środa, 15 sierpnia 2012

Plany

Rozdział 3
Nadal niedziela 21 lipca 2012 około 5 rano

Isabel weszła do mojego pokoju patrząc zaskoczona na wściekłego Stefana. Wyglądała jak zawsze pięknie jakby dopiero co wróciła z pokazu mody ,a nie wstała z łóżka. Ciemnozielony strój nocnego łowcy ,wysokie buty ,ciemne włosy związane z tyłu we francuski kok prezentowały się świetnie. Wokół przegubu lewej dłoni opleciony był bicz z elektrum ,skuteczna broń w walce z demonami . Odkąd pamiętałam Isabel nigdy się z nim nie rozstawała. Moja przyjaciółka miała jednak jedną zasadniczą wadę -wścibstwo. Potrafiła godzinami męczyć ludzi dopóki nie uzyskała cennej dla siebie informacji. Jace zawsze żartował ,że jest lepiej poinformowana niż E! znana na całym świecie amerykańska stacja telewizyjna zbierająca plotki z życia gwiazd show-biznesu. Nie miałam ochoty na zwierzenia musiałam poukładać to sobie w głowie i porządnie przemyśleć. To brzmiało absurdalnie "Wiesz co? Mojemu szwagrowi odbiło i zdał sobie nagle sprawę z tego ,że mnie kocha? " to miałam jej powiedzieć? Nie wydaje mi się ,że w to uwierzy.
-Później muszę ochłonąć powiedziałam widząc jej natarczywe spojrzenie. Ku mojemu zdziwieniu Izzy kiwnęła głową i przystąpiła do wybierania mi odpowiedniego stroju. Padło na błękitną dość odważną , błękitną sukienkę od Armaniego z wycięciem na plecach prezent sprawiony mi przez Damona na urodziny oraz złote sandałki od Gucciego. Zabawne ,że też nawet ciuchy mi o nim przypominały. Ale Damon twierdził ,że jego kicia musi pięknie wyglądać ,więc jako znający się na modzie rodowity Włoch lubił czasem kupić mi coś ładnego. Kiedy już włożyłam strój i rozczesałam włosy pozostawiając je rozpuszczone zeszłam wraz z Isabel po spiralnie skręconych schodach do obszernej jadalni w której zebrała się Rada. Zaskoczył mnie wybór tego miejsca zazwyczaj bowiem takie spotkania odbywały się w Sali Anioła mieszczącej się dwa piętra wyżej. To pomieszczenie jak i cały Instytut było urządzone bardzo gustownie, Beżowe ściany zdobiły miecze. Pośrodku mozaikowej posadzki stał ogromny stół z drewna wiśniowego ,a wokół niego pasujące kolorem i obite czerwonym aksamitem krzesła z wysokim oparciem. Zauważyłam ,że jest ich trzynaście ,co nie było normalne ponieważ Rada liczyła dwunastu członków .Ostatnie rozmowy ucichły tuż po naszym wejściu. Centralne miejsce przy stole zajmował mój ojciec Valentine. Wyglądał wręcz olśniewająco . Czarno-srebrny strój nocnego łowcy i czarna zapinana pod szyją peleryna dodawały powagi jego szlachetnym rysom i szarym oczom. Jasne włosy ,które po nim odziedziczyłam opadały falą na ramiona.
-Córeczko pięknie dziś wyglądasz zaczął z promiennym uśmiechem ,kiedy zajęłam miejsce obok Erica ,wampira wywodzącego się ze Szwecji ,przywódcy klanu z Chicago. Wiedziałam ,że powinnam zasiąść po prawej ręce ojca jako jego następczyni i dziedziczka ,jednak z rozmysłem złamałam tę zasadę.
-Nie pieprz i mów czego chcesz ,nie mam całego dnia. Powiedziałam ostro ,a wszystkie spojrzenia zwróciły się na mnie. Nigdy się tak do niego nie odezwałam ,zawsze słychać było w moim głosie strach i jakiś niechętny szacunek. Miałam wrażenie ,że po odejściu Damona zniknęła ta część mnie ,którą kochał. Ta dobra ,wrażliwa Sara. Teraz zamknęłam serce i stałam się zimna dla własnego bezpieczeństwa.
-Cięty język kochanie. odrzekł słodkim tonem nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.
-Wydaj nam Damona i oddaj Marco na nasze wychowanie a wtedy dostaniesz to co Ci się należy zostaniesz dziedziczką rodu Morgensternów i będziesz miała decydujący głos w  Radzie.
Przez chwilę milczałam zastanawiając się czy mój ryzykowny pomysł wypali. Jeśli tak uzyskam wpływ na decyzje tak łowców jak i wampirów ,a ponadto chroniłabym ukochanego. Chyba warto zaryzykować. Przekazałam swój plan Ericowi za pomocą telepatii ,a ten popatrzył na mnie z błyskiem w oku i kiwnął głową. Skoro ja dałam się nabbrać na podstęp z fałszywym Damonem to dlaczego z nimi miałoby byź unaczej?
-Zgadzam się  powiedziałam poważnie patrząc po zebranych. Rozległy się szepty i pomruki zdziwienia. Uciszyłam je gestem i podniosłam głos tak ,by wszyscy mnie usłyszeli.
-Ale chcę gwarancji. Żądam spisania paktu i przysięgi krwi. Po tych słowach wstałam i skierowałam się ku drzwiom.
Nie uszłam daleko ,gdy za moimi plecami rozległy się kroki. Nie musiałam się odwracać ,by wiedzieć ,że to Stefan.
-Czyś Ty oszalała? Wysyczał zrównując się ze mną. Cała jego postawa emanowała furią ,którą ledwie powstrzymywał.
-Wiem co robię ,nie wtrącaj się odparłam ze stoickim spokojem nie przerywając marszu.
-Damon nigdy nie pozwoliłby na coś takiego! Wybuchnął wreszcie. Nigdy nie chciałby ,żeby...
Zatrzymałam się raptownie. Miałam ochotę go uderzyć.
-Nie waż się mi mówić co zrobiłby Damon!! W ogóle go nie znasz!- krzyknęłam i wybiegłam z budynku prosto w zamieć.  Byłam wściekła ,chciało mi się krzyczeć i płakać jednocześnie.
Próbowałam skontaktować się z Damonem mentalnie powtarzając w myślach "Damon kochanie daj mi znak ,że jesteś bezpieczny gdziekolwiek teraz jesteś"...
(...)
Tymczasem na obrzeżach Bergen w pewnej starej i zapomnianej przez Boga gospodzie o nazwie "Pod białym  kłem" spotkała się trójka wampirów. Jednym z nich był ten podszywający się wcześniej pod Damona ,który tak naprawdę miał na imię Luigi. Towarzyszyło mu dwoje pobratymców . Piękna rudowłosa kobieta o zielonych oczach imieniem Mojra i wysoki szatyn ,którego włosy od czasu do czasu przetykały blond refleksy  ,o zuelono-błękitnym spojrzeniu zwany Nathanielem.
-Jesteś pewien ,że Cię nie poznała? Odezwała się z przestrachem Mojra patrząc na Luigiego
-Nie poznała na pewno ,za bardzo się cieszyła spotkaniem z Damonem. Odrzekł spokojnie
-A więc wszystko zgodnie z planem podsumował Nathaniel. To dobrze nie potrzebujemy komplikacji . Musimy sprowadzić Sarę i Marco przed oblicze Keenana i Beiry tak szybko jak to tylko możliwe.
-Odwiedzę ją jeszcze dziś wieczorem... A tak swoją drogą ten Salvatore ma bardzo dobry gust  ,jeśli chodzi o kobiety... powiedział zamyślony Włoch uśmiechając się z mściwą satysfakcją....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz