piątek, 12 września 2014

Ja chyba jednak nie znam swoje rodziny

Sara:

Tego dnia po przebudzeniu potrzebowałam dłuższej chwili , by zorientować się gdzie jestem. Przekręciłam się na plecy i przeciągnęłam. Rozejrzawszy się po pokoju zauważyłam mahoniowe meble , lampę w stylu Tudorów i grube zasłony w kolorze wina. Sama leżałam w czarno- czerwonej pościeli z satyny. Nie orientowałam się która mogła być godzina , w każdym razie było jeszcze ciemno.
Zsunęłam nogi z łóżka i podeszłam okna. W tym samym momencie usłyszałam kroki na korytarzu.
Miałam cichą nadzieję , że to Damon , jednak doskonale wiedziałam , że to niemożliwe.  Damon był teraz daleko stąd i zapewne robił wszystko , by je odzyskać. Pomimo faktu , że wyjechał dopiero wczoraj już zaczęłam za nim tęsknić. Z zamyślenia wyrwał mnie aksamitny głos Nicklausa.
-Nocny łowca już na posterunku? Panno Saro... akcentował sylaby i przeciągał słowa w typowy dla siebie sposób , a ja naprawdę cudem powstrzymałam się od od ochrzanienia go za to , że nie okazuje mi na tyle szacunku , by zwrócić uwagę , że jestem mężatką. Gdy nie zabrałam głosu mężczyzna kontynuował , lecz jego kolejne słowa wcale nie poprawiały mi humoru.
-Jesteś taka podobna do Lily. Stwierdził podchodząc tak blisko , że czułam jego oddech na szyi.
Mięśnie miałam napięte jak postronki. Czułam się jakbym trafiła do celi z której jedynym wyjściem jest współpraca z Twoim oprawcą.
-I mówi to ktoś kto ją zabił? Spytałam cicho , a w moim głosie pobrzmiewała gorycz. Usłyszałam jak Mikaelson wciągnął głośno powietrze.
-Gdzie usłyszałaś , że ją zabiłem? Obrócił mnie twarzą do siebie i uważnie spojrzał w oczy.
-No tak uważała Rada , a ja nigdy tego nie podważałam. Przyznałam szczerze.
-Poza tym , Ty mnie nawet nie lubisz. Dodałam z przekonaniem nie odrywając od niego wzroku.
-Ja? Dlaczego? Przecież przypominasz kobietę , którą kochałem. No i uszczęśliwiłaś Damona.
Poza tym nigdy nie robiłaś nadziei jego bratu w przeciwieństwie do Eleny. Stwierdził ciągnąc mnie na łóżko i przykrywając kocem. Nie często zdarza mi się zapomnieć to o czym chciałam mówić , lecz teraz nie wiedziałam co mnie bardziej zaskoczyło. Milczałam mając nadzieję , że albo zostawi mnie w spokoju , albo wyjaśni mi wszystko do końca.
-Saro. Chodź tu. Przejrzyj  moje wspomnienia. Wiesz , że tak nie mogę w ten sposób skłamać.
Kiwnęłam głową nieco niepewna i zanurzyłam się w rzece wspomnień hybrydy.

Damon : 

Ja już nie byłem zły. Ja byłem wściekły. To była moja sprawa. Moje dzieci i moja żona. Nikomu nic do tego. Skoro Sara nie mogła uczestniczyć w tej misji bezpośrednio to był mój obowiązek , a ten gnojek Charlie wpieprzał się dosłownie we wszystko. Na dodatek on ewidentnie chciał odebrać mi Sarę. Moją ukochaną żonę , matkę moich dzieci. Całe szczęście moja blondynka rozgryzła go bezbłędnie i ufałem , że mu nie ulegnie.
Teraz jechałem moim błękitnym mustangiem o wdzięcznym imieniu Madleine przez polne drogi stanu Virginia usiłując  nie walić Charliego po głowie za to , że non stop przełączał stacje muzyczne , co tworzyło irytującą kakofonię. Mimo , że z żoną nigdy nie przerabiałem podobnych tematów , ponieważ ona doskonale wiedziała jakiej muzyki nie trawię , kuzyn bywał jednak wyjątkowo wkurzający. Miałem ochotę zdzielić go czymś po łbie byleby się zamknął.
-Czekaj. Warknął nagle bezceremonialnie wyłączając silnik. Wytężyłem słuch i w tym samym momencie w powietrzu poniósł się krzyk. Brzmiało to tak jakby osoba , która krzyczała błagała o życie. Najgorsze było to ,że znałem ten głos. Należał do mojej córki. Sol Angeliki Salvatore.
Nie namyślając się długo otworzyłem drzwi wozu tak gwałtownie , że niemal wyleciały  i wypadłem na zewnątrz wiedziony dźwiękami , które przeszywały moje serce niczym odłamki lodu.
Charlie dopędził mnie w mgnieniu oka i przytrzymał , uniemożliwiając mi dalszy bieg.
-Czekaj do cholery , chcesz tam wejść bez ochrony? Skąd wiesz , że to była Sol? Może iluzja? Sara Ci nie mówiła , że są i takie chwyty? Zapytał natarczywie jakbym miał pięć lat.
-Ja  nie mam czasu czekać , jeśli im się coś stanie Sara mi nie wybaczy. Warknąłem , a potem rzuciłem się do biegu , by walczyć o to co się dla mnie liczyło.
Podążając za obecnością mentalną mojego młodszego dziecka odnalazłem porośniętą bluszczem chatkę położoną na uboczu. Bez pardonu wyważyłem drzwi.
-Mogłem się tego spodziewać. Mruknąłem strzepując niewidzialny pył z marynarki i napotykając spojrzenie Dylana Morgensterna.

---------------
Witam zapraszam do lektury ;)
Kama ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz