poniedziałek, 18 marca 2013

I have to choose . But it's hard

Przez moje ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz ,który rozlał się od czubka głowy po palce stóp. Coś mi tu nie pasowało. Być może byłam przewrażliwiona ,ale jak to się mówi? Lepiej zapobiegać niż leczyć. No jeśli o mnie chodzi moja infekcja nosiła imię Klaus i miała grubo ponad tysiąc lat. Zaczęłam analizować obecną sytuację mojej rodziny. Kolorowo to nie wyglądało. Ale jak to mówił Dymitr : "Nie ma planów doskonałych ,niektóre są po prostu lepiej opracowane". Moim zadaniem było teraz znaleźć lukę w teoretycznie perfekcyjnym planie Klausa. Nie chodziło o jakieś oczywiste niedociągnięcie ,raczej o szczegóły. Przejąć władzę ... Nie zastrzegł metod ,którymi ma to nastąpić ,to po pierwsze ,a po drugie... kto powiedział ,że nie mam prawa postawić mu swoich warunków? Była jedna dobra strona tego ,że dla zwykłych śmiertelników byłam młodą ,dobrze rokującą prawniczką-na każdego można coś znaleźć trzeba tylko wiedzieć gdzie i jak szukać. Gdy ponownie się odezwałam ,głos miałam zwodniczo miękki i cichy. Tylko Damon mógł rozpoznać  ,że nie do końca jestem szczera.
-Dobrze zrobię to o co prosisz. Oświadczyłam i z satysfakcją zauważyłam ,że mój rozmówca już uważa się za zwycięzcę tego starcia. I dobrze. Dzięki temu nie pojmie zbyt szybko na czym opiera się mój podstęp.
Mąż milczał przezornie ,wiedząc ,że mam plan. Nigdy nie przystałabym na podobny układ bez żadnego zabezpieczenia.
-Mądra z Ciebie osóbka ,panno Salvatore mówi Niklaus tonem w którym aż kipi od pewności siebie.
-Zrobię ,ale mam swoje wymagania. Dodałam po dłuższej chwili będąc już pewną ,że wampir ,pławiąc się w  radości z pokonania nocnego łowcy nie zwróci uwagi na to jakie są moje postulaty. To była podstawowa taktyka ,także w walce ,którą musiałam opanować.
-Co więc chcesz wynegocjować? Spytał spokojnie jakbyśmy rozmawiali o pogodzie ,a nie o sprawach życia i śmierci.
-Nie wtrącasz się w moje metody ,zapewnisz bezpieczeństwo mojej rodzinie i będę miała wpływ na funkcjonowanie rady. Mówię twardo.
Mikaelson zastanawia się chwilę i puszcza mi oczko
-Twarda z Ciebie sztuka kochanie. Mówi gdy ja kończę. Zaciskam zęby ,by mu nie odpyskować. Damon chyba czynił podobnie ,bo czułam jak wbija mi paznokcie w ramię.
-Dobrze ,masz moje słowo. Rzekł z namaszc//zeniem wytrzymując nasze piorunujące spojrzenia.
-Słowo to za mało. Chcę przysięgi krwi. Oficjalnej.
To żądanie zdumiało wszystkich obecnych w pokoju mężczyzn. Nie zamierzałam jednak ustąpić.
-Damonie ,nie sądziłem ,że Twoja żona potrafi być tak groźna i stanowcza. Zaśmiał się Kol ,choć za fasadą nonszalancji i pozornej wesołości maskował strach
-Niech będzie.zadecydował w końcu starszy z braci Mikaelsonów wiedząc ,że nic innego nie wskóra.
-Rytuał odbędzie się jutro o północy. Dorzucił mój ukochany i przytulił mnie do siebie.
***
Damon :
"Czy dasz radę kochać ,mimo tych ran,nie umiem już sam bez Ciebie wstać"
LemON -"Napraw"
"Co ta moja Kicia wymyśliła?" Przemknęło mi przez głowę. Sary nigdy nie cechowały naiwność i głupota. Zawsze była typem osoby rozsądnej .mądrej i przede wszystkim dobrej. Nie zrobiłaby nic ,czego by wcześniej nie przemyślała. Jak jednak miałem jej powiedzieć ,że poszedłem na współpracę z hybrydami i tworzę ich armię ,której zresztą jedynym celem było unicestwienie świata w którym dorastała i przeżyła również dobre chwile? Czułem się parszywie. Wiedziałem doskonale ,że oszukiwanie mojej żony nie ma większego sensu. Prędzej czy później wszystkiego by się domyśliła. A ostatnią rzeczą jakiej chciałem był jej żal. Twarz Sary była spokojna ,choć dzięki połączeniu myślowemu widziałem dużo więcej niż Klaus. Wszystkie kotłujące się w głowie mojego anioła myśli były niespokojne. Pełne obaw.
-O czym on mówił? Czego nie wiem? Spytała jak zawsze łagodnym ,pełnym ciepła głosem. Taka już ona była. Nawet w sytuacji ,gdy powinna krzyczeć i być wściekła na mnie ,wieszać psy i domagać się wyjaśnień, była cicha, choć przestraszona
-Skarbie... on... chce wyniszczyć łowców i... dzięki mnie chce przejąć władzę w Radzie. Groził dzieciom. I... chciał ,żebyś została kochanką jego brata.
Umilkłem na dłuższą chwilę ,by moja żona mogła przyswoić i przeanalizować uzyskane informacje. Kiedy to zrobiła na drobnej twarzy mojej żony odmalowały się szok i złość. Po chwili w oczach mojej blondyneczki zalśniły łzy. Nie wiem czy były wyrazem bezsilności czy rozpaczy. Pewnie jednego i drugiego.
-Nie dam mu satysfakcji. Nie dam. Odezwała się zdeterminowanym tonem. Mimo wszystko przytuliła się do mnie chcąc pokazać ,że wszystko się ułoży. Pocałowała mnie delikatnie.
Mój mały skarb jak zawsze coś wykombinował. Zdawała się już opanowana. Uda się. Musi.
-Skarbie czemu na to przystałaś? Zacząłem ostrożnie.
-Bo Klaus nie wie wszystkiego. Dzięki runom przysięga krwi nie odciśnie na nas drastycznych skutków ,a on sam zginie jeśli złamie przysięgę. Odparła patrząc mi głęboko w oczy.
-Chciałem Was chronić Saro. Wybacz mi. Szepnąłem głaszcząc ją po włosach.
-Cii... Teraz nie ma sensu nad tym rozpaczać. Nie będę kochanką Kola ,ani nie dam skrzywdzić tych ,których kocham..
Cholera. Znów trafiła. Wiedziała jakbym zareagował gdyby mnie zostawiła. Nie miałbym po co żyć ,bo ona i dzieciaki były wszystkim co miałem. A ona po raz kolejny dowiodła ,że kocha mnie całym sercem i jest gotowa do poświęceń.
-Musimy teraz zarezerwować bilety i przenieść się do Alicante ,żebyśmy mogli działać. Dodała rzeczowo ,a ja kiwnąłem głową i wziąłem telefon....

____________
Nowy rozdział . Mam nadzieję ,że się Wam spodoba. Z dedykacją dla Alexa ,czekam na Twoją opinię Słonko ;******

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz