poniedziałek, 29 października 2012

What now?

Kiedy rankiem w końcu zdążyłam się obudzić i przekręcić na bok zrozumiałam dwie rzeczy. Moje poukładane, idealne życie się rozsypało. Zniknął gdzieś sielski obrazek ze mną ,Damonem i naszym małym Marco w rolach głównych. A wszystko przez jedną ,cholerną osobę. Jednego wróża ,który namieszał mi w głowie. Nie rozstanę się z Damonem. Nigdy. Prędzej umrę niż pozwolę się w tę relację wtrącać. Taa... tra la la . Ja jedno-życie to co innego.
Drugą rzeczą jaką sobie uświadomiłam był brak obecności Damona. Nie musiałam otwierać oczu ,by wyczuć ,że mojego męża nie ma w pobliżu. Wdychałam tylko jego zapach w poduszce. Czułam zapach jego skóry ,szamponu i wody po goleniu.
Nie chciałam otwierać oczu i mierzyć się z nową sytuacją. Ale musiałam. Miałam swoje obowiązki ,byłam w ciąży ,a starsze z dzieci łagodnym głosikiem powiedziało mi ,że jest głodne.
-Już idę kochanie. -Oznajmiłam wstając z łóżka i zarzucając sobie szlafrok na ramiona.
O dziwo mimo ,że wiedziałam o tym ,że Damon mnie kocha i nigdy nie zdradził ,czułam się dziwnie. Nic nie było talk proste jak wcześniej ,a wizja Eleny w uścisku mojego męża wcale mi nie pomagała. Wzięłam głęboki oddech ,przymknęłam na chwilę oczy ,a po chwili zeszłam na dół.
-Tata znowu wyjechał. Stwierdził maluch patrząc mi w oczy,.
-Om wróci mamo szepnął próbując mnie pocieszyć. Kochałam go tak mocno jak jego ojca. Tak bardzo ,że oddałabym za niego życie. Ale nie bałam się ,że Damon nas zostawi. Odczuwałam strach przed tym co zdarzy się po jego powrocie.
-Wiem Marco ,on nas bardzo kocha. Zapewniłam synka tuląc go do siebie mocno.
W gardle czułam gulę. Starałam się ją przełknąć ,a kiedy zdołałam się w miarę opanować zapytałam
-Na co masz ochotę? Stałam już przy kredensie i z uśmiechem oczekiwałam odpowiedzi
-Naleśniki z czekoladą. Odrzekł młody dziedzic rodu Salvatore z przekonaniem ,a ja kolejny raz mogłam się przekonać jak bardzo przypominał mi ukochanego.
Ot normalne. Matka szykująca dziecku śniadanie ,bez problemów w normalnym życiu. Czasem wyobrażałam sobie jak by to było...
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi...
******
Damon:
"Wybacz mi Saro. Wybacz mi wszystko co teraz zrobię" -pomyślałem twardo wysyłając tę myśl w stronę ukochanej żony. Odpowiedziała mi  mentalnie niemal natychmiast.
"Kocham Cię ,skarbie. Kocham zawsze o tym pamiętaj."
Wyobraziłem ją sobie taką łagodną blondynkę siedzącą teraz w domu ,uśmiechającą się do sąsiadów i naszego ogrodnika ,a tak naprawdę moja żona czuła się z każdym dniem coraz gorzej. Mimo ,że dobrze udawała i chroniła się magią widziałem jak choroba ,którą "zawdzięczała" tak naprawdę ojcu. Każdego dnia go za to przeklinałem. Moja żona codziennie płaciła wysoką cenę za naszą miłość. Widziałem jak każdego dnia ukrywa ból ,jak ją mdli i jak walczy o życie każdym oddechem. Dlatego powiedziałem dość.  Nikt już nigdy więcej nie skrzywdzi mojej Kici. Nikt. Tego samego wieczoru spotkałem się w knajpie z Nailem...
Mężczyzna o elfim wyglądzie czekał w ogrodzie dopóki Sara nie usnęła. Zeskoczyłem zwinnie z balkonu i wylądowałem miękko i bezszelestnie w trawie . Nad głową miałem winorośl. Sara ją uwielbiała ,a ja wiedziałem dlaczego. Kiedyś Lily ,jej matka ,którą znałem bardzo dobrze wyjawiła mi ,że jej mała córeczka bardzo lubi zamki. I bajkę o Roszpunce, Wiecie tej księżniczce ,która siedziała w wieży ,ale miała piękne,magicznie wydłużające się włosy dzięki którym uciekła. W tej opowieści dziewczynka ujrzała oczami wyobraźni zamek księcia z bajki. Lilianne siedząc z małą i odtwarzając tę samą historię kiedyś usłyszała "Mamo ja też chcę taki zamek. I księcia też chcę"
"Dostaniesz" odpowiadała i całowała córkę w czoło z tajemniczym uśmiechem.
Cóż zamek dostała... Co do księcia mam wątpliwości.
-Dlaczego mi pomagasz? Spytałem cicho zrównując krok z wróżem.
-Mam swoje powody odparł zapytany lakonicznie tamten i uśmiechając się dwuznacznie.
-Ukrywasz coś przed Keenanem i przed Sarą. Stwierdziłem cicho. Byłem tego naprawdę pewny.
-Dla Ciebie ważne jest to ,że się zemścisz ,a ja będę po Waszej stronie bo lubię Sarę. Nail mówił lekkim tonem ,ale w jego oczach widziałem coś nowego. Jakąś bliżej nieokreśloną żądzę ,której wcześniej tam nie było.
-Co zamierzasz? Spytałem ukrywając fakt ,że dostrzegłem w doradcy króla wróżek jakąkolwiek zmianę.
-To proste. Keenan skrzywdził Sarę ,więc Ty masz prawo zemścić się na jego partnerce. Ton jakim mówił sugerował ,że rozmawiamy o czymś miłym.,choć było raczej zupełnie odwrotnie,
-I co wpadniemy do niej i powiemy "Sorry ,że przeszkadzamy ,ale widzisz Keenan to palant ,a ja muszę się na nim zemścić?" Prychnąłem i uśmiechnąłem się kpiąco w jego stronę.
-Nie. Ale będziesz musiał zabić kilka osób. Oświadczył spokojnie ,a ja kiwnąłem głową.
-Zanim przystąpimy do akcji wypada się czegoś napić ,nie sądzisz?
-Wiesz co stary? Już Cię lubię. Odrzekłem wchodząc do knajpy i zamawiając ukochaną whisky. Sara dobrze mnie znała i kiedyś w żartach nazwała ją moją żoną.
Cóż miała rację. Nail pochylił się i zaczął mi wyjawiać swój plan...
***
Sara:
W drzwiach stał mój szwagier. Piękny ,choć nie tak pociągający jak jego brat.,ale nadal taki sam.
-Stefan? Co Ty tu robisz? Wyrzuciłam z siebie  wciąż w lekkim szoku. Ciemnoblond włosy Stefana były w nieładzie jakby się spieszył na to spotkanie ,a jego zielone oczy płonęły determinacją. Nie odpowiedział na moje pytanie tylko od razu wszedł do środka i popatrzył mi w oczy. Następnie zabrał głos.
-Nie mogę patrzeć jak cierpisz. Jak mój brat codziennie Cię rani.
-Nie chcę rozmawiać o Damonie ,ani o tym co się ostatnio wydarzyło. Odparłam spokojnie wytrzymując jego spojrzenie.
-Dobrze możemy nie rozmawiać. Chłopak zbliżył się do mnie i złożył na moich ustach pocałunek. Zanim zdążyłam pomyśleć po prostu uderzyłam go w twarz.
W tym momencie usłyszałam za plecami gniewny głos
-Co Ty sobie wyobrażasz dziwko? Mało Ci jednego brata ,musisz mieć obu? Elena wyminęła ukochanego i stanęła naprzeciw mnie.
-To ja ją pocałowałem. Odezwał się młodszy Salvatore nim zdążyłam otworzyć usta.
****
Damon:
Z Zabijaniem jest jak z jazdą na rowerze. Kiedy już raz odbierzesz komuś życie nigdy nie zapomnisz tego uczucia, Weszliśmy do komnaty Donii komletnie nie zauważeni. Królewski doradca nasypał czegoś do kielichów strażników i teraz spali jak dzieci. Skierowaliśmy się do pokoju kochanki Keenana i pchnęliśmy drzwi.
Ładna srebrnowłosa dziewczyna siedziała w koszuli nocnej pisząc coś przy mahoniowym biurku. Na dźwięk naszych kroków odwróciła się i wstała przestraszona.
Podszedłem do niej nim otrząsnęła się z szoku i chwyciłem ją za szyję ,tak ,że cała się o mnie opierała.
-Szkoda taka ładna ... mruknąłem jej do ucha i jednym szybkim ruchem skręciłem jej kark. Chwilę się jeszcze szamotała ,ale nie trwało to długo i już jej nie czułem. Była zimna i martwa jak lalka.
Odrzuciłem ciało na podłogę i przez moment panowała cisza.
-Zbieramy się zarządziłem cicho.
Nagle usłyszeliśmy jakiś hałas.
-Przecież mówiłeś ,że straże są uśpione.
-Bo tak jest. Mój wspólnik zachował stoicki spokój.
Nie zdążyłem nic dodać ,bo drzwi komnaty otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wpadła banda odzianych w czerń osobników. Nim się zorientowałem ktoś chwycił mnie mocno i zamknął w żelaznym uścisku
-Teraz już nam nie uciekniesz Damon... Rozległ się w moim uchu kpiący głos brata Sary ,Jonathana.
No pięknie. Łowcy. Tylko ich tu brakowało. I co teraz do cholery...?

1 komentarz:

  1. Damon
    " Wkurwienie w mojej sytuacji to mało powiedziane.
    Jakiś wróżko - świr wrabia mnie w morderstwo kochanki porypanego Keenana, a później nasyła na mnie jej braciszka.
    Chwila czy ja go przypadkiem nie zabiłem?
    Zerknąłem na dzieciaka podejrzliwie.
    Nie to jeszcze jakiś inny, a może...?
    Cholera wszyscy ci łowcy wyglądają tak samo, zero stylu, zero klasy.
    I jak tu się dziwić, że Sara wolała mnie?
    - Po pierwsze - złamałem rękę kolesiowi który mnie trzymał - Nie gnieć mi marynarki - skrzywiłem się z dezaprobatą i w sekundę później skręciłem mu kark - Po drugie - spojrzałem na Jonathana - Zapominasz, że nie jestem jakimś tam sobie zwykłym krwiopijcą - uśmiechnąłem się łobuzersko - Pogódź się z tym stary, z Damonem Salvatore nikt nie wygra - puściłem do niego oczko i z pomocą moich super nadnaturalnych mocy przybrałem postać kruka.
    Ta mina ... Niezapomniana.
    Żałowałem, ze nie mam aparatu no ale trudno się mówi.
    Wzniosłem się na odpowiednią wysokość i z gracją omijając drewniane pociski, wyleciałem przez okno."

    Na dobry początek nowego rozdziału, Twój fan numer 1 :D Zajebisty król Alex ^^

    OdpowiedzUsuń