niedziela, 27 stycznia 2013

Our special time...

Byłam szczerze wzruszona. W tym całym zamieszaniu z cholernym Klausem i całą resztą nie myślałam już o sobie. Zapomniałam ,że poza moją popieprzoną biologiczną rodziną miałam swoje potrzeby ,które chciałam zrealizować. Zwłaszcza w takim dniu jak ten. Bo dziś była nasza rocznica. Jeden z tych dni kiedy byliśmy niedostępni dla świata i nic nas to nie obchodziło.
Z głośników płynęły dźwięki romantycznej piosenki ,a ja czułam dłonie Damona oplatające moją talię i jego usta tuż przy moim uchu .
-Kiciu o czym myślisz? Spytał szeptem ,uśmiechając się do mnie ,a blask ognia w kominku odbijał się w jego oczach ,co tylko dodawało mu uroku.. Co jak co ,ale przystojny był ten mój mąż i w sumie do tej pory się zastanawiałam dlaczego on uważał mnie za piękną.
-O nas odparłam zgodnie zresztą z prawdą i wtuliłam się mocno w ramiona ukochanego.
-Tak? I co wymyśliłaś ,co ? Dociekał całując mnie w czubek głowy.
-Mamy szczęście ,że na siebie trafiliśmy szepczę muskając jego usta.
-No z tym to bym dyskutował zachichotał ,a pod moim morderczym spojrzeniem dodał
-Miałem na myśli ,że ja mam szczęście ,że spotkałem Ciebie ,bo Ty to wiesz każdego byś oczarowała.
-Padło na Ciebie skarbie oświadczyłam uśmiechając się figlarnie
-No to akurat bardzo mi się podoba. Stwierdził biorąc mnie za rękę.
-Chodź zjemy ,bo nam ten super wykwintny łosoś wystygnie i będzie ..
-Co? Zimna ryba? Spytałam puszczając oczko ,a Damon swoim zwyczajem wywrócił oczami
-I bądź tu romantyczny...
Mruknął pod  nosem zajmując  miejsce na sofie i przyciągając mnie do siebie..
Prztyknęłam go w nos i zaczęłam konsumpcję naszego łososia i musiałam przyznać smakował rewelacyjnie.
-Muszę Ci powiedzieć miałeś rację z tą rybą.
-Ja zawsze mam rację odpowiedział całując mnie w szyję.
Cały Damon ,ale właśnie za to go kochałam. Był po prostu mój bez żadnego zastanawiania się nad tym co będzie jutro ,a nawet za pięć lat...
No dobra ,ale ja tu swoje ,a czas leci. Boże naprawdę tak napisałam? Starzeję się  chyba.. Tak się zamyśliłam ,że nawet nie słyszałam co Damon do mnie mówił
-Ziemia do Sary... Dotarło do mnie chwilę potem.
-A tak zamyśliłam się Słonko uśmiechnęłam się przepraszająco i wstałam
-Czas na prezenty oznajmiłam śpiewnie i wyciągnęłam torbę z fantami.
-Preezwntyy Damn zachichotał celowo przeciągając słowo w czym przypominał Marco.
-Odpakuj. Poprosiłam podając mu torebkę
-Okej ,okej kicia widzę po minie żeś kombinowała.
-Ja? Jestem niewinna
Odrzekłam słodkim głosem ,a Damon zaczął wyciągać prezenty. Pomyślałam ,żeby to były trzy rzeczy
-Czy to jest to o czym myślę? Spytał oglądając mały złoty przedmiot wyglądający jak zegarek na łańcuszku.. Tak naprawdę był to zmieniacz czasu. Drugą rzeczą było zdjęcie rodzinne takie czarno- białe. A ostatnią dopiero miałam zamiar mu sprezentować.
-Saro... skąd Ty...
Zaczął oszołomiony ,ale zamknęłam mu usta pocałunkiem.
-Cholera brak mi słów wyznał i tym razem to on wręczył mi upominek. W ładnym pudełeczku znalazłam złote koczyki w kształcie łezki z oczkiem z lapis lazuli. Dokładnie takie jak wcześniej podarowany medalion.
-Są piękne... Wyznałam ze ściśniętym ze wzruszenia gardłem tuląc go mocno.
-Dziękuję kochanie....
****
Dochodziła północ .Siedziałam z mężem przy wygasłym już kominku ,całowaliśmy się . Wszystko wyglądało tak... zwyczajnie. Aż oboje zrozumieliśmy co się musi wydarzyć. Przemiana. Zanim to nastąpiło przed oczami stanęło mi całe życie.
-Nie bój się kiciu zamknij oczy..Rozluźnij się. Szept miał hipnotyczny a ja powoi się uspokajałam.. Minutę później poczułam kły wbijające mi się w szyję i usłyszałam cichy pomruk zadowolenia wydobywający się z gardła mojego wampira.
-Masz bardzo słodką krew szeptał mi do ucha gdy znalazłam się na granicy jawy i snu. Chwilę później zobaczyłam jak przegryza swój nadgarstek i mówi kojąco
-Pij aniele. Przysysam się i przełykam życiodajny płyn.
-Już wystarczy. Szepnął głaszcząc mnie po włosach i zanosząc mnie do sypialni.
Cholera dziwne uczucie. Oczy mi się same zamknęły.
-Zostaniesz ze mną? Spytałam cicho,a on skinął głową.
*****
Budzę się jakieś dwanaście godzin później i pierwsze co czuję to suchość w gardle. Zmysły mam wyostrzone ,a w gardle czuję suchość. Damon ubrany w bardzo seksowny czarny i obcisły dres patrzy na mnie i przekrzywia głowę w bok.
-Jak się czujesz Kiciu? Pyta a ja gapię się w niego jak urzeczona. Potrząsam głową w celu odpędzenia snu i odszeptuję
-W porządku tyko... chce mi się pić...
Podaje mi woreczek z krwią. Rozrywa go zębami ,a mnie na ten widok zaświecają się oczy ,a kły zaczynają swędzieć.
Piję łapczywie ,a mój mąż odzywa się cicho
-Dopasowałem do Twojej grupy krwi. Wyjaśnia cicho
-Trzeba wracać ,a wieczorem zapolujemy.
-Damon czy ja sobie poradzę? Pytam niespodziewanie ,a on w odpowiedzi tuli mnie do siebie.
-Damy mówi podkreślając to słowo
****
Jakiś czas potem stajemy w drzwiach domu i od razu wyczuwam łowców. O kurde mać.
-Się zdziwią... szepczę Damonowi do ucha i zaśmiałam się cicho
-Hej mówię spokojnie do Isabelle ,a ona najpierw się uśmiecha trzymając Sol ,a potem aż kręci głową
-Boże zwariowałaś... Oświadcza gapiąc się na nas.
-Zdradziłaś Valentine'a odzywa się inny ,aż nazbyt dobrze znany mi głos.
-Fay akurat o zdradzie Ty wiesz najwięcej. Damon obserwuje nas jakbyśmy grały w tenisa
-Za to Ty jesteś głupia odcięła się uśmiechnięta wrednie
-O co chodzi? Zwróciłam się do Izzy
-Musicie pojechać z nami ,bo... szykuje się masakra...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz