czwartek, 16 sierpnia 2012

Ja .Elena i... no właśnie

Rozdział IX 
Post i cały blog powstały dzięki mojemu przyjacielowi Alexowi;* Dziękuję Ci Słoneczko   za to ,że masz ochotę i siłę pisać i czytać to wszystko;*
Coś dla wielbicieli wątku Damon-Sara ;)
Zawsze się nad tym zastanawiałam . Czego boi się Nocny łowca? Boi się czegoś czego nie zna. Boi się konsekwencji swoich działań i zaufania do drugiej osoby. Dlaczego? Bo działa według zasady "Myśl o sobie" Może to i było egoistyczne ,ale w tym momencie nie miałam nic przeciwko. Popatrzyłam na nią pezez chwilę i powiedziałam
-Być może później zasięgnę Twoich złotych rad. Teraz wybaczcie ,ale mam zamiar się rozpakować i odpocząć. Ton mojego głosu był bardzo spokojny ,nie zdradzał najmniejszych oznak emocji ,jakby dziewczyna nie wspomniała o moim mężu ,a o kimś zupełnie mi obcym.
Elena patrzyła na mnie w stanie skrajnego zdumienia i złości. Wytrzeszczyła oczy i pociągnęła mnie za rękaw swetra.
-Czyś Ty oszalała? Ona powiedziała ,że wie co planuje Damon do cholery ,a Ty to chcesz zaprzepaścić. Warczała gniewnie wprost w moje  ucho.
-Słyszałam nie jestem głucha. Boże moja kuzynka czasem przerażała mnie rozmiarami swojej głupoty. Wywróciłam teatralnie oczami po czym zwróciłam się do niej jak do dziecka opóźnionego umysłowo powoli cedząc słowa
-Słuchaj ja nie mam ochoty zginąć z ręki jakigoś demona ,ale jeśli Ty masz taką chęć proszę bardzo . Ja płakać nie będę.
Odwróciłam się na pięcie wspinając się na schody zanim do panny Gilbert dotarł sens moich słów. Wspięłam się na górę i spojrzałam na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia. Nic dziwnego skoro Elena uparła się ,by jednak wyjawić Stefanowi cel naszej wycieczki ,a potem rzecz jasna musiało im się zebrać na amory od których chciało mi się wymiotować.Ale to nie to było teraz najważniejsze. Chodziło o datę . Trzynasty sierpnia. Nasza rocznica. Rocznica dnia w którym wyznaliśmy sobie uczucia. Jak dziś pamiętałam ten dzień. Serce mi się ścisnęło i musiałam opanować łzy. Ten jego uśmiech ,ta niepewność w głosie  i piękny uśmiech od którego mało nie zemdlałam... Ech. Jak to było dawno. Czasem miałam wrażenie ,że to było w innym życiu ,innej kobiety. Wzięłam głęboki oddech otwierając drzwi do swojej sypialni i zamarłam. Osłupiałam dosłownie. Cały drewniany parkiet usłany był płatkami kwiatów.Nie miałam słów ,by to wszystko opisać. Stojący pośrodku stół uginał się od apetycznie pachnących włoskich potraw ,w tle grała jakaś piękna ballada ,której słów póki co nie rozpoznałam. Panował półmrok ,a jedynym źródłem światła były płomyki stojących dookoła świec.
-Sądziłaś ,że zapomnę Kiciu? Odezwał się Damon ,który wyłonił się z mroku niczym duch. Uśmiechał się do mnie promiennie ,a w ciemności dostrzegałam jedynie jego piękne niebieskie oczy. Pociągnął mnie za ręce na środek pokoju wprowadzając w krąg światła i przyjrzał  się uważnie mojej twarzy.
-Sara... jaka Ty jesteś piękna. Wyszeptał mi do ucha całując mnie namiętnie. .
Czułam ,że przez moje ciało przeszła fala podobna do prądu. Tak bardzo za nim tęskniłam ,że całowałam go niemal bojąc się oddychać. Gdyby to był sen to mógłby się nigdy nie kończyć. Kiedy wreszcie się od niego  oderwałam zaśmiał się melodyjnie i powiedział
-Nie bój się nie zniknę ,dziś jestem cały Twój.. Uśmiechnął się łobuzersko ,a ja poczułam ,że zaraz się na niego rzucę. Nie potrzebowałam dalszej zachęty. Zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli i całować go po szyi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz