niedziela, 27 lipca 2014

I've missed you ,honey

Sara :
Być może umrę i już  nigdy nie ujrzę twarzy swoich dzieci i męża. Nie poczuję dotyku jego ust , zapomnę jak pachniał. Damon i ja jednak byliśmy dobrym małżeństwem , kocham go i mam nadzieję , że będzie szczęśliwy . Nawet jeśli beze mnie. Ten wpis pochodził sprzed sześciu miesięcy. W domu nic się nie zmieniło . Ta sama kremowa sofa ozdobna w puchate poduchy , bielusieńki dywan , mahoniowe meble. O upływie czasu świadczyły zdjęcia dzieci stojące na gzymsie kominka. Odsunęłam walizkę i zsunęłam płaszcz z ramion. Na widok twarzy moich dzieci w oczach poczułam łzy . Tyle przegapiłam. Poczułam się jak wyrodna matka. W żołądku miałam gulę , która była efektem strachu goszczącego w każdej komórce mojego ciała. Nagle usłyszałam , że drzwi salonu się otworzyły. Odwróciłam się i wtedy go zobaczyłam. Piękne , błękitne oczy , wysokie kości policzkowe , idealnie zarysowana szczęka i zmysłowe wargi. Ciemne włosy ułożone w modnym artystycznym nieładzie. Ramiona mojego wampira okrywała czarna skórzana kurtka , pod którą założył biały , podkreślający mięśnie brzucha podkoszulek. Całości dopełniały wąskie dżinsy i czarne buty od Armaniego.

Na mój widok źrenice mu się rozszerzyły Po chwili postąpił kilka kroków naprzód jakby nie do końca pewny co powinien zrobić.
-Sara? Nie jesteś iluzją? Wydobył z siebie w końcu głos , który dla mnie był jak ulubiona melodia.

-Nie. Wróciłam do domu odrzekłam uśmiechając się ciepło. To wystarczyło. Mój ukochany w sekundę znalazł się obok porywając mnie w objęcia.
Objęłam jego szyję i niemal rozpaczliwie wpiłam się w jego wargi. Usta ukochanego były cudownie miękkie. Nasze języki się zetknęły  Wplotłam dłoń w jego włosy , a on uniósł mnie na tyle , żeby objąć moje plecy i nadal mnie całował. Ciepło i podniecenie ogarnęły mnie całą.
Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy nasze oczy błyszczały.
-Jak ja za Tobą tęskniłam wyszeptałam wtulona w jego szyję.
-Saro... Kiciu.... Szeptał Damon przygryzając płatek mojego ucha.
Nawet  się nie zorientowałam , że po policzkach ciekną mi łzy,ale Damon starł mi kilka kciukiem.  Był to tak czuły gest , że znów ścisnęło mnie w dołku.
-Bo się poryczę usłyszałam nagle i cała zesztywniałam. Ten głos ... Gdyby mąż nie trzymał mnie w ramionach pomyślałabym , że właśnie wszedł. Puściłam szyję Damona , a on postawił mnie na ziemi , tak bym nie upadła , bo na nogach nie wiedzieć czemu miałam szpilki- chyba będę musiała zabić Beletha. Pomyślałam nie bez uśmiechu. W pewnym sensie byli do siebie podobni,  Damon i diabeł , którego poznałam podczas pobytu w niebie. Obaj woleli , gdy kobieta wyglądała seksownie , czyli miała sukienkę i szpilki.  Ciekawe , może to typowa cecha istot nadnaturalnych? Nie wiedziałam , ale teraz nie miałam głowy do naukowych analiz.
-Przyznaj , że jesteś zazdrosny impotencie. Starszy z panów Salvatore uniósł  prowokacyjnie brew uśmiechając się złośliwie.
-Wyobraź sobie , że moje narządy funkcjonują i to całkiem nieźle kuzynie. Odgryzł się chłopak i zaraz z satysfakcją dodał
-Faye może to potwierdzić.
-Akurat jej wersja jest mało wiarygodna , Charlie odrzekł Damon tonem jakiego używa się w rozmowach z upartymi dziećmi.
-Kuzynie może przedstawisz mnie żonie?  Charlie uniósł brew uśmiechając się sarkastycznie.
Damon nie puścił mnie nawet na chwilę.. Objął mnie w talii i dopiero wtedy zabrał głos
-Saro , skarbie poznaj to jest mój kuzyn , Charlie Salvatore.
Mój mąż dokonał prezentacji , ale czułam , że jest spięty jak podczas rozmowy o pracę.
-Bardzo mi miło Głos nowego członka naszej rodziny był aksamitny i ciepły , ale nie byłam do końca pewna czy mogę mu ufać. Ucałował wierzch mojej dłoni nie spuszczając ze mnie zielonych niczym wiosenne liście oczu.
"Przestań się rumienić" -denerwowałam się sama na siebie i natychmiast ukryłam zmieszanie pod idealną maską uśmiechu. Chodziło o to , że odzywała się we mnie natura łowcy. Coś wewnątrz mojej duszy krzyczało , że ten człowiek to chodzące zagrożenie Był  jednocześnie  pociągający jak Damon. Ale w inny sposób. Od mojego ukochanego biła po prostu aura tajemniczości i wyważona siła ,Charlie natomiast emanował czymś mrocznym ,
 czego jeszcze nie potrafiłam nazwać.. Była tylko jedna osoba u której wyczułam coś podobnego i wcale nie poprawiło mi to humoru.
-Mnie również Odparłam dość chłodno , ale uprzejmie.  Mojego męża musiało to zastanawiać , ponieważ zazwyczaj byłam miła i ciepła. Nikt jednak nie zabrał głosu m bo do pokoju wpadły nasze maluchy. Marco z rozwianymi jasnymi włosami wyhamował dopiero w progu i najpierw popatrzył z uznaniem na młodszą siostrę , która przekroczyła próg chwilę potem. Urosła, ale nadal była prześliczna. Czarne , kręcone włosy opadały jej zgrabną falą na ramiona , a fiołkowe oczy błyszczały radością
-Mówiłam? Zwróciła się do brata patrząc na niego triumfująco.
-Mamo! - Syn zerwał się gwałtownie i wskoczył mi w ramiona , a Sol dołączyła chwilę potem. Znów płakałam , lecz tym razem nie powstrzymywałam łez. Jedno dziecko trzymało moją rękę , drugie tuliło się mocno.
Po dłuższej chwili ukucnęłam patrząc na swoje pociechy.
Mąż po chwili objął mnie mocno od tyłu
-Nigdy więcej nie wyjeżdżaj mamusiu.. Marco złapał moje dłonie a Sol uklękła z drugiej strony.
-On ma rację. Tata był bez Ciebie smutny. My też.. Fiołkowe oczy córki patrzyły szczerze.
-A wiesz , że mieliśmy wizję , o Twoim powrocie?  Pochwalili się i spojrzeli na ojca , który ze śmiechem skinął głową.
-Trzy dni przeżywają. Wywrócił wymownie oczami , na tyle jednak dyskretnie , by dzieci niczego nie zauważyły.
-Wiedziałam , że jesteście niezwykli. Puściłam oczko i usiadłam przy stole.
-Miałaś wyczucie , żeby trafić na indyjski obiad. Kuzyn mojego męża uśmiechnął się przez stół.
-Gotujesz? No proszę to chyba rodzinne.
-Skarbie wina? Spytał mój mąż , a ja od razu się uśmiechnęłam.
Może ten powrót będzie łatwiejszy niż się wszystkim wydaje?
(....)
Trzy godziny później ....
-Saro? Nie przeszkadzam? Ciemna głowa Charliego zamigotała w drzwiach mojej sypialni , a on sam patrzył na mnie jakoś inaczej niż podczas obiadu  Sama nie wiedziałam , czy czegoś sobie nie uroiłam , ale dałabym stówę za to , że w jego tęczówkach błysnęło coś na kształt pożądania. Dziwne wrażenie , ale mogło mi się tylko wydawać , zresztą analiza to była ostatnia rzecz na którą miałam ochotę.
-Nie , nie przeszkadzasz odparłam ostrożnie siadając na wielkim łóżku. Kuzyn mojego męża , spojrzawszy na mnie badawczo zamknął za sobą drzwi i zajął miejsce obok. Musiałam przyznać , że wszyscy panowie z rodziny Salvatore mieli w sobie coś magnetycznego.
-Jak się czujesz? Zagadnął Charlie , cały czas skupiając wzrok na mojej twarzy.
-Nieźle , przyznaję , że ta Twoja mikstura przyniosła skutki. Uśmiechnęłam się delikatnie. Demon przez dłuższy moment milczał , ale samo przebywanie z nim było niepokojące.
-To Twój syn? Charlie dotknął delikatnie ramki ze zdjęciem Marco.
Kiwnęłam głową patrząc w ten sam punkt
-Ma Twoje rysy , kobiety będą za nim szalały. Mój rozmówca puścił mi oczko.
-Tęskniłaś za nimi , co? Zagadnął kiedy się nie odezwałam
-Pewnie , że tak , są wszystkim co mam w życiu cennego. Kiedy urodziłam Marco , a potem Sol poczułam się spełniona i sama myśl , że mogę ich stracić.... Urwałam w pół zdania.
-Mówisz jakbyś już kiedyś to przeżyła. Pan Salvatore przyjrzał mi się badawczo , ale ja pokręciłam głową.
-Nie chcę wspominać niczego , co było zanim wyszłam za Damona.
Odparłam cicho. Chłopak skinął głową.
-Ty byś zrozumiała mruknął do siebie i jeszcze raz na mnie spojrzał  i równie nieoczekiwanie przytulił
-Będziesz nam potrzebna na wojnie Saro. Szepnął wychodząc i zostawiając mnie samą z głową pełną pytań.
Damon :
Never give up. No matter what , If you love someone fight for this .
Sara wróciła. W końcu. Nigdy nie zapomnę dni , kiedy była daleko. Tej dręczącej myśli , że coś jej grozi , a ja nie mogłem zrobić nic , by ją ochronić. Nie darowałbym sobie , gdyby coś jej się stało. Za bardzo ją kochałem. Widziałem , jednak jakiś dziwny rodzaj napięcia między moją żoną , a kuzynem. Ona , tak łagodna kobieta , teraz była napięta jak struna. Znałem ją na tyle , by wiedzieć , że spokój z jakim to wszystko przyjęła był tylko pozory. Sara się bała. A to się zdarzało... chyba tylko wtedy , gdy chodziło o nas. O mnie i dzieciaki. Okręciłem szklankę z whisky w palcach dumając nad tym o co do cholery chodzi . W takiej pozycji zastała mnie dwójka - jak to nazwał Magnus - prawdziwych łowców - Alec i Isabelle.
-No gadaj Damon. Głos zabrał chłopak.
-Co tu jest grane? Spytał prosto z mostu. Za to go lubiłem. Był szczery i nie owijał w bawełnę.
-Izz zarzeka się , że Twój kuzyn to demon. Alec usiadł na dywanie , tyłem do kominka i bawił się frędzlami niebieskiego szalika, patrząc mi w oczy
-Tak , wszyscy panowie z tej rodziny są cudowni. Tyle , że nie świecą. Odparłem wywracając oczami.
-Ale Cię coś trapi. Wtrąciła się jego siostra odrzucając w tył długi , czarny warkocz.
-On pomógł ocalić  Sarę,   masz wobec niego dług , a tego nie lubisz. Stwierdziła stanowczo , a ja nie mógłbym tego lepiej skomentować.
-O jak miło , że mnie obgadujecie. Odezwał się Charlie ze szczytu schodów , prowadzących do naszej sypialni. W głosie mojego krewniaka nie zabrzmiała ani jedna wroga nuta , on mówił o faktach.
-Zamknij się Charlie. Warknęła panna Lightwood ciskając wzrokiem gromy.
-Bo? Padło retoryczne pytanie ze strony jej rozmówcy.
-Bo to Cię nie dotyczy. Zostaw Sarę i Damona w spokoju. Zażądała , aja musiałem przyznać , że wzbudziła mój szacunek.
-Gdyby nie ja , Sara już by nie żyła. Odgryzł się , a ona nie znalazła na to sensownej odpowiedzi. iej Przysłuchiwałbym się dalej tej wymianie zdań , gdyby nie to , że dopadło mnie zwyczajne zmęczenie. Świadomość obecności Sary , wywołała uśmiech na mojej twarzy.
-Jak już rozstrzygniecie te spory , dajcie mi znać. Poprosiłem w międzyczasie podnosząc się z sofy.
-A teraz , pozwólcie , że powiem moim dzieciom dobranoc i przytulę żonę nim zaśnie.
Tak zrobiłem. Gdy wszedłem na górę , dziewczyna odwróciła głowę  by na mnie spojrzeć.
-Nie śpisz , Kiciu? Spytałem siadając na brzegu łóżka i dotykając jej policzka. Pokręciła głową wtulając twarz w moją dłoń.
-Wiesz , że w nocy najlepiej mi się myśli. Powiedziała łagodnie muskając moje wargi
-Opowiesz mi coś? Zapytałem tuląc ją mocno i głęboko zaciągając się znajomym zapachem perfum od Dolce.
-Niech zgadnę. Chcesz wiedzieć jak jest w niebie, Oświadczyła z zadziornym uśmiechem przygryzając kosmyk włosów , a ja zaśmiałem się cicho
-Dobrze mnie znasz kiciu. Szepnąłem przygryzając płatek ucha blondynki i ciągnąc jej dłoń w taki sposób , że położyła się na poduszce.  Pocałowałem ją z pasją i pozwoliłem , by ułożyła głowę na mojej piersi.
A potem przez całą noc słuchałem jej cichego szeptu , kradnąc pocałunki. I zdałem sobie sprawę , że to właśnie jest moja definicja szczęścia


----------------
Po baardzo długiej przerwie publikuję nowy rozdział , więc proszę o wyrozumiałość ;)
Następny zaczynam już jutro ;)
Buziaki ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz