środa, 15 sierpnia 2012

"Nie Twój interes skarbie..." czyli gołąbki mają jednak przed sobą tajemnice

Rozdział 6
Ból ustał tak samo szybko jak się pojawił. Opadłam na poduszki i odetchnęłam głęboko ,próbując uspokoić łomoczące serce. Musiałam grać. Zawsze mi mowiono ,że dawanie krwi wampirowi sprawia satysfakcję przynajmniej tyle wiedziałam z tego co mówiła mi Elena zanim przestałyśmy ze sobą normalnie rozmawiać. Tymczasem ja marzylam ,żeby mnie zabił. Egoistyczne życzenie ,biorąc pod uwagę fakt ,że po pierwsze wcale mi się na tamten świat nie spieszyło ,a po drugie ,że miałam dziecko. To o Marco powinnam myśleć w pierwszej kolejności. Kiedy wampir w końcu nasycił swoje pragnienie pogłaskał mnie po ramieniu i sięgnął po sztylet leżący na nocnym stoliku. Przeciął sobie nadgarstek jednym płynnym ruchem i szeptem nakazał
-Pij skarbie. To dla Ciebie ważne. Cały czas głaskał mój policzek i odgarniał włosy z czoła.
Cóż ,tu nie mogłam się z nim nie zgodzić ,już odczuwałam skutki upływu krwi ,a dodatkowo osłabiała mnie choroba. Było mi po prostu niedobrze i jedyne o czym w tej chwili mogłam myśleć to żeby już się tak nie czuć. Nie mając innego wyjścia pochyliłam się i przystawiłam usta do małej ranki i zaczęłam przełykać płyn. To było dla mnie dziwne uczucie. Najpierw wypełniło mnie ciepło i przyjemne łaskotanie w żołądku ,a później pojawiło się jeszcze coś. Przebłysk świadomości ,że to co się wydarzyło nie powinno mieć miejsca. Podświadomie zdałam sobie sprawę o czym mogła mówić Elena. Picie krwi wampira ,którego się kocha całym sercem było czymś wyjątkowym. Ale to nie był ten wampir . Mimo wszystko moje ciało poddało się zmęczeniu i zapadłam w sen. Znowu śniłam o nim.
Tym razem miejsce się zmieniło. Był to olbrzymi renesansowy pałac ,a konkretnie zatłoczona sala balowa.Miałam na sobie czarną sukienkę ze złoceniami po bokach. Uczesana byłam we francuski warkocz, na twarzy miałam jedynie delikatny makijaż. Sala była pełna ludzi ,a mimo to nikt się nie ruszył ,jakby wszyscy na coś czekali. Po chwili drzwi pomieszczenia uchyliły się i do środka wszedł Damon. Nie był ubrany jak zwykle w czarną ,skórzaną kurtkę ,ale w tradycyjny szlachecki strój z końca XIX wieku. Stanął przede mną ukłonił się ,uniósł do ust moją dłoń i musnął wargami jej wierzch.
-Pani ... odezwał się z pięknym włoskim akcentem od którego przeszły mnie ciarki.
-Zechcesz zaszczyć mnie tańcem? Nie spuszczał ze mnie wyczekującego spojrzenia błękitnych tęczówek
-Dobrze wiesz mój panie ,że z Tobą mogłabym przetańczyć całe życie odrzekłam aksamitnym głosem pozwalając się objąć.
-Co my tu robimy? Pytam obdarzając go promiennym uśmiechem.
-Spełniamy Twoje marzenia kochanie odpowiedział odgarniając mi włosy i i nawijając sobie na palec mój lok. W tym momencie dostrzegł dwie ranki na mojej szyi i jego oczy pociemniały z ledwie hamowanej wściekłości.
-Kto Ci to zrobił¶? Wyrzucił z siebie głosem ,którego nigdy wcześniej u niego nie słyszałam.
-Nie znam jego imienia... Powiedziałam kręcąc głową i czując spływające po policzkach łzy.
Damon natychmiast mnie przytulił i gładząc moje plecy wyszeptał
-Ktokolwiek Ci to zrobił znajdę go i zabiję,.-Oświadczył poważnie.
Nie miałam pojęcia ,że mój mąż w londyńskim apartamencie hotelu Waldorf Astoria przeżywa dokładnie to samo...
(...)
Kiedy pół godziny później otworzyłam oczy od razu poczułam ,że coś jest nie w porządku. Zeszłam po schodach wraz z Marco ,by w kuchni zjeść śniadanie. Zastałam tam już Isabel.
-Cześć rzuciłam jej uśmiechając się.
-Sara... Tylko mnie nie zamorduj... okej?
Kiedy przyjaciółka używała tego tonu wiedziałam ,że ma coś na sumieniu.
-Izzy coś Ty znowu zrobiła? Pytam unosząc brew i łypiąc na nią podejrzliwie .
-Nic tylko...
-Cześć dziewczyny... odezwał się znajomy głos,a ja miałam wrażenie ,że mój koszmar jeszcze się nie skończył. Przede mną w progu kuchni stała Elena. Ubrana w zwykłą niebieską sukienkę z rozpuszczonymi włosami.
-Izzy... mówię tonem w którym dźwięczą furia i rezygnacja
-Saro... Musisz mi pomoc. odzywa się cicho moja kuzynka
-Musi to na Rusi odparłam karmiąc Marco i nalewając sobie kawy do czerwonego kubka z serduszkiem.
-Saro tu chodzi o Damona... On się w coś wpakował...
Już miałam odpowiedzieć ,gdy zjawił się Stefan
-Kto komu pomaga? Pyta przytulając swoją dziewczynę na powitanie. Sądziłam ,że mu wszystko wyjaśni ,ale panna Gilbert zaskoczyła wszystkich i odparła
-Wybacz ,ale mie Twój interes skarbie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz