyłam choćby mrugnąć zmienił pokój w którym siedziałam z włoskiej rezydencji państwa Salvatore w salę pałacu  w Wersalu.
Musiałam -choć rzecz jasna niechętnie- ,że wywarło to na mnie niemałe wrażenie,
-Ty kochasz Francję Saro. Mówił cicho król lata tak jakby czytał mu w myślach i faktycznie miał rację ,ale rzecz jasna ,nie zamierzałam komentować tego na głos i co ważniejsze dać mu satysfakcji z tego powodu.
-No i? Spytałam niedbałym tonem przypominając sobie jak Damon zachowywał się czasem ,gdy chciał się pozbyć natrętnej wielbicielki.
-Mogę dać Ci o wiele ,wiele więcej  rzekł całkiem poważnie i zanim kiwnęłam choćby małym palcem dłoni zafundował nam wykwitną kolację. Kuchnia hiszpańska ,generalnie -jak to ujmowały moje znajome -full wypas. Następnie zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów ,cmoknął z dezaprobatą  i powiedział
-Niepotrzebnie skrywasz takie wdzięki pod tym workowatym ubraniem...
-A co Ty jesteś Karl Lagerfeld? Zakpiłam starając się nie tracić rezonu. Siedziałam w  końcu z facetem ,który usiłował mi wmówić ,że zostanę jego żoną. No heloł chyba mnie pogięło. Powinnam teraz wstać i stanowczo oświadczyć ,że nie mam ochoty ciągnąć tej bezsensownej gierki ,bo kocham tylko jednego chłopaka i on ma na imię Damon. Tylko ,że był jeden mały problem chcąc się go wreszcie pozbyć ze swojego i tak już skomplikowanego życia zamierzałam mu znaleźć w końcu jakąś dziewczynę ,która byłaby nim naprawdę zainteresowana.  A żeby to osiągnąć musiałam grać na zwłokę.
-Dresy są wygodne -oznajmiłam takim tonem jakbym odkryła Amerykę.
-Tak kotku zgodził się o dziwo zerkając na mój różowy dresik z kolekcji Hello Kitty ,prześmiewczy prezent od mojego męża ,który oświadczył mi wtedy "Teraz wyglądasz naprawdę słodko kiciu" popłakałam się wtedy ze śmiechu.
-Ale ciągnął wróż wyrywając mnie z zamyślenia . Niegodny mojej królowej lata.
-Nie jestem Twoją królową warknęłam oburzona ,już któryś raz ,bo podobne rozmowy odbywaliśmy niemal każdego wieczoru w jego wypasionym lofcie.
-Daj mi szansę szepnął łagodnie odgarniając mi kosmyk jasnych włosów za ucho i spoglądając mi głęboko w oczy. Oczywiście moje cudne wdzianko dla małych dziewczynek zostało zastąpione przez złotą suknię bez ramiączek wysadzaną maleńkimi kryształkami górskimi od Swarovskiego. Była naprawdę piękna.
-Od razu lepiej -stwierdził patrząc na mnie z podziwem w oczach.
Kiedy nie zabrałam głosu  kontynuował.
-Pozwolisz ,że zjemy razem kolację? Nalał mi kieliszek czerwonego wina i wręczył mi.
-Powiedz mi tęsknisz za matką? Zagadnął mnie niespodziewanie. Jego spojrzenie sugerowało ,że pytał poważnie.
Skinęłam głową i zanim się zorientowałam wyrzuciłam z siebie
-Tęsknię każdego pieprzonego dnia i nic mi to nie daje. Nic mi nie wyjaśniła ,nie przygotowała mnie na coś takiego. Załkałam siąkając nosem.
Chłopak przysunął się i pogładził mnie po policzku. Zanim zdążyłam zareagować musnął moje wargi ,a ja poczułam ich ciepło. To nie było nic w stylu "odkryłam ,że go kocham" ,ale jakaś inna magia. Keenan całował głęboko i czule.
-Kiciu? Rozległo się w progu wołanie Damona . Wampir zamarł.
-Kurwa koleś odpieprz się wreszcie od mojej żony...
Odkleił go ode mnie i chwycił za kołnierz koszuli ,po czym uderzył go mocno w twarz. Zaczęłam drzeć.
-Damon proszę... zaczęłam błagalnie. Ja nie...
-Wiem kochanie. odparł zwracając się do wróża.
-Teraz załatwimy to jak mężczyźni. Oznajmił groźnie i pobladł na widok jakiegoś przedmiotu w dłoni rywala.
-Skąd to masz? Wycedził przez zęby a jego ton diametralnie się zmienił. Pobrzmiewał w nim strach. Wstałam podchodząc do obu. I nagle zrozumiałam. Pamiętnik mojego Damona. Co to za gierka?
------------------------------------------
Na razie kończę ,by Was zaciekawić ;) Czekam na opinie;)



poniedziałek, 15 października 2012

środa, 3 października 2012

A miało być tak pięknie...


Od kiedy wyszłam za Damona byłam naprawdę szczęśliwa. Pierwszy raz w życiu nie martwiłam się o to czy jutro obudzę się u boku ukochanego ,bo wiedziałam ,że tak właśnie będzie. Lubiłam mu sprawić przyjemność najdrobniejszym nawet gestem. Promienie słońca wpadające przez okno sprawiły ,że otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do siebie. Po upojnej nocy trudno mi było ukryć swoje uczucia.
W świetnym nastroju wstałam z łóżka ,włożyłam puszysty biały szlafrok i powędrowałam najpierw do pokoiku mojego synka Marco ,a następnie do kuchni by przygotować śniadanie.
Nastawiłam cicho radio i zaczęłam przygotowywać francuskie tosty i jajecznicę z pomidorami.
Chwilę później poczułam ciepłe dłonie obejmujące mnie w pasie ,a zaraz potem w moim uchu rozległ się ciepły głos
-Cześć kiciu. Mąż ucałował mój policzek odgarniając mi włosy
-Witam panie hrabio.. odparłam zaczepnie.
-Wyspany? Spytałam cicho
-A no tu akurat nie bardzo... popatrzył na mnie z udawanym oburzeniem
-A to dlaczego? Drążyłam temat drocząc się z nim
-Powinna pani znać powody zamruczał uwodzicielsko odwracając mnie do siebie i składając na moich wargach namiętny pocałunek



-Chyba sobie coś przypominam. Zachichotałam i przytuliłam się do niego
-Zaraz będzie śniadanie dodałam z uśmiechem i zaczęłam rozstawiać talerze.
-Daj pomogę Ty sobie usiądź i zajmij się tym panem
Puścił mi oczko wskazując naszego synka
Posłuchałam i rzeczywiście przysiadłam na krześle karmiąc dziecko. Maluch utkwił oczy w Damonie i nagle powiedział pewnie jakby tylko czekał na okazję
-Tata...
Na chwilę mnie zatkało. Mąż także przerwał zajęcie odwracając się w naszą stronę
-No co? Spytałam śmiejąc się.
-Przecież... to nie ja się odezwałam... 
-Wiem ,ale... nasz syn właśnie wypowiedział pierwsze słowo... 
Głos  Damona lekko drżał zdradzając wzruszenie.
Wziął chłopca na kolana i ucałował jego czoło.
-Najwyższy czas oznajmiłam z uśmiechem i spytałam
-Co moi panowie powiedzą na wycieczkę? Zagadnęłam siadając do stołu i spoglądając na nich z błyskiem w oku
-Chcesz znowu zrobić zakupy? Spytał Damon unosząc brew
-Udam ,że tego nie słyszałam odparłam nakładając sobie porcję jajecznicy.
-Kotku czy ktoś Ci mówił ,że pysznie gotujesz? 
Już miałam odpowiedzieć ,gdy poczułam falę mdłości.  Zerwałam się z miejsca i w ekspresowym tempie znalazłam  się w łazience.
-Sara? Damon znalazł się pod drzwiami w chwilę później.
Oboje wiedzieliśmy co to oznacza....
****



-Sara zbieraj się już ,bo się spóźnimy... Ton mojej matki wyraźnie wskazywał na to ,że traci cierpliwość.
-Już idę! Rzuciłam i chwytając małą torebeczkę zbiegłam na dół.
Nienawidziłam zjazdów rodzinnych i pompy. A teraz? O zgrozo ,pakowałam się prosto w paszczę lwa.
No ,ale obowiązki to obowiązki. Wzięłam głęboki oddech i wsiadłam do samochodu.
-Ta sukienka jest zdecydowanie za odważna. Rzuciła Lily zerkając na mnie we wstecznym lusterku
-Jest czarna? Jest. Więc pasuje do okazji. Skwitowałam i nie powiedziałam więcej ani słowa.
Byłam pogrążona w myślach. Apatyczna i nieobecna. Jak to się mogło stać? Jak? W głowie mi się to nie mieściło.
Wkrótce dotarłyśmy do miasteczka. Pogoda doskonale wpasowała się w mój nastrój. Lało jak z cebra




Mystic Fall's niewiele się zmieniło od czasu ,gdy odwiedziłam je ostatnim razem. Te same ulice ,sklepy i stare domy pamiętające wojnę secesyjną. Boże ,marzyłam ,żeby już wyjechać ,albo stać się niewidzialna. Tłum żałobników tylko pogorszył sprawę. Nie mogłam znieść oskarżycielskich​ spojrzeń ,złośliwych chichotów i nerwowych szeptów ,kiedy przechodziłam obok.
Spuściłam głowę starając się nie reagować. To było trudne ,zwłaszcza ,że za każdym razem widziałam jego twarz.. Twarz chłopaka ,który kiedyś był moim przyjacielem ,a podczas ostatniej rozmowy patrzył na mnie z taką nienawiścią w oczach ,że na samo wspomnienie przechodziły mnie ciarki. Zawsze mówiłam do niego Harry. Był podobny do młodszego z brytyjskich książąt .
-Co tu robisz? Z zamyślenia wyrwał mnie głos Eleny.
-To Twoja wina ,że zginął. Wyrzuciła z siebie jednym tchem
-Ach tak? Nikt mu nie kazał się we mnie zakochiwać i wstępować do kręgu.
Nie krzyczałam. Łzy i złość dawno mi przeszły . Teraz mówiłam tonem wypranym z wszelkich uczuć.
-To Ty mu powiedziałaś o artefakcie na Cape Cod.
-I co z tego? Nie wysłałam go tam. Odcięłam się i przeszłam przez cmentarną bramę.
-
-Nigdy Ci tego nie wybaczę. Jesteś łowcą ,powinnaś była go chronić. Elena zagrodziła mi drogę i popatrzyła w oczy i położyła ręce na biodrach
-Skończmy tę rozmowę. Z nas dwóch to Ty bardziej skrzywdziłaś Adama. Podle nim manipulowałaś i nie zaprzeczaj.




Na szczęście nie musiałam słuchać odpowiedzi kuzynki ,bo podeszli do nas rodzice Adama. Jego ojciec wyglądał jakby w ciągu ostatnich dni postarzał się o dziesięć lat. .
-Saro... jego głos również brzmiał jakby dochodził z zaświatów.
Z trudem powstrzymałam się od nerwowego drgnięcia. Nim jednak zdążyłam zareagować mężczyzna objął mnie mocno i zaczął płakać.
Byłam tak wstrząśnięta ,że mało nie zemdlałam.
-On tak wcale nie myślał... On Cię cenił.
Wychrypiał wreszcie kiedy się opanował.
Nie miałam pojęcia ,że Adam wspomniał ojcu o naszej ostatniej kłótni i o ile to było możliwe poczułam się jeszcze gorzej. .
-Przepraszam... wykrztusiłam kiedy wreszcie mnie puścił.
Musiałam się stamtąd wynieść i to jak najprędzej. Skoro to ja byłam odpowiedzialna za śmierć Adama nie powinno mnie tam w ogóle być.,
Szłam cmentarnymi alejkami ,mijając groby ,kiedy nagle usłyszałam przyciszone głosy.
Jeden z nich rozpoznałam natychmiast.
Elena. Drugi należał do jakieś ciemnowłosej ,ładnej dziewczyny ,której imienia nie znałam.
-Jesteś pewna ,że ona niczego nie podejrzewa?
Głos panny Gilbert brzmiał niepewnie.
-A jak myślisz ,głupia? Nie bez powodu przewodniczę kręgowi. Warknęła jej towarzyszka
-Dobra nie złość się Faye ,wolę się upewnić
-Spokojnie ona nawet nie podejrzewa ,że maczałam w tym palce.
-Sfałszowałaś list ...
Reszty nie musiałam słuchać. Domyśliłam się.
 Tak zaczął się mój konflikt z panną Gilbert ,który zaognił się jeszcze ,kiedy wyszłam za starszego z braci Salvatore.  Keenan doskonale o tym  wiedział i zamierzał niecnie wykorzystać...
-To ją zabije... mówili doradcy króla lata   kręcąc z niedowierzaniem głowami.
-To moja sprawa jak to rozegram uparł się chłopak spoglądając na nich władczo splatając ręce
-Póki co przygotujcie wszystko i sprowadźcie ją tu. dodał łagodniej
Ta nieprzyjemna misja przypadła w udziale Nailowi....