poniedziałek, 17 grudnia 2012

Something to pay.

Popatrzyłem na Klausa z mieszaniną niedowierzania i złości.
Co on sobie wyobrażał?
Że niby od tak poświęcę rodzinę dla świętego spokoju?
Nigdy.
Chociaż miałbym już do końca swojego wiecznego życia uciekać nigdy nie oddam ani Marco, ani mojej małej kruszynki, a tym bardziej mojej ukochanej Sary.
Żadna z opcji jakie zaproponował Pierwotny nie wchodziła w grę.
Jednak...
- Możemy pogadać na osobności? - rzuciłem posyłając Klausowi wymowne spojrzenie, a ten skinął głową w odpowiedzi.
Trochę wody upłynęło odkąd się poznaliśmy i wiele różnych dziwnych sytuacji już miało miejsce ale wiedziałem jedno.
Hybryda ma łeb na karku i jeżeli zaproponuje się jej dobrą cenę, jest w stanie wiele rzecz załatwić.
Spojrzałem na Sarę i posłałem jej swój charakterystyczny lekko łobuzerski uśmieszek.
- Niedługo wrócę - obiecałem - To zajmie tylko chwilę. A ty Kol - zerknąłem ostrzegawczo na brata Klausa - Wara od mojej żony.

***

Po kilkunastu minutach wiedziałem już wszystko co powinienem, a niekoniecznie chciałbym wiedzieć.
Byliśmy między młotem, a kowadłem ale wiedziałem, że jest jeden, jedyny sposób żeby wybrnąć z tej sytuacji.
Nie podobał mi się i wątpiłem żeby Sara chętnie na niego przystała.
Chociaż jak by się tak zastanowić to .... kiedyś tego chciała...
- W takim razie ustalone - rzucił Klaus ściskając moją dłoń na pożegnanie - Dobiliśmy targu.
- Wykonam swoją część umowy - mruknąłem - Mam tylko bladą nadzieję, że ty swojej nie spieprzysz.
- Spokojna głowa Salvatore - Klaus uśmiechnął się w ten swój ironiczny sposób - Ja nigdy nie zawodzę.
Opuściliśmy gabinet wracając do salonu gdzie moja żona była ewidentnie zamęczana przez towarzystwo młodszego Mikaelsona.
- Dosyć tej zabawy - stwierdziłem stając obok nich - Czas wracać do domu, a ty Kol sprawdź czy cię nie ma gdzie indziej.
- Z pewnością mogę być w łóżku Sary jeśli sobie tego zażyczy - odgryzł się młody.
- Tak samo jak twoje serce może być w mojej garści - powiedział Klaus spoglądając na brata - Pamiętasz co się stało z Elijah.
Kol posłał mu buntownicze spojrzenie ale zaraz wyniósł się z salonu.
- Do zobaczenia panno Saro - Klaus ucałował dłoń mojej żony.
- Pani.. - zaczęła Sara ale poddała się wiedząc, ze poprawianie Klausa jest bez sensu.
Objąłem żonę ramieniem i wyprowadziłem ją z posiadłości.
- O czym rozmawialiście? - zapytała gdy tylko znaleźliśmy się w mustangu.
- O czymś czego nie chcę robić, a muszę - odpowiedziałem zdawkowo.
- Damon - spojrzenie Sary było jak promienie rentgenowskie - Co Ci powiedział Klaus?
Westchnąłem i zatrzymałem samochód na poboczu odwracając się do Sary i spoglądając jej w oczy z powagą.
- Nadal chciałabyś być wampirem? - zapytałem z rezygnacją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz