sobota, 1 września 2012

Damon in my eyes

 Kochani wiem ,że poprzedni post miał być dłuższy ale nie mogłam wczoraj napisać do końca ,więc rozbiłam na dwa ;*
Jak to wszystko wyglądało z mojej perspektywy? Wydawało mi się ,że najlepiej odda to cytat ,który gdzieś słyszałam ,a może przeczytałam...
Będę cię kochać do końca życia.A jeżeli jest coś potem,będę cię kochać także po śmierci.Czy mnie rozumiesz? 
Jaki był Damon Salvatore kiedy go poznałam? Pierwsze określenie jakie przychodzi mi do głowy to tajemniczy. Niewyjaśniony. Zagadkowy. 
Siedząc u Jenny patrzyłam na niego jak na zjawisko. Piękny. Kurczę zachowywałam się już jak nastolatka ,która widząc najprzystojniejszego faceta w szkole ma nogi jak z waty. Zaczęliśmy rozmawiać i zrozumiałam jedną rzecz. Zrozumiałam ,że jest wyjątkowy już wtedy. Nie wiem  skąd była ta pewność. Po prostu moja intuicja czy jakkolwiek to nazwać mówiła mi ,że to może być ktoś kto zmieni moje życie. O dziwo nigdy nie wierzyłam w te bajki o przeznaczeniu i wiecznym oddaniu. Uważałam ,że to taki kit ,który się wstawia kobietom czytającym romanse. 
Pamiętam tylko ,że wiele razy zastanawiałam się co takiego Damon we mnie dostrzegł. Wiedziałam ,że nie chodziło tylko o urodę. Z nim mogłam być sobą. Nie bałam się zwierzeń i trudnych tematów. 
Szybko też odkryłam iż mam w nim najlepszego przyjaciela. Ufałam mu w każdym calu i nie widziałam w tym nic złego. 
Nie śmiałam marzyć ,że ktoś taki jak on w ogóle na mnie spojrzy. 
Nigdy nie zapomniałam kiedy mi powiedział "Jesteś wyjątkowa Saro. I nie chciałbym Cię stracić. "
Z dystansu patrzyłam na to już racjonalnie ,ale wtedy?
Po prostu w siebie nie wierzyłam. Nie mogłam uwierzyć ,że Damon mógłby mnie pokochać.
 Dziewczyny go  uwielbiały . Sypiał z wieloma ,a ja nie miałam odwagi przyznać ,że się w nim zakochuję, Zżerała mnie zazdrość. Głupota. Byłam wtedy w związku z kimś innym ,niby miałam wszystko ,ale ciągle czułam ,że czegoś mi brakuje. Chyba nie znalazłam nigdy słów ,by w pełni to wszystko oddać. Opisać.
Teraz pisałam  na papierze wszystko co czułam. Wtedy i teraz. Podejrzewałam ,że gdyby mojemu mężowi ten mój pamiętnik wpadł w ręce kilka moich refleksji czy przemyśleń ,zdziwiłyby go. 
Przy tym człowieku czułam się szczęśliwa i spełniona. Mam w nim nie tylko męża ,który kochał mnie całym sobą ,ale też kogoś kto potrafił mnie rozbawić ,pocieszyć. Przy Damonie nie muszę udawać. Nie zakładam maski.
Ciekawiło mnie jak on mnie postrzega. Ja sama widziałam po prostu drobną blondynkę z marzeniami ,która chciała  dać komuś szczęście. Ot i wszystko. Miałam swoje pasje,ale nigdy nie dostrzegałam w sobie nic co sprawiało ,że byłam "szczególna" ,czy "wyjątkowa".
Każdy drobny gest Damona ,każdy jego uśmiech ,pocałunek dawały mi nieopisane szczęście.
 Niby go znałam ,tak długo. Ale nawet mimo upływu czasu się wzruszałam. Śniadania do łóżka ,pączki ,kwiaty i wiersze. Cicho szeptane "Kocham Cię". Wszystko to sprawiało ,że byłam najszczęśliwszą osobą na świecie i niczego  mi nie było potrzeba.
Jasne nie zawsze było kolorowo. Jak to w życiu. Bywało ,że ryczałam jak bóbr ,bojąc się ,że go stracę ,ale po każdym takim ciężkim okresie zdawałam sobie sprawę ,że kocham go coraz bardziej i zrobiłabym dla niego wszystko. Czułam ,że oddałam mu swoją duszę i bez niego nie byłabym tym kim jestem teraz.
Za co go kocham? Chyba dobrze to odda to inny cytat "Kocha się za nic nie istnieje żaden powód do miłości"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz