poniedziałek, 18 listopada 2013

środa, 14 sierpnia 2013

Info

Hej ;)
Wiem , że ostatnio u mnie marnie , zakuwam do poprawki i napiszę jak się tylko da
Pozdrawiam ;*

piątek, 12 lipca 2013

Fight for this love

Sara:
"If you love me , let me go. If I love you I will always be back"
Everything will be ok in the end , If it's not ok ,It's not the end.
Szczerze mówiąc nie wiedziałam jaki jest raj. właściwie wyobrażałam go sobie jako baśniową krainę ,taką z opowieści Andersena. Białe chmurki , do picia nektar , dookoła jakieś koniki , owieczki i tym podobne.
A anioły? Cóż złota aureola i skromne białe szaty... Nic bardziej błędnego jak się okazało. Kiedy opowiedziałam tę bajkę Lifaenowi dosłownie płakał ze śmiechu. Pojęcia nie miałam co go tak rozbawiło. Przecież każdy ma jakieś wyobrażenie "świata po drugiej stronie " , a ja przez większą część mojego życia pozostawałam śmiertelniczką : helloł ! Bądź co bądź nie mam wyobraźni jak Tolkien. W każdym razie to co zastałam w świecie aniołów bardziej przypominało Miami niż baśń. Co wieczór siadałam
przy jednym z dużych stołów , robiłam kolację i patrzyłam na to co dzieje się na dole.  Byłoby to może zabawne , gdyby nie fakt , że zostawiłam tam rodzinę.. Mimo ,że szybko zyskałam ogólną akceptację czułam się tam jak ptak uwięziony w złotej klatce. Najgorsze było dla mnie obserwowanie smutku i złości moich bliskich . Nie sądziłam też , że tylu ludzi będzie za mną tęsknić..
-Saro nie możesz się tak ciągle zastanawiać nad tym , co będzie. Upomniał mnie jakiś kobiecy głos , którego jeszcze nie zdążyłam poznać. Jego właścicielka okazała się być wyjątkowo
piękna. Włosy sięgały jej do połowy pleców. I miały kolor ognia.  Oczy w barwie orzecha Cholera od razu poczułam się dziwnie nijaka. Właściwie śmiało mogłam stwierdzić , że blondynki były rzadkością , a jeśli już się trafiały bardziej przypominały moją babcię niż jakąś miss mokrego podkoszulka. Strój mojej towarzyszki był równie wyzywający co uroda. Czarny gorset i skórzane spodnie. Nasunęło mi się , że powinna raczej kusić w piekle.
Oderwałam wzrok od tafli jeziora nad którym siedziałam od mniej więcej kwadransa.
Nigdy nie lubiłam , gdy ktoś mi mówił jak mam myśleć. Spojrzała na mnie z wyższością , co tylko mnie wkurzyło. Za kogo ona się miała? Za moją matkę , do cholery? Nie ze mną takie numery.
Wstałam i popatrzyłam na swoją towarzyszkę , warcząc
-Nic o mnie nie wiesz , więc z łaski swojej , odpieprz się. No dobra , nie wypada kląć przy posłańcach Boga , ale nawet mnie czasem nerwy puszczały.
-I tak się dziwię dlaczego Faye nie uwiodła Ci męża. Syknęła doprowadzając tym samym do wrzenia w moim sercu.
-On mnie kocha. A Ty chyba pomyliłaś rewiry. Piekło jest dziewięć pięter w dół. Odgryzłam się i już szykowała się długa wymiana zdań , gdy przerwał nam mój anioł stróż.
-Meredith zostaw Sarę w spokoju. Ma teraz ważniejsze sprawy. Mężczyzna bierze mnie natarczywie pod ramię.
-Nie zaczynaj z nią. Powiedział świdrując mnie spojrzeniem zielonych oczu.
-Bo co? Spytałam rozgniewana piorunując go wzrokiem..
Mój towarzysz westchnął teatralnie i wywrócił oczami
-Czasem zachowujesz się jak typowa blondynka. Prychnął spoglądając na mnie. Zignorowałam złośliwą uwagę i czekałam co mi powie
-Saro pomyśl logicznie. Kiedy zaczęły się Wasze kłopoty?
-Od.. czasu kiedy Stefanowi odbiło.... Powiedziała w zamyśleniu przygryzając kosmyk włosów.
-I myślisz , że to był przypadek? Pyta , a ja zaczynam układać w myślach scenariusz , którego byłam uczestniczką
-Anioły nie mogą być tak wredne skwitowałam cicho. Nie wierzyłam , że w niebie , raju czy jak zwać tę krainę może być tak... jakoś ludzko. Nie miałam pojęcia , że panują tu brutalne zasady , a sami mieszkańcy są zdemoralizowani i manipulują sobą nawzajem. Damon by się nie zdziwił , zawsze wiele rozumiał. Nawet w tak pięknym miejscu bez niego czułam się beznadziejnie. W końcu nie chcąc już dłużej się zastanawiać nad tym co jeszcze mnie dziś czeka postanowiłam się na coś przydać i odwiedzić rodzinę , która tak strasznie się o mnie martwiła. Wzięłam głęboki oddech i tak jak tłumaczył mi Lifaen wyczarowałam portal , którym mogłam  dostać się do domu. Zapewne nie zastanę tam świętujących wampirów i bawiących się dzieci. Zgrzytnęłam zębami wściekła na samą myśl o tym. Za każdym razem , gdy pytałam " Kiedy wrócę do domu? " słyszałam " Kiedy będziesz na to gotowa" Irytujące.
Nie mając jednak innej alternatywy wolałam ich widywać w snach , niż w ogóle. Szczerze mówiąc pobyt w Los Angeles - tak , tak - bardzo oryginalna nazwa - uświadomił mi , że to życie na Ziemi jest lepsze. Może było ciężej ale zdecydowanie była jakaś motywacja do walki. Tu wszystko miałeś na wyciągnięcie ręki czy skinienie palca. Nie doceniali tego co mieli , uważali , że wszystko im się należy. Przysięgłam sobie , że jeśli kiedyś tu wrócę  przeprowadzę gruntowną reformę.
Damon : 


" Są takie chwile gdy wszystko co nas spotyka wydaje się jednym wielkim koszmarem.
Tak było i teraz gdy straciłem niemal wszystko co miałem.
Sara była całym moim życiem, jednak nie mogłem zapomnieć o naszych dwóch pociechach które mogły liczyć tylko na mnie.
Nie poddam się do póki nie będziemy znów pełną rodziną.
Wiem co muszę zrobić i podejmę się tego choćby nie wiem co.
Nadszedł czas zemsty..."
Wiedziałem , że bez Sary będzie ciężko , ale to co tu się działo to była trzecia wojna światowa. Dzieci , co prawda bardzo starały się mi nie przeszkadzać za co byłem im bardzo wdzięczny , ale cała reszta... Boże moja żona to była światowa kobieta. A jej śmierć , albo raczej to coś , ten etap przejściowy , który dla jednych był śmiercią , dla mnie tylko chwilową rozłąką .. to wywołało burzę. Tragedia. Łaziłem na spotkania tej kretyńskiej Rady , która nie rozumiała o co mi chodzi i uważała , że robię halo z byle powodu. Kurwa przecież ta dziewczyna była niczym anioł , pomogła tylu osobom , a oni nie dość , że olali teraz zachowywali się tak jakby Sara wyjechała na wycieczkę o której kiedyś marzyła. Ona sama nie powiedziałaby pewnie ani słowa , ale mnie aż szlag trafiał. Któregoś dnia po kolejnej bzdurnej rozmowie z której nic nie wynikło zbuntowałem się. Po prostu eksplodowałem. Zaczęło się od kretyńskiego balu na , który chcieli mnie wyciągnąć.
Wpadła do mnie Faye. Wyglądała , no cóż kusząco. Czarna , idealnie podkreślająca jej ciało sukienka pasowała do niej Fryzurę natomiast miała taką samą jak ta , którą moja ukochana nosiła na takie okazje. Dwa warkocze splecione w wianek jak u elfa. Tyle , że moja blondyneczka wyglądała zachwycająco , a tę babę miałem szczerą chęć zabić. Zawsze prowokowała , a Sarę lekceważyła.
-Dotrze do Ciebie , że nie mam ochoty na zabawę? Straciłem ŻONĘ Wycedziłem przez zęby i podszedłem do dziewczyny niebezpiecznie wręcz blisko.
-Nie baw się ze mną , mała , bo drogo Cię to może kosztować.
-Grozisz mi , Salvatore?  Panna Chamberlain nie zamierzała zbyt łatwo dać się spuścić na drzewo, Na moje szczęście w tym samym momencie drzwi pokoju otworzyły się i weszła Isabelle Lightwood.
-Damon , ktoś do Ciebie oznajmiła , a ja uniosłem brwi w zdziwieniu. Kto mógł czegoś ode mnie chcieć? Bez sensu. Kto miał mi nabluzgać zrobił to już po walce. Łowczyni tymczasem czekała na moją reakcję. Wreszcie załapałem , że muszę spytać o co chodzi.
-Izz... a kto coś ode mnie chce? Wbiłem w nią spojrzenie i zobaczyłem w jej oczach strach pomieszany z ciekawością.
-Mówi , że jest Twoim kuzynem.... Tylko , że... jest demonem .. W głosie dziewczyny zadźwięczał lęk , ale ja już się domyśliłem kto wpadł z wizytą. " Charlie co Ty tu robisz? " Cisnęło mi się na usta pierwsze , oczywiste pytanie. Skupiłem się , jednak  na tym , żeby nie robić tutaj wiochy.
Posłałem Isabelle krzepiący uśmiech i patrząc jej w oczy powiedziałem
-Dobrze , Izzy nie martw się ja go znam. Wciąż nie była do końca przekonana. Stała w progu wpatrując się we mnie równie intensywnie jak niegdyś moja Kicia.
-Poradzisz sobie? Pyta cicho mimo , że zna odpowiedź . Kiwam głową , a dziewczyna dodała szeptem.
-Uważaj , Sara nie chciałaby... urwała , ale nie musiała kończyć.  Sara była uosobieniem dobra. Tymczasem do pokoju wszedł mój kuzyn . Ubrany w podróżny , czarny płaszcz zapinany pod szyją. Był nieco wyższy ode mnie , włosy o ton ciemniejsze , ale oczy zielone. Wszyscy w pomieszczeniu zamarli czekając w napięciu na jego ruch.. Niemal czułem jak rośnie napięcie w pokoju. Wszyscy zamarli i wstrzymali oddechy. Niezrażony dziwną atmosferą chłopak podszedł i uścisnął mnie po męsku. Może nie było to wylewne , ale szczerą rozmowę woleliśmy odbyć w cztery oczy.
-Strasznie mi przykro , stary. Odezwał się na głos i popatrzył na mnie uważnie.
-Wyglądasz jakby Cię kołkiem przebijali Spojrzał z ukosa zupełnie ignorując resztę towarzystwa.
-Zawsze umiałeś prawić komplementy odciąłem się unosząc brew. Pojedynki na słowa to była specjalność rodziny Salvatore.
-Dobra to... my Was zostawimy. Głos zabrała ponownie Isabelle. Pociągnęła za rękę swoją towarzyszkę , która nadal się gapiła na mojego kuzyna.
-Nawet o tym nie myśl Warknęła cicho , a ja mogłem  się jedynie domyślać co powiedziała po nadąsanej minie Faye
Ech kobiety , z trudem powstrzymałem się od wywrócenia oczami.
-O co chodzi tym razem? Zapytał poirytowany Charlie patrząc mi w oczy.
-O Sarę. Szepnąłem czując ucisk w gardle.
-Ona .. muszę ją odzyskać. Potrzebuję jej. Kocham ją. Powiedziałem szczerze i usiadłem.
-Zaraz... Many się narażać dla jednej laski? Nie dowierzał mój kuzyn.
Patrzył tak jakbym spadł z Księżyca.
W tamtej właśnie chwili weszły moje dzieci.. Widziałem szok w oczach mojego rozmówcy. Chyba zmienił zdanie.
-Tato mama chciałaby z Tobą porozmawiać Powiedział mi wystraszony.
-Masz gdzieś aktualne zdjęcie Sary? Zapytał mój młodszy kuzyn.
-Chcę wiedzieć , co ją zabiło. Namierzę jej świadomość i wtedy pomyślimy co zrobić , zgoda?
Sara : 
Kolejna wizja. Widzę nasz salon  Damon siedzi z dziećmi na kolanach. Steffi i  Filemono leżeli u naszych stóp
Wchodzę do pokoju i od razu zostaję przytulona i ucałowana. Chwilowo odbiera mi głos , ale zaraz oddaję każdą pieszczotę.
-Kiciu tak za Tobą tęsknimy . Szepcze mój mąż i całuje mnie namiętnie
-Ja też tęsknię Muszę się streszczać. Teraz przyda Wam się mój kuferek i sztylet. Powinniście też spotkać się z Alexandrem. Reszta w Waszych rękach kochanie. Szepnęłam i rzeczywiście musiałam iść.

środa, 29 maja 2013

Bring me to life - part II

Damon:

"Nie mogę pozwolić jej umrzeć , nie mogę do ciężkiej cholery " powtarzałem sobie w myślach i nie mogłem się otrząsnąć z głębokiego szoku.. Dlaczego ze wszystkich kobiet na świecie musiało się to nieszczęście ,ten wieczny pech musiał przypaść w udziale komuś takiemu jak Sara? Mojemu aniołowi? Choć nie byłem w stanie przekazać jej tego słowami patrząc w te kochane oczy ,bałem się o nią. Drżałem na każdym kroku ,bo mimo ,że ona była silną kobietą od niedawna łowcą i wampirem w jednej osobie ,po prostu moja żona grała przed tą cholerną Radą ,mniemając ,że jeśli zostanie jej przewodniczącą zmieni to co spieprzył jej ojciec ,a mój teść. Teraz patrzyłem na tę piękną kobietę , która siedziała wyciszona i skupiona jak nigdy. Zazwyczaj buzia jej się nie zamykała , a teraz milczała jak zaklęta. Jechaliśmy krętymi uliczkami ,a Sara patrzyła w niebo i nie odzywała się przez większą część drogi. Wybuchła gdzieś na środku głównego placu Florencji.
-Mam dość Damon. Mam już naprawdę dosyć. Westchnęła ,a chwilę później rozpłakała się tak jak chyba jeszcze nigdy. Bez zbędnych ceregieli zatrzymałem samochód  na poboczu i popatrzyłem w błękitne oczy Sary.
-Kochanie... szepnąłem biorąc ją w objęcia i mocno tuląc.
-Nie dam rady... Wyszeptała w końcu kiedy była w stanie wydobyć z siebie głos.
-Cśś.. zamruczałem kojąco gładząc jasne włosy żony. Czekałem cierpliwie ,aż uspokoi się jej oddech i  dopiero wtedy odważyłem się odezwać.
-Saro .. Nie jesteś z tym sama . Walczymy razem. Zapewniłem cicho , gorliwie. Uniosła podbródek i spojrzała na mnie zapłakanymi , zapuchniętymi oczami. Moja Kicia. Biedna. Sam miałem ochotę zadźgać Stephena za ten debilny wyskok z pojedynkiem , ale chwila , moment. Z tym kretyńskim pomysłem wyskoczył mój brat. To co? Przynajmniej będę miał pretekst , by się go pozbyć. Przysięgam jeśli Sarze coś się stanie....
-Nawet tak nie myśl... Mówi jak zawsze cicho i spokojnie , choć za dobrze ją znam  , by nie wiedzieć ,że skrywa w sobie strach i ból
-Gotowa? Pytam  ,a ona kiwa głową  ,więc biorę ją za rękę i prowadzę do okazałego marmurowego , szarego budynku o konstrukcji zamku , gdzie mieści się siedziba Rady.
******
Sara :
Ty i ja. Tylko my i nasz mały świat. Jest idealnie. Dlaczego , więc teraz ten sen nie mógł trwać wiecznie? Bo życie to nie sen. To taki mroczny raj.
Godzinę po przybyciu do miejsca w którym miał się rozegrać film zwany życiem stałam w sali ćwiczeń ubrana w strój do walki. Czarno-srebrny skórzany kostium. Z tyłu w pochwie błyszczał zestaw serafickich noży. W rękawie miałam jeszcze sztylet z anielską krwią . Na ciele miały się pojawić runy i tym
właśnie teraz zajmował się młodszy brat Jace'a , Alec.
-Boję się o Ciebie . Wyznał mi niespodziewanie Kto jak kto ,ale Alexander Lightwood był najodważniejszym z łowców jakich kiedykolwiek poznałam. Rzadko stwierdzał ,że się czegoś boi.
-Nie ma czego odpowiedział mu Damon kładąc mi dłonie na ramionach i całując w czubek głowy. Szpanował. Jak zawsze kiedy się bał , układał żarty albo pił whisky. Albo jedno i drugie.
-Gotowe. Oznajmił mój przyjaciel więc wstałam i wraz z mężem udałam się na miejsce bitwy.
Dziwnie się czułam. Nie było to spowodowane strachem. Ukochany wmusił we mnie kanapkę i miałam wrażenie , że się strułam.
*****
Damon
"And the rain is like my tears for you. Come on my angel ,please come back to me baby"
Pierwszy raz w życiu widziałem Sarę jako łowcę. Przypominała drapieżnika. Dziką panterę skradającą się pośród nocnych cieni. Czarny strój , maskował jej zgrabną figurę ,uwydatniając grację z jaką naturalnie się poruszała. Było późno. ,księżyc był w pełni ,zalewał swoim blaskiem las i twarz mojej żony. Zanim wyszła na polanę na której miały rozstrzygnąć się nasze losy ścisnęła moje dłonie szepcząc :
-Powiedz dzieciom ,że je kocham. Gdyby coś mi się stało , wiesz gdzie szukać testamentu. Gardło mi się ścisnęło. Miałem w nim ogromną gulę i nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa.
Kiwam tylko głową i tulę do siebie ukochaną , głaszcząc jej piękne , jasne włosy.
-Kocham Cię. Szepczę ,a ona unosi oczy , mówi to samo i całuje mnie namiętnie. Robi mi się niedobrze na samą myśl o tej walce, mam złe przeczucia.
Moja księżniczka patrzy jeszcze w moją stronę uśmiechając się krzepiąco. Wygląda tak niewinnie i pięknie.
W tym samym czasie zjawia się jej przeciwnik ,a moja krew zaczyna się gotować z wściekłości. Mężczyzna jest pewny siebie w lekkim , czerwonym stroju łowcy ,opiera się nonszalancko o drzewo.
-Bo się wzruszę. Mruczy kpiąco wywracając oczami.
Sara ignoruje ten komentarz i rzuca
-Zacznijmy w końcu.
Steve nie zaszczyca jej odpowiedzią.
Z jego dłoni wystrzeliwuje świetlisty tygrys , chyba ognisty. Sara nie pozostaje mu dłużna i z jej ręki wydobywa się piękna , błękitna pantera. Jej żywiołem jest woda.. Nie mówią ,ani słowa , tylko w oczach widać jakiekolwiek emocje. U niego czystą , niezmąconą nienawiść , u niej wiarę i determinację. Bez zbędnych wstępów zaczynają swój śmiertelny taniec: tygrys i pantera. Oboje , Sara i Stephen wymawiają zaklęcia w słowach , których znaczenia nie znam, widzę tylko efekt tych poczynań. "Zwierzęcy" pojedynek pada łupem rodziny Salvatore. Następnie do gry wkraczają serafickie noże i miecze. Moja Kicia nie miała sobie równych. Zauważam , jednak jej zmęczenie i osłabienie. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego ,że zaciskam dłonie i po ich wewnętrznej stronie zaczyna płynąć krew. Nie przejmuję się tym. W tej właśnie chwili Sara musi zaczerpnąć oddechu  , a ten padalec okrutnie się mści i wbija jej nóż prosto w serce. Teraz wszystko dzieje się jak w zwolnionym tempie. Sara osuwa się na ziemię ,ja wybiegam na środek polany i ujmuję jej jasną głowę , po czym ją całą przyciskam do piersi. Pierwszy raz w życiu płaczę i nie wstydzę się swoich łez. Klękam ,a śliczne , gasnące oczy Sary wpatrują się we mnie.
-Przepraszam , Damonie , najdroższy. Szepcze cichutko ,ale kładę jej palec na ustach.
-Nie , nie. Byłaś wspaniała . Odpowiadam łamiącym się głosem.
-Cśś nie płacz prosi cichutko. Kocham Cię.
Składam na ustach mojej Kici pocałunek i w tum momencie jej drobna postać zastyga w bezruchu.
Jestem wściekły. Całą swoją mocą uderzam w Stephena , krzycząc
-Zapłacisz mi za to , przysięgam.
W tym momencie na pole walki wpadają inni nasi sojusznicy. Łowcy i wampiry. Isabelle zastyga w szoku i zerka na nas obu z niedowierzaniem .
-Chcesz ją odzyskać? Zwraca się do mnie poza zasięgiem uszu Stephena.
-Nie musisz pytać odrzekłem jej zaskoczony.
-W takim razie szykuj się na misję Salvatore. Zarządza stanowczo
-Wyruszamy do miasta Aniołów.
***
Sara:
Jeśli kogoś kochasz , nie myślisz o sobie. Najważniejsza jest ta druga osoba. I to nawet za cenę własnego szczęścia.
-Gdzie ja jestem? Przechodzi mi przez myśl. ,kiedy mój mózg łapie odpowiednią częstotliwość Odwracam się na pięcie. Wszędzie widzę białe obłoki ,świeci słońce ,a , gdy spojrzę w dół moim oczom ukazują się gwiazdy. Zaczynam rozróżniać kształty i poszczególne osoby. Damon. Łkający , zdruzgotany. Co się stało?
Wysyłam mu myśl
-Nie płacz kochany , niedługo wrócę. Kocham Was.
-Tęsknisz za nimi , kochasz ich słyszę za sobą nagle męski głos.
Odrywam wzrok od tego co rozgrywa się na dole i napotykam spojrzenie zielonych oczu o kształcie migdałów . Mężczyzna ma srebrne włosy i przypomina nieco elfa. Ubrany jest w prostą białą tunikę przepasaną złotą szarfą
Domyślam się kim jest , a jego następne słowa tylko to potwierdzają.
-Jestem Twoim aniołem stróżem. Mam na imię Lifaen , wyjaśnia cicho , obdarzając mnie uśmiechem
-Chcesz tam wrócić? Pyta ,a ja od razu potakuję.
-Wrócisz odpowiednio wzmocniona zapowiada ,a ja czuję radość A teraz chodź. Z Damonem będziesz miała kontakt w snach i mentalnie. Z dziećmi tak samo. Wyciąga do mnie rękę ,a ja ujmuję ją z czcią i pozwalam się prowadzić

________________
Witam ponownie , po długiej przerwie wróciłam z nowym rozdziałem dedykując ten post wszystkim moim czytelnikom. ;* Zapraszam do komentowania. Do napisania , kochani. ;***

czwartek, 16 maja 2013

Informacja

Cóż nowa notka się tworzy a z powodu sesji piszę ją głównie wieczorami. Dla ciekawych zdradzę ,że nie zabijam Sary więc się z nią pomęczycie . Tymczasem mam zamiar posłuchać nowej płyty Jareda Leto i spółki. ;*
Do napisania ;)

piątek, 3 maja 2013

Bring me to life-part I

Sara :
Od felernego spotkania Rady minęły już trzy dni ,a ja nadal nie mogłam dojść do siebie. Czułam się dziwnie. Walczyłam od zawsze i taka sytuacja nie była mi obca. Walka była niejako wpisana w życie Nocnego łowcy. Nie raz odbierałam życie. Demonom ,łowcom wampirom. Wydawało mi się ,że już się na to uodporniłam.Cóż, nie mogłam się bardziej mylić. Dorosłe życie dostarczyło trudnych wyborów z których jeden był oczywisty-Damon. Kochałam go jak nikogo na świecie. On i dzieci były całym moim życiem. Nie wyobrażałam sobie by nagle mogło mnie przy nich zabraknąć. Chciałam zostać z mężem już na zawsze ,na wieczność. W końcu tak sobie przysięgaliśmy. Marzyłam ,że zobaczę jak dorastają moje pociechy z których byłam bardzo dumna. Mieliśmy z ukochanym tyle wspólnych planów ,marzeń. A teraz ,przez czyjeś pragnienie władzy i intrygi mogłam wcale tego nie doczekać. Jedyną rzeczą o którą byłam paradoksalnie spokojna były moje dzieci. Mój mąż był świetnym ojcem i wiedziałam ,że sobie poradzi z ich wychowaniem. Właściwie odkąd Stephen rzucił mi wyzwanie zaczęłam rozmyślać o rzeczach ,które dotąd wydawały mi się oczywiste. Czy gdyby coś mi się stało moje miejsce u boku Damona zajęłaby inna kobieta? Jaka by była? Czy Damon mówiłby do niej tak jak do mnie? Cholera. To myślenie mi chyba szkodziło. Zdałam sobie sprawę z tego ,że nadal byłam młoda ,chciałam cieszyć się życiem i być zwyczajnie szczęśliwa. To chyba nie było takie złe?
-Kiciu za dużo w Tobie pesymizmu usłyszałam cichy ,łagodny głos tuż przy prawym uchu ,a zaraz potem poczułam wargi Damona na swojej szyi Spojrzał mi w oczy przez ramię ,a ja jak zawsze poczułam miły ucisk w podbrzuszu. Zawsze tak się czułam ,gdy mąż był blisko. Zupełnie jak nastolatka. Od kilku dni oboje staraliśmy się spędzać ze sobą czas okazując sobie wzajemną czułość i miłość. Tak było i tym razem. Mój mężczyzna ujął delikatnie moją dłoń i okręcił krzesło na którym uprzednio siedziałam. Postawił mnie na miękkim ,białym dywanie i obdarzył czułym pocałunkiem.
-Kocham Cię Saro. Wyszeptał muskając nosem zagłębienie mojej szyi.
-A ja kocham Ciebie Damonie zamruczałam w odpowiedzi uśmiechając się do niego.
 Przez dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy ,wtuleni w siebie i wsłuchani w bicie naszych serc.
 Dla mnie ta chwila mogła trwać bez końca. Wpadły nasze dwa szkraby. Właściwie zjawił się Marco za młodszą siostrą na rękach. Słodko razem wyglądali.
-Mamo... pójdziemy razem na spacer? Spytał cicho jakby się bał ,że nam przeszkodził w czymś ważnym. Uśmiechnęliśmy się oboje i spojrzeliśmy na siebie.
-Świetny pomysł odezwałam się klękając przy synku i patrząc mu w oczy. Jego ojciec stanął za mną i położył mi dłoń na ramieniu.
-Pójdę przebrać Sol zaoferował ,a ja kiwnęłam głową. Wzięłam swój płaszcz i pozwoliłam by mąż narzucił mi go na ramiona.
Marco tymczasem patrzył na mnie w skupieniu i zanim zdążyłam zareagować przytulił się do mnie mocno. Ucałowałam syna obejmując go ramionami i obdarzyłam go czułym uśmiechem
Damon wrócił chwilę później z córeczką ,patrzącą na nas ciekawie fiołkowymi oczkami. Moja mała księżniczka dorastała ,a ja z dnia na dzień widziałam jak jest niezwykła. I ja mam się poddać? No way -jak to Damon mówi.
-To co? Rodzina Salvatore podbija miasto? Unosi brew ,a Marco i ja wybuchamy śmiechem. Śmiejemy się opętańczo ,aż ciekną nam łzy ,a mój mąż gapi się na nas jak na wariatów. Śmiech bywa zaraźliwy i chwilę później naszą wesołość było słychać w całym domu.
****
-Marco bo zaraz upadniesz .Pokręciłam głową rozbawiona .
Mój syn wreszcie miał normalną zabawę i teraz ciągał nas po wszystkich możliwych karuzelach.
-Kiciu patrz tu. Damon macha do mnie ze strzelnicy na której wygrywa się pluszaki.
-Dziesięć odpowiadam tak dla żartu ,a on unosi brew i pyta
-To challange ,Kiciu? Zamiast odpowiadać puszczam oko.
Gdybym była mądra wiedziałabym ,że Damon coś kombinuje. Oznajmił mi bowiem ,że jeśli wygra pójdziemy na kolejkę górską. O jasny gwint.
Jakieś pół godziny minęło ,a ja wyglądam jak po chorobie morskiej.
Damon i nasz syn mają ze mnie niezły ubaw.
-Saro ,gdybym wiedział jak zareagujesz wezwałbym paparazzi i ambulans i byłabyś sławna jak Justin Bieber. Zadrwił ,zarabiając ode mnie sójkę w bok ,ale nadal krztusił się ze śmiechu.
Już miałam się odciąć ,ale ujrzałam samochód Stefana i już wiedziałam ,że jest z nami źle.
-Oho... Wracamy.... Mruknęłam zrezygnowana i spytałam szwagra
-Co tym razem? Spytał wkurzony Damon.
-Pojedynek przełożony... na teraz.
WTF? Zastanawialiśmy się oboje ,pędząc autostradą I -20
***
-To jest proste mówił piękny zielonooki mężczyzna o rozwichrzonej ciemnej fryzurze ,odziany w czerń.
-Obyś mnie nie zawiódł Dylanie. Odrzekł łowca ściskając mu dłoń.
-Mając ich dzieci będziemy mieli wszystko. Oświadczył z mściwą satysfakcją w głosie
_____________
Kochani witam  i przepraszam za długą przerwę. Sprawy rodzinne i sesja robią swoje.
Chciałam wam polecić pewnego bloga. Znajdzie tam mnóstwo porad i ciekawostek ,a oto adres : http://the-lejdiss-five.blogspot.com:
Pozdrawiam i do napisania ;****


piątek, 12 kwietnia 2013

Info

Nowa notka już powstaje ,ale w związku z wyjazdem na studia ,pojawi się w przyszłym tygodniu ;)
Pozdrawiam i do napisania ;)

piątek, 5 kwietnia 2013

My sweet revange

Sara ::
Pośród  wszystkich uczuć ,dwa są najsłodsze na świecie :miłość i zemsta. Gdy je poznasz wiesz jak potężny stanowią oręż. Jednak to ,że wiesz nie oznacza ,że umiesz zrobić z nich użytek.
Gdy Damon wreszcie wyznał mi na czym mniej więcej-bo podejrzewałam ,że jest coś więcej -zdradził mi warunki ugody z Klausem byłam na niego zła. Zupełnie jak w filmie. Miałam szczerą ochotę zacząć się buntować ,powiedzieć ,że mam dość swojej karmy czy okrutnego losu.. Było tylko jedno małe ale jeśli miałam być ze sobą całkowicie szczera to zaznałam w życiu więcej szczęścia niż w ogóle mogłam oczekiwać. Bo ja Nocny Łowca miałam rodzinę. Męża ,dzieci. Wszystko co tylko mogłam i chciałam mieć. Jestem w pełni świadoma faktu ,że miłość męża i dzieci ,które mieli tyko nieliczni przedstawiciele mojej rasy. Nigdy nie uważałam się do końca za wampira ,chociaż tym zostałam ,tak naprawdę. Uśmiechnęłam się sama do siebie ,choć był to uśmiech nieco ironiczny. Ciągle czułam się łowcą ,choć fizycznie już nim nim nie byłam.
-Damon ,kochanie spakuj dzieci . Poprosiłam łagodnie ,a gdy spojrzał na mnie jak na wariatkę wyjaśniłam
-Jeśli moja rodzina i cała rada mają nam zaufać i w miarę szybko dać nam szansę na to ,by wniknąć w ich strukturę musimy wyglądać naturalnie.
-Ty mała diablico zażartował choć w jego tonie odkryłam też podziw.
-Kicia kombinuje  Dodał śmiejąc się i muskając moje wargi.
Posłusznie udał się na górę ,a ja zaczęłam szukać wszystkiego co mogłoby nam się przydać w razie niebezpieczeństwa. Z Klausem nie było żartów ,a z moją pokręconą  rodzinką tym bardziej. Z zamyślenia wyrwałam się w momencie w którym weszli mój mąż wraz z synem. Z czegoś się śmiali , a ja złapałam się na tym ,że analizowałam ich więź.
-Kicia uważaj ,bo Cię ukradną. Damon pocałował mnie w czoło podając mi córkę ,którą sam już zdążył ubrać. Cholera ,był dobrym ojcem. Jak każda normalna rodzina udaliśmy się na lotnisko w Rzymie ,a stamtąd do Instytutu łowców w Alicante.
(....)
-To bez sensu. Równie dobrze mógłbyś tam wejść i powiedzieć ,że jesteś Batmanem. Tłumaczyłam Klausowi dziesiąty raz w ciągu godziny. Uparł się ,bym zaproponowała jego kandydaturę do Rady. Równie skutecznie mogłabym zaproponować łowcom pokój z wampirami ,zmuszając tych drugich do jedzenia sałaty. To nie są wybory prezydenckie w USA.
Pierwotny patrzył na mnie jak na zdechłego karalucha ,ale rzecz jasna zignorowałam go.
-Tak się nie da pracować warknął patrząc na mnie spode łba. Damon z kolei ,wyraźnie rozbawiony kręcił szklaneczką whisky z której od czasu do czasu popijał. W takich chwilach najbardziej przypominał tego dawnego siebie ,z czasów kiedy jeszcze mnie nie znał.
-A Ty zapominasz ,że miałeś się nie wtrącać do moich metod działania wytknęłam mu ,ale zanim zdążył mi odpowiedzieć do pokoju weszła Isabelle Lightwood.,przerywając tę jałową dyskusję.
-Zaraz się zacznie. Chodźcie. Jesteście potrzebni ,powiedziała jakby nie zauważyła ,że trwa już zupełnie inna narada. Zerknęła na najstarszego z braci Mikaelsonów podejrzliwie i pociągnęła mnie za rękę. W tym samym momencie mój mąż wstał z fotela ,a na ustach igrał mu figlarny uśmiech.
-No to teraz zacznie się dziać oświadczył puszczając mi oczko i schodząc na dół razem ze mną i Izzy.
Zaśmiałam się i wywróciłam teatralnie oczami. Nie wiem dlaczego ,ale od jakiegoś czasu starałam się zapamiętać każdy szczegół mojego życia ,zupełnie jakbym nie miała już zbyt wiele chwil przed sobą .
Gdybym wiedziała w co zostanę wmieszana pomyślałabym jeszcze ze trzy razy.
(....)
Damon: 
"Gdy stracisz już wszystko ,zrozumiesz ile tak naprawdę miałeś w życiu szczęścia"
Szczerze mówiąc myślałem ,że gorzej już być nie może. Raz ,że moją żonę podrywało jeszcze dwóch facetów, w tym mój wiewiórkożerny brat ,zmuszono ją do bycia taką kreaturą jak ja ,teraz musiała sprzymierzyć się z hybrydą ,która odpowiadała za śmierć jej matki. Wszystko z mojej winy ,a ona nadal walczyła o tę rodzinę i kochała mnie tak samo jak w dniu ślubu. Kiedy widziałem ją taką jak teraz ,skupioną i nieustępliwą ,wiedziałem ,że oddałbym za tę kobietę własne życie. Siedzieliśmy w sali ,którą pamiętałem. Tyle ,że podczas ostatniego pobytu przypominała salę tronową ,teraz natomiast wyglądała jak nowoczesne sale konferencyjne .. Stół był duży na oko ze szkła ,ale nie nudziłem się aż tak bardzo ,żeby sprawdzać. Dookoła stały kolorowe krzesła . Sara zajęła czerwone ,ustępując mi miejsce na niebieskim. Mój ulubiony kolor. Żona dobrze mnie znała. Valentine ,czyli mój teść -nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego durnego określenia- nie mógł się zjawić ,więc zastąpił go ten facet z imieniem jak gej. Jak mu było? Mark? Nie. Steve. Tak Steve. To z nim moja wampirzyca toczyła bój o to ,by nie wcielał do rady łowców u których Sara wykryła dziwną mgłę zasnuwającą ich umysły.
-Ja się na to nie zgodzę. Warknęła w końcu zirytowana ,wstając.
-Zagłosujmy. Odezwała się Mayryse Lightwood ,trzydziestoparoletnia brunetka ,po której przyjaciółka mojej żony ,Isabelle odziedziczyła urodę Zapowiadało się ciekawie. I było. Wynik był pół na pół. A to oznaczało pat. Część łowców i przedstawiciele wampirów ,w tym rzecz jasna ja uważała podobnie jak mój blond anioł ,że ów konflikt między rasami należało rozwiązać we własnym gronie. Reszta tych baranów upatrywała w nowych kumplach Steve'a własną szansę na zdobycie władzy. Palanty. Razem z Sarą przytaczaliśmy kolejne argumenty. Bez skutku.
-Co powiecie na pojedynek? Odezwał się męski głos za moimi plecami. Natychmiast go rozpoznałem i już miałem ochotę zamordować jego właściciela. Stefan i koalicja z Klausem? No way. Sara urwała w pół zdania ,a Stephenowi rozbłysły oczy.
-Ja jestem za oznajmił Stephen z mściwym uśmiechem na twarzy.
Ścisnąłem dłoń ukochanej. Drżała. Przytuliła się do mnie ,wahając się. Przesądziło spojrzenie hybrydy.
-Przyjmuję wyzwanie. Powiedziała Sara cicho i wyraźnie.
Nasza sytuacja wyglądała paskudnie już przed tym zebraniem ,ale teraz było jeszcze gorzej ,ponieważ przez cudze intrygi i żądzę władzy mogła zginąć najwspanialsza osoba jaką znałem ,żona i matka moich dzieci. Sens mojego życia -Sara Salvatore.
_________________________________________________

Witam ponownie ;) Wiem ,że długo czekaliście na nowy rozdział i mam nadzieję ,że było warto. Życzę miłej lektury,,
Pozdrawiam i do napisania ;****


poniedziałek, 25 marca 2013

Nowy rozdział

Obiecuję ,że nowy rozdział będzie wkrótce. Tymczasem chciałabym powiedzieć coś jednej wyjątkowej osobie  Alex strasznie mi Cię brakuje ;***
Mam nadzieję ,że uda nam się porozmawiać niedługo.

Pozdrawiam i do napisania ;*

poniedziałek, 18 marca 2013

I have to choose . But it's hard

Przez moje ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz ,który rozlał się od czubka głowy po palce stóp. Coś mi tu nie pasowało. Być może byłam przewrażliwiona ,ale jak to się mówi? Lepiej zapobiegać niż leczyć. No jeśli o mnie chodzi moja infekcja nosiła imię Klaus i miała grubo ponad tysiąc lat. Zaczęłam analizować obecną sytuację mojej rodziny. Kolorowo to nie wyglądało. Ale jak to mówił Dymitr : "Nie ma planów doskonałych ,niektóre są po prostu lepiej opracowane". Moim zadaniem było teraz znaleźć lukę w teoretycznie perfekcyjnym planie Klausa. Nie chodziło o jakieś oczywiste niedociągnięcie ,raczej o szczegóły. Przejąć władzę ... Nie zastrzegł metod ,którymi ma to nastąpić ,to po pierwsze ,a po drugie... kto powiedział ,że nie mam prawa postawić mu swoich warunków? Była jedna dobra strona tego ,że dla zwykłych śmiertelników byłam młodą ,dobrze rokującą prawniczką-na każdego można coś znaleźć trzeba tylko wiedzieć gdzie i jak szukać. Gdy ponownie się odezwałam ,głos miałam zwodniczo miękki i cichy. Tylko Damon mógł rozpoznać  ,że nie do końca jestem szczera.
-Dobrze zrobię to o co prosisz. Oświadczyłam i z satysfakcją zauważyłam ,że mój rozmówca już uważa się za zwycięzcę tego starcia. I dobrze. Dzięki temu nie pojmie zbyt szybko na czym opiera się mój podstęp.
Mąż milczał przezornie ,wiedząc ,że mam plan. Nigdy nie przystałabym na podobny układ bez żadnego zabezpieczenia.
-Mądra z Ciebie osóbka ,panno Salvatore mówi Niklaus tonem w którym aż kipi od pewności siebie.
-Zrobię ,ale mam swoje wymagania. Dodałam po dłuższej chwili będąc już pewną ,że wampir ,pławiąc się w  radości z pokonania nocnego łowcy nie zwróci uwagi na to jakie są moje postulaty. To była podstawowa taktyka ,także w walce ,którą musiałam opanować.
-Co więc chcesz wynegocjować? Spytał spokojnie jakbyśmy rozmawiali o pogodzie ,a nie o sprawach życia i śmierci.
-Nie wtrącasz się w moje metody ,zapewnisz bezpieczeństwo mojej rodzinie i będę miała wpływ na funkcjonowanie rady. Mówię twardo.
Mikaelson zastanawia się chwilę i puszcza mi oczko
-Twarda z Ciebie sztuka kochanie. Mówi gdy ja kończę. Zaciskam zęby ,by mu nie odpyskować. Damon chyba czynił podobnie ,bo czułam jak wbija mi paznokcie w ramię.
-Dobrze ,masz moje słowo. Rzekł z namaszc//zeniem wytrzymując nasze piorunujące spojrzenia.
-Słowo to za mało. Chcę przysięgi krwi. Oficjalnej.
To żądanie zdumiało wszystkich obecnych w pokoju mężczyzn. Nie zamierzałam jednak ustąpić.
-Damonie ,nie sądziłem ,że Twoja żona potrafi być tak groźna i stanowcza. Zaśmiał się Kol ,choć za fasadą nonszalancji i pozornej wesołości maskował strach
-Niech będzie.zadecydował w końcu starszy z braci Mikaelsonów wiedząc ,że nic innego nie wskóra.
-Rytuał odbędzie się jutro o północy. Dorzucił mój ukochany i przytulił mnie do siebie.
***
Damon :
"Czy dasz radę kochać ,mimo tych ran,nie umiem już sam bez Ciebie wstać"
LemON -"Napraw"
"Co ta moja Kicia wymyśliła?" Przemknęło mi przez głowę. Sary nigdy nie cechowały naiwność i głupota. Zawsze była typem osoby rozsądnej .mądrej i przede wszystkim dobrej. Nie zrobiłaby nic ,czego by wcześniej nie przemyślała. Jak jednak miałem jej powiedzieć ,że poszedłem na współpracę z hybrydami i tworzę ich armię ,której zresztą jedynym celem było unicestwienie świata w którym dorastała i przeżyła również dobre chwile? Czułem się parszywie. Wiedziałem doskonale ,że oszukiwanie mojej żony nie ma większego sensu. Prędzej czy później wszystkiego by się domyśliła. A ostatnią rzeczą jakiej chciałem był jej żal. Twarz Sary była spokojna ,choć dzięki połączeniu myślowemu widziałem dużo więcej niż Klaus. Wszystkie kotłujące się w głowie mojego anioła myśli były niespokojne. Pełne obaw.
-O czym on mówił? Czego nie wiem? Spytała jak zawsze łagodnym ,pełnym ciepła głosem. Taka już ona była. Nawet w sytuacji ,gdy powinna krzyczeć i być wściekła na mnie ,wieszać psy i domagać się wyjaśnień, była cicha, choć przestraszona
-Skarbie... on... chce wyniszczyć łowców i... dzięki mnie chce przejąć władzę w Radzie. Groził dzieciom. I... chciał ,żebyś została kochanką jego brata.
Umilkłem na dłuższą chwilę ,by moja żona mogła przyswoić i przeanalizować uzyskane informacje. Kiedy to zrobiła na drobnej twarzy mojej żony odmalowały się szok i złość. Po chwili w oczach mojej blondyneczki zalśniły łzy. Nie wiem czy były wyrazem bezsilności czy rozpaczy. Pewnie jednego i drugiego.
-Nie dam mu satysfakcji. Nie dam. Odezwała się zdeterminowanym tonem. Mimo wszystko przytuliła się do mnie chcąc pokazać ,że wszystko się ułoży. Pocałowała mnie delikatnie.
Mój mały skarb jak zawsze coś wykombinował. Zdawała się już opanowana. Uda się. Musi.
-Skarbie czemu na to przystałaś? Zacząłem ostrożnie.
-Bo Klaus nie wie wszystkiego. Dzięki runom przysięga krwi nie odciśnie na nas drastycznych skutków ,a on sam zginie jeśli złamie przysięgę. Odparła patrząc mi głęboko w oczy.
-Chciałem Was chronić Saro. Wybacz mi. Szepnąłem głaszcząc ją po włosach.
-Cii... Teraz nie ma sensu nad tym rozpaczać. Nie będę kochanką Kola ,ani nie dam skrzywdzić tych ,których kocham..
Cholera. Znów trafiła. Wiedziała jakbym zareagował gdyby mnie zostawiła. Nie miałbym po co żyć ,bo ona i dzieciaki były wszystkim co miałem. A ona po raz kolejny dowiodła ,że kocha mnie całym sercem i jest gotowa do poświęceń.
-Musimy teraz zarezerwować bilety i przenieść się do Alicante ,żebyśmy mogli działać. Dodała rzeczowo ,a ja kiwnąłem głową i wziąłem telefon....

____________
Nowy rozdział . Mam nadzieję ,że się Wam spodoba. Z dedykacją dla Alexa ,czekam na Twoją opinię Słonko ;******

poniedziałek, 4 marca 2013

Why did you do this?

Oczywiście nie pomyliłam się twierdząc ,że rocznicowa noc będzie wyjątkowa ,ale gdybym wiedziała jak bardzo to chyba kupiłabym sobie kamerę ,by pokazać wszystkim kobietom jak bardzo jestem szczęśliwa. Naturalnie nie nakręciłabym scen intymnych ,bo w końcu to zbyt osobiste doświadczenie ,a ja nie jestem walniętą w mózg Paris Hilton ,która udostępnia całe swoje życie on line. Kiedy weszliśmy do domu od razu wyczułam jakąś subtelną zmianę. Damon właśnie opowiadał mi jak pewnego dnia wybrał się wraz z bratem na polowanie w czasach ,gdy mnie jeszcze nie było na świecie ,a on sam był obiecującym młodym szlachcicem. Śmiałam się wyobrażając sobie jak Stefan ląduje w błocie na tyłku ,a że oczekiwał wtedy wizyty pewnej urokliwej panny wściekł się niemiłosiernie. Musiałam, jednak przestać się śmiać bo mąż porwał mnie na ręce i nie dostrzegając -albo raczej udając ,że nie dostrzega-mojego zdziwienia skierował się na górę ,aby następnie skręcił w stronę naszej "królewskiej łazienki" . Nazywałam ją królewską ,ponieważ tak właśnie się prezentowała. Ogromna ,z wbudowaną w podłogę z czarnych kafelek wanna wykonana z marmuru o barwie kawy zajmowała niemal całe pomieszczenie. Fugi między kafelkami były złote ,a po bokach wisiały piękne purpurowe ręczniki ,a z boku stała szafka skrywająca płyny ,szampony i żele do kąpieli. Teraz zaś w powietrzu czuć było aromat czekolady i róż. Dookoła płonęły smukłe białe świece.
-Damon... Jezu... Kiedy Ty...mówiłam urywanymi zdaniami jakbym zapomniała właściwych słów. Byłam w szoku ,ale tym jak najbardziej pozytywnym. Uśmiechnął się tyko szelmowsko jak to on i pocałował mnie nie wypuszczając z objęć.
-A co myślałaś? Damon może wszystko powiedział to tonem ,który sugerował ,że go nie doceniam.
-Ależ pamiętam odparłam obejmując go ,kiedy postawił mnie ostrożnie na podłodze ,odgarniając włosy z mojego policzka i patrząc w moje tęczówki. Delikatnym ruchem rozpiął suwak mojej sukienki tak ,że materiał opadł luźno odsłaniając ukryte pod błękitnym stanikiem piersi. Damon uśmiechnął się zadziornie i swobodnym ruchem pozbył się mojego ubrania które odsunęłam delikatnie stopą ,by nie podrzeć. Nie chcąc pozostać mu dłużna rozpięłam koszulę ,którą miał na sobie by następnie pozbyć się zarówno jej jak i obcisłych dżinsów ,które miał na sobie.
-I co mi teraz zrobisz? Spytałam ze śmiechem. Zamiast odpowiedzieć znalazł zapięcie mojego stanika ,a do tego zsunął moje koronkowe majteczki. Nie przestając się całować weszliśmy do wanny.
-Jesteś piękna. Tonąc w doznaniach i pieszcząc ciało ukochanego usłyszałam jego czuły głos.
(...)
Nie będę teraz opisywała jak trafiłam do łóżka i teraz leżałam w jedwabiach patrząc w ukochane oczy.
-Kocham Cię Saro- wyszeptał tuląc mnie do siebie,
-Ja Ciebie też. Na zawsze. odszepnęłam i usnęłam po kilku minutach.
****
-No proszę ,sielanka... Usłyszałam kpiący głos ,niemalże nad uchem. Cholera -przemknęło przez mój zamroczony snem mózg. Wyczułam ,że Damon zesztywniał i podniósł się do pozycji siedzącej
-Sara bez okrycia to wspaniały widok.
-Kol jak się za chwilę nie zamkniesz skręcę Ci kark i obiecuję ,że powiem Klausowi wyjątkowo dobitnie jak to dobierałeś się do mojej żony i gwarantuję ,że będziesz wyglądał jak mielonka.
Wycedził przez zęby wbijając w pierwotnego mordercze spojrzenie niebieskich oczu.
-To mogłoby być ciekawe. Przyznał leniwy głos z charakterystycznym akcentem przeciągając słowa.
-Teraz jednak przydałoby się wreszcie zająć łowcami.
Jakoś nie spodobało mi się to określenie. Świdrowałam wzrokiem Klausa i jego brata usiłując pojąć co też ci szaleńcy wymyślili.
-Nie mówiłeś jej rzucił w końcu młodszy z Mikaelsonów lekko rozbawionym tonem
-O czym mi nie mówiłeś? Spytałam Damona cicho
-Oni... chcą żebyś stanęła na czele łowców. Szybko przeanalizowałam słowa i natychmiast odkryłam czego chcieli. Miałam być tylko ich marionetką. A jeśli dam im klucz do świata w którym żyłam.... o cholera...
Dlaczego? Dlaczego Damon się zgodził na taki układ?

środa, 27 lutego 2013

Special anniversary post for kiciuś only;**

24 lutego 2012 roku. Nasza rocznica.
Długo myślałam nad tym jak uczcić ten wyjątkowy dzień. Wpadłam więc  na pomysł ,by zacząć od drobnych gestów. Śniadanie złożone z ulubionych potraw podane prosto do łóżka ,ulubiona sukienka ,by widzieć uśmiech na jego ustach. Lubiłam widzieć go rozluźnionym ,szczęśliwym. Muszę też przyznać ,że nie pozostawał mi dłużny. Kiedy rano tego dnia otworzyłam oczy z głośników płynęła Dana Glover ze swoją moim zdaniem najpiękniejszą piosenką "It is you" a sam Damon wszedł do pokoju z bukietem chińskich róż w ręku. Oczywiście najwięcej było niebieskich. Odkąd byliśmy razem bardzo lubiłam ten kolor. Symbolizował naszą wierność i wieczne oddanie.
-Dzień dobry kochanie powiedział całując mnie na powitanie. i uśmiechając się.
-Cześć . Czy mi się to nie śni? Spytałam rozbawiona.
-Co takiego? Spytał udając ,że nie wie co miałam na myśli.
-Ty już wiesz co odparłam puszczając mu oczko i przyciągając go do siebie. Uśmiechał się przez cały czas ,a następnie zaczął mnie namiętnie całować. Pewnie wynikłoby z tego coś więcej gdyby w tamtej chwili do sypialni nie wpakowało się starsze z naszych dzieci.
-Tato ,tato to już? Damon niechętnie oderwał się od moich warg i mimo ,że przedtem westchnął z lekką irytacją teraz spojrzał na syna z uśmiechem ,a ja nadal nic nie rozumiałam.
-Tak skarbie chodź tu. Mały podszedł do naszego łóżka z dumną miną i wręczył nam laurkę z życzeniami ,a mnie dodatkowo dostały się ulubione czekoladki.. Muszę przyznać ,że miał talent.
-Ty mu mówiłeś o rocznicy? Zapytałam męża ,a on tylko na mnie spojrzał.
-Dziękujemy skarbie ,pięknie to wszystko zrobiłeś powiedziałam i oboje przytuliliśmy Marco do siebie.
Zaraz jednak nasza sielanka została przerwana przez płacz Sol ,która przypominała o tym ,że też czeka na śniadanie. Wstałam do córeczki z uśmiechem ,a mąż wraz z synem przybili piątkę
****
Około dziewiętnastej zgodnie z moim życzeniem ,a raczej prośbą zjawili się Stefan z Eleną ,żeby przypilnować naszych pociech. W tym czasie zdążyłam się już przebrać w sukienkę  morskim odcieniu i złote szpilki. Włosy rozpuściłam łagodną falą.
-Wychodzimy gdzieś? Spytał mój mąż wstając z fotela i uśmiechając się łobuzersko
-Owszem trzeba uczcić nasze święto odparłam zaczepnie i zanim zdążył zaprotestować wzięłam go za rękę i wyszliśmy z domu.
-Dokąd idziemy? Spytał gdy znaleźliśmy się na zewnątrz.
-Zobaczysz nie chcę zdradzać Odparłam kierując kroki w stronę ulubionego parku połączonego z ogrodem różanym. Wszystko już zorganizowałam. Catering się spisał i w okolicach fontanny pod klonami stał teraz pięknie nakryty stół z mnóstwem potraw i winem ,a dookoła rozstawiono świece. Damon popatrzył na mnie zaskoczonny
-Kiciu... Wydusił w końcu tuląc mnie do siebie.
-To początek Najpierw zjedzmy ,potem będzie reszta atrakcji
-Saro wiesz ,że nie trzeba. Powiedział cicho całując mnie czule
-Chcę . Szepnęłam wtulając się w niego.
Zanim się obejrzeliśmy zaczęliśmy wspominać i śmiać się z naszych prywatnych dowcipów.
-Kocham Cię Saro wyznał mój ukochany biorąc mnie za rękę i patrząc mi w oczy. Odstawiłam kieliszek i odszepnęłam
-A ja Ciebie i to bardzo. W oczach czułam łzy wzruszenia.
-Okej pora na najprzyjemniejszą część wieczoru oświadczyłam po chwili która przez wpatrywanie się w błękitne oczy mojego mężczyzny wydawała się wiecznością. Chłopak spojrzał na mnie i kiwnął głową ,a ja wręczyłam mu owiniętą w złoty papier paczuszkę. Wewnątrz znalazły się przedmioty ,których gromadzenie zajęło mi kilka tygodni ,ponieważ musiałam pracować w tajemnicy. Najpiękniejszymi były gwiazda ukryta w diamencie i seraficki nóż ,dokładnie taki jak ten ,który sama miałam. Do tego dołączyłam pamiętnik ze wszystkimi myślami ,wspomnieniami i szkicami dotyczącymi mojej drugiej połówki.
Wzruszenie albo szok na chwilę odebrało mu mowę.
-To jest takie piękne.. Jaką magią osiągnęłaś taki efekt? Spytał ważąc w dłoni diamentowe cudo
-Anielską. To w środku to gwiazda. Wyjaśniłam cicho
-Dam Ci gwiazdkę z nieba. Odszepnął i wziął mnie w objęcia.
-Nawet nie wiem jak Ci podziękować rzekł cicho
-Już mi dziękujesz ,każdym dniem który ze mną dzielisz ,miłością o jakiej nie marzyłam.
Uśmiechnął się a jego oczy błyszczały radośnie w blasku świec.
Oddalił się na moment ,a po chwili wpiął mi we włosy herbacianą różę rosnącą nieopodal. Ujął moją dłoń i nałożył na przegub bransoletkę z białego złota z niebieskimi topazami.
-Jest jeszcze coś szepnął wręczając mi pudełeczko. W środku znalazłam listy. I pozytywkę. Gdy przekręciłam złoty kluczyk zaczęła wygrywać moją ukochaną kołysankę "Once upon a December". Nad naszymi głowami wybuchły fajerwerki .
-Wszystkie te listy.. mówią o Tobie. Przeczytaj na spokojnie
-Nie masz pojęcia jakie to piękne wyznałam i przytuliłam go
-Wszystkiego dobrego z okazji rocznicy Kiciu odezwał się całując mnie i patrząc na nocne niebo rozświetlone blaskiem sztucznych ogni.
-I wzajemnie Kiciusiu odparłam oddając pocałunek.
Byłam tak szczęśliwa jak w dniu naszego ślubu... Jak w dniu kiedy go pokochałam. I wiedziałam ,że będę go kochała do końca świata i o jeden dzień dłużej. Miałam przeczucie ,że po powrocie do domu czeka nas upojna noc....


_____________
Z dedykacją dla Alexa ,bez którego nie byłabym tym kim jestem ;* Dziękuję za wszystko <3
http://www.youtube.com/watch?v=6aUBuQ0PerM

poniedziałek, 18 lutego 2013

Sojusz czy pułapka?

"Nie ma dobrej drogi do wojny. Jest tylko mniejsze zło ,które wybierają ci dobrzy ludzie"
Tak te słowa wypowiedziane kiedyś przez mojego mentora Dymitra kiedy jeszcze odbywałam szkolenie na nocnego łowcę. I teraz to była prawda. Muszę być teraz silna i walczyć o swoją rodzinę. Nie ważne jak daleko się będę musiała posunąć. Ciągle ściskałam dłoń Damona ,ale zamiast skierować się do wyjścia jak każdy normalny człowiek wspólnie z mężem podążyłam na górę do pokoju ,który kiedyś był sypialnią mojego ojca. Weszliśmy nawet nie próbując pukać. Jace albo mama bez wahania by mnie za to ochrzanili ,ale miałam gdzieś konwenanse. Zamknęłam za nami drzwi i podeszłam do dużego łóżka z czterema kolumienkami na którym leżał Valentine. Pościel była satynowa w kolorach purpury i złota. Królewsko jak zwykle. Okrążyłam pokój ,zapaliłam lampkę nocną i zbliżyłam się do miejsca w którym leżał Valentine. Szczerze mówiąc nie bardzo wiedziałam czego się spodziewałam ,ale wyglądał jakby go ktoś torturował. Włosy srebrne ale rozrzucone po poduszce ,cienie pod oczami i zapadłe policzki. Jednym słowem wrak i cień dawnego króla. Wiem ,że nas skrzywdził nas oboje ,ale w pewnym momencie coś we mnie pękło. W gardle miałam gulę ,a nogi się pode mną uginały. Damon przytrzymał mnie i szepnął
-Saro już dobrze. Już dobrze.
Musiałam się opanować i powtórzyć to co zawsze mówił Magnus "Saro wybaczasz mężowi ,ale nie oprawcy"
Skupiłam się i zamknąwszy oczy spróbowałam odtworzyć fragmenty zdarzeń których brakowało w pamięci ojca. Korzystałam z umiejętności łowcy. Napotkałam jednak silny opór.
Otworzyłam oczy i pokręciłam głową.
-Nie dam rady nic z tym zrobić. Majstrował tu łowca i to dość zdolny. Stwierdziłam wstając.
-Wszystkich nie uszczęśliwisz kiciu ,a i tak zrobiłaś co mogłaś.Tłumaczył łagodnie i miał rację.
-Chodźmy już . Dodał cicho. Nie mając lepszego pomysłu ruszyłam za nim pogrążona w dość ponurych myślach. Nie lubiłam Faye ale w jednym miała rację. Zdradziłam łowców. A teraz musiałam zmierzyć się z nową rzeczywistością ,której nie znałam zbyt dobrze. A skoro tak potrzebowałam kogoś kto będzie godny zaufania. Erica znałam praktycznie od urodzenia a Damona kochałam nad życie. To na pewno było lepsze niż użeranie się z wróżkami. Łowcy z kolei mieli do mnie zbyt wiele żalu ,by pomóc. Odetchnęłam cicho i wspólnie z ukochanym opuściłam rodzinny dom.
-Wiem ,że za tym tęsknisz kochanie . Rzekł po długiej chwili milczenia jakby czytał mi w myślach. Położyłam mu głowę na ramieniu i uśmiechnęłam się.
-To przeszłość i nie bardzo mam ochotę do niej wracać. Stwierdziłam stanowczo.
-I dobrze odparł odetchnąwszy z ulgą ,patrząc mi w oczy i otwierając drzwi od strony pasażera.
-Wziąłeś moje ferrari. Powiedziałam żeby zmienić temat
-Tylko ono z tych Twoich czerwonych jakoś wygląda. Rzucił zaczepnie i zarobił za to sójkę w bok.
-Wcale nie mam tylko czerwonych samochodów odgryzłam się i dodałam
-Ja nie nazywam pojazdów . Ha punkt dla mnie ,bo pamiętałam o tym niebieskim wozie ,który ochrzcił bodajże Madleine czy jakoś podobnie ,a ja nie mogłam się przestać śmiać ,bo wyglądał przy tym jakby mu się dziecko urodziło.
-Okej kicia punkt dla Ciebie ustąpił mierzwiąc mi włosy i składając pocałunek na moich wargach.
****
Wchodząc do domu od razu poczułam się tak jakbym wróciła z miesięcznej delegacji. Z kuchni rozchodziła się woń jakieś włoskiej potrawy chyba ravioli. Wiedzeni zapachem skierowaliśmy kroki do obszernej kuchni. Czy wspominałam już ,że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć? No cóż tamtego dnia zaskoczyło i to bardzo. Otóż przy naszej drogiej jak sto diabłów kuchence stał i pichcił cholerne ravioli nie kto inny jak..
-Stefan?  Słowo wypowiedział Damon i zabrzmiało jak pytanie ,a nie stwierdzenie faktu.Młodszy Salvatore  posłał nam uśmiech jak z okładki jakiegoś magazynu.
-Co tu robisz? Głos mojego męża był ostry ,ale spokojny.
-Ładne maniery ofuknął Damona brat i skierował spojrzenie na mnie.
-Saro.. pozwól odezwał się szarmancko podając mi ranię
-Zaraz jest za dużo talerzy..
Mruknęłam nie bardzo wiedząc jak zareagować.
-Liczba nakryć się zgadza. Odezwał się aż nazbyt dobrze znany mi głos z brytyjskim akcentem
-Niklaus? Opadłam na krzesło a on nie spuszczał ze mnie wzroku
-Piękna z Ciebie wampirzyco panno Saro.. Rzekł z uznaniem
-A zatem czas by się zastanowić. Zawarłaś sojusz z wampirzą radą... Dobrze ,ale nadeszła pora by pomyśleć również o umowie...

sobota, 9 lutego 2013

Being immortal

Zaczęły się pytania. Wszyscy chcieli wtrącić swoje trzy grosze. Isabelle była w szoku ,ale wyglądała raczej na przestraszoną i ciekawą jednocześnie . Fay jakby miała ochotę kogoś zabić wzrokiem ,a sprowadzony odgłosami naszej rozmowy Stefan był wyraźnie rozczarowany. Ale o ile w oczach mojej przyjaciółki i drugiej nocnej łowczyni malował się gniew ,o tyle szwagier patrzył na nas z bólem. Był wręcz namacalny i mogłam nawet i bez czytania w myślach powiedzieć ,że oboje mieliśmy jakieś poczucie winy.
-Wyjaśnisz nam to jakoś? Zabrała wreszcie głos panna Lightwood.
Westchnęłam ,a Damon zsunął mi płaszcz z ramion po czym usiedliśmy na kanapie pod obstrzałem spojrzeń.
-Musieliśmy się na to zdecydować z powodu okoliczności. Wyjaśnił zwięźle mój ukochany. Byłam mu wdzięczna ,że nie wdawał się w szczegóły. Nie chciałam omawiać tej kwestii przy dziewczynie którą darzyłam jedynie czystą nienawiścią.
-Dobra dajmy spokój jedziemy do Alicante .
-Nie. Nie teraz. Sara musi się pożywić. I to nie będzie wiewiórka. Dodał patrząc znacząco na brata.
Ale paradoks. Potępiałam wampiry zabijające ludzi ,a teraz sama musiała odebrać komuś życie,by przetrwać. Life is brutal jak to mówią i ja nie zamierzałam teraz żyć na pół gwizdka zwłaszcza po tym co przeżyli ostatnim razem.
-Saro... to nie jest dobry pomysł Zaczął mój szwagier.
Nie odzywałam się ,bo nie zamierzałam się teraz wdawać w żaden sposób w dyskusję.
-Musimy już iść zwróciłam się bezpośrednio do męża i wyszliśmy w nocny mrok nawet nie starając się ukrywać ,że poprzednie wydarzenia nas nie zbliżyły. Chyba to prawda ,co mówią o wypiciu krwi wampira ,którego się kocha. Czułam się tak jak w dniu ślubu i na razie nie miałam ochoty przerywać sobie tego błogiego stanu.
Z zamyślenia wyrwał mnie szept Damona
-Jesteś gotowa skarbie? Pewna tego co chcesz zrobić? Głos miał poważny i cichy ,ale w głuchej nocy słyszałam go tak jakby krzyczał mi do ucha. Słowa brzmiały niemal jak kryształ
-Tak  . Z satysfakcją zauważyłam ,że głos mi się nie załamał ,a brzmiało w nim zdecydowanie. Moment wystarczył  bym zobaczyła odpowiednią osobę. Mężczyzna zabił żonę i córeczkę ,a teraz odczuwał głęboką satysfakcję z tego ,że nikt nie wykrył popełnionej zbrodni. Przeszłam bezszelestnie przez ulicę
i stanęłam za mężczyzną. Po chwili pomyślałam sobie ,że warto byłoby poćwiczyć z tą sztuczką jak to mówił Damon? Wpływu. Tak coś w ten deseń. Nawet go nie potrzebowałam. Ledwie stanęłam twarzą  do swojej ofiary facet kompletnie stracił głowę Musiałam się powstrzymać by nie parsknąć śmiechem ,ale to była moja okazja. Wbiłam kły w jego szyję i zaczęłam pić krew. Kiedy tylko poczułam ją w gardle wiedziałam ,że to uzależni.
Nasyciwszy się przynajmniej na tyle by nie rzucić się na pierwszego łowcę ,którego spotkam ,otarłam usta rękawem bluzki i ze spokojem wróciłam do męża.
-Dobra sprawdźmy o co chodzi i wracajmy ,bo jakoś za towarzystwem tatusia nie tęsknię. Miało to zabrzmieć nonszalancko ,ale obawiałam się ,że zabrzmiało to histerycznie .
Bez żadnych zbędnych ceregieli wróciliśmy do domu gdzie wzięliśmy tylko płaszcze a ja już idąc do samochodu i zwracając się do Izz.
-Powiesz mi co takiego się stało? Chyba nie chodzi o mnie? Nie wiedzą jeszcze.. zastanawiałam się gorączkowo na głos.
Damon znając mnie już dobrze objął mnie w talii szepcząc
-Spokojnie za parę godzin się dowiemy.
****
Już kiedy tam byłam czułam ,że coś jest nie tak. Otworzyłam jednym płynnym ruchem drzwi do sali Anioła. To co tam zastałam przekraczało moje najczarniejsze scenariusze.
-Co tu się do cholery dzieje?
Warknęłam czując narastającą falę gniewu. Wyglądało to jak scena z Władcy Pierścieni kiedy z powodu tej błyskotki wszyscy zaczęli na siebie wrzeszczeć. Mój głos jednak był na tyle donośny ,że zwrócił uwagę zebranych. Powoli przeszłam na środek pomieszczenia i spytałam
-Od początku? Mój ton był zwodniczo łagodny. Oczywiście król wróżek musiał się odezwać.
-Saro jakże miło ,że nas zaszczyciłaś powiedział biorąc moją dłoń i składając na niej pocałunek. W tym samym niemal momencie odskoczył jakbym go oparzyła.
-Czemu Cię nie czuję? Zaskoczenie odmalowało się na twarzy mężczyzny .
-Bo ona jest teraz jedną z nas stwierdził Eric ,mój stary znajomy uśmiechając się do nas pogodnie jakby opowiedział dowcip.
-Co? Keenan wyglądał jakby miał zaraz zemdleć
-Ty mała suko... warknął i zamachnął się by wymierzyć mi policzek ,ale Damon był szybszy. Chwycił go mocno za kołnierz koszuli cedząc przy tym
-Nie waż się podnosić ręki na moją kobietę. Po czym cisnął nim z całej siły tak ,że osunął się po ścianie w drugim końcu pomieszczenia.
Patrzyłam na całą tę scenę jak zahipnotyzowana nie mogąc się ruszyć
-Nie jesteś już członkinią Rady Saro. Odezwał się inny znany mi głos. Alec. O co tu chodzi? Myślałam gorączkowo. Jego słowa wyrwały mnie z letargu. Już miałam zabrać głos ,ale ubiegł mnie Damon
-Jest córką Morgensterna ma to miejsce od urodzenia.
-Teraz jest krwiopijcą a to zmienia wszystko. Chłodny kobiecy głos. Mayryse. Wiele razy mi pomogła ale w chwilach takich jak ta miałam ochotę ją zabić.
-Jeśli nie ona to kto? Spytał nie podnosząc głosu.
-Ja odezwała się Faye wchodząc do środka krokiem królowej. Powinnam się  domyślić ,że spiskowała ze Stephenem by mnie wygryźć.
-Nie pozwolę Ci na to. Warknęłam pokonując dzielącą nas odległość.
-Za późno Saro już za późno powiedziała tonem którego używała moja mama gdy mnie beształa.
-Trwa wojna dodała uśmiechając się okrutnie.
-W takim razie przyjmuję wezwanie odparłam cicho wiedząc ,że jestem obserwowana przez wszystkich
-A ja stanę do walki razem z nią odezwał się Damon biorąc mnie za rękę.






niedziela, 27 stycznia 2013

Our special time...

Byłam szczerze wzruszona. W tym całym zamieszaniu z cholernym Klausem i całą resztą nie myślałam już o sobie. Zapomniałam ,że poza moją popieprzoną biologiczną rodziną miałam swoje potrzeby ,które chciałam zrealizować. Zwłaszcza w takim dniu jak ten. Bo dziś była nasza rocznica. Jeden z tych dni kiedy byliśmy niedostępni dla świata i nic nas to nie obchodziło.
Z głośników płynęły dźwięki romantycznej piosenki ,a ja czułam dłonie Damona oplatające moją talię i jego usta tuż przy moim uchu .
-Kiciu o czym myślisz? Spytał szeptem ,uśmiechając się do mnie ,a blask ognia w kominku odbijał się w jego oczach ,co tylko dodawało mu uroku.. Co jak co ,ale przystojny był ten mój mąż i w sumie do tej pory się zastanawiałam dlaczego on uważał mnie za piękną.
-O nas odparłam zgodnie zresztą z prawdą i wtuliłam się mocno w ramiona ukochanego.
-Tak? I co wymyśliłaś ,co ? Dociekał całując mnie w czubek głowy.
-Mamy szczęście ,że na siebie trafiliśmy szepczę muskając jego usta.
-No z tym to bym dyskutował zachichotał ,a pod moim morderczym spojrzeniem dodał
-Miałem na myśli ,że ja mam szczęście ,że spotkałem Ciebie ,bo Ty to wiesz każdego byś oczarowała.
-Padło na Ciebie skarbie oświadczyłam uśmiechając się figlarnie
-No to akurat bardzo mi się podoba. Stwierdził biorąc mnie za rękę.
-Chodź zjemy ,bo nam ten super wykwintny łosoś wystygnie i będzie ..
-Co? Zimna ryba? Spytałam puszczając oczko ,a Damon swoim zwyczajem wywrócił oczami
-I bądź tu romantyczny...
Mruknął pod  nosem zajmując  miejsce na sofie i przyciągając mnie do siebie..
Prztyknęłam go w nos i zaczęłam konsumpcję naszego łososia i musiałam przyznać smakował rewelacyjnie.
-Muszę Ci powiedzieć miałeś rację z tą rybą.
-Ja zawsze mam rację odpowiedział całując mnie w szyję.
Cały Damon ,ale właśnie za to go kochałam. Był po prostu mój bez żadnego zastanawiania się nad tym co będzie jutro ,a nawet za pięć lat...
No dobra ,ale ja tu swoje ,a czas leci. Boże naprawdę tak napisałam? Starzeję się  chyba.. Tak się zamyśliłam ,że nawet nie słyszałam co Damon do mnie mówił
-Ziemia do Sary... Dotarło do mnie chwilę potem.
-A tak zamyśliłam się Słonko uśmiechnęłam się przepraszająco i wstałam
-Czas na prezenty oznajmiłam śpiewnie i wyciągnęłam torbę z fantami.
-Preezwntyy Damn zachichotał celowo przeciągając słowo w czym przypominał Marco.
-Odpakuj. Poprosiłam podając mu torebkę
-Okej ,okej kicia widzę po minie żeś kombinowała.
-Ja? Jestem niewinna
Odrzekłam słodkim głosem ,a Damon zaczął wyciągać prezenty. Pomyślałam ,żeby to były trzy rzeczy
-Czy to jest to o czym myślę? Spytał oglądając mały złoty przedmiot wyglądający jak zegarek na łańcuszku.. Tak naprawdę był to zmieniacz czasu. Drugą rzeczą było zdjęcie rodzinne takie czarno- białe. A ostatnią dopiero miałam zamiar mu sprezentować.
-Saro... skąd Ty...
Zaczął oszołomiony ,ale zamknęłam mu usta pocałunkiem.
-Cholera brak mi słów wyznał i tym razem to on wręczył mi upominek. W ładnym pudełeczku znalazłam złote koczyki w kształcie łezki z oczkiem z lapis lazuli. Dokładnie takie jak wcześniej podarowany medalion.
-Są piękne... Wyznałam ze ściśniętym ze wzruszenia gardłem tuląc go mocno.
-Dziękuję kochanie....
****
Dochodziła północ .Siedziałam z mężem przy wygasłym już kominku ,całowaliśmy się . Wszystko wyglądało tak... zwyczajnie. Aż oboje zrozumieliśmy co się musi wydarzyć. Przemiana. Zanim to nastąpiło przed oczami stanęło mi całe życie.
-Nie bój się kiciu zamknij oczy..Rozluźnij się. Szept miał hipnotyczny a ja powoi się uspokajałam.. Minutę później poczułam kły wbijające mi się w szyję i usłyszałam cichy pomruk zadowolenia wydobywający się z gardła mojego wampira.
-Masz bardzo słodką krew szeptał mi do ucha gdy znalazłam się na granicy jawy i snu. Chwilę później zobaczyłam jak przegryza swój nadgarstek i mówi kojąco
-Pij aniele. Przysysam się i przełykam życiodajny płyn.
-Już wystarczy. Szepnął głaszcząc mnie po włosach i zanosząc mnie do sypialni.
Cholera dziwne uczucie. Oczy mi się same zamknęły.
-Zostaniesz ze mną? Spytałam cicho,a on skinął głową.
*****
Budzę się jakieś dwanaście godzin później i pierwsze co czuję to suchość w gardle. Zmysły mam wyostrzone ,a w gardle czuję suchość. Damon ubrany w bardzo seksowny czarny i obcisły dres patrzy na mnie i przekrzywia głowę w bok.
-Jak się czujesz Kiciu? Pyta a ja gapię się w niego jak urzeczona. Potrząsam głową w celu odpędzenia snu i odszeptuję
-W porządku tyko... chce mi się pić...
Podaje mi woreczek z krwią. Rozrywa go zębami ,a mnie na ten widok zaświecają się oczy ,a kły zaczynają swędzieć.
Piję łapczywie ,a mój mąż odzywa się cicho
-Dopasowałem do Twojej grupy krwi. Wyjaśnia cicho
-Trzeba wracać ,a wieczorem zapolujemy.
-Damon czy ja sobie poradzę? Pytam niespodziewanie ,a on w odpowiedzi tuli mnie do siebie.
-Damy mówi podkreślając to słowo
****
Jakiś czas potem stajemy w drzwiach domu i od razu wyczuwam łowców. O kurde mać.
-Się zdziwią... szepczę Damonowi do ucha i zaśmiałam się cicho
-Hej mówię spokojnie do Isabelle ,a ona najpierw się uśmiecha trzymając Sol ,a potem aż kręci głową
-Boże zwariowałaś... Oświadcza gapiąc się na nas.
-Zdradziłaś Valentine'a odzywa się inny ,aż nazbyt dobrze znany mi głos.
-Fay akurat o zdradzie Ty wiesz najwięcej. Damon obserwuje nas jakbyśmy grały w tenisa
-Za to Ty jesteś głupia odcięła się uśmiechnięta wrednie
-O co chodzi? Zwróciłam się do Izzy
-Musicie pojechać z nami ,bo... szykuje się masakra...

sobota, 12 stycznia 2013

My litlle baby girl


Sol Angelica Salvatore. Mój mały cud. Dziewczynka była piękna. Włosy miała ciemne ,tak podobne do tych  taty.  Idealne rysy. Twarzyczkę miała w kształcie serca i naprawdę była prześliczna. Ale tym co zwracało uwagę w wyglądzie naszej małej dziewczynki były oczy. Miały kolor fiołkowy i kształt migdałów. Oboje z mężem szybko ulegliśmy jej urokowi ,zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia Wiedzieliśmy ,że będzie niezwykła. Damon wybrał się na zakupy dla małej ,a ja zostałam chwilowo sama i zamierzałam ten czas wykorzystać jak najlepiej. Nie długo jednak było mi dane cieszyć się samotnością. Wrócił mój szwagier. A to oznaczało albo poważną rozmowę ,albo kłopoty. Albo jedno i drugie. A ja wcale nie miałam na to ochoty. Chciałam cieszyć się tym ,że mam kochającą rodzinę ,a niedawno po raz drugi zostałam matką. Nie pozwolę komukolwiek tego zepsuć . Tak więc wchodząc do salonu szwagier zastaje mnie w bujanym fotelu z córeczką na rękach i synkiem bawiącym się na wielkim ,puchatym dywanie. Popatrzył na nas przez dłuższą chwilę. W jego oczach widziałam nieopisany smutek. Wiedziałam dlaczego patrzy tak ,a nie inaczej i nawet było mi go żal ,ale nie chciałam zabierać głosu. Stefan w milczeniu podszedł do fotela na którym siedziałam kołysząc Sol. Spała sobie bezpiecznie i była tak cudna ,że mogłam patrzeć na nią godzinami.
-Jest śliczna szepnął patrząc na nią .
-Podobna dogadałaś się z hybrydami. To prawda ,co mówi Klaus? Będziesz jedną z nas?
Od razu z grubej rury , to takie Stefanowe.
-Tak. To już jest postanowione. . Oznajmiam spokojnie.
-Jak możesz ... Stefan zawsze umiał mnie wkurzyć nawet jeśli nie miał pierwotnie takiego zamiaru
-Mogę... To nie jest Twoja sprawa.  No serio zaczynał mnie wkurzać.
Może i się o mnie troszczy ,ale przegina i to strasznie.
-Saro co Ci to da? Dopytywał się świdrując mnie wzrokiem.
-Bezpieczeństwo mojej rodziny odparowałam bez namysłu ,ale dochodziłam do wniosku ,że to prawda.
-A co Damon obiecał Klausowi? Ciągnął tyradę doprowadzając mnie do szału
-Stefan w co Ty pogrywasz? Warknęłam ,ale w tym samym czasie usłyszałam pukanie do drzwi. Chciałabym móc powiedzieć ,że się ucieszyłam ,ale skłamałabym wyjątkowo.
-Kol? Co Ty tu robisz? Spytałam z irytacją w głosie
-Nie można pogratulować pannie Sarze córki?
Taa jasne bo uwierzę ... Pomyślałam rozzłoszczona i powiedziałam
-Można by było gdybyśmy się lubili.
Wampir skrzywił się i przeszedł do sedna sprawy
Niklaus pyta kiedy przejdziesz przemianę. Głos miał spokojny ,ale wyczuwało się jakąś groźbę.
-Damon ma zadecydować niedługo.
To akurat była prawda . Nie zamierzałam niczego zdradzać ,a już na pewno nie Kolowi. Byłam zwyczajnie zmęczona.
-Daj mi spokój...
-O nie Saruś koteczku za dobrze się bawię . Pierwotny puścił mi oczko i wparował do salonu biorąc w palce pukiel moich włosów
-Nie mów do mnie jak do swojej kochanki palnęłam i zaraz tego pożałowałam
-Chętnie to zaakceptuję... Zamruczał mi do ucha po czym już szykował się do pocałunku kiedy wszedł Damon
Jego twarz na mój widok rozpromieniła się ,ale gdy ujrzał nieproszonego gościa przybrała od razu odcień bliski chmurze gradowej.
-Chyba już Ci mówiłem co zrobię jak będziesz się podwalać do mojej żony Mkaelson? Warknął mierząc go morderczym spojrzeniem
-Klaus żąda jej natychmiastowej przemiany oświadczył beznamiętnym tonem.
-Damon ja... dobrze to może być dziś tylko...z
-Boisz się szepnął ujmując mnie pod brodę i tuląc
Cóż po części miał rację ,ale Kol nie musiał tego wiedzieć póki co. Chciałam o tym pomówić na spokojnie i w dodatku trzeba było jakoś synka uprzedzić ,pomóc. mu przyjąć tę zmianę.
-Nie chcę przejść przemiany pod presją ,więc spadaj Kol .
-Klaus nie będzie zadowolony... zaczął ale mu przerwałam
-Mam to gdzieś okej?
Wypchnęłam go za drzwi i spokojnie powiedziałam do męża
-Chcę już mieć to za sobą. Im szybciej to się stanie tym lepiej.
Damon zamyślił się na chwilę po czym pokiwał głową szepcząc
-Masz rację kiciu . Niedługo będzie po wszystkim. Spakuj się tylko proszę. Nakazał jeszcze odwracając się w drzwiach. Był tylko jeden problem. Z kim  zostawić maluchy. Było całkiem jasne ,że nie mogą ich zabrać ze sobą. Na pewno nie. Na szczęście zjawił się Stefan.
-Mam być babysitter? Spytał z rezygnacją.
-Proszę... poprosiłam cicho
-Ale  jedźcie z dala od Oslo. Choćby do Rio...przestrzegła od razu
***
Podróż do Saint-Martin-d'Hères  upłynęła nam w ciszy. Każdy z nas miał wiele do przemyślenia . Miałam zostać wampirem ,zmienić całe życie . Ale póki byłam z Damonem to wszystko miało sens. 
-Kochanie ze wszystkim sobie poradzimy ,- Zapewnił cicho biorąc mnie za rękę i wprowadzając do recepcji. 
-Mieliśmy tu rezerwację na nazwisko Salvatore . Odezwał się Damon aksamitnym głosem do mężczyzny ubranego w dobrze skrojony ,włoski garnitur. 
Ten obdarzył nas firmowym uśmiechem i odrzekł
-Naturalnie pozwolą państwo ,że zaprowadzę ich do apartamentu. To był jeden z tych drogich ,pięciogwiazdkowych  cudów ,gdzie ściany były z piaskowca ,podłogi z marmuru ,a fugi między kafelkami w łazience ze złota. Wolałam nie pytać ile to wszystko kosztowało. Ale cóż było warte swej ceny. Ściany sypialni utrzymane były w bieli i błękicie ,duże łoże z czterema kolumienkami zasłane było kaszmirową pościelą w kolorze ciepłego kremu.  Do tego nocne lampki, biblioteczka i barek z alkoholami. Ale tym co zrobiło na mnie wrażenie był salon. Stylowe meble z okresu na oko wony secesyjnej ,sofa w kolorze wielbłąda i piękny francuski stół ze szklaną szybką suto zastawiony jedzeniem.. A wszystko to na perskim dywanie usianym płatkami róż ,których bukiet stał także na stole. Klimatu dodawały setki świec i rubinowe tło ścian. 
-Mam nadzieję ,że Ci się podoba kiciu szepnął całując mnie czule i biorąc w ramiona
-Jest idealnie odparłam szczerze. 
Ale prezent i przemiana jutro zaznaczył puszczając mi oczko i kołysząc się wraz ze mną w rytm naszej piosenki -Dany Glover "It is you "


Nareszcie ukończyłam rozdział ;) Jest taki sobie ,ale chciałam odpocząć od akcji rodzinka i Klaus. Mam nadzieję ,że nie zaśniecie. 

Specjalna dedykacja dla Alexa za którym bardzo tęsknię. 
Buziaki i do napisania ;***

sobota, 5 stycznia 2013

Sone troubles ,Christmas and new life

Kiedy nie miałam żadnych innych zajęć siedziałam zazwyczaj przy biurku by w świetle nocnej lampki zapisywać swoje myśli. Większość dotyczyła rodziny. Zwłaszcza Damona. Jeden z wpisów brzmiał "Codziennie odkrywam go na nowo. Zaskakuje mnie co dnia ,każdym drobnym gestem. Nigdy nie przestanę go kochać. Serce już wybrało i nie zamierzałam tego zmienić. Dziś miałam jakoś wyjątkowo dobry nastrój być może przez święta. Śpiewałam coś i malowałam. Szkicowałam właściwie. Idealne rysy ,skórzana kurtka i uśmiech za który bym zabiła. 
-Kicia co Ty tam bazgrolisz? Spytał wchodząc i zaglądając mi przez ramię. 
-No wiesz co? Spytałam udając obrażoną. A właściwie to Cię wykorzystam
Uniosłam zabawnie brew
-Saro Ty erotomanko... Zaczął ale uciszyłam go pocałunkiem
-Artystycznie zaśmiałam się puszczając mu oczko.

Uśmiechnęłam się łobuzersko a Damon się zaśmiał
-A to nie on ją malował? Spytał cicho
-Czepiasz się wytknęłam mu
-Kładź się słonko  zarządziłam 
-No dawaj nie żartuję 
Zaśmiałam się i wskazałam mu miejsce na kanapie
Wywrócił oczami i spytał
-Masz zamiar mnie malować w negliżu? 
-A zgadnij usiadłam naprzeciwko.

-Saro... Saro... Szepnął całując mnie i grzecznie się ułożył. 
-Co? zapytałam z cwaniackim uśmiechem
-A jak wpadnie Stefan? Albo Kol?
-To się ciesz ,że to Ty się rozbierasz 
Odgryzłam się i zaczęłam nowe dzieło
-Poza tym co Ty masz do Kola?

Lubiłam się z nim droczyć i fakt ,że mieliśmy wreszcie czas dla siebie chyba nam sprzyjał ,bo ja miałam za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
-Kicia to powinno być tak ,że ja maluję Ciebie. Ja nie umiem leżeć sztywno .

Narzekał trochę a ja zgryzłam wargę ,żeby nie parsknąć śmiechem

-Nieprawda. Przyznaj się chcesz mnie zobaczyć nago. 

-Rose miała naszyjnik/ Zaznaczał jakby to coś zmieniało.



-Damon nie mów mi ,że się wstydzisz. Zaśmiałam się znowu i podeszłam by zająć miejsce obok niego. 
-Nie ,ale to Ty jesteś płeć piękna nie? Kiedyś byłaś modelką. Stwierdził z miną pięcioletniego dziecka. 

-Skąd Ty masz zdjęcia z mojej sesji? Spytałam zdumiona bo zanim się zorientowałam wstał i wyjął spory plik starych fotek.

-Namalowałbym Cę...


Kusił dość perfidnie a od jego głosu przeszły mnie ciarki

Już miałam odpowiedzieć ,ale nie przewidziałam jednej rzeczy, Wścibstwa pierwotnych. 
-Saro... ja nie wiedziałem ,że jesteś tak... perwersyjna... 
Kol stanął za mną i położył mi ręce na ramionach
-Nic do Ciebie nie dociera? Warknęłam patrząc na niego
-Nie życzę sobie Was tu ,a już na pewno nie dzisiaj. Spadaj. dorzuciłam gniewnie
-Bo? Spytał zaczepnie
-To. Odparłam słodko wywalając go za drzwi. 
-Ja już mam go... po kokardę... 
-Wracamy do malowania
-Nie nadaję się.... Jęknął mój mąż
-Tak? To patrz. Wcisnęłam mu szkicownik z portretami
-Saro kiedy Ty... zdążyłaś to namalować? Po głosie słyszałam ,że naprawdę go to ciekawi.
-Zgadnij. Odszepnęłam podsuwając mu pierwsze dzieło
-Malujesz je od... zaraz od... zerknął na datę
-24 lutego.


Nigdy nie pokazałam mężowi tego szkicownika. Nie dlatego ,że bałam się jego reakcji. Chciałam mu go pokazać później ,kiedy urodzi się córeczka. Miał to być obraz jego przemiany , Starałam się w każdym z rysunków pokazać jego charakter ,emocje. Damon patrzył i cicho zagadnął 
-Moja artystka ,powiesz mi skąd ten pomysł?

Skinęłam głową z uśmiechem

-Chciałam Ci pokazać ile widzę w Tobie. Jesteś moją życiową inspiracją.

Dodałam już szeptem ,by nie widział moich łez wzruszenia
Momentalnie znalazł się przy mnie i objął mnie ramieniem
-Kicia nie płacz ,bo Ci się tusz rozmaże stwierdził czym tylko mnie rozbawił i wywołał uśmiech na mojej twarzy.

-Cały Ty. szepnęłam wtulając głowę w jego ramię .

-Dobra dobra kładź się i nie marudź bo muszę córce pokazać jakiego typu faceta powinna szukać 

Zarządziłam puszczając mu oczko
-No jakiego? Zdradzaj mi tu Zażądał śmiejąc się 
-Jak poprosisz to pomyślę odrzekłam dyplomatycznie

-A żebyś wiedziała ,że poproszę uparł się i najpierw mnie pocałował a potem rzucił poduszką przez pokój, Uchyliłam się przed pacnięciem ,ale Stefan który akurat wszedł nie miał tyle szczęścia.

-Rzygam tęczą oznajmił. Wy się znowu migdalicie

-Zazdrość Cię zżera wypomniałam mu
Stefan popatrzył na mnie jakbym go spoliczkowała po czym przeszedł do sedna sprawy.
-Saro łowcy chcą Cię widzieć. 
No nie znowu to samo mam jakieś de ja vu cholera. Co się robi przyjemnie to ktoś przeszkadza

-No jeśli sądzą ,że przyjadę to są w błędzie. Rzuciłam obojętnym tonem

-Poprawka oni już tu są...

-Co?! Wydarłam się aż zadzwoniły szyby w oknach
-Damon... kochanie pójdziesz tam ze mną?

Mój ukochany wampir podniósł się z miejsca i chwycił mnie za rękę po czym zeszliśmy oboje na dół. Już teraz widziałam ,że sytuacja wymknęła mi się spod kontroli. Bo byli Loki ,Jonathan i... ojciec. Tak... Zaszczyt mnie kopnął pomyślałam z ironią chowając się za mężem

-Saro spokojnie zanim cokolwiek powiesz... posłuchaj uważnie

Isabelle. Głos rozsądku. 

-Chodzi o to Saro ,że on... wskazała Valentine'a 

-Nie pamięta nic co wydarzyło się od dnia gdy poznałaś Damona


Byłam w szoku. Myślałam ,że żartuje ale po jej minie wnioskowałam ,że niestety to nie jest kiepski sen ,albo "Moda na sukces" ,gdzie pełno takich cudów . Zmartwychwstania​ ,amnezje ,nagłe śmierci. Nuda ,nuda ,nuda. Ale halo ,to moje życie! 
-Damon kochanie powiedz mi ile im zapłaciłeś za tę szopkę? Zapytałam zrozpaczona. 

-Skarbie to... nie jest żart... chyba... Chcesz z nim pomówić sama?

-Nie. Ścisnęłam jego rękę
Weszliśmy do pokoju i zajęłam miejsce naprzeciwko świty ojca ściskając dłoń męża. Przymknęłam oczy wzięłam kilka głębokich wdechów i spytałam
-Dobra... jedna sprawa. Kto może to odwrócić? Bo wybaczcie ale ja nie zamierzam. 

Prawda. Prawda. Cholera.

-To Ci się nie spodoba. Loki. Jak zawsze niezawodny. 

-Keenan...

No nie! Znowu on? Ile można... ?

-Damon wiesz co? Chyba czas na plan B... Szepnęłam a w moim głosie było słychać napięcie
-Jak to zrobię to... będę mogła szukać odpowiedzi. Dodałam z nadzieją
No dobrze . M
oja obecna sytuacja wyglądała mniej więcej tak : Albo zmienię się w wampira i za jednym zamachem pozbędę się pana na K i ojciec odzyska pamięć ,albo utknę w martwym punkcie. Ja marzyłam już o świętach ,choince i córeczce ,ale jak zawsze nasze potrzeby zeszły na dalszy plan. 
-Damon kochanie... będzie trzeba porozmawiać z Marco ,wytłumaczyć mu to ,a potem z Klausem. Decydowałam niby na chłodno ,ale tak naprawdę miałam już dość. Chwilami rzuciłabym to wszystko ,zabrała męża i dzieci i wyjechała. Na jakieś zadupie z dala od łowców ,wampirów i tych innych dziwactw. Nawet nie chodziło o to ,że nie miałam siły. Marzyłam tylko o spokoju i miłości ,choć to ostatnie miałam każdego dnia. 

-Dobrze masz rację kiciu. Ukochany ujął moją dłoń i przytulił mnie do siebie. W tej chwili wpadł Stefan i od progu walnął 

-Mikaelson pyta kiedy realizujecie umowę. Wszyscy spojrzeli na nas ,a głos zabrała Isabelle

-Umowa z hybrydami?
Taa jasne cały Stefan . Bezpośredni ,ale brak mu czasem taktu. Nagle załapałam jak głupia jest ta sytuacja. Siedzisz przed radą łowców ,której członkostwo masz od urodzenia i musisz im oznajmić ,że teraz będziesz ich nowym celem . Super. 
-To długa historia... mruknęłam wymijająco 

-Faye mówi ,że wpadłaś w oko Kolowi. Stwierdził nagle Lokstar jakby nagle go olśniło

-Tak? To może skoro już wszystko wiecie to pozwolicie ,że spędzę wieczór z mężem? Warknęłam z ironią 

-Saro... Teraz to już był ojciec. 

-Córeczko pozwól sobie pomóc. Położył mi rękę na ramieniu a ja ze zdziwieniem zauważyłam ,że za tym tęskniłam

-Nie chcę pomocy. Chcę mieć wreszcie święty spokój. Oświadczyłam cicho 

-Saro ,a może oni mają rację? Szwagier też chciał wtrącić swoje trzy grosze

-Nie. Ja już podjęłam decyzję. Mam dosyć ,pasuję. Wyjeżdżamy jeszcze dziś. Cholera z tej złości aż ciekły mi łzy

Damon aż zaniemówił na chwilę. Jego silna ,pewna siebie kobieta po prostu już nie wytrzymała. Ta zawsze spokojna dziewczyna mówiąca tylko "Kochanie uważajcie na siebie " albo "Skarbie ubierz Marco ciepło ,bo się nabawi zapalenia płuc" po prostu się rozpłakała. Rozczarowałam go i zawiodłam. Cholera.
-Saro... Już ... nie płacz kochanie. Szepnął mi do ucha. 

-Ona ma rację. Przełóżmy tę rodzinną gadkę na kiedy indziej. Wziął mnie za rękę i po prostu udaliśmy się na górę. 

-Przepraszam Cię. Powiedziałam gdy tylko znaleźliśmy się w sypialni. 

Nie powiedział ani słowa ,po prostu mnie pocałował i przytulił. Kochany Damon. Zawsze wiedział czego potrzebuję ,niezależnie od tego jak było źle


O dziwo kiedy rzuciłam tę propozycję z wyjazdem nawet nie pomyślałam ,że ktokolwiek go zaaprobuje. Damon ,jednak był chyba równie zmęczony jak ja. Poza tym... od dawna coś planował . To było widać. Znikał częściej. Gadał ze Stefanem co już samo w sobie było jak święto państwowe. Miejsce w którym zamierzaliśmy spędzić owe szczególne święta stało się dla mnie jasne jakoś pół godziny po wyruszeniu z domu. 

Śpiewałam sobie nawet pod nosem ,co mój mąż o zgrozo- uwielbiał ,a ja zupełnie nie wiedziałam dlaczego. 

-Mamo a czy w Norwegii jest zimniej niż we Włoszech? Marco był cudowny z zadawaniem pytań. Zawsze mnie bawiło jak mój mąż usiłował go z czymś zaznajomić 

-Tak kochanie ,dlaczego pytasz? Popatrzyłam na obu panów 

-Bo tam się wybieramy zameldował mój syn a Damon syknął gniewnie 

-No i niespodziankę szlag trafił Zaklął cicho

-Damon nie przeklinaj przy dziecku poprosiłam i spytałam

-Serio tam jedziemy?

Zrezygnowany kiwnął głową a ja niemal rzuciłam mu się na szyję

-Jesteś najcudowniejszym​ mężem na świecie ogłosiłam składając siarczysty pocałunek na jego policzku

-Wow Sara... Ty na pewno jesteś trzeźwa? Spytał zerkając na mnie takim wzrokiem jak agent FBI. 
-Jestem w ciąży kotku to oznacza zero winka przez kilka miesięcy 

Zaśmiałam się. 

-Nie zapomniałem kruszyno Ty moja odrzekł i czule mnie pocałował . W tej samej chwili Marco rzucił 

-Wy się znowu migdalicie... 

Co? Spytałam w szoku

-No ... wujek Stefan tak mówi
23 gru 2012 22:22
Mały wzruszył ramionami
Stefan . A co on przepraszam jest wtajemniczony w moje życie uczuciowe? Pff dobre sobie. 
-Synku zaczęłam starając się mówić spokojnie

-Nie powtarzaj wszystkiego co mówi wujek ,dobrze? My się z tatą kochamy i lubimy to sobie okazywać. Wyjaśniłam z całym spokojem na jaki się zdobyłam. 

-To dlaczego wujek tak tego nie lubi? Dociekał wlepiając we mnie oczka

-Bo... bo nie bardzo lubi kiedy to robimy

-Ale czemu? Mówisz ,że to ważne Upierał się chłopczyk niecierpliwie podrygując nogami

-Wujek ma... ciężki okres. Palnęłam bez namysłu żeby tylko nie drążyć tematu

-Jak tak dalej pójdzie to... on wyciągnie od nas wszystko na temat prezentów

Zwrócił mi uwagę mąż i się zaśmiał

Miał rację ,ale na szczęście nasze dziecko nauczyło się taktu. Ja uważałam ,że to zasługa Damona ,On z kolei ,że moja. W domu zawsze było z tego powodu mnóstwo zabawnych sytuacji. Wojny na poduszki, łaskotki. Jasne ,byliśmy rodziną dość specyficzną ,ale miłością moglibyśmy oświetlić Nowy Jork. 
-Mamo... a macie już imię dla mojej siostry?

Ooo kolejna istotna sprawa. Ja optowałam za Liv Arianą a Damon właściwie uważał ,że jest ładne, bo ponoć "Kicia ma zawsze piękne imiona w zanadrzu

-Kochanie porozmawiamy o tym kiedy mała się urodzi 

Wykręciłam się dyplomatycznie 

-A kiedy to będzie? Znów pytanie

-W wigilię. Odpowiedziałam szczerze. Tak wizja się pojawiła
Silent night ,holly night... 

Wigilia ...
Do małej wioski w Norwegii dojechaliśmy koło południa. Jak dla mnie super ,bo miałam jeszcze czas na to by przygotować kolację. Damon znając mnie dobrze wyszedł z dobrego założenia ,że nie bardzo chcę by ktoś przeszkadzał w tym wszystkim. Część potraw była już gotowa. Dzięki Bogu za Isabelle i Aleca. Podgrzałam co powinnam ,po czym zabrałam się za pieczenie ciast. 

-Tato dlaczego mama nie pozwala nam teraz siedzieć w domu? Usłyszałam głos synka

-Bo robi tam specjalną kolację i musi pogadać ze świętym Mikołajem 

Odrzekł dyplomatyczne mój małżonek w tym momencie zaczął regularną bitwę na śnieżki. 

Pod choinką położyłam prezenty. Dla Damona było równie dużo jak dla Marco. Były tam skórzana kurtka,laptop w kolorze błękitu ponieważ stary się zepsuł. Nasze rodzinne zdjęcie. Ale najważniejsze były dwa. Wiersze pisane dla ukochanego mały kamień szlachetny w którym zamknęłam żywioł ognia. Ciekawe ,że wybrałam ogień ,ale zawsze z tym kojarzyłam Damona. Marco rzecz jasna dostał górę zabawek . Zdalnie sterowane samochody ,konsola ,słodycze . Będąc kompletne nie w temacie na tę część zakupów posłałam męża ,który chyba obrabował sklep. Moim osobistym wkładem była pleciona bransoletka ,podobna do tej jaką nosił sam Damon. Gdy wszystko było gotowe zapaliłam świece i światełka choinkowe po czym ubrana w ukochaną błękitną sukienkę z włosami puszczonymi swobodnie na plecy zawołałam rodzinkę. Obaj cali w śniegu ,czerwoni na twarzach ,ale zadowoleni wpadli do Salonu i po prostu ich zatkało.

-No panowie przebierać mi się obaj. Rzuciłam zaczepnie ,ale rodzinka już wiedziała ,że nie drę się jak wkurzona Sara ,a tylko się droczę. 
-Zadzieram kiecę i lecę zażartował Damon i pocałował mnie w policzek po czym istotnie wziął Marco na ręce i powędrowali na górę ,by po chwil wrócić w smokingach. Armani oczywiście. To było cholernie słodkie. 

-To co? Rozpakowujemy prezenty? Młody Salvatore przeszedł do konkretów ,a ja roześmiałam się cicho

-Kotku po kolacji. Tłumaczyłam Ci to już odpowiedziałam spokojnie. 

-No dobra... ustąpił niechętnie . Wzięłam opłatek i uśmiechnięta powiedziałam do męża

-Słonko Ty moje... Chciałam Ci życzyć żeby spełniły C się marzenia ,żebyś ze mną wytrzymał i żebyśmy byli szczęśliwi... 

Ucałowałam go namiętnie i po złożeniu życzeń synkowi zasiedliśmy do wieczerzy. Jedliśmy potrawy i norweskie i włoskie ,ale także polskie. 

-Mamo... mogę odpakować? Mały spojrzał mi w oczy błagalnie więc rozdałam torby z podarkami czekając na reakcję
-O rany ten Mikołaj jest chyba jak ten to... Rockefeler ogłosi Marco i od razu przystąpił do zabawy nowymi nabytkami. 
-Skarbie te są Twoje uśmiechnęłam się podsuwając mu właściwe opakowanie.

-Saro... Ne musiałaś... Zająknął się tuląc mnie mocno 

-Chciałam. Odparłam jeszcze bardziej uśmiechnięta jedząc łososia. 

Poczułam skurcz. Nagły gwałtowny

-Oho... Zdaje się ,że o jednym prezencie zapomnieliśmy ...

Puściłam oczko

-Fakt tym dla mamy . Mój synek zdaje się opacznie zrozumiał sytuację ,ale jego ojciec uśmiechnął się szelmowsko i wręczył mi ładne ,czarne pudełeczko przewiązane złotą wstążką . Zaciekawiona uchyliłam wieczko i zamarłam z wrażenia. Leżał tam najpiękniejszy amulet jaki widziałam w życiu. Złoty ,bogato inkrustowany ,a w środku lapis lazuli  ,napis po francusku Mon amour éternel. A do tego wspólne zdjęcie.
-Jest prześliczny . Zachwyciłam się szczerze tuląc go. I znowu skurcz. Kurde.
-Kochanie oddychaj głęboko szepnął Damon. 
-Moja dzielna dziewczynka uspokajał mnie łagodnie
-A teraz zacznij przeć ... poinstruował i faktycznie po jakimś czasie ,który wydawał się wiecznością szepnął 
-Widzę główkę ... Jeszcze chwilka.
Jak mówił tak się stało.. Po chwili usłyszałam dziecięcy płacz. Córeczka. Nasza księżniczka. 
Marco na polecenie taty przyniósł ręcznik ,a następnie wraz z nim podali mi małą.
Jak ma na imię? Spytał maluch.
-Sol  Angelica szepnęliśmy zgodnie. Marco głaskał jej rączkę  ,a Damon ucałował nas obie
I było tak idealnie...