sobota, 9 lutego 2013

Being immortal

Zaczęły się pytania. Wszyscy chcieli wtrącić swoje trzy grosze. Isabelle była w szoku ,ale wyglądała raczej na przestraszoną i ciekawą jednocześnie . Fay jakby miała ochotę kogoś zabić wzrokiem ,a sprowadzony odgłosami naszej rozmowy Stefan był wyraźnie rozczarowany. Ale o ile w oczach mojej przyjaciółki i drugiej nocnej łowczyni malował się gniew ,o tyle szwagier patrzył na nas z bólem. Był wręcz namacalny i mogłam nawet i bez czytania w myślach powiedzieć ,że oboje mieliśmy jakieś poczucie winy.
-Wyjaśnisz nam to jakoś? Zabrała wreszcie głos panna Lightwood.
Westchnęłam ,a Damon zsunął mi płaszcz z ramion po czym usiedliśmy na kanapie pod obstrzałem spojrzeń.
-Musieliśmy się na to zdecydować z powodu okoliczności. Wyjaśnił zwięźle mój ukochany. Byłam mu wdzięczna ,że nie wdawał się w szczegóły. Nie chciałam omawiać tej kwestii przy dziewczynie którą darzyłam jedynie czystą nienawiścią.
-Dobra dajmy spokój jedziemy do Alicante .
-Nie. Nie teraz. Sara musi się pożywić. I to nie będzie wiewiórka. Dodał patrząc znacząco na brata.
Ale paradoks. Potępiałam wampiry zabijające ludzi ,a teraz sama musiała odebrać komuś życie,by przetrwać. Life is brutal jak to mówią i ja nie zamierzałam teraz żyć na pół gwizdka zwłaszcza po tym co przeżyli ostatnim razem.
-Saro... to nie jest dobry pomysł Zaczął mój szwagier.
Nie odzywałam się ,bo nie zamierzałam się teraz wdawać w żaden sposób w dyskusję.
-Musimy już iść zwróciłam się bezpośrednio do męża i wyszliśmy w nocny mrok nawet nie starając się ukrywać ,że poprzednie wydarzenia nas nie zbliżyły. Chyba to prawda ,co mówią o wypiciu krwi wampira ,którego się kocha. Czułam się tak jak w dniu ślubu i na razie nie miałam ochoty przerywać sobie tego błogiego stanu.
Z zamyślenia wyrwał mnie szept Damona
-Jesteś gotowa skarbie? Pewna tego co chcesz zrobić? Głos miał poważny i cichy ,ale w głuchej nocy słyszałam go tak jakby krzyczał mi do ucha. Słowa brzmiały niemal jak kryształ
-Tak  . Z satysfakcją zauważyłam ,że głos mi się nie załamał ,a brzmiało w nim zdecydowanie. Moment wystarczył  bym zobaczyła odpowiednią osobę. Mężczyzna zabił żonę i córeczkę ,a teraz odczuwał głęboką satysfakcję z tego ,że nikt nie wykrył popełnionej zbrodni. Przeszłam bezszelestnie przez ulicę
i stanęłam za mężczyzną. Po chwili pomyślałam sobie ,że warto byłoby poćwiczyć z tą sztuczką jak to mówił Damon? Wpływu. Tak coś w ten deseń. Nawet go nie potrzebowałam. Ledwie stanęłam twarzą  do swojej ofiary facet kompletnie stracił głowę Musiałam się powstrzymać by nie parsknąć śmiechem ,ale to była moja okazja. Wbiłam kły w jego szyję i zaczęłam pić krew. Kiedy tylko poczułam ją w gardle wiedziałam ,że to uzależni.
Nasyciwszy się przynajmniej na tyle by nie rzucić się na pierwszego łowcę ,którego spotkam ,otarłam usta rękawem bluzki i ze spokojem wróciłam do męża.
-Dobra sprawdźmy o co chodzi i wracajmy ,bo jakoś za towarzystwem tatusia nie tęsknię. Miało to zabrzmieć nonszalancko ,ale obawiałam się ,że zabrzmiało to histerycznie .
Bez żadnych zbędnych ceregieli wróciliśmy do domu gdzie wzięliśmy tylko płaszcze a ja już idąc do samochodu i zwracając się do Izz.
-Powiesz mi co takiego się stało? Chyba nie chodzi o mnie? Nie wiedzą jeszcze.. zastanawiałam się gorączkowo na głos.
Damon znając mnie już dobrze objął mnie w talii szepcząc
-Spokojnie za parę godzin się dowiemy.
****
Już kiedy tam byłam czułam ,że coś jest nie tak. Otworzyłam jednym płynnym ruchem drzwi do sali Anioła. To co tam zastałam przekraczało moje najczarniejsze scenariusze.
-Co tu się do cholery dzieje?
Warknęłam czując narastającą falę gniewu. Wyglądało to jak scena z Władcy Pierścieni kiedy z powodu tej błyskotki wszyscy zaczęli na siebie wrzeszczeć. Mój głos jednak był na tyle donośny ,że zwrócił uwagę zebranych. Powoli przeszłam na środek pomieszczenia i spytałam
-Od początku? Mój ton był zwodniczo łagodny. Oczywiście król wróżek musiał się odezwać.
-Saro jakże miło ,że nas zaszczyciłaś powiedział biorąc moją dłoń i składając na niej pocałunek. W tym samym niemal momencie odskoczył jakbym go oparzyła.
-Czemu Cię nie czuję? Zaskoczenie odmalowało się na twarzy mężczyzny .
-Bo ona jest teraz jedną z nas stwierdził Eric ,mój stary znajomy uśmiechając się do nas pogodnie jakby opowiedział dowcip.
-Co? Keenan wyglądał jakby miał zaraz zemdleć
-Ty mała suko... warknął i zamachnął się by wymierzyć mi policzek ,ale Damon był szybszy. Chwycił go mocno za kołnierz koszuli cedząc przy tym
-Nie waż się podnosić ręki na moją kobietę. Po czym cisnął nim z całej siły tak ,że osunął się po ścianie w drugim końcu pomieszczenia.
Patrzyłam na całą tę scenę jak zahipnotyzowana nie mogąc się ruszyć
-Nie jesteś już członkinią Rady Saro. Odezwał się inny znany mi głos. Alec. O co tu chodzi? Myślałam gorączkowo. Jego słowa wyrwały mnie z letargu. Już miałam zabrać głos ,ale ubiegł mnie Damon
-Jest córką Morgensterna ma to miejsce od urodzenia.
-Teraz jest krwiopijcą a to zmienia wszystko. Chłodny kobiecy głos. Mayryse. Wiele razy mi pomogła ale w chwilach takich jak ta miałam ochotę ją zabić.
-Jeśli nie ona to kto? Spytał nie podnosząc głosu.
-Ja odezwała się Faye wchodząc do środka krokiem królowej. Powinnam się  domyślić ,że spiskowała ze Stephenem by mnie wygryźć.
-Nie pozwolę Ci na to. Warknęłam pokonując dzielącą nas odległość.
-Za późno Saro już za późno powiedziała tonem którego używała moja mama gdy mnie beształa.
-Trwa wojna dodała uśmiechając się okrutnie.
-W takim razie przyjmuję wezwanie odparłam cicho wiedząc ,że jestem obserwowana przez wszystkich
-A ja stanę do walki razem z nią odezwał się Damon biorąc mnie za rękę.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz