środa, 3 września 2014

Kolejne , bolesne wybory.

Sara :

Nie sztuką jest oszukiwać , sztuką jest nie dać się na tym złapać. 

-Niech to szlag trafi Klęłam próbując się uspokoić i racjonalnie rozumować. Czasem naprawdę nie miałam sił  być grzeczna i opanowana. Bo tak mi wypadało , bo byłam matką i żoną , a przede wszystkim łowcą.
-Ja go zabiję , przysięgam , przysięgam Ci , że go zabiję. Zarzekałam się gwałtownie kręcąc kierownicą.
-Saro , zatrzymaj ten samochód. Głos Damona nie wyrażał złości , ani zdenerwowania. Mówił tak jakbyśmy rozmawiali tylko hipotetycznie. Jakby w ogóle się nie bał.
Za dobrze go znałam , żeby wiedzieć , że udaje. Trzymał fason dla mnie , wnioskując , iż już zdążyłam się znienawidzić za pochodzenie i to dziesięć razy w ciągu godziny.
Chciałam protestować , jednak widząc jego nieugięte spojrzenie i wyczuwając w głosie mężczyzny ostrzegawczą , nieznoszącą sprzeciwu nutę , skapitulowałam. Zjechałam na pobocze i zgasiłam silnik próbując zawalczyć o to , by się nie rozpłakać. Już teraz cała się trzęsłam , jakbym nagle dostała ataku gorączki.
Damon delikatnym , lecz stanowczym ruchem odpiął mój pas bezpieczeństwa i przyciągnął na swoje kolana.
-Kiciu... Przemówił łagodnie , ale gdy nie doczekał się reakcji z mojej strony uniósł mój podbródek tak bym patrzyła mu w oczy.
-Kicia to nie jest Twoja wina , rozumiesz? Dzieci same w sobie są niezwykłe , wystarczy , że ktoś chlapnął coś na bankiecie. Tłumaczył mi cierpliwie ani na chwilę nie wypuszczając z objęć.
Łzy stanęły mi w oczach i nic nie mogłam na to poradzić. Schowałam się w objęciach męża , zupełnie tak , jakbym chciała odciąć się od szarego świata i problemów.
Mój wampir nic nie mówił. Nie było dzikiej awantury , krzyków , obwiniania się o to , czyja to rodzina. Nic. Było wsparcie , stanie za sobą murem  i miłość bez względu na wszystko.
-Może... może oni mieli szpiegów? Podsłuchiwali rozmowy mentalne... Garrel chlapie ozorem na prawo i lewo jeśli ma odpowiednią motywację.
Zastanawiałam się głośno. Chciałam znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie , ponieważ zbyt dobrze znałam Akkarina , by podejrzewać , że sam powiedział wszystkim dookoła o pobycie naszych dzieci w Gildii.
-Może Akkarin też padł ofiarą tych idiotów od Jonathana . Damon wypowiedział na głos to o czym sama myślałam.
-Chyba nie są takimi idiotami , jak się wydaje. Stwierdziłam gorzko , wzdychając bezradnie.
-Ja poprowadzę. Ty spróbuj ich namierzyć , jedziemy do Klausa. Zadecydował jakby to było oczywiste.
-Nie ufam mu. Może lepiej do Erica? Zapytałam z płonną nadzieją na to , że mam szansę postawić na swoim.

Damon : 

Nigdy nie pozwól , żeby odebrano Ci to co masz najcenniejszego , inaczej nie znajdziesz powodu do tego , by żyć. 

Znowu coś nie tak. A wszystko przez tych pieprzonych magików. Nie obchodziło mnie nic poza tym , że muszę odzyskać dzieci. Sara nie zniosłaby , gdyby coś im się stało. Ja zresztą też.
Najbardziej zbliżyły nas do siebie te miesiące , gdy zabrakło mojej ukochanej. Dzieciaki tak jak opowiadała niegdyś moja blond pani na zebraniu Rady bardzo scalają rodzinę . Zresztą też słyszałem tę teorię , lecz dopiero w chwili w której zostałem ojcem pojąłem w pełni jej znaczenie.
Nie ufałem nikomu spośród naszych domniemanych sojuszników , nie miałem jednak zbyt wielkiego wyboru. Nie podzieliłem się z żoną wszystkimi swoimi wątpliwościami.
Nie robiłem tego z powodu braku zaufania do mego anioła , lecz jedynie z troski.
 Nie była w najlepszej formie , poza tym musiałem ją przygotować na dużo gorszą tajemnicę niż to co działo się obecnie.
Z dwojga złego wolałem ją powierzyć opiece Klausa niż Erica. Northman był po prostu za bardzo znany , niemal medialny , a jeśli Sara miała być bezpieczna , musiała pozostać w ukryciu.
-Kochanie , posłuchaj mnie teraz uważnie. Zwróciłem się do niej , a gdy na mnie spojrzała podjąłem wątek.
-Wyjadę. Szukać maluchów.Z Charliem. Ale Ty... musisz zostać , chronić nas i Gildię rozumiesz? I Valentine'a. Dodałem po  chwili namysłu na co Sara uniosła brwi w taki sposób jakby chciała mi powiedzieć " Żartujesz , prawda?"
-Z nim lepiej. Izzy coś mu podała. Chciał Cię widzieć. Dziewczyna nie mówiła ani słowa dopóki nie zatrzymaliśmy się przed piękną willą rodzeństwa Pierwotnych.
Klaus musiał nas wyczuć , gdyż już stał w progu i od razu przeszedł do rzeczy.
-Już czas? Zwrócił się z pytaniem do mnie podczas , gdy Kicia nadal milczała. Trzymała mnie mocno za rękę.
Kiwnąłem głową w odpowiedzi.
-Pilnuj jej. Nie wybaczę Ci jeśli choć włos jej z głowy spadnie. Syknąłem patrząc twardo w oczy hybrydy.
-Spokojnie. panna Sara jest ze mną bezpieczna. Za tę pannę jak zwykle zarobił miażdżące spojrzenie ze strony mojej łowczyni , jednak Mikaelson zupełnie się tym nie przejął.
-Kochanie , uważaj na siebie, proszę.
Poprosiła jak zawsze , a mnie jej cichy , łagodny głos skojarzył się z bezpieczną zatoką do której powraca się po niebezpiecznej wyprawie.
-Wiesz , że zawsze uważam Kiciu.. Złego diabli nie biorą. Zapewniłem uśmiechając się do niej łobuzersko.
Wysiedliśmy z samochodu i oparłem żonę o maskę.
-Kocham Cię Saro. Kocham , pamiętaj. Powiedziałem  z naciskiem wplatając palce w jej piękne  włosy.
-Ja też Cię kocham. Odparła całując mnie  namiętnie.
-Wróć szybko. Uśmiechnęła się delikatnie i mocno mnie objęła.
Patrzyła za mną jeszcze bardzo długą chwilę ,  Klaus stojący za plecami kobiety położył jej dłoń na ramieniu.
-Wróci , na pewno. Z dziećmi. Pocałował ją w głowę  zabierając do willi.
________________________________________________________

To pierwsza część rozdziału , druga pojawi się wkrótce ;) Pozdrawiam Kama ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz